Witam,
jestem nowa. Widzę, że dużo można się tutaj dowiedzieć na tym forum, więc piszę swój przypadek, a raczej mojego taty.
Tata od ponad roku był leczony na bóle w dolnej części kręgosłupa. Jadł ciągle czopki, tabletki przeciwbólowe (typu ketanol), chodził na masaże, łóżka rozgrzewające i bardzo dużo ćwiczył.
Ostatnio bardzo dużo schudł, przestał jeść treściwe rzeczy, więc w końcu lekarka dała skierowanie na kolonoskopię. Sam tata zrobił sobie Test Markera, wynik 14,9 - CEA. Udało się w przeciągu tygodnia załatwić szybkie badanie kolonoskopowe.
Przy badaniu pękło jelito grube i za godzinę tata był już na łóżku operacyjnym. Operacja trwała b. długo - dla nas, rodziny - wieczność. Co się okazało. Był to guz na 20 cm odbytu, zahaczający jelito grube, wchłaniający część jelita cienkiego, zajmujący przewód moczowy a co za tym idzie, jedna z nerek w ogóle nie funkcjonowała, bo została zablokowana i zajęta tętnica biodrowa. Lekarze nie byli w stanie stwierdzić czy węzły chłonne też są zaatakowane czy nie, ale raczej lekarz powiedział że jest zapalenie. Tata ma założoną stomię, zrobioną sztuczną część przewodu moczowego. Powiedziano nam, że będzie na pewno chemia i radioterapia, a najważniejsze aby psychicznie było z tatą jak najlepiej.
Jesteśmy 2 dni po operacji. Tata psychicznie na razie nie siada - co dla nas jest najważniejsze. Oddaje dużo czystego moczu, nerka o której wspomniałam wcześniej nie pracuje i tutaj mam pytanie. Lekarz powiedział, że dzisiaj zrobili USG brzucha i się okazało, że przewód moczowy się udrożnił zaś nerka nie, ale to nic strasznego, ponieważ z jedną nerką się da żyć,a drugiej nie trzeba operować, bo ona sama się wchłonie i obu marnie. Powiedział, że mamy się nie martwić, bo żadnej operacji nie trzeba na tą nerkę i że ta nerka to najmniejszy problem. Na razie mamy czekać na wynik z Gliwic.
Tata bierze się do życia. Lekarze powiedzieli, że po takich operacjach ludzie z sali po operacyjnej na normalną są przewożeni po 4 - 5 dniach, a tata z uwagi na to że tak fajnie to idzie został przewieziony po 2 dniach. Dzisiaj nawet dostał rosołek do zjedzenia. Jest trochę przygnębiony tą stomią i ilością rurek.
Jesteśmy świadomi co nas dalej czeka - wynik, chemia, naświetlania i oby nic więcej nie było, żadnych przerzutów. Tata jest młody, jest przed 50-tką, lekarz powiedział, że nie jest wyniszczony chorobą.
Bardzo proszę o wyjaśnienie naszych niepokoi związanych z nerką, czy faktycznie tak jest, że jeśli ta nerka nie powróci do formy (małe prawdopodobieństwo, ale lekarz powiedział, że w cuda trzeba wierzyć), to czy nie trzeba jej usuwać?
z góry dziękuję, za odpowiedź - ale się rozpisałam
[ Dodano: 2011-06-22, 23:14 ]
I jeszcze chciałam dodać, że te raczysko mojego taty, jest dziedziczne. Moja babcia, a taty mama miała 14 lat temu raka jelita grubego, za rok przerzut na jajnik - był stan krytyczny, a babcia do dzisiaj biega
Objawy babci były całkowicie inne niż taty, bo u taty było ich praktycznie brak.
Mam nadzieję, że z tatą też tak będzie, ale bez przerzutów.
Ja też się szykuję na przesiewowe badanie kolonoskopowe.
Wydaje mi się, że faktycznie nerka to w tej chwili najmniejszy problem - zwłaszcza, że jedna działa dobrze, mocz jest produkowany prawidłowo.
Jednak przydatne byłyby jakieś wyniki badań - TK jamy brzusznej? USG? Co z węzłami chłonnymi (czytałam co powiedział lekarz, ale czy węzły zostały uwidocznione w jakimś badaniu?)
RTG klatki piersiowej jest czyste?
Trzeba też poczekać na wynik histopatologii, czy resekcja była całkowita.
Lekarz już z góry Wam zapowiedział, że postępowanie będzie wyglądać tak, jak pisałaś - wynik, chemia, naświetlania?
USG jamy brzusznej tata miał robione i właśnie na tym badaniu wyszło, że przewód moczowy jest drożny, a nerka nie, ale dzisiaj na wizycie lekarz tacie powiedział, że nerka zaczyna pracować.
Tak, lekarz zaraz po operacji powiedział, że będzie wynik, chemia, naświetlania. Lekarz powiedział, że mieli dwa wyjścia, albo otworzyć i zaszyć, albo próbować. Zdecydowali się na to drugie i się udało.
Wiem tyle, że o przypadku mojego taty mówi cały oddział. Lekarze są w szoku, że tata tak długo chodził z tak wielkim guzem i ogromnym bólem. Podobno była to ostatnia chwila do operacji, balansowało to na pograniczu życia i śmierci.
[ Dodano: 2011-06-25, 00:14 ]
Mam jedno pytanie, odnośnie Pani odpowiedzi. Co wiąże się z badaniem RTG klatki piersiowej? Chodzi o to, czy tata nie ma przerzutów na płuca? Jeżeli o to chodzi, to bardzo dziękuję za przekazanie informacji. Mama jutro idzie do lekarza, więc przekaże jej aby o tym wspomniała.
Mam nadzieję, że płuca są czyste, gdyż tata też w trakcie "leczenia kręgosłupa" był leczony w kierunku zbadania czy nie ma pylicy. Więc myślę, że jeśli by coś było, to już by wykazało, ale zawsze warto to sprawdzić.
Tak, RTG powinno być wykonane by sprawdzić, czy nie ma przerzutów do płuc. Choć akurat RTG zbyt dokładnym badaniem nie jest i lepsze byłoby TK klatki, to zwykle na początku wykonuje się RTG i jeśli jest tam coś niepokojącego dopiero wysyła na TK.
Witam,
wyniki badań taty już mamy, są dość czytelne ale kilku nie rozumiem więc proszę o interpretację
Pobrane tkanki i narządy:
10-17 W tkance tłuszczowej okołojelitowej węzły chłonne do 1 cm
Rozpoznanie: 10-17. Węzły chłonne (20) z przerzutem nowotworu (11).
Co oznacza 10-17 i nawiasy (20) i (11) ?
Pobrane tkanki i narządy:
Naciek z żyły biodrowej prawej -3 szare, kruche fragmenty tkankowe o łącznej śr. 3 cm
Rozpoznanie: Infilitratio adencarcinomatosa - co to oznacza?
Reasumując te wszystkie kartki badań: Gruczolakorak GII częściowo śluzowy. Średnica guza 4 cm.
Witam,
tata jest w 2 dniu podawania chemii, jutro 3 ostatni, potem znowu za 2 tygodnie do szpitala na chemię.
Nie jest dobrze. Po zrobieniu USG wyszło zaciemnienie na wątrobie i prawdopodobnie jest guz wielkości 9 cm. Jestem tym zszokowana, bo w czerwcu po operacji chirurg-onkolog powiedział, że wątroba jest czysta, nie zajęta. Czy to możliwe, aby w przeciągu niecałych 2 miesięcy od operacji powstał przerzut na wątrobie o takiej wielkości????????
Proszę o pomoc. Tatę odbieram jutro ze szpitala i chcę porozmawiać z lekarzem.
Tata miał mieć robiony kontrast, ale z uwagi na to, że miał zawyżoną kreatyninę musieli ją zbijać kroplówkami i dostał chemię. Podobno kontrast jest też badaniem, który niszczy organizm?
A co najważniejsze. Tatę od miesiąca dalej boli w krzyżu tak jak go bolało przed operacją a nawet jeszcze mocniej. Ma plastry przeciwbólowe, ale nie wiem jak się nazywają. Bierze na dobę 3 ketonale, każdy o 100. Czy to ból od tej wątroby?
Pomóżcie,bo opadam z sił!!!!!!!!!!!!!
Tata po operacji uwierzył, że będzie dobrze, ale jak ten ból znowu jest, to zaczyna się załamywać.
Czasem choroba rozwija się bardzo gwałtownie, badanie USG nie jest bardzo precyzyjne, więc może rozmiar zmiany na wątrobie jest inny. Prawdopodobnie lekarze chcieli dokładniej zbadać tę zmianę (tomografią?).
Kontrast to nie jest badanie, prawdopodobnie chodzi o tomografię komputerową z kontrastem (czyli środkiem poprawiającym widoczność). Przy problemach z kreatyniną może być problem z zastosowanie kontrastu w badaniu.
Co mówią lekarze o przyczynach bóli w krzyżu? Czy Tata miał robioną scyntygrafię?
Tata miał mieć robioną scyntygrafię, ale lekarz rodzinny się pomylił i dał skierowanie na osteoropozę, a potem tata już musiał iść na oddział onkologiczny.
Dziś tatę przywiozłam do domu. Źle zniósł chemię podaną na 24 h. Wymiotował dzisiaj.
Na wypisie napisane jest, że "przypuszczenie przerzutu do wątroby i płuc":( a najgorsze jest to, że CEA ma 34 , a przed czerwcową operacją było CEA 14,9 :(
Cały czas go goli, cały dzień prawie przespał i zawiele z nami nie rozmawia :(
Tata dostał I dawkę Folfox 4
A ja jestem załamana
egrata jedziemy na jednym wózku , z moim tatą mam to samo , też jest w trakcie chemii 3 dniowej , aktualnie jest w domu ale dziś tak bardzo bolał go brzuch że już mieliśmy jechać do przychodni ale jakoś na szczęscie zadziałały tabletki ale i tak cały dzień się męczył i nic nie je....co do ketonalu to u nas lekarz powiedział ze zażywać jak najmniej bo niszczy zołądek ale skoro pomaga to jak nie zażywać
pozdrawiam serdecznie
dzisiaj rano jak przyjechałam,to tata wyglądał fatalnie - mówił,że go boli,miał zaparcia.
Po godzinie 14 miał już biegunkę i zrobiło mu się lepiej, od razu lepiej wyglądał.
Na czym polega Poradnia Leczenia Bólu - pierwszy raz się z czymś takim spotykam, znalazłam w swoim mieście taką, więc na pewno z tego korzystam, ale na jakiej zasadzie ona pomaga?
egrata, w Poradni Leczenia Bólu sa wykwalifikowani lekarze, którzy potrafią odpowiednio dobrać leki tak, aby pacjent nie cierpiał, właśnie to jest najważniejsze.
Napewno powinnaś zapisać tate, a może hospicjum domowe ?
Mielibyście zapewnioną opiekę lekarską i pielęgniarską w domu.
pozdrawiam
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Tata po 4 dniu podania chemii, wstał na nogi i czuje się dobrze.Dla nas ulga Dzisiaj zaczął jeździć samochodem. W lędzwiach dalej go boli. 26 sierpnia idzie na II cykl chemii.
Proszę mi napisać, czy jeśli tata ma przerzut na wątrobę (chociaż dalej nie dopuszczam się tej myśli) czy jest możliwość, że po ostatnim cyklu chemii będzie można zrobić operację i wyciąć ten guz z wątroby?? Z tego co wiem, to wątroba jest takim narządem, że się odradza, bardzo proszę o odpowiedź.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum