1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Pomocy - rak jelita grubego
Autor Wiadomość
miruna 



Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 71
Pomógł: 4 razy

 #1  Wysłany: 2012-03-14, 01:54  Pomocy - rak jelita grubego


Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=


Na wstępie chciałbym wyrazić wdzięczność ludziom tworzącym ten portal za udzielanie fachowych porad oraz wlewanie otuchy w serca osobom którzy szukają tutaj pomocy.

W lutym tego roku moja mama trafiła do szpitala. Właściwie nie miała żadnych większych dolegliwości (jak mówiła od czasu do czasu coś ją "rżnęło" w brzuchu, poza tym "wypróżniała" się normalnie, nie chudła, nie było też krwi w kale i innych typowych objawów dla tego typu nowotworu).
W szpitalu po dokonaniu badań lekarz postawił diagnozę, że podejrzewa guza jelita grubego i konieczna jest operacja usunięcia tegoż guza. Po tym pierwszym pobycie zostało wykonane pierwsze badanie histopatologiczne które ponoć nie wykazało niczego niepokojącego (jednak lekarz który prowadził mamę w szpitalu obstawał przy swoim, że guz jest złośliwy i wycinek do badania został pobrany zbyt płytko).

Zdając sobie sprawę, że przy tego typu schorzeniach czas ma kardynalne znaczenie, mama trafiła w marcu tego roku do szpitala w Łodzi w celu usunięcia guza jelita grubego. Po tygodniu oczekiwań, w celu wykonania stosownych badań (okazało się, że mama miała problemy laryngologiczne które trzeba było rozwiązać aby uniknąć komplikacji przy wykonaniu narkozy) przeprowadzono operację.
Z rozmowy jaką przeprowadziłem z lekarzem prowadzącym po operacji dowiedziałem się, że guz był "spory" i nachodził na śledzionę (została nawet lekko uszkodzona ale jak mówił lekarz "rozwiązano ten problem i z tym jest dobrze").
Pytałem się lekarza jak wygląda stan mojej mamy - stwierdził, że "nie jest źle i myśli, ze będzie dobrze", podejrzewa jednak, że jest to nowotwór złośliwy - ale ostatecznie wyjaśni to wynik badania histopatologicznego.

W dniu dzisiejszym odebrałem wynik badania histopatologicznego. Skonsultowałem wynik z lekarzem który operował moją mamę. Stwierdził, że tak jak przypuszczał, nowotwór jest złośliwy ale na plus przemawia to, że nie ma przerzutów do węzłów chłonnych ani innych organów, trzeba jednak jak się wyraził mamę skonsultować z onkologiem bo "naciek raka wnika w tkankę tłuszczową około jelitową". Idąc za radą lekarza w piątek idę z mamą do onkologa w celu uzyskania dalszych wskazówek odnośnie leczenia.

Bardzo proszę, chociaż dosadniej wyraziłoby to co czuję słowo błagam, specjalistów udzielających pomocy na tym forum, aby udzielili mi odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań:
Jakie jest ryzyko przerzutów raka przy obecnym stanie mojej mamy?
Czy ma szansę wyjść z tej choroby?
Czy to jest dla niej już "wyrok"?
Czy jest szansa i jaka ta szansa jest, że nie będzie przerzutów i moja mama będzie zdrowa?
Jaki stopień zaawansowania w występującej skali czterostopniowej ma rak mojej mamy?
Co może być przyczyną dużych bólów pleców na które uskarża się mama?
Proszę mi też w miarę możliwości zobrazować "przystępnym" językiem stan mojej mamy (na podstawie dołączonych załączników) i ewentualne rokowania.

Wiem, że treść tych pytań może wydać się niedorzeczna i za to przepraszam ale jestem w takim stanie psychicznym (sam leczę się na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne w zaawansowanej formie), że przyświeca mi jedna myśl - zrobić wszystko żeby moja mamusia żyła! Nadmienię, że moja mama nie jest silna psychicznie często płacze i wiem, że boi się śmierci. Ja z kolei z racji swoich problemów oraz ponieważ bardzo mamę kocham (wychowywała mnie sama od urodzenia) chcę zrobić wszystko żeby jej pomóc - myślę, że gdyby było to możliwe to poświęciłbym swoje życie żeby moja mama nie cierpiała.

Bardzo proszę o wyrozumiałość w kwestii tego, że tak bardzo się rozpisałem. Byłbym wdzięczny za udzieloną w miarę możliwości szybką pomoc.

Załączniki tworzą: Karta informacyjna z drugiego szpitala (tam gdzie mamie usunięto guza), Wyniki badania histopatologicznego po pobycie w pierwszym szpitalu, wyniki badań histopatologicznych po pobycie w drugim szpitalu.









CCF20120314_00002.jpg
Badanie histopatologiczne po pierwszym pobycie w szpitalu
Pobierz Plik ściągnięto 26006 raz(y) 168,7 KB

CCF20120314_00003.jpg
Karta informacyjna leczenia szpitalnego w szdrugim szpitalu (tam usunęli guza)
Pobierz Plik ściągnięto 24167 raz(y) 553,6 KB

CCF20120314_00004.jpg
Karta informacyjna leczenia szpitalnego w szdrugim szpitalu (tam usunęli guza)
Pobierz Plik ściągnięto 21339 raz(y) 552,25 KB

CCF20120314_00007.jpg
Wynik badania histopatologicznego po usunięciu guza
Pobierz Plik ściągnięto 25482 raz(y) 328,61 KB

 
ewik 


Dołączyła: 08 Paź 2010
Posty: 159
Skąd: Warszawa
Pomogła: 20 razy

 #2  Wysłany: 2012-03-14, 13:17  


Witaj,
Na wiele z Twoich pytań trudno jednoznacznie odpowiedzieć, zwłaszcza że chyba nie zostały zamieszczone wszystkie wyniki. Czy były wykonywane jakiś badania obrazowe (USG, TK) jamy brzusznej? jeśli tak, warto je zamieścić.

Dobrą wiadomością są czyste węzły chłonne, jeśli badania potwierdzają brak przerzutów odległych (np. do wątroby), to byłoby to stadium II w IV stopniowej skali, dające duże szanse na trwałe wyleczenie, więc głowa do góry. Oznaczenie G2 na wyniku histopatologicznym oznacza średnią złośliwość guza.

Co dalej proponują lekarze? Czy Mama jest pod opieką onkologa? Czy zgłaszała bóle pleców? Przyczyn może być wiele, choćby choroby zwyrodnieniowe lub stany zapalne, trzeba to ustalić.

czy lekarze sugerowali dalszą diagnostykę tarczycy?
_________________
pozdrawiam,
Ewik
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #3  Wysłany: 2012-03-14, 14:17  


miruna napisał/a:
Jakie jest ryzyko przerzutów raka przy obecnym stanie mojej mamy?

Nie da się udzielić na to pytanie konkretnej, liczbowej odpowiedzi. Ryzyko przy stwierdzeniu nowotworu złośliwego jest zawsze 50/50 - będą przerzuty, albo ich nie będzie.

Na pewno na korzyść świadczy tutaj fakt o braku przerzutów do węzłów chłonnych, co już znamiennie poprawia rokowanie i daje duże szanse na wyleczenie.

miruna napisał/a:
Czy ma szansę wyjść z tej choroby?

Tak.
Ale zdajesz sobie sprawę, jak ogólne jest to pytanie i od jak wielu czynników zależy odpowiedź na nie.

miruna napisał/a:
Czy jest szansa i jaka ta szansa jest, że nie będzie przerzutów i moja mama będzie zdrowa?

Wg statystyk w II stadium zaawansowania (a na takie to wygląda) 5-letnie przeżycie uzyskuje 63% pacjentów.

miruna napisał/a:
Jaki stopień zaawansowania w występującej skali czterostopniowej ma rak mojej mamy?

Wygląda to na II st.

miruna napisał/a:
Co może być przyczyną dużych bólów pleców na które uskarża się mama?

Przyczyn może być bardzo wiele - lekarze są poinformowani o tych bólach i prowadzili w tym kierunku jakąś diagnostykę?
Mama nie ma np. zwyrodnienia kręgosłupa?

miruna napisał/a:
Proszę mi też w miarę możliwości zobrazować "przystępnym" językiem stan mojej mamy (na podstawie dołączonych załączników) i ewentualne rokowania.

Twoja mama ma gruczolakoraka cewkowatego o średnim stopniu złośliwości histologicznej (G2) w II st. zaawansowania.
Rokowania odnośnie czasu przeżycia w tym stadium - jak wyżej.

Teraz moje pytania:
- co z tarczycą i stwierdzonymi guzkami, diagnozowano to dalej?
- wg opisu histpat wycięto 9 węzłów, podczas gdy powinno się wyciąć 12 (pisano o tym tutaj)- proponowałabym zapytać o to lekarza
- czy mama ma już skierowanie na onkologię?
_________________
 
pablocz 


Dołączył: 25 Mar 2011
Posty: 12
Pomógł: 4 razy

 #4  Wysłany: 2012-03-14, 23:14  


absenteeism napisał/a:
miruna napisał/a:
Jakie jest ryzyko przerzutów raka przy obecnym stanie mojej mamy?

Nie da się udzielić na to pytanie konkretnej, liczbowej odpowiedzi. Ryzyko przy stwierdzeniu nowotworu złośliwego jest zawsze 50/50 - będą przerzuty, albo ich nie będzie.

niezależnie od stopnia i rodzaju nowotworu zawsze jest ryzyko?
czytałem gdzieś że np przy wcześnie wykrytym raku jąder (i usuniętym jądrze) ryzyko śmierci z powodu tego własnie raka jest równe zejściu z powodu powikłań grypy. i że to "jeden z najlepiej rokujących nowotworow"
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #5  Wysłany: 2012-03-14, 23:20  


Przyłapałeś mnie na pewnym skrócie myślowym.
Jasne, że im wcześniej wykryty nowotwór i im wcześniej zastosowane leczenie, które zadziała, tym statystycznie mniejsze jest prawdopodobieństwo wystąpienia przerzutów.
Natomiast jeśli mówimy o ryzyku, to zawsze ono istnieje, bo nigdy nie ma się pewności, że gdzieś nie została pojedyncza kom. nowotworowa - żadne badanie tego nie zobrazuje.

Dlatego jeśli chodzi o statystyki, to pewnie - procentowo wskażą one mniej więcej ile osób przeżywa 5 lat i jest uznawanych za wyleczone (= nie występują u nich przerzuty).
Reasumując, ryzyko zawsze jest, natomiast prawdopodobieństwo może być mniejsze lub większe :)
_________________
 
miruna 



Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 71
Pomógł: 4 razy

 #6  Wysłany: 2012-03-15, 00:10  Odpowiedź dla Ewik


Dziękuję za bardzo szybką odpowiedź. Po pierwszym pobycie w szpitalu mama rzekomo miała zrobione kompleksowe badania które nie wykazały żadnych przerzutów. Co do tarczycy to z tego co mów to niby nie jest poważna sprawa i lekarze nie dali zaleceń - ale dziękuję za twoją sugestię bo obudziła ona moją czujność i zajmę się tą sprawą. W piątek idę z mamą do onkologa i przedstawię mu wynik badań histopatologicznych oraz dokładnie wsłucham się w jego zalecenia. Jeżeli chodzi o bóle kręgosłupa to mama mówiła mi, że lekarze wcześniej (jeszcze prze sprawa guza) stwierdzili jego zwyrodnienie. Mama mówi, ze w pozycji leżącej plecy ja nie bolą. jak rozmawiałem z lekarzem o wynikach badań histopatologicznych to powiedział tylko, że cyt. "nie jest źle, myśli że wszystko będzie dobrze i poradził wizytę u onkologa" - lekarzom którzy operowali moja mamę w Łodzi jestem bardzo wdzięczny -0 zawsze chętnie ze mną rozmawiali i można było odczuć od nich "ludzkie" podejście - robi to wrażenie!. Po wizycie u onkologa poinformuję co powiedział i będę wdzięczny za pomoc. Póki co bardzo dziękuję.
Załączam także wyniki badań z pobytu mamy w pierwszym szpitalu gdzie stwierdzili guza.

[ Dodano: 2012-03-15, 00:26 ]
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź i ustosunkowanie się do problemu mojej mamy - jestem pod ogromnym wrażeniem. Lekarze z którymi rozmawiałem wcześniej a było ich przynajmniej kilku (trzech z nich operowało mamę) udzielali mi zawsze chętnie odpowiedzi na moje pytania i nie mogę na nich powiedzieć złego słowa, ty jednak powiedziałaś to takim językiem, że po raz pierwszy jest to dla mnie bardzo przejrzyste. Dodałaś mi także siły oraz potrzebnego optymizmu!
Odnośnie tarczycy - hmm. szczerze mówiąc moja wiedza na ten temat jest póki co uboga. Moja mama mówiła, że to chyba nic poważnego bo lekarze nie mówili nic o jakiś zaleceniach (a może po prostu mama zapomniała) - ale z pewnością się tym zajmę i Cię poinformuję. Odnośnie tych węzłów chłonnych - to dla mnie zupełna magia ale na 27 marca mam zamówioną wizytę u lekarza ktory mamę operował i dzięki twojej sugestii na pewno go o to zapytam i Cię poinformuję dlaczego nie wycięto 12. Odnośnie onkologa - idę z mamą na tą wizytę w piątek. Wezmę wynik badania histopatologicznego i będę dokładnie słuchał jego zaleceń. Lekarz który interpretował wynik badania histopatologicznego twierdził, że być może chemia nie będzie potrzebna ale ja wolę żeby zobaczył to onkolog. Ja w piątek będę po tej wizycie to poinformuję Cię o jej wyniku. Póki co bardzo dziękuje i życzę miłej nocy.

Darek

[ Dodano: 2012-03-15, 00:29 ]
Druga z moich powyższych odpowiedzi jest odpowiedzią dla Administratora! Mam trochę problemy techniczne z właściwymi odpowiedziami stąd ten nieład.





CCF20120314_00000.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 20207 raz(y) 436,3 KB

CCF20120314_00001.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 17692 raz(y) 447,3 KB

 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #7  Wysłany: 2012-03-15, 00:41  


miruna napisał/a:
Lekarz który interpretował wynik badania histopatologicznego twierdził, że być może chemia nie będzie potrzebna ale ja wolę żeby zobaczył to onkolog.

Onkolog musi mamę skonsultować - mama ma raka, a raka leczy onkolog. Proste :)

Co do chemioterapii - w II st. zaawansowania nie jest jednoznacznie powiedziane, że chemioterapia powinna/nie powinna być włączona w leczeniu uzupełniającym (czyli takim dodatkowym, po zabiegu operacyjnym).
W zaleceniach Polskiej Unii Onkologii z 2009 znajdujemy:
Cytat:
Nie rozstrzygnięto jednoznacznie roli leczenia uzupełniającego w przypadkach raków okrężnicy w stopniu zaawansowania TNM II (przeważa pogląd, iż należy je stosować).
źródło: Rak jelita grubego | red. M. P. Nowacki
_________________
 
miruna 



Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 71
Pomógł: 4 razy

 #8  Wysłany: 2012-03-15, 00:59  


Dzięki za nocną szybką odpowiedź:). To co jest proste dla mądrych ludzi będących w temacie dle mnie jest dość zawiłe:), jednak teraz jest zrozumiałe. Mam nadzieję, że onkolog podejmie właściwą decyzję. Póki co trafiam na dobrych lekarzy a więc jestem dobrej mysli.
 
Reszka.78 



Dołączyła: 29 Lis 2011
Posty: 948
Pomogła: 136 razy

 #9  Wysłany: 2012-03-15, 13:22  


Miruna, czytam Twój wątek i widzę, że sytuacja Twojej Mamci i mojej jest podoba.
Moja Mama już po operacji i konsultacji z onkologiem. Chemii nie podano, bo lekarka uznała, że nie ma takowej potrzeby. Dodała iż takowe leczenie w każdej chwili można wdrożyć, po prostu w takiej sytuacji jaka ma miejsce u mojej Mamy, jest to jak na dzień dzisiejszy niepotrzebnym osłabianiem organizmu, co jak czytam w przypadku Twojej Mamci może mieć znaczenie - mówię o kłopotach z serduszkiem. Oczywiście jak już skontaktujecie się z onkologiem, zawsze możecie wyrazić takowe życzenie coby na wszelki wypadek gadzinę do końca zatłuc, jeśli pozostała gdzieś w organizmie jakaś mikrocząsteczka :)
Co do kręgosłupa. Moją Mamcię też boli i planuję Ją w końcu siłą zaciągnąć do onkologa, by z nim na ten temat pogadała (lekarz POZ Ją zbywa). Twoja Mamcia i Ty powinniście powiedzieć o dolegliwościach bólowych lekarzowi. Nie że straszę, albo co, ot zwyczajna rzecz, zalecana pacjentom z nowotworami.

Pozdrawiam serdecznie i ucałuj Mamę, oraz zdrówka życz :)
 
miruna 



Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 71
Pomógł: 4 razy

 #10  Wysłany: 2012-03-15, 20:12  


Dziękuję Myszko za wypowiedź w mojej sprawie :) . Jest tym bardziej pomocna ponieważ jak mówisz sytuacja naszych mam jest podobna. Wiesz, jutro idę z mamą do onkologa (martwi się jak to będzie - tak jak pisałem z psychiką u niej jest na bakier co mnie niepokoi, bo przy tej chorobie jest ona ważna :-( ). Te bule pleców mojej mamy też mnie niepokoją ale zamierzam jutro wspomnieć o tym onkologowi, jak również o nienajlepszym stanie serca mamy - zrobię to dzięki Twoim sugestiom za które Wielkie Dzięki. Nie wiem jak to powiedzieć żeby głupio nie zabrzmiało, ale to miło, że napisała do mnie osoba która ma doczynienia z przypadkiem podobnym do mojej mamy - chociaż wolałbym żeby obie one były zdrowe! Wiesz, jeżeli będziesz chciała to możemy dzielić się "doświadczeniami" z leczenia Twojej i mojej mamy - myślę, że w pewnym sensie może być to pomocne. Póki co Dzięki i ucałuj również Swoją mamę ode mnie.
 
Reszka.78 



Dołączyła: 29 Lis 2011
Posty: 948
Pomogła: 136 razy

 #11  Wysłany: 2012-03-15, 20:34  


Mirunku, nie masz za co dziękować, podobnie jak Ty jestem laikiem w sprawach choroby, choć może z nieco dłuższym stażem. Walczymy z gadziną od grudnia.
Mnie tutaj dziewczyny mówiły co i jak, więc pozwalam sobie powtarzać to Tobie. Najlepiej spisz na kartce wszelkie pytania i dolegliwości Mamci, wtedy na pewno o niczym nie zapomnicie, bo wiadomo człowiek nakręcony, tysiąc myśli, tysiąc pytań, a tak na spokojnie spiszecie, a potem w gabinecie odczytacie kartkę, albo wręczycie ją lekarzowi :)
To, że Mamcia się martwi to zrozumiałe jest, dla każdego jest to szok straszny, więc rozumiem, że się boi. Ma do tego pełne prawo, tak samo jak do płaczu (także w gabinecie). A my przeżywamy to wszystko razem z nimi, a może momentami bardziej, bo w końcu to są NASZE MAMY.
O serduszku Mamci musisz powiedzieć koniecznie. Od siebie proponuję by Mamcia może pobrała jakieś ziołowe środki na uspokojenie, nie zaszkodzą, a po co ma się denerwować bardziej niż sytuacja wymogła :)
Forum jest od tego by dzielić się doświadczeniami, poradami, kłopotami i wszelkimi wątpliwościami, więc zawsze odpowiem na pytania - o ile będę znać odpowiedź i chętnie pogadam :) Zapraszam na mój wątek, może będzie w czymś pomocny.

Pozdrawiam serdecznie i spokojnej nocy życzę :)
 
miruna 



Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 71
Pomógł: 4 razy

 #12  Wysłany: 2012-03-18, 11:57  


Witam ponownie.

Byłem z mamą u onkologa w piątek. Od początku dnia była ogromna nerwówka (praktycznie już od kilku dni żyło się tylko tym wydarzeniem). Mama przed wizytą płakała (tak jak już pisałem nie radzi sobie z tym) a ja trzymałem ją za rękę i mówiłem, że będzie dobrze. Onkolog to bardzo miły facet, myślę, że obdarzony dużą empatią. Był dla mamy bardzo delikatny w swoich wypowiedziach.

Przechodząc do meritum: Stwierdził, że z przesłanek do zastosowania chemii jest tylko jedna, mianowicie ta, że z wyniku histopatologicznego wynika, że badaniu poddano tylko 9 węzłów chłonnych a on sądzi, że powinno być 12.

Stwierdził, że przy drugim stopniu raka którego ma moja mama nie ma konieczności stosowania chemii ale wyjął jakąś książkę gdzie były napisane inne wskazania o ile pamiętam chyba towarzystwa onkologicznego, w której wymienione były szczególne warunki do wskazań, w których przy drugim stopniu raka powinno się chemię podać - tutaj właśnie była zawarta przesłanka o węzłach chłonnych - napisałem o tym wyżej ale muszą być to przynajmniej dwie przesłanki z tej listy żeby chemię podać.

Powiedział, że badania mojej mamy mu się nie podobają, są mało dokładne. Mówił, że nie ma w nich mowy czy rak wnika w naczynia krwionośne oraz niepokoi go to, że w badaniach jest mowa o 9 węzłach chłonnych a powinno być o 12.
Na razie nie podjął on decyzji co do chemii - rozważa opcję profilaktyczną, ale zanim to zleci chce mieć dużą pewność.
Podjął się wypożyczyć wyniki wycinka mamy (tego z którego pochodzi wynik histopatologiczny) i zlecić kolejne bardziej dokładne badania tego wycinka - chce rozwiązać dylematy: 12 węzłów chłonnych i tych naczyń krwionośnych.

Powiedziałem też lekarzowi o kłopotach mamy z sercem, tarczycą i bólami pleców - powiedział, że tym się nie musimy przejmować (oglądał wszystkie wyniki badań z pobytów mamy w szpitalach), zapytałem też lekarza czy mama powinna stosować jakąś dietę - stwierdził, że powinna jeść na zasadzie prób i błędów (jak po czymś będzie się czuła źle to niech to odstawi).

Mama po tej wizycie się uspokoiła bo w sumie nie zapadła jeszcze decyzja co do chemii a lekarz powiedział, że jeżeli będzie to profilaktycznie. Ja to bardzo odchorowałem (myślałem, że dostanę zawału: ból w klatce piersiowej, duszności na koniec dla uspokojenia tabletka psychotropowa), mamie jednak tego nie mówię bo dla mnie jej zdrowie jest najważniejsze.
Miałem od razu napisać w piątek o tej wizycie ale szczerze mówiąc chciałem trochę odpocząć od myśli o chorobie mamy a wchodzenie na tę stronę to z jednej strony chęć otrzymania fachowej pomocy a z drugiej ciągłość myśli o chorobie mamy z którą często nie daję już rady.
W dodatku doszły teraz kolejne natrętne myśli: boję się teraz, że rak może wnikać w naczynia krwionośne i poprzez nie przedostał się do innych organów oraz tego, że zajęte przez raka mogą być trzy pozostałe węzły. Niepokoi mnie też to, że rak mojej mamy wnika w całą grubość ścianki jelita i wnika w tkankę okołotłuszczową przez to myślę, że ryzyko przerzutów jest chyba dużo większe. Na koniec po raz kolejny dziękuję za poświęcony mi czas oraz fachowe rady jak i dobre słowo ludzi związanych z tym portalem.
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #13  Wysłany: 2012-03-18, 12:19  


miruna napisał/a:
Stwierdził, że z przesłanek do zastosowania chemii jest tylko jedna, mianowicie ta, że z wyniku histopatologicznego wynika, że badaniu poddano tylko 9 węzłów chłonnych a on sądzi, że powinno być 12

Czyli dokładnie to, o czym pisaliśmy wcześniej.
Bardzo dobrze.

miruna napisał/a:
Mama przed wizytą płakała (tak jak już pisałem nie radzi sobie z tym)

Może dobrym pomysłem byłaby wizyta mamy u psychologa / psychoonkologa?
_________________
 
miruna 



Dołączył: 23 Lut 2012
Posty: 71
Pomógł: 4 razy

 #14  Wysłany: 2012-03-18, 12:21  


Dziękuję za szybką odpowiedź:). Co masz na myśli mówiąc "bardzo dobrze"? Nie gniewaj się za moje pytania ale czasami trzeba mi tłumaczyć "jak krowie na granicy".
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #15  Wysłany: 2012-03-18, 12:26  


Bardzo dobrze, że lekarz zwrócił na to uwagę (na ilość wyciętych węzłów) i chce to zweryfikować :)
Co prawda obawiam się, że ponowne zbadanie wycinka nic tutaj nie da - w końcu ile węzłów wycięto, tyle wycięto (patolog chyba by się nie pomylił w ich ilości), i ponowne ich przebadanie niewiele nam pomoże, ale być może będzie wiadomo czemu wycięto 9 a nie 12 węzłów chłonnych.
_________________
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group