nie było szans ,nie zgodziła się,uparła i koniec
ona już taka jest
nawet mi nasikać nie chciała
nie mogłam jej powiedzieć o co tak naprawde chodzi z ta głową bo to byłby koniec,załamałaby sie
ona wie że ma raka złośliwego bo lekarz jej powiedział jak była we Wrocławiu ale nie wie jaki on wredny i jak szybko postępuje i co może narobić w innych narządach
na około sie nie dało
nie da sie jej zmusić
musiałyśmy dać spokój i czekać
wiem że czas sie liczy i w ogóle ale co ja mogę
w poniedziałek jedzie na badania do szpitala
przez ten czas było różnie,ogólnie osłabiona ale nie poddaje sie i robi co może,krząta sie ,gotuje
zawroty głowy i bóle są ale nie cały czas
poza tym nie było więcej takiego zdarzenia jak wtedy z tą utratą wzroku chwilową
nie wiem
byłam u lekarza i potwierdziła że to moga być przerzuty ale powiedziała też że może nie
nie wiem co myśleć,okaże sie po badaniach
a mówiła jeszcze że mama nbie zgłaszała im zadnych objawów ze strony głowy,nie wiem co myśleć bo mama twierdzi ze zawsze mówiła ( ta utrata wzroku była juz po chemii więc o tym nie miała kiedy powiedzieć,ale reszta jak bóle,zawroty to mówiła)
z jednej storny wiadomo jacy czasem są lekarze i niekiedy bagatelizują takie rzeczy a z drugiej też znam moją mamę i ona mogła nie powiedzieć ze strachu,nie mam pojęcia jaka jest prawda
tak sięboje tych wyników