Witam po długiej przerwie.
Tata niestety nie dostał toriselu, czekamy na badania TK i dopiero wtedy otrzyma interferon
.
W sumie to nie wiem nawet czy go otrzyma bo jest już tak słaby że zazwyczaj nie ma siły żeby wstać z łóżka czy też przejść z pokoju do ubikacji
Wogóle ostatnio wyglada strasznie i jestem przerażona.
Jest coś co mnie zastanawia - doktor z hospicjum, która przyjeżdża do taty zmniejszyła mu dawki dexametasonu na 5 rano i 5 w południe. Wydawało mi się że w taty stanie to raczej powinno się zwiekszać dawki tego leku a nie zmniejszać (była próba zmniejszenia dawek po radioterapii ale po czasie trzeba było je zwiekszyć i od tego czasu już nie zmniejszało się dawki).
Nie sądzę żeby wynikało to z tego że doktor uważa, że tacie jest lepiej ponieważ cały czas podkreśla że "to już niedługo", że nie powinno się mieć kontaktu dotykowego z tatą, żeby nie siadac na jego łóżku a już wogóle żeby dzieci z nim nie przebywały bo jego organizm wydziela jakieś toksyny i takie tam jej gadanie, które bardzo mnie wnerwia
Przepraszam że tak "niedelikatnie" to napisałam ale szczerze nie mogę tego znieść bo nawet jakby wydzielał tysiąc toksyn to mam to ... powiedzmy w nosie.
Co o tym myślicie?
Czy mniał ktos z was do czynienia z takim przypadkiem aby w takim juz ciężkim stanie zmniejszano dexametason?