"Pomóżcie mi odejść" - to są ostatnio najczęściej wypowiadane słowa przez moją mamę. Choroba jest bardzo zaawansowana, z odległymi przerzutami, leczenie zakończone.
Mama całkowicie się załamała - nie chce już żyć. Psychiatra przepisał antydepresant - Cymbalta - podobno bardzo skuteczny - mama bierze go już trzy tygodnie i żadnej poprawy nie widać. Ostatnio dostaje również relanium, żeby się wyciszyła i nie płakała całymi dniami, ale to też na niewiele się zdaje.
Stan fizyczny mamy nie jest jeszcze najgorszy, ale ona nie chce wstawać z łóżka - całymi dniami leży, nie chce jeść, nic ją nie interesuje.
Dzisiaj nawet na nią nakrzyczałam, bo nie mogę już patrzeć na to jej umartwianie się. Ludzie walczą o każdy dzień życia, o każdy oddech, cieszą się, że mogą spędzić jak najwięcej czasu z rodziną: z mężem, dziećmi, wnukami, a ona chce już umierać. Tłumaczę, że idą Swięta, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma, proszę, żeby się pozbierała, bo chciałabym, żeby moje dzieci zapamiętały ją taką, jaką była kiedyś - uśmiechniętą i pełną życia, a nie wołającą "pomóżcie mi odejść".
Co jeszcze można zrobić w takiej sytuacji? Nie wiem ile czasu nam zostało, ale jeżeli to ma być kilka miesięcy, to patrzenie na nią w takim stanie wykończy nas wszystkich.
Wiedziałam, że będzie ciężko, ale nie spodziewałam się, że aż tak.
Leczenie stanów depresyjnych w większości przypadków przypomina metodę prób i błędów. W psychiatrii nie istnieją jasne kryteria stosowania konkretnego leku w konkretnym stanie psychicznym co nasuwa problem odpowiedniego doboru leków. Po drugie nie istnieje lek przeciwdepresyjny, który wzięty raz od razu uwalnia od depresji. Pełne działanie leków przeciwdepresyjnych wymaga czasu, choć 3 tygodnie to już odpowiedni czas na to, żeby efekty były widoczne. Moja sugestia (wymagana konsultacja z Waszym psychiatrą):
- zwiększenie dawek leku (zwykle leczenie rozpoczyna się od najniższych dawek celem ustalenia dawki skutecznej i obserwacji objawów niepożądanych)
- zmiana leku (z moich mniejszych lub większych obserwacji wynika, że w leczeniu depresji dużą skuteczność wykazują inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny np. sertralina - rozpocząć leczenie można od dawki powiedzmy 50 mg).
Przedyskutujcie to z Waszym psychiatrą.
Pozdrawiam
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Dziękuję za rady. Cztery dni temu psychiatra zalecił właśnie zwiększenie leku - podajemy teraz dwa razy dziennie. Mówił, że jeżeli za dwa tygodnie nie będzie poprawy, to zmienimy lek. Najgorsze to czekanie.
Tłumaczę, że idą Swięta, że trzeba się cieszyć z tego, co się ma, proszę, żeby się pozbierała, bo chciałabym, żeby moje dzieci zapamiętały ją taką, jaką była kiedyś - uśmiechniętą i pełną życia, a nie wołającą "pomóżcie mi odejść".
A może te święta ją nie cieszą i może już jej wszystko jedno jak ją zapamiętają Twoje dzieci? Może jej cierpienie jest większe niż obowiązek sprostania oczekiwaniom reszty aby odgrywała rolę bohatera. Bo przecież wycie z bólu...jest nie wychowawcze, nie estetyczne.
Straszne, że wszyscy wiedzą lepiej nawet to jak powinno się cierpieć i jak powinno się odchodzić.
Kulturalnie, po cichu i szybko....zgodnie z życzeniami...
Uhm....
Zgadzam się z Sarą . Mama ma pełne prawo cierpieć . I to ona jest w tej chwili najważniejsza , a nie to jak ją ktoś zapamięta . Z czego niby ma się cieszyć ??? Z bólu, który ją pewnie obezwładnia ? Z tego, że zdaje sobie sprawę, że za chwilę już jej nie będzie ? Czy może z tego, że nie ma już dla niej żadnego ratunku ? Przepraszam za cierpkie słowa, ale dla mnie najważniejszy jest chory i nie powinno się na nim wymuszać sposobu w jaki idzie swoją ostatnia drogą . Zmuszanie kogoś umierającego i cierpiącego do udawania , że wszystko jest świetnie według mnie jest poprostu chore . Uwierz mi, że jej cierpienie jest teraz na pewno większe, niż chęć ładnego wyglądu .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Nowa, leki tego typu zaczynają czasem działać po 3 tyg a do tego czasu mogą powodować nawet pogorszenie się stanu chorego. Poczekajcie jeszcze moment, może tak właśnie jest u mamy. Może za chwilę jej stan się poprawi, bo faktycznie wygląda to na silną depresję i załamanie. Antydepresanty to nie leki p/bólowe które działają od razu.
Przykro mi że Twija mama tak cierpi.
Ja też opiekuję się mamą dla której nie ma już leczenia. Jest słabiutka i stan pogarsza się ciągle. I boję się że może też taki czas nastąpić, ale na razie mimo bólu moja mama ma jeszcze nadzieję...
Przytulam cieplutko. Magda
Mama nie cierpi z powodu bólu, ponieważ na tą chwilę ma dobrze dobrane leki przeciwbólowe (morfinę). Cierpi jedynie jej psychika - z każdym dniem jest coraz słabsza i to dodatkowo napędza strach i rozpacz.
soja, zgadzam, się z tobą, że najważniejszy jest chory, ale ja tak bardzo chciałabym jej pomóc, że popadam w paranoję. Nie potrafię zostawić jej takiej płaczącej i rozpaczającej i nie umiem się z tym pogodzić.
Ale cóż, wygląda na to, że będę musiała - macie rację - trzeba pozwolić choremu odchodzić "po swojemu" i zaakceptować jego wybór. Dziękuję za rady - tego mi było trzeba! Mam jeszcze taką malutką nadzieję, że jednak antydepresanty zaczną działać, chociaż troszeczkę...
A ja będę mocno polemizował ze stwierdzeniem Sary i soji, że cierpienie jest etapem koniecznym odchodzenia i że trzeba pozwalać drugiej osobie cierpieć. Moje zdanie jest drastycznie odmienne - za wszelką cenę nie wolno pozwalać cierpieć, szczególnie psychicznie (bo z cierpieniem fizycznym w mniejszym lub większym stopniu potrafimy sobie w Polsce radzić).
Ból psychiczny i zezwolenie na ból psychiczny jest odczłowieczeniem. Cierpienie psychiczne dla osoby odchodzącej w jej ostatnich chwilach życia jest najgorszym z możliwych scenariuszy, które można sobie wyobrazić. I to wszystko w XXI wieku. Czy tego koktajlu substancji chemicznych i receptorów, które z każdą chwilą wchodzą ze sobą w miliony interakcji, które dumnie nazywamy ludzkim mózgiem nie można (lub wręcz nie trzeba?!) zachęcić do właściwego działania wtedy, gdy jego własna praca jest niedostateczna? Istnieją szeregi substancji chemicznych oraz ich analogi, które wprowadzane do ustroju mogą modyfikować odczuwanie, postrzeganie - to, co nazywamy złym samopoczuciem i na które się zgadzamy! Nie jesteśmy w średniowieczu (choć w Polsce wciąż chyba mamy średniowiecze vide zabobony etc.). Współczesna medycyna potrafi leczyć takie stany psychiczne i to jest cel w sam w sobie dla osoby odchodzącej. Móc odchodzić w dobrej kondycji psychicznej, nie będąc pozbawionym człowieczeństwa. Pozwalanie na ból, upajanie się bólem i łączenie bólu z chorobą nowotworową jest po prostu nieludzkie.
Uważam, że w takich trudnych momentach to właśnie psychiatra oraz psychoterapeuta mają najwięcej do zrobienia i trzeba podjąć zdecydowane kroki, żeby osoba chora nie odczuwała psychicznych skutków swojej (nieuleczalnej) choroby.
Uważam, że nowa1504 postępuje bardzo racjonalnie i zachęcam, żeby nie bać się konsultacji z psychiatrą a także w porozumieniu z nim nie bać się zmieniać leków i zwiększać ich dawek! Te leki są także dla takich trudnych momentów!
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Moim zdaniem nie wolno dopuścić do tego, żeby chory cierpiał psychicznie. O bólu fizycznym już tyle w Polsce wiemy (chociaż jeszcze o wiele mniej niż w innych krajach europejskich) - wiemy, że trzeba tak dobrać leki, żeby nie bolało! Tak samo należy postępować z bólem psychicznym - chory nie musi cierpieć. W Polsce wciąż jednak panuje przekonanie, że u psychitary leczą się wariaci!
Ja wiem, że moja mama cierpi na mega depresję i myślę, że zrobiłam już na prawdę dużo, żeby jej pomóc, jest pod opieką bardzo dobrego psychiatry, niestety leczenie zaczęliśmy zbyt późno... Obawiam się, że leki nie zdążą zadziałać, zanim jej stan całkowicie się pogorszy.
Przykre to jest bardzo, ale chyba jednak nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko pogodzić się z tym i zaakceptować.
Vioom ja wcale nie upierałabym się, że nasze poglądy są aż tam bardzo rozbieżne. Oczywiście, że w czasach kiedy są możliwości uśmierzania bólu byłoby wręcz draństwem dopuszczać do cierpienia. Tu nie biorę się za poleminkę. Ja jakby inny niuans w poście wyłapałam i on spowodował, że zareagowałam. I też nie będę o to kopii kruszyć.
Ale a propos leków to myślę, że żadne leki nie zmienią tego, że bliska osoba odchodzi a "naszpikowanie" nimi chorego i tak sytuacji nie czyni odwracalną. Niemniej bezczynnie patrzeć na ból też się nie da. Skoro mama Nowej1504 bierze już morfinę to co tu mówić o weseleniu się...
Mam nadzieję, że mamie uda się lekami zagłuszyć myśli, przytępić psychiczny ból umierania, bo to miażdżąca świadomość i nie każdy "godnie" umie z nią funkcjonować.
Pozdrawiam ciepło
Ja myślę Nowa1504 że twoje odczucia i zachowane sa zupelnie normalne , pragniesz mieć mame jak najdłużej przy sobie i chcesz sprawić i zapewnić jej w tej końcowej drodze odrobinę innych oddczuć jak ból, lęk, empatia, szczerze mówiąc nie widzę nic złego w moblizowaniu mamy nawet czymś takim jak święta , wnuki itp....Na jednych to działa na innych nie ...Nie do końca zgadzam się z tym że robimy to egoistycznie dla siebie "męcząc chorego "i nie dając mu spokoju "jak go boli".Kiedy leki przeciwbólowe działają na tyle by chory nie myślał tylko o bólu warto wszystkiego próbować by zmienić jego nastawienie....
Ja starałam się do końca wzbudzić w moim tacie poczucie tego ze jest potrzebny , że jeszcze "musi"....do końca mówię tutaj o momencie w którym ból fizyczny nie był skrajny....i jestem dumna bo wielkrotnie wyznawał mi w tajemnicy , że gdyby nie moje "zrzędzenie" czasem dawno by się poddał i nie zyskał by w tym ostatnim czasie tak wiele....popłakał się w czasie świąt , bo nie uwierzył że ich dożył , i w czasie życzeń świątecznych "powiedział tylko - dziękuje Ty wiesz za co" dla mnie to bezcenne i dowód na to że ta nasza walka z deprasjami , załamaniami miała sens i dała mu odrobinę szczęscia nawet w świadomości że to szczęscie jest ulotne i nie będzie trwało wiecznie.....
Mój tato , moblizowany walką walczył do końca do prawie ostatniego dnia ...pokonał go ból fizyczny , nie psychiczny
Praca ,praca , praca psychologiczna ( psychiatryczna ) leki ( jesli w waszym przypadku pomagają- my je odstawiliśmy bo nie dawały oczekiwanego efektu wręcz przeciwnie ) i rozmowa . Pamiętaj - nie wariujesz - tylko kochasz
Oczywiście to jest tylko moje zdanie, moje przezycia , moje doświadczenia , w każdym razie trzymam mocno kciuki za poprawę
nie biorę się za poleminkę. Ja jakby inny niuans w poście wyłapałam i on spowodował, że zareagowałam.
Tak, zareagowałaś. Sarkazm jest bardzo mocno wyczuwalny w Twoim poście nr 4 (nie będę tu całego przywoływać).
I mam prośbę aby tematu nowej1504, nie zaśmiecać polemiką na temat co chciałaś albo nie chciałaś napisać. Proszę o więcej namysłu w przyszłości, ewentualne "wyjaśnienia" proszę kierować na PW.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum