1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rodzinna tragedia
Autor Wiadomość
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #1  Wysłany: 2014-01-10, 21:46  Rodzinna tragedia


Witam. Nazywam się Klaudia, mam dwójkę małych dzieci. W lipcu ubiegłego roku moja mama zmarła na raka. Miała 52 lata, chorowała dokładnie 3 tygodnie. Lekarzy omijała z daleka, nigdy na nic się nie skarżyła, nigdy nie była na L 4. Z dnia na dzień zaczęła mieć trudnośći z chodzeniem, ubraniem się, z wstaniem z łóżka. Wywiozłam ją do szpitala, dokładnie po 3 tygodniach zmarła. Miała go dosłownie wszędzie : płuca, nadnercza, węzły chłonne, w macicy miała guza wielkości głowy dziecka. NIe cierpiała, nie brała morfiny, po prostu przestała jeść, pić, funkcjonować.
Cała rodzina strasznie to przeżyła, jak dziś patrzę na wypis ze szpitala to za głowę się chwytam. Zwłaszcza, że rok temu pochowaliśmy dziadka ( ojca mojej mamy) który zmarł na białaczkę.
Dokładnie miesiąc po pogrzebie tata zaczął się przewracać. Wezwałam karetkę, pojechaliśmy do szpitala. Duży obrzęk mózgu, po tomografii głowy -nowotwór złośliwy o nieokreślonym charakterze, w głowie jak to lekarz powiedział masakra, guzy guzki - rozsiew. Zmiany przerzutowe. DOdatkowo w nadnerczach też meta. Po badaniach nic nigdzie indziej nie widać. Nie znaleziono guza pierwotnego. Tata nie nadaje się do kliniki onkologicznej, zostaje tylko paliatywa. Lekarz nie dali mu szans przeżycia kilku miesięcy. Póki co tata żyje, jest pod opieką hospicjum domowego, ale jest cieżko, ma napady epileptyczne, trzeba z nim być non stop, co chwile chce wstawać a przewraca się. Bez pomocy pań z poradni paliatywnej nie wiem co bym robiła. Narazie nic go nie boli, jak będzie dalej, niewiem. Od dwóch dni ma podłączony mannitol. Zobaczymy czy po tym poczuję się lepiej. Bywa różnie, czasem ma lepsze dni, a czasem siedzi patrząc w jedno miejsce, , nie ma apetytu, mówi od rzeczy. Przeraża mnie to wszystko. Za dużo się wydarzyło w ostatnim czasie. Jedynie dzieci sprawiają, że chce mi się wstać z łóżka bo mam dla kogo. Boje się jak go faktycznie zacznie boleć. Swoją drogą cieszę się że mama już sobie śpi, bo ona by choroby taty nie przeżyła. Była zbyt słaba psychicznie.

[ Dodano: 2014-01-10, 21:50 ]
Wypożyczyłam tacie łóżko żeby było mu wygodniej. Tato mieszka na pietrze z babcią (swoją teściową) a ja z mężem i dziećmi na parterze. Chodzę tam średnio co 15 minut, trzeba zmieniać pampersy, prowadzić do toalety.Pilnować oby zjadł tabletki. Moje życie od czerwca krąży wokół szpitali. Martwię się też o babcie, sama choruje na serce, strasznie to przeżywa, nie umie spać, boi się że tata wstanie z łóżka i się przewróci. Już zaliczył tyle upadków, że głowa boli. Niewiem co mogę jeszcze zrobić
 
vioom 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 1286
Pomógł: 1048 razy

 #2  Wysłany: 2014-01-11, 01:55  


Witaj,

Niestety, chyba zdajesz sobie sprawę z sytuacji w której znajduje się Twój tata i nieuniknionego jego odejścia. Współczesna onkologia nie jest w stanie wyleczyć chorych z tak zaawansowaną chorobą nowotworową. Co jeszcze możesz zrobić? Być, dbać i zapewnić tacie bezbolesne przejście przez ostatnie kilka tygodni życia. To bardzo smutne ale niestety prawdziwe.
Wspominasz o mamie, która "lekarzy omijała z daleka". Nie chcę nic sugerować, bo do przeszłości nie cofniemy się ale regularne badanie u ginekologa powiedzmy raz na pół roku zwiększyłoby szansę na wykrycie nowotworu narządów rodnych. Niestety, konsekwencją unikania lekarzy było to co było.
Gdybyś miała jakieś pytania - nie wahaj się pisać.

Pozdrawiam
_________________
www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
 
kmis757 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 2648
Skąd: Nowa Ruda
Pomógł: 402 razy

 #3  Wysłany: 2014-01-11, 09:14  


Klaudka27, jesteś wspaniała, dzielną i oddana Rodzinie osobą, na która spadł ogrom nieszczęścia, w tak krótkim czasie. Do tego co było, co za Tobą; czasu nie cofniesz, choć możesz, na przykładzie Mamy, głośno mówić wszystkim, jak ważna jest profilaktyka...
Dużo sił Klaudka27, jesteśmy z Tobą....
_________________
Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
 
Lidia Bieńkowska 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 20 Kwi 2013
Posty: 1456
Skąd: Warszawa
Pomogła: 193 razy

 #4  Wysłany: 2014-01-11, 09:30  


kmis757 napisał/a:
Klaudka27, jesteś wspaniała, dzielną i oddana Rodzinie osobą, na która spadł ogrom nieszczęścia, w tak krótkim czasie. Do tego co było, co za Tobą; czasu nie cofniesz, choć możesz, na przykładzie Mamy, głośno mówić wszystkim, jak ważna jest profilaktyka...
Dużo sił Klaudka27, jesteśmy z Tobą....


Nic dodać nic ująć!
_________________
Lidia
Nauczmy się kochać ludzi....bo tak szybko odchodzą.
 
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #5  Wysłany: 2014-01-11, 10:24  


Dziękuję za wsparcie. Z moją mamą nic się nie dało zrobić żeby poszła, zbadała się. Była osobą upartą i wiedzącą najlepiej.
Jeżeli chodzi o mnie to zdaję sobie sprawę razem z siostrą że jesteśmy z dwóch stron obciążone genetycznie. Zbieram się żeby pójść do poradni genetycznej i zrobię badania. U ginekologa jestem raz na pół roku, albo i częściej.
Ta choroba jest straszna, męczy mnie psychicznie. Doskonale wiem, że śmierć nieunikniona i tak jak było z mamą odkąd dowiedziałam się ze mam sobie zabrać mamę do domu to myślałam tylko żeby się nie męczyła, żeby nie bolało. Teraz myślę dokładnie tak samo.
Niestety ta cała sytuacja i stres z tym związany często odbija się na dzieciach, mężu :/
Przykre mam też doświadczenia związane z naszą służbą zdrowia, ale nie będę się tu rozpisywać, było-minęło, a ze szpitalem tata już nie będzie miał raczej do czynienia.
Jeszcze raz dziekuję za słowa otuchy. Bywają chwile, kiedy zastanawiam się czy dobrze robię i czy robię wszystko. Jestem bardzo wdzięczna hospicjum domowemu, tatę prowadzi lekarka z powołania i pielęgniarka. Trzymajcie za mnie kciuki.
 
atorodek 


Dołączyła: 13 Lis 2013
Posty: 18
Pomogła: 2 razy

 #6  Wysłany: 2014-01-13, 21:08  


Bardzo mi przykro. Nie wiem co wiecej napisac. W ogole podziwiam cie ze jeszcze dajesz rade. Zycze duzo sil.Gdybys potrzebowala popisac o swoich przezyciach, to mozesz mi pm wyslac. Moja mam zmarla niedawno tez w ekspresowym tempie wiec po czesci podzielam i rozumiem twoj bol.
 
betsi 



Dołączyła: 03 Sty 2013
Posty: 1068
Pomogła: 107 razy

 #7  Wysłany: 2014-01-13, 22:07  


klaudynka jesteś bardzo dzielna :) ,wiesz,dobrze,że mama nie cierpiała,odeszła szybko.trzymaj się kochana |uscisk|
 
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #8  Wysłany: 2014-01-16, 19:28  


Witam. Tatę boli, sama niewiem co. Ma takie ataki jakby parcia na pęcherz, cewkę, sam nie potrafi zlokalizować bólu, ale jest tak mocny że aż kopie nogami. Wczoraj miał cewnik założony, ale to nie tego wina bo wcześniej to samo się działo.
Dziś pielęgniarka przyniosła plastry. Zobaczymy czy coś po tym ulży. Obawiam się, że to ból nowotworowy, niewiadomo czy nie ma coś na pęcherzu. Żal mi go strasznie. W dodatku dziś miał pierwszy raz atak padaczkowy jak siedział. Zwykle były tylko drżenia nóg, jak chciał gdzieś przejść. Boję się cholernie. Modlę się żeby nie cierpiał.
 
derdas 


Dołączył: 04 Sty 2014
Posty: 7

 #9  Wysłany: 2014-01-16, 21:41  


Byłem w podobnej sytuacji, ale gdy już psychicznie i fizycznie nie dawaliśmy rady to w ostatnim stadium, gdy z niepojętego dla nas bólu ojciec nie kontaktował lekarze zaproponowali przewiezienie do przyszpitalnego hospicjum. Tam dostał należyte zabezpieczenie przeciwbólowe co ulżyło nam i na pewno jemu. Po siedmiu dniach odszedł. Złe wspomnienia pozostaną niewytarte jednak z tej choroby do końca życia. Teraz mama ma raka w fazie IV i bardzo chciałbym żeby nie musiała cierpieć jak ojciec. Jestem jednak dobrej mimo złego myśli bo potrzebuje teraz silnego i szczerego oparcia w najbliższych.

Bądź Klaudka27 zawsze dobrej myśli nawet gdy rokowania są niekorzystne.
_________________
Nadzieja umiera ostatnia
 
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #10  Wysłany: 2014-01-18, 21:12  


Ja też modlę się o to, żeby tata tak jak mama nie cierpiał.
Jestem padnięta, wczoraj mąż w nocy w pracy był a tata wyszedł z łóżka, chciał gdzieś iśc. Akurat córeczka mi się przebudziła, dawałam jej mleko a babcia na mnie z piętra wołała i tupała o podłogę. Nic tylko dziecko po pachę i poleciałam do góry. Tato stał w przedpokoju i nie umiał kroku zrobić ani usiąść. Martwi mnie to , że te wszystkie stresy to co się teraz dzieje odbija się na dzieciach.
 
sylam5 



Dołączyła: 16 Gru 2009
Posty: 133
Skąd: Świecie
Pomogła: 18 razy

 #11  Wysłany: 2014-01-28, 22:22  


Klaudka jak sobie radzisz? Wiem przez co przechodzisz, też ta straszna choroba zabrała mi przedwcześnie rodziców. Może udałoby się umieścić tatę na oddziale szpitalnym? Dobrze,że masz pomoc w postaci pielegniarki ale na dłuższą metę sama nie dasz rady.Dużo lżej Tobie, Twojej rodzinie jak i Tacie byłoby gdyby leżał w szpitalu. Masz rację ,że wszystko odbije się na dzieciach ale Ty sama też cierpisz.
_________________
Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.

— Halina Poświatowska
 
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #12  Wysłany: 2014-01-31, 09:19  


Tata póki co jest świadomy, nie mam serca teraz go dawać do szpitala, jemu zresztą ten oddział kojarzy się z mamą bo mama tam zmarła. Ma ataki bólu, moim zdaniem przez zaparcia, bo plastry na to nie pomagają. Tata załatwia się do pampersa i najgorzej jak trzeba go przebrać, nie pozostaje nic innego jak zabranie go pod prysznic. Tata to wielki chłop, waży 100 kg. Macie jakieś sposoby?
 
alaslepa 
MODERATOR



Dołączyła: 21 Lip 2012
Posty: 694
Skąd: Gdańsk
Pomogła: 313 razy


 #13  Wysłany: 2014-01-31, 10:05  


Klaudka27 napisał/a:
Tata załatwia się do pampersa i najgorzej jak trzeba go przebrać, nie pozostaje nic innego jak zabranie go pod prysznic. Tata to wielki chłop, waży 100 kg. Macie jakieś sposoby?

http://www.youtube.com/watch?v=9eDVVrI-teI
Na zalinkowanej stronie są różne filmy, pomocne w opiece nad chorym.
_________________
www.fundacja-onkologiczna.pl
 
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #14  Wysłany: 2014-01-31, 17:35  


Dziękuję, zaraz się zabiorę za czytanie.
 
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #15  Wysłany: 2014-04-28, 17:19  


Witam.
Linki z pokazem pielęgnacji chorego bardzo mi pomogły.

Tata odszedł 30 marca, w dzień urodzin mamy.
Czułam że to blisko, po doświadczeniach mamy nawet nie musiałam już czytać o objawach śmierci. Po prostu chodziłam do niego i tylko obserwowałam. Kiedy tydzień przed śmiercią zaczął gorączkować, tylko patrzyłam czy tempratura spada. Nie pomagały zastrzyki - nic. Cały tydzień temperatura wahała się od 37-41 stopni.
Latałam z góry na dół, robiłam okłady, ile razy mierzyłam temperature! kroplówki! ehh :/
W sobotę siostra z dzieciakami przyjechała na kawę, jeszcze ładnie przyjmował antybiotyk w płynie który lekarka s hospicjum zapisała, bo zastanawiała się czy to poprostu nie jakaś infekcja.
Wieczorem poszłam do taty, zobaczyłam jego fioletowe wybroczyny na brzuchu. Za godzinę już były na nogach. Siedzieliśmy z mężem, z babcią, siostrą taty przy łózku patrząc jak strasznie oddycha. Co chwilę zwilżałam tacie usta. Oddech powoli zwalniał. W momencie kiedy musiałam zejść na dół do dziecka je nakarmić, tata zmarł. Wiedziałam że nie zdąrzę wrócić :/ ciocia mi powiedziała, ze tata czekał aż wyjdę bo bym mu pewnie umrzeć nie dała. Przeżycia straszne, została pustka, żal!
Jestem dumna z rodziców, bo oboje można powiedzieć mieli lekką śmierć. Nie musiałam dawać morfiny. W życiu bym nie pomyślała 8 miesięcy po mamie, stracę również ojca.
8 miesięcy trwania choroby zrezygnowałam ze swojego życia, poswięciłam się tacie! I nie żałuję. Nie żałuję, że byłam przy nim do końca, że zmarł w domu. Dziękuję opiece hospicyjnej bo z ręką na sercu mogę powiedzieć że pomogli w 100 % tacie i mnie to przetrwać. Dziękuję Wam za wsparcie. Walczcie o swoich bliskich do końca, ale gdy nadejdzie ich czas pozwólcie im odejść.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group