Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=.
Witajcie,
to dla mnie wyjatkowo trudne, ale czasem życie stawia nas w takich sytuacjach i musimy się przystosować.
Nie tak dawno bo jakieś 2 tygodnie temu moja mama trafiła z rozpoznaniem guza płuca do szpitala. Poddała się w tym czasie bronchoskopii i tomografii komputerowej, ale również biopsji. Od poniedziałku jest w domu i czuje się fatalnie, chyba wróciła bardziej chora niż pojechała na leczenie. Staramy się jej pomóc jak tylko mozemy.
Wczoraj dzwoniłam po wynik biopsji i niestety wynik się nie udał. Lekarz bardzo przepraszał, ale mama będzie musiała wrócić do szpitala na kolejne badania.
Aktualnie jest na Tramalu 100 Retard, ale jak przestaje działać to robi się biedna biała z bólu. Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego nas spotka. Nie było u nas w rodzinie chorych na nowotwory. Co prawda mama kopci papierochy jak lokomotywa, ale jakoś nie myślałam nigdy o raku płuc w wydaniu mama. Przesyłam wypis. Moze powiecie mi coś więcej na ten temat. Pozdrawiam wszystkich serdecznie, Ania
przykro mi że poznajemy się w takich okolicznościach.
Niestety ale wygląda na to że choroba nowotworowa jest zaawansowane - wg klasyfikacji TNM cT4N2M1 jest najwyższym IV stopniem zaawansowania choroby, przykro mi.
Aby wdrążyć leczenie niezbędny jest wynik badania histopatologicznego, ponieważ raka drobnokomórkowego leczy się innymi schematami niż np. niedrobnokomórkowego. Musicie mamę wzmocnić ile się da, bo czeka ją ciężki okres.
na wypisie zalecane są badania oddechowe. Osobiście mogę polecić dmuchanie balonika - ćwiczenie to mobilizuje układ oddechowy do pracy, a także rozszerza oskrzela. Mojemu tacie to bardzo pomagało.
Jeżeli środki przeciwbólowe są nie wystarczające zgłoście się do lekarza. Może da mamie coś innego, może dołoży paracetamol. Trzeba minimalizować ból mamy ile sie da ponieważ bół mamę osłabia oraz działa stresogennie, co jest nie wskazane w jej stanie.
Witaj Aniu, przykro mi, że Twoja mama jest chora. Domyślam się też, jak się czujesz. bo pamiętam ten czas ze stycznia tego roku, gdy moja mama miała postawioną diagnozę i czekaliśmy na wyniki z bronchoskopii.
Też paliła, a to przecież główny powód nowotworów płuc.
Teraz ważne jest, by określono jaki to typ raka, bo tylko wtedy będzie wiadomo, jak twej mamie pomóc.
Niestety, są przerzuty do wątroby, więc dobrze to nie wygląda.
Z tego co piszesz, mama musi wrócić do szpitala. No cóż czasem tak jest. U mojej mamy też bronchoskopia nie dała jednoznacznej odpowiedzi jaki to typ raka. Na szczęście nie musiała drugi raz tego przechodzić, bo przyszedł inny wynik z wydzieliny.
Trzymaj się, dużo sił życzę.
A na pewno ktoś ci napisze o badaniach twej mamy bardziej merytorycznie, bo moja wiedza nie jest wystarczająca.
Pozdrawiam. Magda.
ja od siebie dodam, ze sytuacja jest zla, a nawet bardzo zla. Guz jest spory, do tego sa przerzuty odlegle. Nie ma szans na wyleczenie, przykro mi.
Jezeli masz jakies konkretne pytania, pytaj, wtedy bedzie nam latwiej odpowiedziec.
Niemniej wydaje mi sie, ze twoja mama absolutnie nie powinna cierpiec z bolu. Skoro lek przestaje dzialac po jakims czasie, musisz o tym poinformowac lekarza, aby dobral odpowiednie leki i nie bolalo wcale. Jest to mozliwe!
We wrześniu pochowałam tatę, w styczniu teścia i teraz mama... To jakieś nieporozumienie chyba. Domyślałam się z informacji, które znalazłam w necie że jest źle, ale ponieważ nie jestem lekarzem to wolę nie wyrokować. Staram się być twarda i nie dawać po sobie poznać jak bardzo mi ciężko, żeby mamy nie załamywać. Staram się ją podbudowywać, że jeszcze będzie ok, a ponieważ ja jestem po dwóch operacjach na serce za przykład uporu w chorobie i walki o zdrowie podaję siebie. Nie wiem czy to coś da. Jedyne czego teraz bym dla niej pragnęła to żeby w ostatnich dniach nie cierpiała. I oddałabym za to wszystko ;-(
twoj post jest dramatyczny. Naprawde smutne jest to, co piszesz.
Czy twoja mama wie o swojej sytuacji?
Niestety, palenie tytoniu, jak sama wiesz, jest szalenie niebezpieczne i moze byc przyczyna raka pluca, ktory juz sam w sobie rokuje zle, niestety, bo najczesciej wykrywa sie go w stadium bardzo zaawansowanym, kiedy wlasciwie nie ma juz szans na wyleczenie.
Niemniej to nie oznacza, ze nie ma szans na leczenie - jest chemioterapia paliatywna, jest radioterapia - to bardzo wazne, aby walczyc o zycie, chocby krotkie, ale jednak! Zawsze warto!
I pamietaj, ze sa leki na bol. Jest Poradnia Leczenia Bolu, sa lekarze specjalisci medycyny paliatywnej. Nie poddawaj sie!
Mama wie, ale tylko o guzie płuca. Lekarz jej wszystkiego nie powiedział, a my z siostrami nie miałyśmy sumienia dobijać leżącego. Nie wiem jak długo uda nam się ukrywać to. Zobaczymy czego dowiemy się we wtorek od lekarza prowadzącego. Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie i dziękuję za wszystkie odpowiedzi :-)
ania.dalek, jeżeli mama będzie chciała więcej wiedzieć to Was o to zapyta. prawda jest okrutna, walka z tą chorobą także. Ale nigdy, ale to przenigdy nie można poddawać się. Nawet jeżeli w świetle dzisiejszej medycyny nie da się mamy wyleczyć, to da się jej pomóc. Jeżeli mamę zakwalifikują do leczenia paliatywnego, to nie po to żeby ją dodatkowo osłabić, ale po to aby zniwelować objawy choroby. Pamiętaj - puki nadzieja, puty życie. Nawet jeżeli mamie nie jest dane przeżyć nie wiadomo ile, to niech to życie ma sens. I o to musicie zawalczyć, żeby mama nie zrezygnowała z tego co jej zostało.
Bardzo polecam Ci abyście poszukali dla mamy hospicjum domowego. Można z niego korzystać kiedy mama będzie jeszcze leczona onkologicznie. Daje bardzo dużo, a przede wszystkim uświadamia choremu że mimo iż jego stan jest poważny ktoś chce mu pomóc. Mój tata nigdy nie wiedział, że lekarz przychodzący do niego 2 razy w miesiącu jest z hospicjum. Lekarz poinformował go że przyszedł do niego aby mu pomóc zniwelować ból, ulżyć, że należy się to tacie. I bardzo nam to hospicjum pomogło.
Dużo siły Wam życzę, cieszcie się każdą wspólną chwilą
Wiemy już, że biopsja się nie udała. Trzeba wrócić do szpitala i powtórzyć badania. Najpewniej w przyszłym tygodniu. Mama jest załamana bo ciężko przeszła bronchoskopie. Chciałabym, żeby to nie trwało wszystko tak długo. Mam pytanie czy ktoś słyszał o kapsaicynie?? Jestem sceptyczna jeśli chodzi o takie wynalazki, ale może warto? Pozdrawiam.
Kapsaicyna
Doniesienia o pozytywnym wpływie kapsaicyny na m.in. niszczenie (apoptozę) komórek nowotworowych dotyczą prowadzonych badań laboratoryjnych, dla których nie ma obecnie potwierdzonych rezultatów w możliwości praktycznego zastosowania tej substancji do leczenia chorób nowotworowych.
Nie znamy wiarygodności prowadzonych badań i ich rezultatów, a przede wszystkim nie został jeszcze opracowany jakikolwiek lek bazujący na tej substancji, który byłby następnie przebadany, pozytywnie zweryfikowany i w konsekwencji dopuszczony do zastosowania w medycynie.
Tym bardziej nie można mówić o jakimkolwiek rzeczywistym praktycznym zastosowaniu diety bogatej w warzywa (papryczki chili) zawierającej kapsaicynę do realnego leczenia nowotworów.
Jeśli zaś myślisz o kapsaicynie badanej przez Anglików i Amerykanów pod kątem leczenia przeciwnowotworowego, to opublikowano wyniki badań przeprowadzonych jedynie na niewielkiej grupie zwierząt. Do wszelkich więc wniosków należy podchodzić ostrożnie.
Takich nowo odkrytych "leków", które budzą ogromne podniecenie jako wspaniałe odkrycie, a potem kompletnie nie sprawdzają się w praktyce - historia medycyny zna bardzo wiele.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Dzisiaj w nocy było ciężko. Tramal niestety ale przestał działać. Lekarz co prawda przepisał nam Tramal 150 Retard, ale powiedział, że chyba lepiej zacząć z plastrami z fentanylem. Na początek dawka 25. Przykleiłam mamie dziś plaster, zobaczymy co będzie dalej. Dzisiaj przeżyłam szok widząc jak cierpi z bólu rano. Nie mogłam jej pomóc w żaden sposób i chyba to jest najgorsze. Ciągle śpi, ale w sumie nie wiem czy to kwestia leków, czy zmęczenia po tym ataku bólu. Oby pomogło bo mama we wtorek jedzie do szpitala na kolejną serię badań. Może tym razem biopsja wyjdzie.Pozdrawiam was i proszę o modlitwę za mamę ...
Przykro mi, że tak cierpi Twa mama. Mam nadzieję, że w szpitalu uda się w końcu to badanie i w miarę szybko będzie wynik. Wtedy dopiero można wdrożyć leczenie.
Aniu, dbaj o siebie. Pamiętaj, że sama jesteś po operacjach i musisz na siebie uważać. Jeśli oferują Ci pomoc, nie odmawiaj! Potrzebne ci są siły i zdrowie, więc nie zaniedbuj swego serduszka.
Przytulam. M.
Bardzo trzymam kciuki za Ciebie i Mamę. Wiem jak się czujesz. Ja swoją pożegnałam, byłam z nią do końca, do ostatniego oddechu. Potem zmarł mój ukochany brat, ot tak sobie stał i umarł. Teraz mam chorą ciocię i sama też choruję. Czasem mam ochotę schować się albo uciec gdzieś daleko. Nie umiem się modlić, ale pomodlę się za Was, może Bóg przyjmie prośby od niewiernej...
życzę by biopsja się udała i by można było mamę leczyć.
Ja także dużo czytałam o kapsaicynie, jednak boję się cioci zaszkodzić, a podejrzewam, że żaden lekarz nie będzie o tym ze mną rozmawiał.
Patrząc na moją mamę, na pewno warto maksymalnie wzmacniać organizm, żeby walczyć z chorobą, żeby przyjąć chemię, żeby żyły nie pękały. Dużo witaminy c, odżywki, pożywne zupy, soki, witaminy, to można zrobić na pewno.
pozdrawiam ciepło
Wróciłyśmy ze szpitala wczoraj. Na ten moment nie jest najgorzej, ale mamy niestety już wyniki z biopsji i bronchoskopii. Rak drobnokomórkowy lewego płuca. Ni w ząb się na tym nie znam więc po raz kolejny proszę o pomoc w interpretacji wyników, chociaż wiem że meritum sprawy nie ulega zmianie.
Po Durogesicu jest super, nie jest otępiała i nie cierpi. Lekarz z hospicjum zostawił nam jeszcze 4 różowe tabletki szczęścia, gdyby bardzo bolało. Doraźnie. W środę za tydzień jedziemy do szpitala znowu, w czwartek scyntygrafia, a w piątek chemia.
Boję się strasznie tej chemii. Mama bardzo chce i mówi, że nie ma wyjścia więc nie zrezygnuje z niej, ale ja nie wiem czy gdybym była na jej miejscu skorzystałabym z chemii... z resztą boję się chyba tego złego samopoczucia po chemii i wszystkich skutków ubocznych. Najgorsze w tym wszystkim jest chyba to, że nie wiadomo jak rak zareaguje na chemię.
Mam taki bałagan w głowie... liczyłam, że po badaniach okaże się, że to jakaś pomyłka, albo że nie jest tak źle... po usłyszeniu wyniku tąpnęło mną tak, że zapomniałam jak się robi herbatę ... Na razie staram się być silna, podnosić mamę na duchu, trochę błaznuję by odwrócić jej uwagę, ale mam ochotę krzyczeć i płakać. Rzucić pracę, obowiązki i zamknąć się gdzieś zdala od ludzi...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum