Rak płaskonabłonkowy płuca lewego u mojego 80- letniego ojca
Witam. Moja wypowiedź różni się od poprzedników, ponieważ ja już przegrałam walkę. Mój Tato nie żyje. Do tej pory jednak zastanawiam się, czy tak musiało być. Czy rozwój choroby był tak zaawansowany, że lekarze nie mogli już nic tym zrobić? Od chwili diagnozy, tato żył 3 miesiące.
Pozwolę sobie przytoczyć wyniki badań:
Niewydolność wentylacyjna typu restrykcyjnego niewielkiego stopnia.
Całkowita niedodma górnego płata płuca lewego. W okolicy wnęki prawej, a także w oknie aortalno- płucnym widoczne zmiany o densyjności ok 20-30JHU o policyklicznych obrysach przywnękowo i nieregularnych obrysach na obwodzie- w pierwszej kolejności zmiana naciekowa zlana z pakietami powiększonych ww chłonnych (z rozpadem)wnęki i okna aortalno- płucnego. Łączny wymiar nacieku i ww. chłonnych 66x60x54 mm. Widoczna impresja ww. chłonnych na lewą t. płucną z jej wyrażnym przrewężeniem. Pozostałe ww. chłonne śródpiersia i wnęki lewej niepowiększone. Nieliczne drobne obszary o wyglądzie mlecznej szyby w seg. po str. lewej i w płacie górnym płuca prawego. Znacznie wyżej ustawiona przepona po str. lewej. Nadnercza niepowiększone.
W bronchoskopii
Znaczne zwężenie oskrzela płata środkowego oraz patologiczne łatwo krwawiące masy w dystalnym odcinku oskrzela głównego lewego.Rozpoznanie:Infiltratiocarcinomatosi:carcinoma planoepitheliale (A: wycinki)
Cellulae et foci carcinomatosi: carcinoma planoepitheliale (B,C: szczotka, popłuczyny)
Lekarze Szpitala Jana Pawła II w Krakowie stwierdzili,że chemia nie przedłuży życia, jedynie osłabi Tatę. Naświetlanie też nie było brane pod uwagę ze względu na dużą powierzchnię zmiany. Efekt - pozostawienie człowieka bez pomocy.
Na początku wierzyłam w te słowa, nie myślałam, że choroba tak szybko się rozwine. Nikt nie chciał Tacie pomóc, nawet lekarz rodzinny odmawiał pomocy, twierdząc, że nie ma uprawnień, by opiekować się człowiekiem z nowotworem. Odsyłano nas do hospicjum, na co Tato zareagował bardzo emocjonalnie. Chciał się leczyć, w hospicjum twierdził, że spiszą Go na straty. Miotaliśmy się jak ślepcy we mgle. Jedynym wsparciem dla nas był bioenergoterapeuta, mimo, że nie pomógł, to jednak do końca dawał Tacie nadzieję, za co jestem mu wdzięczna. Dodam, że chorobę zdiagnozowano pod koniec września, zupełnie przypadkowo. Do tego czsu Tato był w pełni sił, nikt nie traktował Go jako staruszka, bo nic na to nie wskazywało, nie wyglądał na swoje lata.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że już nic nie poradzę. Bardzo proszę jednak o odpowiedź, czy Tato miał szanse na leczenie i przeżycie chociaż roku dłużej? Czy chemioterapia by pomogła? A tzw. chemia celowana? Na moje pytanie dotyczące chemii celowanej - lekarka odpowiedziała, że należy się pacjentom do 40 roku życia. Stwierdziła też: "Ciesczce się państwo, że nie wiedzieliście o chorobie wcześniej, bo tak by się nic nie dało zrobić"
Bardzo proszę o odpowiedź.Czy nic nie dało się zrobić???
Lekarze Szpitala Jana Pawła II w Krakowie stwierdzili,że chemia nie przedłuży życia, jedynie osłabi Tatę.
Decyzja o podaniu lub niepodaniu chemioterapii zależy nie tylko od nowotworu, ale też i od stanu pacjenta. Ogólnie, jak już pewnie tu na forum zauważyłaś, chemioterapia w raku płuc może pomóc, jednak tylko pod warunkiem, że pacjent ją wytrzyma.
Nie sądzę byśmy teraz, po takim czasie, mogli się obiektywnie wypowiedzieć na temat tego, czy można było podać wtedy chemię. Jestem pewna, że lekarze mieli swoje powody, by od niej odstąpić. Czy udałoby się znaleźć wam miejsce, gdzie postąpiono by odważniej i podano chemię - być może, jeśli rzeczywiście tata był silny i nie miał innych chorób poza rakiem. Ale czy ta chemia by przedłużyła życie taty - nie wiadomo.
Trzeba też pamiętać, że od długości życia pacjenta leczonego paliatywnie ważniejsza jest jego jakość, stąd kierowanie was do hospicjum, które zna się na leczeniu objawowym.
Z całą pewnością nie było możliwe wyleczenie.
atram napisał/a:
Na moje pytanie dotyczące chemii celowanej - lekarka odpowiedziała, że należy się pacjentom do 40 roku życia.
To nie jest prawda. Tarceva jest stosowana w drugiej linii leczenia raka płuca, po niepowodzeniu chemioterapii i tylko w razie wykrycia mutacji EFGR, w rakach niedrobnokomórkowych. Obecnie jednak wiadomo już, że nie ma wystarczajacych korzyści z leczenia tarcevą w raku płaskonabłonkowym.
Ta opcja u was odpadała, ale nie ze względu na wiek.
atram napisał/a:
Stwierdziła też: "Ciesczce się państwo, że nie wiedzieliście o chorobie wcześniej, bo tak by się nic nie dało zrobić"
Na pewno był kiedyś moment, gdy jeszcze dało się raka wyleczyć, ale bardzo rzadko rak płuc jest wykrywany w takim momencie.
Dziękuję za szybką odpowiedź. Napiszę jeszcze raz: na wszystko już za późno. Od śmierci Taty minęło dwa miesiące.Od tej pory miałam wiele czasu na przemyślenia i refleksje, bowiem w trakcie choroby człowiek działa automatycznie. Stwierdzam, że jedynym powodem lekarzy od odstąpienia od chemioterapii był wiek Ojca. Jeżeli chodzi o stan zdrowia, nie miał żadnych poważnych chorób, na swoje 80 lat czuł się bardzo dobrze( do chwili postawienia diagnozy i okrutnej informacji lekarzy przekazanej Mu osobiście, że nic się już nie da zrobić).
Mam żal, że około 10 lat był pod kontrolą Specjalistycznej Poradni Pulmonologicznej w Krakowie (ze względu na POCHP), a nie wykonywano Mu żadnych badań, nawet prześwietlenia płuc.Ostatnie skierowanie na prześwietlenie dostał od lekarza rodzinnego. Na koniec odmówiono leczenia i powiedziano, że w końcu trzeba było się o tym dowiedzieć.
Paradoksem jest fakt, że lekarzem prowadzącym Tatę w Poradni Pulmonologicznej był Kierownik Oddziału Chemioterapii w jednym z krakowskich szpitali, który odmówił leczenia, w ogóle nie poczuwając się do swych zaniedbań i błędów.
atram,
Cięzko jest coś tu napisac ponieważ nie wiemy to co wiedzieli lekarze .Nie mamy tu wyników np.spirometri. morfologii RTG Ekg czy innych .Sam piszesz że Tata leczył się od 10 lat na POCHP więc w tak dobrym stanie nie był .Wiek też robi swoje i moze chemia nic by nie dała a wyrządziła większe szkody.
PS.Niestety w dzisiejszych czasch i przy naszej służbie zdrowia nie możemy czekac na jakie badania da nam skierowanie lekarz tylko sami musimy sie o nie upominać !!!! sam to wiem po sobie !
atram, Musiałem zapoznać się z historią Twojego Tatusia, jest mi niezmiernie przykro, że doszło do takiej sytuacji, jest mi przykro że mówisz o ludziach, którym zawdzięczam naprawdę bardzo dużo.
Nie sposób odmówić Ci racji odnośnie żalu do pulmonologa który leczył Tatę, jest to ewidentny błąd zarówno w sztuce lekarskiej jak i procedurach medycznych, kontrola rtg jest podstawowym badaniem od którego zaczyna się proces leczenia i diagnozowania.
Okres 10 lat to bardzo dużo czasu na stwierdzenie nieprawidłowości w płucach, cała profilaktyka badań w tym momenie staje się po prostu śmieszna.
homer366, ma niestety rację, że przy naszym systemie akceptowanym przez Chore Kasy to my pacjenci musimy stać na straży naszych interesów, lekarze nie są bez winy, ale... prawdziwych lekarzy jest naprawdę bardzo mało, więcej jest wyrobników uprawiających ten zawód lub zwykłych szarlatanów, nazywających siebie bioenergoterapeutami.
Wybacz za to co napisałem o uzdrowicielach, mam o nich naprawdę uzasadnioną odmienną opinię.
Wiem, że nic nie wróci życia Twojemu Tatusiowi, nie wiem czy w tej chwili jest sens zadawać pytania o odpowiedzialność zarówno w sensie etycznym jak i prawnym... ale dla mnie ewidentnym winnym jest system prewencji i lekarz pulmonolog...
Pozdrawiam
Romku, dziękuję za odpowiedź. Niestety, czasu już się nie cofnie.Cóż mogę napisać, chyba to, że choroba Ojca była dla mnie i całej mojej rodziny ogromnym zaskoczeniem. Do tej pory ngdy nie zetknęłam się z rakiem wśród najbliższych. Nie wiedziałam, jak postępować. Liczyłam na uczciwość i bezinteresowność lekarzy.Na ich pomoc, porady dotyczące dalszych działań. Niestety dopiero po upływie kilku miesięcy, uświadomiłam sobie to, jaka jest rzeczywistość. Teraz na pewno w wielu przypadkach postąpiłabym inaczej, jest już jednak za późno! Mimo to nieustannie o wszystkim myślę i rozpamiętuję dzień po dniu. Niezmiernie żal mi Taty, który bardzo się załamał, z dnia na dzień stawał się coraz słabszy.
Romku, życzę Ci dużo zdrowia i optymizmu w pokonywaniu wszelkich problemów, które pojawiają się w naszym życiu.
Pozdrawiam serdecznie, atram
Hej Atram
Mam bardzo chora Mame z DRP..... ciezko ogromnie...
Moze to dziwne ale mnie jakos utwardza informacja - statystyka ,ze w 21 wieku co czwarty czlowiek ma czynnego nowotwora co piaty na niego umiera...a 10 % ludzi ma czynne co najmniej dwa rozne nowotwory.......
Mnie ta informacja pomaga nie zalamywac sie...nie brac tego jako kary czy czegos niespotykanego....to jest juz choroba cywilizacyjna
W jakis sposob proboje przejsc z tym do codziennosci....lub tylko udaje
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum