pelagia,
witaj,
jak czytam Twoja historię to jakbym widziała mojego tatę.... Słabnie w oczach, nawet do toalety sam już nie może dojść.... Wszystkie leki które opisujesz już przeszliśmy... nie pomagają... także jesteśmy pod opieka lekarza z Poradni Leczenia Bólu... Czekamy na miejsce w hospicjum... bo wiem ze tacie tam ulżą w bólu a my?? nie jesteśmy w stanie już mu pomoc... Tata dostał 2 cykle chemii czyli razem 6 dawek... źle ja znosił , co więcej nawet gorzej po niej się czuje niż przed przyjęciem.... Każdy reaguje inaczej na chemie akurat w przypadku taty zaszkodziło... Obecnie tata dostaje podskórnie morfinę w przypadku boli przebijających... Daje ulgę na parę godzin ale nie można przesadzić aby organizm się do niej nie przyzwyczaił...
Życzę Ci dożo wytrwałości i cierpliwości bo wiem ze są potrzebne ogromne pokłady...
Całuje i odsyłam do mojej historii...:
_________________ 32 lata, rak szyjki macicy za mną. Myślałam, że guz trzustki mojego Tatusia mnie zabił. Ale nie, podniosłam się...żyję dla mojego Taty.
pelagia, rozumiem Cię tak bardzo... czytając Twoje wpisy mam wrażenie ze opisujesz moje życie...
Taty siostra nie odwiedziła go przez cala chorobę(5 m-cy) a na pogrzebie odstawiła taki teatr że ludzie się z niej śmiali....
Bratanek taty w dzień pogrzebu sprzedawał znicze przez cmentarzem bo jak to on powiedział "nie wiedział co wybrać czy zarobić czy iść się najeść na stypę"....
Ja przez chorobę taty zwolniłam się z pracy bo sama mama nie dawała sobie rady... Jedna non stop przy tacie druga załatwiała inne sprawy, bo inaczej jedna osoba nie wiem jakby dala rade... także ciebie kochana podziwiam i oddaje hołd, że masz tyle siły w sobie bo ja czasami miałam załamanie z mama a co dopiero sama.
Nigdy nie chcieliśmy oddać taty do Hospicjum, bo największą miłość miał w domu... tak chciał...
_________________ Monika
---------------------------------------
Mój tatulku:* teraz już nic nie boli :(
24.05.2012, godz. 6:00
Życie jest okrutne, tak bardzo nas doświadcza. Chciałabym się obudzić i żeby to wszystko okazało się tylko snem.
Tak bardzo potrzebuję wsparcia...
Gdzie go znajdę jak nie tutaj...?
Dziękuję jeszcze raz , że jesteście ze mną.
Aśka
_________________ Mamusiu nie odchodź.
10.12.1954-*1.11.2012
Asiu czytam wszystkie Twoje wpisy i mimo, że nie piszę w Twoim wątku jestem ciągle z Tobą i Twoją Mamą. Jesteś w wieku mojej córki i trud opieki nad Mamą znosisz sama. Wiem co to za choroba bo mój Mąż zmarł na raka trzustki w ub. roku i wiem ile chory wymaga opieki ale wszystko musisz znieść. Tylko najgorsze jest to, że nie masz pomocy od siostry. Ja też dzieci nie prosiłam o pomoc bo mieszkają daleko więc sama zajmowałam się Mężem.
Pozdrawiam i życzę siły Ci siły na te trudne dni.
_________________ ''Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez CIEBIE" *27.06.2011*
Witaj,
bardzo współczuję Ci z powodu choroby Mamy - podczytuję ten wątek, bo sama przez to przechodziłam. Niestety nie mamy wpływu na postęp choroby - możemy tylko obserwować i reagować - żeby zminimalizować dokuczliwość objawów. Jeśli Mama leży , to staraj się żeby nogi trzymała troszkę wyżej np. ma poduszce lub wałku. Rozumiem Twój strach i niemoc - ale człowiek ma w sobie dużo siły, więcej niż przypuszczamy. Dasz radę, życzę Ci tego i bardzo mocno Cię przytulam
Pelagia co u Was? Podczytuje Cie od wczoraj bo przechodze przez to samo co TY. Nie mam juz sil czytac postów osob ktore spotkały sie z guzem trzustki bo widze ze to jakis koszmar. Nie moge uwierzyc co spotkało moją rodzinę. Jak Wy to znosicie ? :(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum