Witajcie, mama już po badaniu. Wynik poniżej (dzięki uprzejmości bardzo sympatycznego lekarza) proszę o wnioski bo ja już mam mętlik w głowie(moje uwagi i pytania zaznaczyłam kursywą).
Sigmoidoskopia
Zewnętrznie: guzki krwawnicze odbytu,
per rectum: guzki krwawnicze odbytu ( o guzkach wiemy ale chirurg powiedział ze je przy okazji wycięcia guza usunie)
Oczyszczenie: niepełne.
Kolonoskopowo: kolonoskop wprowadzono do odbytnicy do okolicy zagięcia wątrobowego, powyżej jelito nie przygotowane do badania (po wlewkach doodbytniczych).
W esicy na głębokości około 25 cm nad zwieraczem widoczna blizna i tuż obok nieuszypułowany polip (co oznacza pojęcie szypułowaty polip?) (prawdopodobnie fragment niedoszczętnie odciętego polipa)- usunięto pętlą diatermiczną i odzyskano do badania.
W esicy na głębokości około 20 cm nad zwieraczem polip śr. ok 10 mm na krótkiej szerokiej szypule - usunięty pętlą diatermiczną. W zagięciu esiczo-odbytniczym nie znaleziono guza, ściana jelita jest elastyczna, podatna na insuflację (czyli to dobrze?!). W esicy nieliczne uchyłki.
Wniosek: polipy esicy. Uchyłki esicy. Guzki krwawnicze III st.
Wycinki: polip esicy na 25 cm; polip esicy na 20 cm."
Lekarz badający sugeruję zrobienie całościowej kolonoskopii no i operacja jelita stoi teraz pod znakiem zapytania bo jak nic nie ma to co operować? 11.06 mamy konsultacje z chirurgiem i się okaże.
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Ten szypułkowaty polip, to na mój chłopski rozum, polipek na nóżce. Wyobraźnia podsuwa mi coś podobnego do małej wisienki na ogonku. A polip nieuszypułowany, to taki cóś bez nóżki.
Powiem szczerze, że zgłupiałam całkowicie po Twoim wpisie. To znaczy, że co? Że ten guz sobie zniknął i same polipy zostały? Jak tak, to chyba świetnie jest, prawda? Ale z drugiej strony to takie dziwne nieco. MR "mówi" o jakiś pogrubieniach, TK i Kolonoskopia nie.
Zgłupiałam Siostra. A jak ja jestem głupia, to kurak jak Ty się musisz czuć? I Mamcia?
absenteeism mogę prosić o jakieś ewentualności co robić w takim przypadku tzn. przy takich wynikach badań, gdzie sprawdzać i jakie badanie najlepiej zobrazowało by rzeczywisty stan mamy?
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Moim zdaniem trzeba było od razu zrobić pełną kolonoskopię, ale zrobiono jak zrobiono.
Rozumiem, że polipy są wysłane do badania - trzeba czekać na wynik histpat.
Dziękuję za odpowiedź. Rozumiem że kolonoskopia powinna dać odpowiedź czy w innym miejscu jelita nie usadowiła się jakaś paskuda, natomiast wynik histopatu z polipów pokaże czy w jelicie dalej rozwija się i demonstruje adenocarcinoma. Jeżeli w polipach wyjdzie to cholerstwo to co można w tej sytuacji zastosować? znowu chemie? Czy jednak lepiej usunąć jelito na tym odcinku? I co ze zmianami na wątrobie czy prosić o skierowanie do hepatologa?
pozdrawiam
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Rozumiem że kolonoskopia powinna dać odpowiedź czy w innym miejscu jelita nie usadowiła się jakaś paskuda, natomiast wynik histopatu z polipów pokaże czy w jelicie dalej rozwija się i demonstruje adenocarcinoma.
Tak jest.
Małgosia81 napisał/a:
Jeżeli w polipach wyjdzie to cholerstwo to co można w tej sytuacji zastosować? znowu chemie? Czy jednak lepiej usunąć jelito na tym odcinku?
Najpierw zobaczymy co wyjdzie w histpacie, i czy jednak nie zdecydują się wykonać potem pełnej kolonoskopii.
Małgosia81 napisał/a:
I co ze zmianami na wątrobie czy prosić o skierowanie do hepatologa?
W ostatnim TK opisano regresję zmian na wątrobie, coś się zmieniło?
W ostatnim TK opisano regresję zmian na wątrobie, coś się zmieniło?
Na chwilę obecną nie mamy nowych badań, a ostatnie faktycznie wskazywały regresje.
Boję się tylko że paskuda rozwija się gdzieś indziej, może pomęczyć o PET-a?! albo faktycznie wstrzymać się do wyników hist. i wtedy będzie wiadomo.
pozdrawiam i dziękuję
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Witajcie
jesteśmy po konsultacji u chirurga i d... zbita, bo wyników z polipów jeszcze nie było a lekarz skierował mamę na konsultację z .... innym chirurgiem i to dopiero za dwa tygodnie. Tak to się wszystko wlecze że zaczynam mieć już nerwy.
Gdy zapytałam lekarza o co kaman to odpowiedziała że ona by cięła jelito bez względu na to ze niby tam nic nie ma bo tego typu raczyska mogą się "skryć" pod śluzówką i wtedy na kolonoskopii go nie widać (czy faktycznie może tak być?) i jeszcze zależy wszystko od tego gdzie znajdują się guzy na wątrobie, bo jeśli da się je "wywalić" to przy okazji ciachną jelito , poza tym nie mamy wyników z polipów i nie wiemy czy mają w sobie tego cholernego dziada, dlatego czekając na wyniki wolała skonsultować z innym lekarzem (swoją drogą mądry lekarz nie jest sam pewien to woli zasięgnąć opinii innego), jak zapytałam czy takie spowalnianie sprawy nie jest na niekorzyść mamy to stwierdziła ze operacja i tak ma charakter paliatywny i mamie w niczym nie pomoże aby się pozbyć raka??? (no i czegoś tu nie rozumiem, chce ciąć mimo nieistotności operacji???).
Mówię wam że jestem normalnie zdezorientowana jak diabli może faktycznie ten drugi lekarz rzuci jakieś światło na leczenie mamy. I wiecie co mnie jeszcze wkurza to że mama mając przerzuty na wątrobie jest jak gdyby "przekreślana" w sensie leczenia, tzn. i tak nie ma po co bo są przerzuty na wątrobie, a może właśnie poza tymi na wątrobie (które zmniejszyła chemia) nigdzie nic nie ma i w najbliższym czasie się nie rozwinie?! Ehh
Mam jeszcze jedno pytanko może trochę głupie ale czy przerzuty z wątroby mogą się "przemienić" w raka pierwotnego i dawać dalej przerzuty czy "tylko" jako guzy będą "rozwalać" wątrobę wedle woli a ewentualnej wznowy możemy się spodziewać w jelicie lub w płucach?
Pozdrawiam
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
tego typu raczyska mogą się "skryć" pod śluzówką i wtedy na kolonoskopii go nie widać (czy faktycznie może tak być?)
Może chodziło jej o to, że taki nowotwór może się szerzyć śródściennie, nie tworzyć guzy do światła jelita, a naciekać wzdłuż ściany. Niemniej i to w dobrze przeprowadzonej kolonoskopii powinno być teoretycznie widać (choć, wiadomo, medycyna to nie matematyka i reguł nie ma, bywa różnie).
Małgosia81 napisał/a:
Mam jeszcze jedno pytanko może trochę głupie ale czy przerzuty z wątroby mogą się "przemienić" w raka pierwotnego i dawać dalej przerzuty czy "tylko" jako guzy będą "rozwalać" wątrobę wedle woli a ewentualnej wznowy możemy się spodziewać w jelicie lub w płucach?
Jeżeli chodzi o to, czy przerzuty do wątroby mogą się zamienić w pierwotnego raka wątroby - nie. Przerzut to przerzut.
A drugiej części z tą wznową, to - przyznam - nie bardzo rozumiem
eżeli chodzi o to, czy przerzuty do wątroby mogą się zamienić w pierwotnego raka wątroby - nie. Przerzut to przerzut.
A drugiej części z tą wznową, to - przyznam - nie bardzo rozumiem
Już wyjaśniam, chodziło mi o to że jeżeli są już przerzuty w wątrobie to one już się nie będą dalej rozprzestrzeniać tylko ten rak który gdzieś tam sobie krąży we krwi da przerzuty bo najczęstszymi przerzutami gruczaloraka jelita grubego są wznowy w jelicie-przerzuty do wątroby i płuc), czy tego możemy się spodziewać?
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
O wznowie mówimy wtedy, jeśli choroba jest wyleczona - tzn. po przeprowadzonym leczeniu nie stwierdza się żadnych ognisk nowotworu, nigdzie. Jeśli później, po jakimś czasie, gdzieś te ogniska się pojawią, to wtedy można stwierdzić wznowę.
Tobie chodzi zapewne o progresję - tzn. przy istniejącej chorobie rozwój zmian przerzutowych lub zmiany pierwotnej.
To nie przerzuty się rozprzestrzeniają, tylko pierwotny rak jelita grubego. Może on dać przerzuty do wątroby, co jest najczęstszym ich umiejscowieniem, ale też do płuc, do otrzewnej, do innych narządów. Także, mówiąc tak prosto i obrazowo, ten rak z jelita zaczyna sobie krążyć po organizmie i to on trafia albo do wątroby, albo do płuc.
Nie wiem, czy o to Ci chodziło
Wieści rzeczywiście pogmatwane i nie mam pojęcia jak ja bym w tym momencie reagowała.
Co do tej operacji to wydaje mi się, że choć to operacja paliatywna, nie oznacza, że gadziora się w ten sposób całkowicie nie wybije. W końcu usuwając główną przyczynę wzrastają szanse, że nic się więcej nie rozsieje i nie będzie więcej przerzutów. Jest ogromna szansa, że chemia wybiła wszelkie gadzine dzieci i nie będzie więcej przerzutów, a jak się da usunąć te guzki z wątroby, to na mój chłopski rozum, można będzie powiedzieć o wyleczeniu, a przynajmniej dobrym zaleczeniu tej choroby. Sama czytałaś w tym linku ode mnie, że facet w gorszym stanie niż Twoja Mamusia, żyje już tyle lat i rzec można, że zdrowy jest. Nic nie stoi na przeszkodzie by tak było w przypadku Twojej Mamusi
Buziaki Kochana, uściski i całusy dla Przyszywanej Mamci i zdrówka życz ode mnie
Co do tej operacji to wydaje mi się, że choć to operacja paliatywna, nie oznacza, że gadziora się w ten sposób całkowicie nie wybije. W końcu usuwając główną przyczynę wzrastają szanse, że nic się więcej nie rozsieje i nie będzie więcej przerzutów. Jest ogromna szansa, że chemia wybiła wszelkie gadzine dzieci i nie będzie więcej przerzutów, a jak się da usunąć te guzki z wątroby, to na mój chłopski rozum, można będzie powiedzieć o wyleczeniu, a przynajmniej dobrym zaleczeniu tej choroby. Sama czytałaś w tym linku ode mnie, że facet w gorszym stanie niż Twoja Mamusia, żyje już tyle lat i rzec można, że zdrowy jest. Nic nie stoi na przeszkodzie by tak było w przypadku Twojej Mamusi
Reszkuś jak zwykle nieoceniona w podtrzymywaniu mnie na duchu Ja też mam właśnie taką nadzieję jednak lekarka nie miała tak pozytywnego nastawienia, czym mnie też sprowadziła do parteru. Zupełnie inaczej odebrałam nastawienie "chemiczki" która jeszcze przed chemią mamy powiedziała że te guzy z wątroby to zmniejszy chemia i będzie można usunąć tak samo jak i z jelita i powiedziała że ludzie mimo leczenia paliatywnego żyją jeszcze długo z podobnymi a nawet większymi guziorami. Zobaczymy co zadecyduje "guru" naszej chirurgiczki i napewno nie dam się zbyć że się nie da i takie tam jeśli się nie da niech da na piśmie dlaczego i wtedy poszukamy takiego lekarza u którego się da np. w Warszawce (Reszku ty jesteś z Wa-wy? czy okolicy?)
_________________ [*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
Hej Gonisiu
Owszem jestem z Wawy I takoż uważam, że jak jeden lekarz twierdzi, że nie może, to trzeba znaleźć takiego co będzie mógł Najważniejsze to nie tracić optymizmu Tak jak sama przytoczyłaś słowa lekarki, ludzie leczeni paliatywnie żyją długo, a ja nadal będę twierdzić po chłopsku, że skoro guza się z jelita ciapnie i jak się wyciapa guziory z wątroby, to nie ma powodu twierdzić, że Mamcia nie będzie wyleczona, a przynajmniej (jak już mówiłam) zaleczona Będzie trzeba się po prostu regularnie badać, kontrolować itd. jak w przypadku każdej przewlekłej choroby jak chociażby cukrzycy, czy astmy, albo kłopotów z serduszkiem. To normalne jest
W Wawie to mogę polecić co najwyżej chirurga gastroenterologa, który moją Mamcię operował, ale to chyba nie taki lekarz jest potrzebny
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum