W chwili obecnej mama jest w szpitalu, więc mam nadzieję, że dobrze się nią zajmą. Chociaż trochę mam wątpliwości, bo uważam, że to szpital w którym miała zabieg powinien jej zlecić przeprowadzenie ponownych badań, a nie onkolog.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi i cenne wskazówki.
Mama przeszła kolejny zabieg, a raczej usunęli jej protezę, którą wstawili 2 tygodnie temu. Nic więcej nie zrobili. Wniosek - jesteśmy w punkcie wyjścia z tą tylko różnicą, że mama czuje się dużo gorzej niż przed tymi wszystkimi zabiegami i tym razem już lekarz nawet twierdzi, że zostało jej tylko kilka dni życia.
Wody z brzucha, w której znajduje się również białko nie chcą spuścić, nadal twierdzą, że w jej przypadku nie wolno. Tylko, że przecież spuszczając płyn, można równocześnie dożylnie uzupełniać białko. Jest to bardzo kosztowne i lekarz nawet o tym nie wspomina. W innym szpitalu narazie nie chcą przyjąć mamy bo twierdzą, że skoro ktoś inny "coś popsuł" to oni nie będą tego naprawiać.
Jestem załamana, zmęczona zarówno fizycznie jak i psychicznie.
choroba Twojej mamy jest bardzo zaawansowana i wygląda na to, że nie będzie możliwa chemioterapia, teraz powinniście skoncentrować się na zapewnieniu Mamie opieki, która pomoże zwalczyć uciążliwe objawy. Szczerze mówiąc jestem zdziwiona, że nie chcą Mamie spuścić wody z brzucha - mój Tata miał ten zabieg robiony kilkakrotnie, zawsze uzupełniano mu białko (i nie było to jakoś mega kosztowne), zawsze była duża ulga. Ale może przypadek Twojej Mamy jest inny... Porozmawiaj o tym z lekarzem, co to znaczy, ze "lekarz nawet o tym nie wspomina"? - sama zapytaj i trochę powalcz.
Czy masz wsparcie rodziny, przyjaciół? może w szpitalu jest psycholog/psychoonkolog? Rozmowa z nim mogłaby pomóc.
Moja mama jest na chirurgii ogólnej. Leży na tym oddziale, ponieważ poszła na usunięcie woreczka żółciowego. Na chirurgii wstawiali jej protezę i później ją usunęli. W szpitalach onkologicznych nie chcą jej przyjąć bo najpierw chirurdzy muszą jej udrożnić kanały żółciowe, doprowadzić ją "do ładu". Konsultowaliśmy się już ze szpitalami z różnych miast Polski i nigdzie nie chcą podjąć się jakiegokolwiek leczenia póki szpital, w którym jest nie naprawi swoich błędów. A niestety oni nic nie robią. Moja mama ma problemy z oddychaniem, brzuch jak kobieta w 9 miesiącu ciąży, spuchnięte nogi. I jest cała obolała.
ewik napisał/a:
Porozmawiaj o tym z lekarzem, co to znaczy, ze "lekarz nawet o tym nie wspomina"? - sama zapytaj i trochę powalcz.
Ale my cały czas walczymy, rozmawiamy, chcemy aby podjęli jakieś działania. Lekarze jednak twierdzą, że to oni się uczyli i nie będzie ich nikt pouczał co mają robić. Na pytanie mojego taty czy chce żeby umarła mu pacjentka na oddziale, powiedział że zdaje sobie z tego sprawę, że może ona odejść w każdej chwili. Lekarzem prowadzącym jest ordynator i pozostali powiedzieli, że nic nie zrobią bo to nie ich pacjentka. Nawet moja mama już im mówiła, żeby jej pomogli bo ona już nie daje rady, z bólu nie może leżeć, siedzieć. Podają jej jakieś leki przeciwbólowe, ale widać jest to już nieskuteczne. A wypisać też jej nie zamierzają, więc skoro ona ma tam się tak męczyć, to chyba lepiej będzie wypisać ją na żądanie, aby była w śród bliskich.
ewik napisał/a:
Czy masz wsparcie rodziny, przyjaciół? może w szpitalu jest psycholog/psychoonkolog? Rozmowa z nim mogłaby pomóc.
ściskam mocno, Ewik
Mam wsparcie, nawet nie spodziewałam się, że mam tyle życzliwych ludzi w okół siebie.
Przesyłam kolejne badania mojej mamy. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam wyniki, ale z mojej interpretacji wychodzi na to, że jednak chirurdzy są bezradni.
Dowiedzieliśmy się też, że ogniskiem pierwotnym jest pęcherzyk żółciowy. Tylko, że na tym wypisie to ja nie widzę żadnej informacji na ten temat.
Wiem, że wynik jest bardzo zawyżony, ale zastanawiam się do jakiej granicy poziomu bilirubiny jest w stanie wytrzymać człowiek.
Nie ma jednej takiej granicy - każdy pacjent będzie znosił to inaczej, nie ma dwóch takich samych organizmów ludzkich o dokładnie takich samych pozostałych parametrach. Nie da się więc tego tak określić, przykro mi.
Stan mojej mamy, w przeciągu 3 dni, bardzo się pogorszył. Praktycznie cały czas śpi, kontakt z nią jest utrudniony. Mam wrażenie, że koniec jest już blisko...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum