Witam wszystkich. U mojego taty lat 69 zdiagnozowano raka wstepnicy w lutym tego roku. Niestety tato nie dzieli sie wogole informacjami z nami, jego dziecmi, wiec ogolnie nawet niewiele wiemy o jego chorobie i postepie. Ostatnio bratu udalo sie zerknac krotko na jego wyniki badan i oto co bylo napisane:
Nowotwor zlosliwy wstepnicy CS IV. Przerzuty do pluc, wezlow chlonnych srodpiersia, wezlow chlonnych jamy brzusznej, podejrzenie rozsiewu do watroby i nadnerczy.
Ostatni wypis ze szpitala mowi:
Podano VI cykl FOLFIRI zred. z dobra tolerancja wczesna. Pacjenta wypisano do domu w dobrym stanie ogolnym.
Tato czul sie ogolnie dobrze po chemii. Ze wzgledu, ze mieszka sam, dawal sobie rade bez problemu. Czasami mial gorsze dni czasami lepsze. 18.06.2018 mial sie zglosic na badania kontrolne TK. Niestety 10czerwca zaczely sie bole brzucha i biegunki, przez kolejne dwa dni sie nasilaly i zaczely sie wymioty. Nikt o tym nie wiedzial, bo nikomu nic nie powiedzial. Na czwarty dzien poczul sie tak zle, ze sam zadzwonil po karetke. Trafil od razu na stol operacyjny poniewaz okazalo sie, ze zrobil sie zator na jelicie. Z tego co zrozumialam, wycieli mu kawalek jelita i wylonili mu stomie.
Stan ogolny taty po operacji byl dobry, do trzeciego dnia. Zaczal wtedy wymiotowac, cisnienie i temperatura spadly bardzo nisko , stan pogorszyl sie. Dwa dni po tym zalamaniu lekarz chcial wypisac ojca do domu. Ojciec nie ma stalej opieki, ja mieszkam w innym kraju, pracuje i mam dwojke dzieci w szkole, siostra mieszka jeszcze dalej. Mimo wszystko lekarz powiedzial ze ojciec idzie do domu bo to jest oddzial chirurgiczny a nie leczniczy. Dzieki 'znajomosciom' ojciec zostal w szpitalu i przeniesli go na oddzial onkologii.
Spodziewam sie, ze stan taty jest powazny. Dzisiaj bylam go odwiedzic. Nawet wstal z lozka i zjadl. Rozmawia z nami, mowi duzo ale mam wrazenie, ze czasami sie gubi. Zapomina slowa albo przekreca. Czasami zapomina ze cos sie zdarzylo rano albo dzien wczesniej.
Nie pytam ile nam czasu zostalo bo tego nikt nie wie, ale moze ktos z wlasnego doswiadczenia moze powiedziec czy te przekrecanie slow, niepamietanie to moze byc to, ze rak zaatakowal mozg, czy moze jeszcze nie doszedl do siebie po operacji? Tato nie przyjmuje zadnych lekow przeciwbolowych bo mowi, ze nic go nie boli. Czasami czuje cos w brzuchu ale nie bol.
Rozumiem powage sytuacji ale jestesmy w niewiedzy dlatego, ze tato nic nam nie mowi.
Tato dzielny gość. Zapytałaś dlaczego nie mówi o swoich dolegliwościach? Może trzeba uszanować jego wolę. Rozmawialiście z lekarzem/ lekarzami? Czy zabronił lekarzom udzielać informacji?
Dzielny, bo w chorobie jest sam, i nie chce was, mieszkających za granicą, obciążać sobą. Przecież na odległość mu nie pomożecie.
Prosilam go czesto, zeby z nami rozmawial i nas informowal, ale mowi, ze co nam bedzie mowil tyle co wiemy wystarczy. Jedna osoba w papierach szpitalnych jest moj brat, ja z siostra nic nie dowiemy sie, chyba zabronil lekarzowi mowic. Ale brat probowal rozmawiac z lekarzem to tez niewiele sie dowiedzial.
Wiem, ze mu nie pomozemy na odleglosc. Ale jesli mamy niewiele czasu to dobrze byloby spedzic go razem. Lub zalatwic mu jakas profesjonalna opieke.
Czy ktos wie czy jest szansa wznowienia chemioterapii? Jak dlugo dochodzi sie do siebie po operacji jelita?
Wiem, ze tato powien miec lekkostrawna diete ale on ma ochote na potrawy, ktore nie za bardzo sa lekkostrawne. Wczoraj zazyczyl sobie loda, dzisiaj paczka. Czy odmawiac mu czy dac mu nacieszyc sie poki ma apetyt?
IV. Przerzuty do pluc, wezlow chlonnych srodpiersia, wezlow chlonnych jamy brzusznej, podejrzenie rozsiewu do watroby i nadnerczy.
Choroba bardzo mocno zaawansowana, przykro mi.
Rubes napisał/a:
czy te przekrecanie slow, niepamietanie to moze byc to, ze rak zaatakowal mozg, czy moze jeszcze nie doszedl do siebie po operacji?
Czy to przekrecanie. mylenie faktów, brak słów jest dopiero po operacji czy było już tak przed nią? Jeżeli trwa to już jakiś czas to wtedy istnieje opcja przerzutów do OUN.
Rubes napisał/a:
Ale jesli mamy niewiele czasu to dobrze byloby spedzic go razem.
Nie mamy tutaj żadnych wyników badań więc nie wiemy jaki jest rzeczywisty stan, czy przerzuty o których piszesz, są w tych miejscach, jeśli tak to ten czas wspolny może być nie za długi.
Rubes napisał/a:
Czy ktos wie czy jest szansa wznowienia chemioterapii? Jak dlugo dochodzi sie do siebie po operacji jelita?
Chemioterapia jak już to mogłaby być tacie podana dopiero jak się wygoi po operacji, to po pierwsze, po drugie jeżeli tato na tą chemię by się nadawał to zostaje tylko chemia paliatywna, która już nie wyleczy i nalezy rozważyć, porozmawiać z tatą, czy woli dożyć swoich dni w spokoju, bez męczącego leczenia, bez skutków leczenia czy jednak chce tego, to taty decyzja jest ważna a po drugie czy wyniki i stan taty jest na tyle dobry, ze jeszcze jest w stanie przyjąć chemię, która i tak niewiele pomoże, skoro poprzednia i tak mimo stosowania nie zatrzymała choroby.
Rubes napisał/a:
Jak dlugo dochodzi sie do siebie po operacji jelita?
Raczej indywidualna sprawa, wszystko zależy jak silny ma tato organizm, na pewno trochę czasu trzeba ale nie wiemy jak rozlega była operacja więc i na to pytanie trudno Ci precyzyjnie odpowiedzieć.
Rubes napisał/a:
Wiem, ze tato powien miec lekkostrawna diete ale on ma ochote na potrawy, ktore nie za bardzo sa lekkostrawne. ....... Czy odmawiac mu czy dac mu nacieszyc sie poki ma apetyt?
Diety już tacie niewiele pomogą, jak nic nie boli, ma tato apetyt to niech je to na co ma tylko apetyt mogą być lody, może być golonka i może popić piwem. Przestańcie ludzie stosować diety osobom, które sa tak bardzo chore, którym tego życia nie zostało zbyt wiele, rozpuszczajcie Ich ile można i niech jedza i spełniają swoje zachcianki. Ja chorej na raka płuc cioci osobiście donosiłam papierosy, to i tak Im już nic nie zaszkodzi. Należy się cieszyć, że chory ma apety bo za chwilę go zabraknie i wtedy będzie dopiero problem.
Rubes napisał/a:
Lub zalatwic mu jakas profesjonalna opieke.
Przy takim stanie choroby tato już powinien być zapisany pod opiekę hospicjum domowego bo nawet jak będzie jakiekolwiek leczenie to tylko paliatywne i to powinnieście jak najszybciej załatwić.
"Ale jesli mamy niewiele czasu to dobrze byloby spedzic go razem."
A masz taką możliwość?
Na tyle na ile praca i przejazdy mi pozwalaja. Niestety sama wychowuje dzieci wiec jest ciezko. Ale staram sie co drugi weekend.
Marzena66 to przekrecanie slow dopiero po operacji. Ja widzialam sie z tata cztery dni przed operacja, wszystko bylo w normie, byl troche oslabiony po chemii i narzekal na bole brzucha ale myslal, ze to po zjedzeniu duzej ilosci truskawek.
Niestety tato broni destepu do wynikow badan jak lew, ale postaram sie, aby ktores z mojego rodzenstwa postaralo sie zrobic skan lub zdjecia dokumentow. Chociaz nie wiem, czy dobrze zrobie skoro on nie chce nam tego pokazywac.
Widzialam sie z dzisiaj z tata, wprawdzie byl blady ale apetyt mu dopisywal, zjadl troche obiadu szpitalnego, banana, paczka i wypil nutridrinka. Wstal i przeszedl sie do pokoju bo mowi, ze juz mu bardzo niewygodnie w pozycji lezacej. Prosilam, zeby chodzil jak najwiecej.
Martwi mnie troche, ze nie chce pic, ale mowi, ze jak duzo pije to duzo sika, a jak sika to go boli bo po operacji mial wprowadzony cewnik i niedawno mu go wyciagneli i mowi, ze boli jak oddaje mocz.
Tato w poniedzialek zostaje przewieziony do zakladu opieki paliatywnej, zeby tam nabrac sil na tyle, zeby mogl wrocic do domu (miejmy nadzieje). Tak jak mowie, zadne z nas nie mieszka blisko i nie moze sie nim zajac 24/7 a wiem, ze potrzebuje on stalej opieki teraz. Udalo nam sie zalatwic miejsce znow po 'znajomosci'. Smutne jest to. ze gdybysmy nie znali ludzi tato bylby zdany sam na siebie w domu.
Czy jest mozliwe, zeby hospicjum domowe dogladalo go codziennie?
Wydaje mi sie, ze tatus potrzebuje psychologa. Nie rozmawia z nikim o swojej chorobie. Kazda probe od razu gasi.Napewno sie boi, wiem, ze napewno mu potrzebna rozmowa z kims. Bardzo sie o niego martwie...
Marzena66 to przekrecanie slow dopiero po operacji.
Jeśli wcześniej tego nie było to nie muszą być to przerzuty do OUN tylko wynik narkozy po operacji, trzeba obserwować.
Rubes napisał/a:
Niestety tato broni destepu do wynikow badan jak lew,
Nie musisz tutaj zamieszczać a przede wszystkim zgodnie z Regulaminem forum, pacjent musi wyrazić zgodę na to, żeby te wyniki tutaj umieścić więc daj sobie z tym spokój. Jednak mimo wszystko, ktoś z Was (z rodzeństwa) na pewno jest upoważniony do wglądu do dokumentacji, do rozmów z lekarzami, tato musiał wpisać kogoś w razie ewentualnych problemów zdrowotnych.
Rubes napisał/a:
Martwi mnie troche, ze nie chce pic,
To byłoby wskazane, przede wszystkim woda będzie z taty wypłukiwała te wszystkie toksyny pooperscyjne-narkoza jak i pochemiczne.
Rubes napisał/a:
a jak sika to go boli bo po operacji mial wprowadzony cewnik i niedawno mu go wyciagneli i mowi, ze boli jak oddaje mocz.
To trzeba zgłosić jak najszybciej bo może być infekcja, mężczyźni po cewniku bardzo często dostają infekcji i wskazane są wtedy leki, koniecznie trzeba to powiedzieć lekarzowi, niech tato się nie wstydzi bo to dość normalny stan a przecież nie będzie cierpiał przy sikaniu czy ograniczał picie, wytłumacz to tacie.
Rubes napisał/a:
i nie moze sie nim zajac 24/7 a wiem, ze potrzebuje on stalej opieki teraz.
Tato na pewno już wymaga stałej, całodobowej opieki i w żadnym razie nie powinien być sam w domu. Poza tym przy tak zaawansowanej chorobie tacie w momencie może pogorszyc się stan i bedzie bez opieki, koniecznie trzeba się tym zająć, powinniście to już rozwiązać bo może dojść do nieszczęścia.
Rubes napisał/a:
tato bylby zdany sam na siebie w domu.
Już nie może być sam, to co napisałam wyżej.
Rubes napisał/a:
Czy jest mozliwe, zeby hospicjum domowe dogladalo go codziennie?
Nie, z hospicjum przychodzi do domu tak średnio raz w tygodniu pielęgniarka, raz w tygodniu lekarz a czasami raz na dwa tygodnie ale nie codziennie.
Możecie załatwić hospicjum stacjonarne, jest jak najbardziej wskazane jak pacjent nie może już być sam a rodzina nie może, nie umie, nie che się opiekować. Na pewno hospicjum stacjonarne jest lepszą opcją niż oddział paliatywny.
Rubes napisał/a:
Wydaje mi sie, ze tatus potrzebuje psychologa. Nie rozmawia z nikim o swojej chorobie.
Na pewno się boi, nikomu nie powiedział tak na prawdę jak to wszystko u Niego wygląda, sama to napisałaś, zapewne tato czuje się samotny, Wy (rodzina) jak widze jesteście doraźnie a to jest zbyt mało, ja nie osądzam ja tylko odnoszę się do sytuacji, którą opisałaś. Pacjent tak chory jak Twój tato potrzebuje jak nigdy bliskich osób, potrzebuje wsparcia, potrzebuje żeby ktoś był i nie trzeba rozmawiać tu chodzi żeby być, pomóc, sama obecność i poczucie bezpieczeństwa zapewnia choremu spokój wewnętrzny, mniej się boi mimo tak ciężkiej choroby, czuje się przy rodzinie zaopiekowany a to bardzo dużo.
Wydaje mi sie, ze tatus potrzebuje psychologa. Nie rozmawia z nikim o swojej chorobie.
Na pewno się boi, nikomu nie powiedział tak na prawdę jak to wszystko u Niego wygląda, sama to napisałaś, zapewne tato czuje się samotny, Wy (rodzina) jak widze jesteście doraźnie a to jest zbyt mało, ja nie osądzam ja tylko odnoszę się do sytuacji, którą opisałaś. Pacjent tak chory jak Twój tato potrzebuje jak nigdy bliskich osób, potrzebuje wsparcia, potrzebuje żeby ktoś był i nie trzeba rozmawiać tu chodzi żeby być, pomóc, sama obecność i poczucie bezpieczeństwa zapewnia choremu spokój wewnętrzny, mniej się boi mimo tak ciężkiej choroby, czuje się przy rodzinie zaopiekowany a to bardzo dużo.
pozdrawiam[/quote]
Bardzo mnie boli, ze nie moge byc przy nim czesciej. Bywam na ile moge i jestem z nim i rozmawiam, probuje rozmawiac o chorobie, ale on mnie zbywa. Siostra wlasnie przyleciala z Anglii i spedzi z nim jakis czas, ja bede w kazdy weekend i wzielam troche urlopu na lipiec zeby z nim pobyc, brat jezdzi do niego kilkadziesiat kilometrow codziennie, odwiedzaja go inni czlonkowie rodziny wiec nigdy nie jest sam. Codziennie ktos u niego jest. Oczywiscie wolalabym wziac go do siebie lub miec mozliwosc opiekowania sie nim 24/7 ale nie moge. Okropna sytuacja bo najgorsze dla nas byloby gdyby tatus pomyslal, ze nie chcemy sie nim opiekowac. A my chcemy dla niego jak najlapiej i wiemy, ze w tej chwili potrzebuje profesjonalnej opieki. Tym bardziej, ze mieszka w tak malej miejscowosci, ze nie zawsze karetka jest dostepna i musi dojezdzac godzine z pobliskiego wiekszego miasta. Tego sie boje najbardziej, ze nawet gdyby byl ktos przy nim to brak dostepu do szybkiej opieki moze byc tragiczne w skutkach.
On wogole nie rozmawia o chorobie z zadnym z nas, jak zaczynamy to on szybko konczy. Nie chcemy go naciskac, jestesmy przy nim, rozmawiamy o wszystkim i o niczym, zartujemy ale mysle, ze on potrzebuje sie otworzyc a przed nami nigdy sie nie otwieral na powazne tematy.
Dziekuje za uwage na temat bolu przy oddawaniu moczu. Porozmawiamy o tym z lekarzem.
Bedziemy sie starac o hospicjum. Byc moze miedzy nasza trojke damy rade pobyc z nim w domu chociaz chwilowo, wiem jak bardzo chce wrocic do domu....
Okropne to wszystko, wszystkim nam ciezko ale jemu musi byc niesamowicie ciezko a ja nie wiem jak mu pomoc.
Tatus wciaz w szpitalu, dzisiaj przewiezli go na chirurgie bo stomia mu sie zapadla. Pielegniarka powiedziala, ze dobrze, ze byl w szpitalu bo w domu bez naglej pomocy mogloby go to zabic. Chirurg ktory chcial go wyslac do domu kilka dni temu wszedl do pokoju i zaczal warczec na tate No i widzi Pan co Pan zrobil??!! Jak tacy ludzie moga choremu spojrzec w twarz i sie tak zachowywac?
Operacje odroczyli bo zrobili mu badania krwi i sa zle, potrzebna bedzie krew ale nie maja jego grupy. Poprosilismy aby podal konkretna grupe to powywieszamy ogli+oszenia na FB, popytamy znajomych to powiedzial zeby tym sobie glowy nie zawracac. On wogole nie daje sobie pomoc. Jak grozne jest zapadniecie stomii nieoperowane??
Lekarze nic nam nie mowia, brat probowal rozmawiac to praktycznie nic mu nie powiedzieli. Obawiam sie, ze tato mogl sobie zastrzec, zeby nic nie mowic rdzinie. To jest takie frustrujace, ze nie da sobie pomoc.
Jak tacy ludzie moga choremu spojrzec w twarz i sie tak zachowywac?
Na pewno tak nie powinno być ale jak sama widzisz nie każdy ma w sobie odpowiednią ilośc empatii.
Rubes napisał/a:
Lekarze nic nam nie mowia, brat probowal rozmawiac to praktycznie nic mu nie powiedzieli. Obawiam sie, ze tato mogl sobie zastrzec,
To niech brat zapyta lekarza czy jest upoważniony do informacji jeśli tak to niech ich żąda.
Rubes napisał/a:
To jest takie frustrujace, ze nie da sobie pomoc.
Najprawdopodobniej tato się już poddał i dlatego takie podejście taty. Spróbujcie do Niego dotrzeć a jak nie możecie to poproście lekarza żeby do taty przyszedł psycholog, może on coś wyciągnie od taty a Wy wtedy od psychologa może coś się dowiecie.
Marzena nawet nie jestem w stanie odpowiedziec Ci na to pytanie :( w tym szpitalu ciezko cokolwiek sie dowiedziec. Lekarz powiedzial, ze to zapadniecie stomii i tyle i ze jest potrzebna operacja.
Tatusiowi przetoczyli dwa worki krwi przez noc, mial byc rano operowany ale zadzwonil do brata z samego rana, ze nie beda go operowac i on nawet nie wie dlaczego. Brat pojechal z siostra, wszedl ten sam lekarz i powiedzial, ze nie beda operowac bo ojciec za slaby i moglby nie przezyc operacji i maja go zabierac do domu. Siostra nie wytrzymala i zobila ogromna awanture. Jak mozna wypuscic pacjenta do domu z problemami ze stomia, nikt z nas nie ma pojecia jak sie z tym obchodzic, ojciec ledwo wstaje, nie wiemy co moze jesc bo nikt nas nie poinformowal o niczym.
Po awanturze zdecydowali sie przewiezc tate na onkologie i tam go zostawili. Wciaz probujemy, zeby dostal sie do Hospicjum Stacjonarnego bo wiemy, ze tam przynajmniej bedzie mial opieke ludzi ktorzy wiedza co robia.
Jutro brat z siostra ida do ordynatora bo dzisiaj juz nie udalo sie go zlapac.
Tatus chyba w koncu zrozumial, ze potrzebuje pomocy i ze nam wszystkim zalezy zeby mu sie poprawiolo. Siostra porozmawiala z nim na temat hospicjum, ze bedzie mial tam profesjonalna opieke i sam powiedzial, ze w takim razie trzeba szybko zalatwiac zeby mogli go naprawic.
Wciaz ma humor i rozmawia normalnie, ma ogromny apetyt i jest zly ze nie moze jesc tego co lubi.
Dali go do pokoju bez lazienki i w sumie dobrze bo ruszy sie i w koncu sie prziejdzie troche. Mowi ze nic go nie boli ale ma nogi slabe. Siostra przyniosla mu balkonik i kazala chodzic. Mam nadzieje, ze sie troche rozrusza.
Dziekuje za wsparcie tutaj. Musze sie gdzies wygadac a nie mam za bardzo gdzie.
W weekend bede miala okazje go znow osobiscie zobaczyc.
Tatus chyba w koncu zrozumial, ze potrzebuje pomocy i ze nam wszystkim zalezy zeby mu sie poprawiolo. Siostra porozmawiala z nim na temat hospicjum, ze bedzie mial tam profesjonalna opieke i sam powiedzial, ze w takim razie trzeba szybko zalatwiac zeby mogli go naprawic.
To dobrze. Będzie wam wszystkim łatwiej działać jeżeli tato nie będzie stawiać oporu.
Życzę wiele siły i pozdrawiam serdecznie
_________________ Niech nasza nadzieja będzie większa od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
Kochani prosze pomozcie bo opadamy juz z sil i nie wiemy co robic. Nikt nam nie chce pomoc. Wypisali tate do domu, powoedzieli ze nie moga go trzymac na oddziale. Prawdopodobnie ordynator mu zalatwil miejsce w hospicjum w zeszly czwartek ale tatus byl taki chory po tej operacji i niby powiedzial lekarzowi ze on do zadnego hospicjum nie idzie. Tato tego nie pamieta. Lekarz odwolal miejsce. Nie mamy gdzie teraz z nim pojsc. Lekarz stwierdzil ze tata nie kwalifikuje sie do hospicjum stacjonarnego i nie wypisze skierowania. My nie wiemy jak sie tata zajnowac wogole, jak sie zajmowac stomia, nic nie wiemy. Czy jest gdzies gdzie mozemy sie zwrocic po pomoc, porade, wskazowki gdzie sie zglosic? Tato ledwo sie rusza, prawie wypadl z samochodu, nie mogl wejsc do domu.... To jakas masakra.... Blagam o pomoc
Lekarz stwierdzil ze tata nie kwalifikuje sie do hospicjum stacjonarnego
Nie ma, ze ktoś się kwalifikuje czy nie, jeżeli tato mieszka sam to jak najbardziej może starać się o hospicjum stacjonarne. Idzcie do lekarza rodzinnego i poproście o takie skierowanie, powinien wypisać.
Rubes napisał/a:
jak sie zajmowac stomia,
W szpitalach są pielęgniarki stomijne i powinien ktoś z rodziny przejść takie szkolenie jak zajmowac się stomią, to jest bardzo proste ale musi ktoś pokazać.
Rubes napisał/a:
Czy jest gdzies gdzie mozemy sie zwrocic po pomoc, porade, wskazowki gdzie sie zglosic?
Tylko już hospicjum, stacjonarne czy domowe albo oddział paliatywny.
Nie ma, ze ktoś się kwalifikuje czy nie, jeżeli tato mieszka sam to jak najbardziej może starać się o hospicjum stacjonarne. Idzcie do lekarza rodzinnego i poproście o takie skierowanie, powinien wypisać.
Przedstawilismy ordynatorowi szpitala sytuacje, ze tato mieszka sam i nikt nie moze byc z nim 24/7 , mimo to on powiedzial ze skoro tato jest jeszcze ruchliwy to nie kwalifikuje sie do Hospicjum stacjonarnego i skierowania nie dal. Jedynie na HD.
Tak jak mowilas Marzena, udalismy sie do lekarza pierwszego kontaktu i ona wypisala bez problemu. Tylko, ze najpierw wypisala zle skierowanie i stracilismy troche czasu bo trzeba bylo jezdzic tam i spowrotem a najblizsze hospicjum jest kawal drogi od naszego miasteczka. Tato w tej chwili czeka na miejsce.
Wciaz nie wiemy czy chemia przyniosla jakikolwiek skutek bo tatus nie mial jeszcze badan. Schudl tak mocno w szpitalu ale w domu ma apetyt i je sporo. Sam chce do hospicjum bo wie, ze w domu nie ma opieki takiej jaka powinien miec. Wciaz ma nadzieje, ze go postawia na nogi wstarczajaco do przyjecia dalszego leczenia. Czasami mysle, ze sie poddal ale czasami widze, ze chce walczyc. Tym bardziej jak widzi, ze my walczymy o niego.
Lekarz w szpitalu, po zapoznaniu sie z dokumentacja choroby, powiedzial, ze tatusiowi zostalo moze 6 miesiecy, moze troche dluzej. Strasznie sie slyszy taki wyrok...
W ten weekend jestem z nim. Wyglada duzo lepiej niz tydzien temu. Wiecej wstaje , chodzi, rozmawia duzo, rozwiazuje krzyzowki, czyta. Gdyby nie to, ze jest slaby i chudy to nie pomyslaloby sie, ze jest chory.
Martwia mnie dwie rzeczy. Od trzech dni tato dostaje temperatury popoludniu, waha sie miedzy 37,7 a 38,5 po przyjeciu apapu temperatura spada po jakims czasie ale wraca nastepnego dnia. Czy to znaczy ze tato mogl zlapac jakas infekcje? Dzwonilismy do lekarza pierwszego kontaktu to kazala brac paracetamol i dzwonic jakby temp. sie utrzymywala. Tylko ze ona sie nie utrzymuje ale powraca. Nie wiem czy powinnismy sie martwic...
Poza tym tato wstaje do toalety kilka razy w nocy. Nie wiem dlaczego musi tyle sikac, nie wiem czy to normalne czy moze nowotwor zaatakowal mu prostate lub pecherz....
Dziekuje Wam, ze jestescie. Marzena dziekuje szczegolnie Tobie za odpowiedzi na moje pytania. Znalazlam na tym forum mnostwo przydatnych informacji. Tak ciezko sie patrzy na cierpienie najblizszych...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum