od ze szłego poniedziałku w domu na zmianę z mamą i bratek
tata ma nowotwór przełyku ( jak określił lekarz 2 m-ce temu jest nie do uratowania)
tatę chcieli skierować do hospicjum ale wzieliśmy go do domu
cały zeszły tydzień był jako tako ale wczoraj tragedia dostał takiego ataku paniki.... płacz histeria błagania żebyśmy go z mamą ratowały...
płakaliśmy w 3-kę
[ Dodano: 2012-09-12, 20:51 ]
jest już taki słaby i taki niepogodzony....
a my razem z nim
Od lekarza lub pielegniarki , ktore przychodza do taty dostaniesz telefon do psychologa z hospicjum i umowisz sie na wizyte do domu. To sa b. dobrzy psycholodzy, ktorzy sa wlasnie po to by pomagac pacjentom onkologicznym. Z pomocy moze skorzystac zarowno chory, jak i rodzina. Jezeli Twoj tato ma takie ataki paniki, to koniecznie potrzebuje psychologa.
1asia11, wiem, to bardzo ciężkie, niestety...w tym momencie, tylko uczucie jest najważniejsze, bliskość i nasza miłość.
Trzymaj Tatusia za rękę, pogłaszcz po czole, to bardzo ważne, te ciepło, które w tej chwili możesz mu okazać.
Bardzo mi przykro, że znalazłaś się w takiej sytuacji...
Trzymam za Was kciuki, trzymam i modlę się za Was. Ania.
_________________ Przykro, że daje się osty...nie myśląc :(
1asia11,
Tak jak mi ktos kiedys powiedzial, ze dam rade przejsc przez to(rak przelyku Mamy:( tak samo i Ty dasz rade!! Bedzie ciezko, a nawet bardzo, najwazniejsze, zeby Twoj Tato nie cierpial i mial odpowiednia opieke.
Trzymaj sie!!!
pozdrawiam
Rafal
Asiu, w Waszym przypadku choroba strasznie pędzi:( Tato nie miał czasu na oswojenie się z chorobą, a co dopiero ze śmiercią:( wiem jakie to trudne, ale musicie trwać przy Nim, bo bardzo teraz Was potrzebuje...
spędzaj z Nim jak najwięcej czasu, te wspomnienia pozostaną na zawsze w Twoim serce, nikt Ci ich nie odbierze.
wiem jestesmy z nim 24 na dobe
i jak tu ktoś kiedyś napisał ze oprócz tej całej strasznej sytuacji to jest to tez dobry czas dla nas tzn dla taty mamy brata i mnie
wiemy ze mozemy liczyc na siebie
tata powiedzial ze ma cudowne dzieci...
a ja mu ze oczywiscie ale tylko dlatego ze nas cudowni ludzie wychowali...
[ Dodano: 2012-09-20, 18:56 ]
mnie tylko przeraza ta pelnia swiadomosci
pomimo leków
[ Dodano: 2012-09-20, 19:04 ]
ale opowiem wam cos
tatus juz od piatki nie jej malo co pije i niestety wiem ze smierc juz u nas krazy po domu
wczoraj w nocy siedzialam z nim , trzymalam za reke,
tata przez sen robił krymas świadczący ze go boli wiec podalam mu morfine i szepcze do ucha:
tatus jestes najdzielniejszym czlowiekiem jakiego znam, ale jak chcesz isc to mozesz, my sobie poradzimy....
tata otworzył oczy... patrzy się na mnie a potem w jeden punkt .... pytam się jego : tatuś co jest? a tata mi że chce iść... ja mu możesz iść, nie bój się... i znów patrzy w ten punkt. Ja do niego ktoś tam jest? widzisz kogoś? dziadek jest... ( taty nieżyjący ojciec)
a tata na mnie patrzy się, potem uśmiecha się i mówi: dziecko zwariowałaś:)
dziś kolejny kryzys...
tata się rozpłakał że nie chce umierać, że nie chce od nas odchodzić
myśle że fakt iż nie miał czasu się przyzwyczaić do choroby powoduje że ostatkiem sił tak się broni przed końcem... a my nie możemy patrzeć jak cierpi...
6 tygodni temu jak trafił do szpitala to lekarz powiedział nam że mamy księdza zawołać bo nie przetrzyma do rana... przetrzymał
potem go chcieli do hospicjum wywieź ale płaczem wymusiliśmy żeby nie wywozili go, żeby ustawili go lekowo w szpitalu bo tatę chcemy do domu wziąść
3 tygodnie temu wzieliśmy tatę do domu ( z informacją od lekarza że 2 tygodnie opieki nam starczy....)
tata od tygodnia nic nie je, łyczkami herbaty zwilża usta, nie wstaje już z łóżka i wciąż walczy...
Moja Mama, po roku "przyzwyczajania" sie do choroby, tez nie chciala odchodzic, to chyba jednak nie zalezy od tego jak dlugo jestes chory, tylko jak bardzo chcesz zyc.
1asia11, to bardzo, bardzo ciężkie przeżycie dla Tatusia jak i dla Was. Wiem co to znaczy patrzeć...jak bliska osoba od nas 'odchodzi' a my nie możemy na to nic poradzić. Nie możemy tego zatrzymać :(
Mój Ojczym też chciał żyć...wierzył do końca , że wszystko będzie dobrze...odszedł w agonii...
Musicie być dzielni, musicie pomóc Tatkowi by 'odszedł', wierząc w to jaki jest, był i będzie kochany. I że prędzej czy później, będziecie razem z nim.
Trzymam kciuki, i modlę się za Was wszystkich.
Pozdrawiam gorąco, Ania.
[ Dodano: 2012-09-21, 23:24 ] Rafal82, masz rację 'chyba', to nie jest zależne od długości choroby, od jej zaawansowania, tylko przede wszystkim od chęci życia. Są różni chorzy, którzy od razu się poddają, bez walki...a są tacy, którzy walczą!, i choć nieraz walkę przegrywają....i to jest straszne....jednak próbowali-a to jest ważne!
_________________ Przykro, że daje się osty...nie myśląc :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum