Jak dobrze, że jesteś - Richeliu - i czuwasz.
Mimo dramatu sytuacji, dajesz mi spokój jakiego dawno nie zaznałam. Dzięki za to.
Przeczytałam wskazaną przez Ciebie wypowiedź i dzięki niej wiele rzeczy do mnie dotarło. Na pewno choroba nowotworowa Męża przewartościuje nasze życie i nie będziemy tracić cennego czasu na rzeczy nieistotne.
Problem jest jeden - tak trudno zrezygnować z marzeń i planów perspektywicznych, takich - z różnych powodów odkładanych na potem.
Już wielu rzeczy nie zrobimy razem.
To boli.
Na razie - do połowy listopada- jeśli się nic nie wydarzy, spróbujemy żyć jak normalni, zdrowi ludzie. Łatwo nie będzie.
A może zdarzy się cud???
Dziękuję i pozdrawiam.