Proszę o rady osoby, które miały do czynienia z porażeniem fałdu głosowego po operacji tarczycy.
U mojej mamy (65 lat) zdiagnozowano raka brodawkowatego tarczycy.
Tarczyca została w całości usunięta (wraz z układem chłonnym środkowym) w Centrum Onkologii w Gliwicach.
Została zrobiona biopsja węzłów chłonnych szyi strony lewej.
Na drugi dzień po operacji zaczęły wracać siły.
Od zabiegu minęło 5 dni. Mama czuje się dobrze.
Mama mówi z chrypką nieco (ale tylko nieco) przypomninającą chrypkę przy przeziębieniu. Gardło nie boli, nie męczy się mówieniem, mowa jest dość wyraźna, to nie jest szept. Słuchający może mieć wrażenie, że takie mówienie jest wysiłkiem i bólem, ale mama twierdzi, że tego nie ma. Tylko ta chrypka.
Wiem, że teraz należy zgłosić się do foniatry.
Czy ktoś z Was miał lub ma tego typu porażenie? Czy to może minąć, czy raczej nie robić sobie nadziei? Czy takie porażenie jest trwałe i nieodwracalne? Czy fałd porażony to fałd na zawsze nieczynny?
Witam serdeczie.
Ja miałem porażony również prawy fałd głosowy po usunięciu wznowy w loży tarczycy.
Na początku prawie w ogóle nie mówiłem, z czasem głos stawał się donośniejszy ale strasznie chrypiałem. Byłem na wizycie u foniatry, zalecił mi jedno ćwiczenie, którego szczerze powiedziawszy nie wykonywałem zbyt rzetelnie.
Koniec, końców po około 2 lub 3 miesiącach głos mi wrócił, mówie znowu głośno i wyraźnie jedynie śpiewając niektórych tonów "nie wyciagam". Tak wiec jest duża szansa, iz Twoja mama odzyska głos, ale koniecznie skontaktujcie się z foniatrą.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Pablo, dziękuję. Z tego, co piszesz, Twoja sytuacja była jeszcze gorsza od naszej. Będę mieć nadzieję, że i u nas się polepszy. Wszystkiego dobrego dla Ciebie!
W zeszłym roku przeszłam operację usunięcia niemal całej tarczycy. Wszystko poszło zgodnie planem, jednak po paru dniach od operacji okazało się, że mam porażenie lewego fałdu głosowego. Mówiłam bardzo słabo, głos był mocniejszy niż szept, jednak był zupełnie pozbawiony dźwięczności i bardzo zachrypnięty. Byłam ledwo słyszalna (w cichym pomieszczeniu na odległość kilku metrów, w gwarnym towarzystwie w ogóle), nie potrafiłam panować nad wysokością głosu - w jednej chwili był piskliwy, parę sekund później niski. Straciłam również umiejętność intonowania wypowiedzi, melodii zdania. Trafiłam pod opiekę profesor laryngologii i foniatry, którzy po 2 tyg. od operacji ocenili, że trzeba zaczekać, aż rana wewnątrz szyi się zabliźni. Kolejne 3 tygodnie później poprawa nie nastąpiła i dostałam skierowanie na zabiegi jonoforezy i elektrostymulacje. Fizjoterapia zdziałała cuda, głos stopniowo wracał. Parę tygodni później doszedł do pełnej sprawności - krzyczę, śpiewam, piszczę :-)
Witam,
interesuje mnie elektrostymulacja fałdów głosowych, w których miejscach były ułożone elektrody? Po jakim czasie była odczuwalna poprawa?
Z góry dziękuję
Jagul - dziękuję za wypowiedź w tym wątku.
W naszym przypadku foniatra stwierdziła, że jonoforeza i elektrostymulacje raczej nie wchodzą w grę, gdyż jest po chorobie nowotworowej, a przy niej takie zabiegi nie są wskazane.
Na razie jesteśmy na etapie ćwiczeń fotetycznych (np. bok, kok, tok, misio, rysio, liść, kiść). Głos się poprawił. Chrypka zmalała. Nie wiem, czy fałd się ruszy, ale i tak jest nieźle. Foniatra przypisała jeszcze zastrzyki Cocarboksylaza, których nigdzie nie można kupić (przynajmniej w Lublinie).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum