u mojej mamy stwierdzono rak, niestety nie wiem czy trzonu czy szyjki macicy.
Na wyniku histopatologicznym jest wpisane G1. Zakwalifikowano go jako IV nieoperacyjny. Ponizej wklejam wynik badania tomograficznego.
Na chwile obecna zastosowano u mamy naswietlania, 5 naswietlen pozniej miesiac przerwy i nastepne naswietlania, potem ewentualnie chemioterapia + naswietlania, ale to jeszcze nic pewnego.
Prosze powiedzcie jakie sa rokowania? Co mozna jeszcze zrobic? Czego sie domagac od lekarzy?
Dziekuje za odpowiedzi.
Badanie TK jamy brzusznej i miednicy.
Wątroba prawidłowej wielkości, o prawidłowym pochłanianiu miąższu, bez zmian ogniskowych.
Drogi żółciowe wewnątrz - i zewnątrz wątrobowe nieposzerzone.
Pęcherzyk żółciowy ciękościenny, bez cech złogów.
Trzustka niepowiększona, o prawidłowej strukturze miąższu.
Przewód trzustkowy nieposzerzony.
Śledziona niepowiększona, jednorodna.
Nadnercza obustronnie niepowiększone.
Nerki położone prawidłowo, prawidłowej wielkości i kształtu. Torbiel korowa górnego bieguna nerki prawej Sr 11mm.
Miedniczki nerwowe typu ampularnego. Szersza miedniczka nerki prawej. Widoczny nieco szerszy moczowód prawy ok. 7mm, w odcinku dolnym moczowodu przebiega w bezpośrednim sąsiedztwie zmiany naciekowej macicy - sciana moczowodu na tej wysokości o niewyraźnych zarysach, pogrubiała naciek.
Moczowód lewy o zakcentowanym świetle, w odcinku dolnym częściowo otoczony przez naciek macicy.
Cech uwapnionych złogów w układach zbiorczych nerek nie stwierdza się.
Powiększone węzły chłonne olooartalne i okołokovalne do Sr 2cm.
Powiększony trzon i szyjka macicy objęte niejednorodnym naciekiem – tu.
Zatarte zarysy zewnętrzne górnej części trzonu i dna macicy - naciek ściany, ze zniesioną granicą tkanki tłuszczowej i śladem płynu w otoczeniu zmiany.
Kilka powiększonych węzłów chłonnych po obu stronach miednicy do śr 17mm
Pęcherz moczowy modelowany od tylu przez powiększoną macicę.
Tylna ściana pęcherza umiarkowanie, dość regularnie pogrubiała, bez ewidentnych cech nacieku od strony macicy.
Bezpośrednie sąsiedztwo powiększonej macicy ze ścianą odbytnicy – bez widocznych ewidentnych cech jej naciekania.
Naczynia biodrowe drożne.
Widoczny ubytek osteolityczny wewnętrznej krawędzi lewej kości łonowej ok. 2cm z naciekiem miekkotkankowym w tym miejscu obejmującym również m.zasłaniacz – zmiana meta.
[ Dodano: 2009-08-28, 17:40 ]
Lekarze cos zauwazyli w plucach, narazie nie wiadomo co to.
W poniedzialek mama bedzie miala robione badanie tomograficzne klatki piersiowej.
Dodatkowo chyba podzadza chemie.
Mama jest zalamana, musi zostac w szpitalu dluzej.
Tak sie cieszyla, ze wychodzi w sobote i kilka tygodni spedzi w domu przed nastepna seria naswietlen.
Jak pomoc mamie, podtrzymac ja na duchu.
Rowniez moj brat i tato sa kompletnie zalamani.
A do tego te armie zyczliwych i ich dobre rady.
Jeżeli chodzi o interpretację wyniku histopatologicznego to nie pomogę, ale na forum jest wiele mądrych osób, posiadających wiedzę w tej dziedzinie, które z pewnością udzielą Ci potrzebnych informacji.
Jeśli jednak chodzi o Mamę to uważam, że najważniejsze jest teraz wsparcie, bycie przy niej, rozmowa. Myślę, że bardzo istotną informacją jest stopień zaawansowania histopatologicznego - G1, a więc najniższy z możliwych. Uważam zatem, że powinnaś tę wiadomość Mamie przekazać, bo w tym całym natłoku złych informacji ta jest faktycznie pozytywna. Napisałam o wsparciu, gdyż moja Mama też zachorowała na ciężki nowotwór i sama podkreśla, że łatwiej o ile można użyc takiego słowa przechodzić jej przez to wszystko. Jeżeli chodzi o ludzi i ich życzliwe rady to jest to faktycznie bardzo męczące. Wiem bo sama przez ten koszmar przechodzę. Niektórym osobom bardziej niż dobre rady osób zdrowych pomaga kontakt z ludźmi, którzy chorowali bądź chorują, wiedzą, co przechodzą. Trudno jest radzić ,bo każdy człowiek jest inny- jeden chce rozmawiać, drugi się zamyka, ale myślę, że w głębi duszy wsparcia potrzebuje większość chorujących.
Tata i brat niestety reagują jak większość mężczyzn. Napisałam jak większość-nie wszyscy, zatem proszę Panów by się nie oburzali. Mężczyźni zazwyczaj bardzo się zamykają, dlatego niestety powinnaś w miarę możliwości wykrzesać maksimum siły aby wspierać Rodzinę i dodawać im otuchy. Starać się podkreślać także +, drobne poprawy, nie patrzeć jedynie na złe strony całego procesu leczenia. Wiem jak jest to trudne, bo sama do końca nie potrafię powstrzymać emocji, myśli kłębiących się w głowie i lęku przed tym co nieznane, ale możesz być pewna, że wszystkie wskazówki płyną od osoby, która doskonale zdaje sobie sprawę co czujecie i jak jest ciężko.
Agnieszko Twoja Mamusia ma dosc zaawansowana chorobe. Z TK wynika iz jest to rak trzonu i szyjki macicy z naciekiem na dolna czesc prawego moczowodu i (najprawdopodobniej) przerzutami do okolicznych wezlow chlonnych ale co najistotniejsze tutaj, rowniez przerzutem do kosci lonowej i dalej postepujacym naciekiem tego miejsca przerzutowego na fragment miesnia ktory znajduje sie w okolicy tej kosci. Stad stadium IV. Jednak nie zalamuj sie tak szybko, pomimo iz na tym etapie rak nie jest juz jako tako wyleczalny to Twoja Mama moze jeszcze bardzo dlugo byc wsrod nas, jest to rak dobrze zroznicowany (G1) i nie ma przerzutow narzadowych (prerzut do samych kosci tym bardziej pojedynczy dobrze rokuje na dlugosc zycia mimo iz jest to juz forma raka rozsianego). Teraz najwazniejsze przeprowadzic dalsze badania i wykluczyc wszelkie inne ogniska meta choroby. Trzymaj sie, sciskam Cie i jestem z Toba!
_________________ I'm not a complete idiot. Some parts are missing..
SEti prosze wyjasnij mi co oznaczaja te nacieki? Ze mnie kompletny laik, nie rozumiem tej terminologii.
Mama zna wyniki, wszystkie informacje dostaje od niej. Nic nie jest przed nia zatajane.
Problemem jest jej nastawienie psychiczne, kiedy rozmawia ze mna mowi, ze jest zmeczona szpitalem, chce do domu, chce odpoczac, ze bedzie na diecie, bedzie sie leczyc i walczyc.
Brata i Tate obwinia o wszystko, zlosci sie na nich, nie chce byc w szpitalu, nie chce badan, o wszystko sa pretensje. Kaze im sie od siebie odczepic, dac jej umrzec. Ten szpital to ich wina, dodatkowe badania - Tato robi jej na zlosc.
Ja jestem daleko, przez telefon niewiele moge. Obydwoje rodzice nie chca bym przylatywala, a narazie nie chce robic niczego wbrew nim. Szczegolnie, ze to dopiero poczatki. Moze potrzebuja czasu by ochlonac, ulozyc to wszystko. To potoczylo sie bardzo szybko. Wynik badania histopatologicznego byl dwa tygodnie temu w srode, na piatek juz mielismy zalatwione badanie tomograficzne, w poniedzialek juz Mama byla w szpitalu i od wtorku zaczela naswietlania. Rozumiem, ze spadlo to na nia jak grom z jasnego nieba, ze moze troche za szybko i za nerwowo dzialalismy, ale przeciez to dla jej dobra?
Czy mozna kogos zmusic do leczenia? do zycia? wbrew jego woli?
Czesc Agnieszko,
naciek to nic innego jak szerzaca sie na zdrowe narzady chora tkanka, z czasem zajmuje coraz wieksza objetosc i zmienia do tej pory dobrze funkcjonujace struktury w nieczynna lita mase guza.
Rozumiem Ciebie i Twoje obawy, dokladnie wiem o co chodzi kiedy piszesz o tym Jej "buncie". I rozumiem tez Twoja Mame kiedy mowi ze nie chce tego wszystkiego i najchetniej wrocilaby do domu. Ale pamietaj rowniez ze w glebi serca Twoja Mama chce abyscie sie nia zajeli i zaopiekowali i zebyscie zrobili wszystko co w Waszej mocy aby zapewnic jej bezpieczenstwo. To tak jak z kobietami czesto jedno mowia czego innego pragna , tak samo z chora osoba, nie zawsze to o czym tak naprawde marzy, przechodzi jej przez usta. Mysle ze Mama chce poczuc wlasnie to zainteresowanie, to bardzo pomaga psychicznie, czasem nawet ma skutek w wynikach leczenia Pozdrawiam i zycze wszystkiego najlepszego dla Ciebie i dla Mamy
_________________ I'm not a complete idiot. Some parts are missing..
Po tym jak brat opowiedzial mi jak wygladal weekend z Mama to mialam ochote przyleciec i zabrac ja na zakupy - sukienka i buty do trumny, miejsce na cmentarzu, wzor nagrobka, hmm moze nawet zrobic przymiarke do trumny. Wiem straszna ze mnie corka.
czasem taki wstrząs o którym piszesz (wybór nagrobka) pomaga. Znasz swoja mamę i pewnie wiesz co jej powiedzieć ale swiadomość umierania to specyficzna sytuacja. Pewnie wyżywa sie na najbliższych bo gdzies musi rozładowac złość. też to miałam choc nigdy nie myslałam że umieram. Najgorsze jest czekanie na badania, wyniki tych badań, leczenie, skutki leczenia,kolejne badania.... Niektórzy maja tak latami. Jak ja sie wyzywałam na bliskich to oni cierpliwie to znosili, do czasu... Jak sie za bardzo nakręcałam to dostałam opieprz od 27 letniej córki i zięcia i to mnie otrzeźwiło. ale ona jest ze mna nieczęsto. osoba z która jestem na codzień unika tematu choroby bo jak sie nie mówi to choroby nie ma. Niektórzy zapominaja że choroby to nie tylko ból, goraczka,zmeczenie. to równiez a może przede wszystkim chora psycha. Czasami popadamy w hipochondrie, czasem szukamy dziury tam gdzie jej nie ma a bywa tak ze choroba jest dla nas przyczyna tego ze słońce świeci nie z tej strony. Najważniejsze to nie nakręcac się, kubeł zimniej wody na głowe i życie musi toczyc sie dalej.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Nie wiemy ile Mama ma jeszcze czasu, ale chcialabym bysmy przezyli to w milosci, cieszac sie z kazdego danego dnia. Nie chce klotni, wojny, przepychanek. Nie chce niczego robic wbrew niej, zmuszac do niczego, czy wysluchiwac pretensji, ze herbata jest za goraca, za zimna, a jajko nie tak ugotowane. Skoro sama wie lepiej jakie chce jajko to niech je sobie zrobi, nie jest zniedolezniala, przykuta do lozka, obolala. Boje sie tego, ze postepujac w ten sposob nagromadzi sie w nas tyle zalu i zlosci, ze ten nieuchronny koniec powitamy jak wybawienie. Nie tak chce zapamietac moja Mame.
Mam dosc, ze ilekroc jej cos proponuje slysze "nie teraz, na wiosne.. na jesien.. pozniej.. moze w przyszlym roku" a za jakis czas przypadkowo uslysze jej rozmowe z kolezanka, sasiadka i niby od niechcenia rzucana uwage, ze gdzies tam nie byla, czegos nigdy nie zobaczy, itp. Wyc sie chce.
Skoro juz musi sie na kims wyzyc niech wyzywa sie na mnie. Nie na tych co sa z nia na codzien, co zrobia wszystko by jej pomoc. Nawet nie podejrzewalam Taty o takie poklady cierpliwosci, troski, czulosci - a jedyne co dostaje w zamian to opier...
Agnieszko. ja stoje po tej drugiej stronie, jestem chora i tez sie tak czasem zachowuje jak twoja mama. Dobrze jest usłyszeć co myśla i jak sie czują ci którzy muszą znosić takie złosliwosci jak moje. Może powinnaś porozmawiac z mama tak jak tu piszesz - wprost i konkretnie że takie zachowanie żle wpływa na wzajemne stosunki. Jestes daleko więc może będzie ci łatwiej niz ojcu i bratu. Z choroba nowotworowa mozna godnie zyc pod warunkiem, że wzajemne zrozumienie bedzie po obu stronach. Już to wiem.
Wszystkim życzę cierpliwości.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Agnieszko,nikt z nas zdrowych nie wie,jak zachowałby się w takiej sytuacji.
Podejrzewam,że pewnie też nie byłoby kolorowo.
Teraz myślimy "ja bym tak nie postąpiła...",ale to jest strasznie ciężka świadomość takiej choroby.
Podejrzewam tak samo jak i SEti,że w głębi serca Twoja mama nie chce robić Wam przykrości,ale nie potrafi w sobie tego ułożyć-bo czy tak do końca ktoś to potrafi???
Z Jogi także się zgadzam,że kubeł jest czasem wskazany.
Może,zbyt drastycznie to nie,ale czasem polać zimną wodą można.
Mój tata też się buntuje ,że nie wykupi już tych lekarstw,że nie pójdzie na badanie krwi itp,ale jednak wykupuje lekarstwa i idzie na badanie.-innego wyjścia nie ma,zamęczyłabym go gadaniem o tym
Mimo wszystko musimy wspierać te nasze kochane uparciuchy!
Witaj Agnieszka
To o czym wspominasz doświadczam na codzień. Moja mama ma niedrobnokomórkowego raka płuc, po ostatniej chemii była bardzo osłabiona i chciałem żeby zrobiła morfologię. Mi się wydawało to oczywiste mojej mamie już nie, po wielkich walkach nie udało mi się nic wskórać i w bezsilności powiedziałem jej że jak sobie łeb rozwali przewracając się to może mieć pretensje do siebie i .... bingo mama jest już po pobraniu krwii wyniki w środę.
Walki o wzięcie chemii już nie będę opisywał żeby oszczędzić wam drastycznych scen.
Pozdrawiam
Dziekuje, nawet nie wiecie ile wasze odpowiedzi dla mnie znacza. Dla nas wszystkich to wszystko jest takie nowe, swieze.
Rozmawialam z Tata. Wczoraj on troche polal Mame zimna woda. Troche sie pofochala, ale wieczorem i dzis rano juz inna kobieta. Duzo tez dla niej znaczy, ze jest juz w domu, ze wszystko moze robic sama i po swojemu.
Przed chwila wlasnie skonczylam z nia rozmawiac. Gadalysmy z pol godziny, o wszystkim, o badaniach, szpitalu, naswietlaniach, lekach jakie bierze, jaka musi diete trzymac, ze musi teraz uwazac co je, ze musi sie wzmocnic. W sumie to ona mowila, ja tylko 'hmm' 'tak' pare pytan o wiecej szczegolow. Tak czuje, ze Mama wlasnie tego potrzebuje, by jej pozwolono mowic. A z facetami to sie tak po babsku nie pogada. My zawsze mialysmy dobry kontakt i wiele godzin przegadalysmy.
Jednak ani Tato ani Mama nie chca bym przyjezdzala. Zgodzili sie, ze jak Mama bedzie drugi raz w szpitalu to przylece, ale juz warunek, ze na 3-4 dni nie dluzej, ze mam pracowac. A mi tu egoistyczne dziecko wychodzi ze mnie co chcialoby pobyc z Mama.
Mnie rozmowy z Mama uspakaja.
Tomografia klatki piersiowej wykazala zmiany w plucach. Nie wiem jakie, jak rozlegle. Lekarka powiedziala Mamie, ze trzeba jak najszybciej wlaczyc chemie. Jednak Mama czuje sie zle, goraczkuje, ma biegunki, bola ja nogi, ma problemy z chodzeniem (chyba skurcze). W rozmowie telefonicznej Mama dowiedziala sie, ze w takim stanie chemii jej nie podadza i zostala odeslana do lekarza rodzinnego.
Bratowa byla u lekarki, ktora wykrecila sie, ze informacji moze udzielic tylko osobie upowaznionej. Najblizsza rodzina nie jest upowazniona? Dowiedziala sie tylko, ze rokowania sa tragiczne, ze Mamy nie lecza a tylko beda probowac powstrzymac rozwoj. Co to znaczy rokowania tragiczne? Miesiac, rok?
Jak rozmawiac z lekarzem? Jak otrzymac wiecej informacji? W gabinetach prywatnych sa bardziej rozmowni?
Jednak Mama czuje sie zle, goraczkuje, ma biegunki, bola ja nogi, ma problemy z chodzeniem (chyba skurcze). W rozmowie telefonicznej Mama dowiedziala sie, ze w takim stanie chemii jej nie podadza i zostala odeslana do lekarza rodzinnego.
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam,tzn że teraz rodzinny ma przejąć mamę i onkolog już przestaje leczyć??Czy mama ma ustaloną nową datę wizyty u onkologa?
AgnieszkaM napisał/a:
Bratowa byla u lekarki, ktora wykrecila sie, ze informacji moze udzielic tylko osobie upowaznionej. Najblizsza rodzina nie jest upowazniona?
Agnieszko,w przypadku choroby mojego taty jest tak samo.
Zawsze w rejestracji tata wypisywał upoważnienie,kogo można informować o jego stanie zdrowia.
Jusia dzieki za odpowiedz. Mama ma sie stawic w WCO na 29 wrzesnia.
Czy ktos moze mi wytlumaczyc jak szybko ta choroba moze sie rozwijac, postepowac? Jeszcze 3 tygodnie temu Mama nie wiedziala, ze ma raka. Miala bole podbrzusza, sporadyczne krwawienia, ale jak kazda kobieta byla w stanie to przecierpiec, nie potrzebowala zadnych srodkow przeciwbolowych. Zyla normalnie, prowadzila dom, chodzila na zakupy, odwiedzala rodzine, znajomych.
Teraz nie wstaje z lozka, twierdzi, ze bol jest nie do wytrzymania, ze ona nie ma sil - a jednak nie chce zadnych lekow przeciwbolowych.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum