Tata się wybiera do szpitala 4 marca, prawdopodobnie będzie się decydował na "tą chemię" która uszkadza szpik kostny.
Zaproponowałam mu żeby się wstrzymał do momentu poprawy wyników, bo przecież nie mogłam mu powiedzieć że to go zabije, i że nie wskazane jest w jego stanie.Poradźcie co zrobić?
Mam jeszcze jedno zapytanie.
Stosuję srebro koloidalne-tz podaję córeczce przy katarku i przeziębieniach.
Chciałam tacie dać ale zastanawiam się czy w jego stanie mu nie zaszkodzę?
Nie powinnam ale lepiej wiedzieć.
Jestem własnie po wizycie u lekarza który przyjął tatę do szpitala na chemioterapię. Zaproponowano tacie Taxoter.
Zastanawiam się czy to dobry pomysł, wiem że poruszany był ten wątek wcześniej, czy pogarszać tacie samopoczucie chemią skoro i tak nie ma możliwości wyleczenia. Rozmawiałam o tym także z lekarzem i właściwie zasugerował że robi to na wyraźne życzenie pacjęta aby pacjent miał poczucie że "jeszcze staramy sie mu pomuc a nie pozostawilismy go samemu sobie". Trochę mi szkoda faktycznie rewelacyjnego samopoczucia taty który poza bólami głowy, łopatek i kaszlu w zasadzie wyglada jak okaz zdrowia, to także podkreślił lekarz, że wyraźne dobre samopoczucie skłania go do podjęcia jeszcze jednej próby-która przedłuży tacie życie może o pół roku-wersja naj-optymistyczna jesli chemia zadziała.
Proszę o jakieś informacje na temat Taxoter'u.
(podobno Tarceva nie była by skuteczna w tym przypadku)
Pozdrawiam gorąco wszystkich zmagających się z tym paskudztwem i ich rodziny
Aha dziś będąc w szpitalu spotkałam bardzo bliskiego kolegę, który od 2 lat walczy z rakiem muzgu, bezowocnie, bo to cholerstwo zabrało mu świadomość i możność komunikowania się z otoczeniem. Od roku przykuty do łóżka, od wczoraj bardzo wysoka gorączka!! Widzieć jak choroba opanowuje i zabiera ludzi to po prostu koszmar.
Aż boję się myśleć że najgorsze dopiero przed nami.............................
A poniżej rozważania, co jest skuteczniejsze - erlotynib (Tarceva) czy docetaxel (Taxotere) lub pemetreksed (Alimta)? -> źródło TUTAJ <-
Cytat:
Trudny wybór
Jednym z poważniejszych problemów w szerszym stosowaniu terapii celowanych jest ich koszt. Finansowanie takiego leczenia przy niewielkiej jego skuteczności jest według wielu specjalistów - dyskusyjne.
"Erlotynib został zarejestrowany do leczenia niepowodzeń chemioterapeutycznych. Ale poza nim do leczenia w tej fazie zarejestrowano też dwa cytostatyki - docetaksel (Taxotere) (w USA zarejestrowany niedawno także do pierwszorzutowego leczenia zaawansowanego niedrobnokomórkowego raka płuc - przyp. red.) oraz pemetreksed (Alimta). Oba te leki mają, moim zdaniem, skuteczność w sumie niewiele większą od erlotynibu, przy jeszcze wyższych kosztach leczenia" - zauważa dr J. Rolski.
ASCO 2006: nowe dowody na skuteczność docetakselu
USA. Podczas 42 dorocznego zjazdu Amerykańskiego Towarzystwa Onkologii Klinicznej w Atlancie ASCO 2006 firma Sanofi-Aventis ogłosiła wyniki badań dotyczących zastosowania docetakselu (Taxotere) w terapii niedrobnokomórkowego raka płuc, raka głowy i szyi oraz raka piersi. Metaanaliza dokonana w oparciu o siedem badań klinicznych przeprowadzonych na 2867 chorych na zaawansowanego niedrobnokomórkowego raka płuc udowodniła, że pacjentów otrzymujących dożylnie docetaksel charakteryzowało dłuższe przeżycie całkowite oraz mniejsze nasilenie gorączki neutropenicznej w porównaniu z chorymi, którym podawano alkaloidy Vinca (winorelbinę lub windezynę).
W wreszcie artykuł Profesora Jassema (którego prace osobiście preferuję) :
Cytat:
Chemioterapia II linii
Dwa badania III fazy wykazały skuteczność docetakselu w ramach leczenia II linii chorych po wcześniejszej chemioterapii z udziałem pochodnych platyny (progresja lub nawrót po wcześniejszej odpowiedzi). W pierwszym z badań, pod wpływem docetakselu stwierdzono znamienne wydłużenie czasu do progresji, czasu całkowitego przeżycia oraz wskaźników jakości życia w porównaniu do leczenia objawowego. (...)
Tyle na dziś, myślę jednak, że będzie jeszcze co omawiać.
Aga, pytanie kluczowe: czy Twój tata chce się dalej leczyć (poddać chemioterapii)?
pozdrawiam ciepło.
Oczywiście że tak, tata bardzo chce się leczyć, będzie miał wtedy pewność że nadal zwalcza chorobę i może uda się wyleczyć. Tata nie wie że nie da się powstrzymać choroby. Wiadomo chce żyć i to nie dziwi nikogo. Więc może warto dać człowiekowi nadzieję........
[ Dodano: 2009-03-11, 02:33 ]
Kochana Administratorko, piszę ponieważ zastanawiam dlaczego chcąc wrzucić odpowiedź na moim poście a będąc wcześniej zalogowana, system odsyła mnie do strony logowania a tym samym moje półgodzinne starania i opisywania leczenia taty przpadają.
Nadmienie że sytuacja powtórzyła sie dwa razy dlatego trzeci raz już nie mam siły i idę spać. Może jutro coś napiszę,jak mi sie uda.
Pozdrawiam.
Tata poddał się 05 marca chemioterapii Taxotere.
Przed tym spotkałam się z lekarzem Ordynatorem aby zaciągniąć trochę informacji i dowiedzialam się że:
-najlepiej żeby nie męczyć taty chemią, ponieważ samopoczucie pacjęta jest rewelacyjne i żeby takie pozostalo, a wiadomo po chemi jego komfort psychiczny spadnie,
-właściwie tata ma leczenie czysto paliatywne które tylko przedłuży czas życia o około 2-3 miesiące, (zabrano mi nadzieję)
-na wyrażną sugestię że tata ma silne bóle głowy, lekarz oznajmił że w takim razie jak ja im każę zająć się głową to oni odstępują od leczenia (nie muszę tłumaczyć że tata strasznie przeżywał tą podróż do szpitala, bo bardzo mu zależało na chemi, bo bał się że go nie przyjmą gdy sie okaże że ma złe wyniki, bo któryś z lekarzy na ostatniej wizycie go nastraszył że na pewno będzie miał po tym białaczkę), i koniecznie muszą wyjaśnić pacjętowi co oznacza ostry ból głowi i jakie ma konsekwencję.
-gdy wspomniałam także o bólach łopatek, to lekarz oznajmił że to najmniejszy problem.
Zastanawiam się czy lekarze muszą być bezduszni, oczywiście rozmawiałam z lekarzem konkretnie, a to dzięki świadomości jakią nabyłam na tym Forum, ale czy koniecznie muszą nam mówić całą prawdę. Niewiem jak to jest ale podczas konsultacji z nim wszystko było jasne i zrozumiałe a po wyjściu walnęłam jak z rynny. Czemu zabrano i oskubano mnie z nadziei?? To było druzgocące. Musiałam powstrzymywać się ponieważ tata stał pod gabinetem i czekał na relację....
Nie wiem co mam myśleć......
Obecnie tata pomimo ostrej i ciężkiej chemi czuje sie dobrze, juz go tak nie dusi kaszel, co prawda ból głowy pozostał, nie śpi tak długo, uczestniczy w życiu rodziny, pomaga mamie w opiece nad wnuczkami i w zasadzie trudno sie doszukać choroby.
I tu moje pytanie a raczej sugestia, czy świetne samopoczucie taty może oznaczać że chemia nie zadziałała? Muszę dodać że po roku choroby, ciężkich terapiach i operacji tata nie stracił włosów. To znaczy stracił większośc po drodze w poprzednich latach ale gdy był zdrowy, a teraz ani włoska mniej!!
I to samopoczucie: lekarz ostrzegał że będą wymioty, spadek odporności, jakieś nadżerki w jamie ustnej a tu nic!!
Bardzo proszę o odpowiedż czy to okej że tata się czuje okej?
Pozdrawiam gorąco
No nareszcie, tata dwa tygodnie po chemioterapii Taxorerem i po raz pierwszy ubywa mu włosów,jeszcze nie jest łysy ale włosy wypadają. Mam nadzieję że to dobry objaw, zaznaczę że przyjmuje już III chemię.
Poza tym narzeka na drobne dolegliwości jak ból chyba migdała po lewej stronie pod żuchwą oraz na ból w przełyku, to chyba nie za wiele jak na stadium choroby.
Właściwie nadal trudno mi uwierzyć że tata jest tak poważnie chory bo obraz mówi co innego.
Pozdrawiam wszystkich gorąco i pozytywnie.
Jak to dobrze że idzie wiosna.........
Niewiem jak to jest ale podczas konsultacji z nim wszystko było jasne i zrozumiałe a po wyjściu walnęłam jak z rynny. Czemu zabrano i oskubano mnie z nadziei?? To było druzgocące. Musiałam powstrzymywać się ponieważ tata stał pod gabinetem i czekał na relację....
Nie wiem co mam myśleć......
Aga, to trudne dylematy. Uważałam je za na tyle istotne, że z tej właśnie okazji jest na naszym forum ankieta - co pacjent, jego rodzina chcieliby usłyszeć ; prawdę? nie do końca prawdę? pominięcie prawdy? niedopowiedzenia? czy konkrety?
"Oskubano" Was nie z nadziei a ze złudnej nadziei nie mającej pokrycia w faktach - inaczej mówiąc powiedziano Ci prawdę. Lekarz, zapytany konkretnie o rokowanie ma obowiązek powiedzieć prawdę. Gdyby tego nie zrobił, padłby być może zarzut - dlaczego nie powiedział prawdy? Dlaczego zataił fakty? Dlaczego nie przygotował nas na to co nastąpi?
Wiem, że ciężko jest zaakceptować brutalne fakty. Wiem, że cierpisz. To naturalne - a Twoje cierpienie świadczy o głębokim przywiązaniu i uczuciach do ojca.
Nie jesteś w takiej sytuacji sama - jest, choćby na tym forum, wielu ludzi dokładnie tak samo odczuwających. Wszystko to jest ludzkie - troska, żal, bunt i rozpacz. Jednak największym skarbem w tym wszystkim jest Twoja miłość i troska jaką obdarzasz tatę - to jest indywidualne i unikatowe - bo Wasze, i bardzo cenne. Myślę, że to właśnie powinno być obecnie Twoją myślą przewodnią - postaraj się nie gonić za straconymi nadziejami i szukaniem kolejnych skutecznych terapii - pomyśl, czy w jakiś szczególny sposób chciałabyś być z Tatą - rozmowy? kolacja? kino? "wypad weekendowy"? Jeśli zrobisz teraz coś szczególnego pamiętaj : NA ZAWSZE pozostanie to w Twojej pamięci i będziesz to wspomnienie pielęgnoać jak skarb.
Życzę Wam wielu jeszcze okazji do takich chwil.
Zgadzam się z tobą DSS. Ważna jest prawda, choćby najgorsza.
Byłam wdzięczna lekarce, że już w drugi dzień pobytu w szpitalu powiedziała jasno i wyraźnie co podejrzewa. Mój tata wtedy mógł się oswoić, że niestety nie jest to błahostka i przyswajał myśl, że to jest nowotwór. Miałabym pretensje, gdyby lekarka nie mówiła otwarcie co i jak.
Aga, wiem, że na pewno ci jest ciężko, tak jak mi kiedy lekarka w rozmowie ze mną powiedziała, że taki nowotwór jaki ma mój tata to wyrok (tacie tego nie powiedziałyśmy), ale mam ciągle wiarę. Przecież cuda się zdarzają - a jeśli tym razem nie będzie pomyślnie, to wiem że zrobimy wszystko, aby ten dany nam czas dobrze wykorzystać, aby tata wiedział że kocham go i że nie jest sam.
A wierz mi, że nie jest mi łatwo, ponieważ moja mama zmarła 3 lata temu i na pewno nie jestem gotowa aby to przejść - chociaż na to, to akurat nigdy nikt nie jest gotowy.
Pozdrawiam
Witam
z tatą jest coraz gorzej, wczoraj miał atak duszności, który zakończył się wymiotami i wypluciem przez nos bordowego skrzepu krwi. Tata twierdzi że rak "wyszedł" nosem i zaraz po tym zdarzeniu czuł sie jak przed chorobą. Dziś znów jest nieco gorzej, głos ma uciekający, śpi całymi dniami, uskarża sie na straszne pieczenie w przełyku twierdzi że ma tam gołą ranę aż do płuc, z apetytem jest nie wesoło, kupilam siemie lniane które nie za bardzo skutkuje. Dodatkowo męczy tatę ból głowy i zastanawiam sie czy przyjmą tatę na chemioterapię która jest we środę.
Dodam że tata po chemioterapi czuł sie rewelacyjnie do ostatniego tygodnia: nastąpił problem z przełykiem ogólne osłabienie i wypadanie włosów które nigdy nie miało miejsca.Na dodatek chyba sie przeziębił i zażywa oscillococillum. Moje pytanie czy nie ma przeciwwskazań?
Z Tatą rozmawiam dużo jak tylko jestem u niego i nie śpi, choć jest to trudne bo każda rozmowa zmierza do stwierdzenia przez tatę że i tak umrze że z niego nic juz nie będzie.....
Co do opini o lekarzu wiem że nie powinnam mieć pretensji ale tak to już jest że dziś rozumiem i przytakuję a jutro złoszczę sie nie mogąc sobie poradzić z tą bezsilnością.
Człowiek nigdy nie przyzwyczai się do myśli że jego najblizszego za chwilę nie będzie, a tu gromadka wnuczek do kochania czeka, przychodzi ale dziadek już nie ma siły bawić się z nimi.
Niestety wczoraj przyjęli Tatę do szpitala na następną chemioterapię, podali wieczorem leki przygotowawcze a dziś "zapomnieli" o tacie i tylko jemu nie podali chemii. Zapytany lekarz dopiero wyjaśnił że prześwietlenie płuc pokazało że guz się powiększył o następny centymetr a więc chyba juz ma ze 4 cm i nie będą więcej podawać chemii (rozumiem że nie skutkuje?). W zamian zaproponowano (chyba na otarcie łez) radioterapię na którą wcześniej się nie kwalifikował ale najbliższy termin wolny jest 18 CZERWCA!!!!!
Czy to nie przesada że wymyślają radio z tak odległym terminem dla pacjenta dla którego każdy dzień się liczy. Wiem że to tacie nie zwróci zdrowia ale może jak w przypadku taty forumowiczki zajana takie działanie zmniejszyło by ból głowy i przełyku. Dodam że tata nie jest w stanie nic przełknąć tak go boli gardło. Na dodatek prawie nie słychać jego słów tak mu głos ucieka..........
Boję się że NAJGORSZE zbliża się wielkimi krokami!!!!!!!!!
Poradźcie co zastosować żeby tata się nie męczył, może z powrotem sterydy bo ostatnio nie stosował....
A może już czas na opiekę hospicjum choć jak znam tatę to woli sam sobie z tym radzić.
Droga Agusiu
Tak mi przykro ze u was nie za dobrze.tak mi smutno ze nie mozecie miec radioterapii wczesniej. Wiesz czesto czuje poczucie winy ze nie moge wam pomoc, ze moj tata to jednostka, o ktorej nawet nie powinnam pisac, czesto zastanawiam sie czy po prostu nie przestac tu zagladac, bo rzezcywiscie sytuacji mojego taty i wiekszosci tych tu poszukujacych pomocy na tym forum nie mozna nawet porownac. wiem ze mego tatay dawno by juz nie bylo gdyby nie to ze jest u nas, wiem ze wielu z tych ktorzy odeszli mogli by jeszce cieszyc sie bliskimi gdyby dano im szanse jaka dano memu tacie. Dzisiaj mam strasznie zly dzien. Juz nie mama sily plakac, pisac, czuje straszne poczucie winy,
pozdrawiam
Kochana nie miej poczucia winy.
W obecnej sytuacji każdy ma prawo traktować siebie i swoja rodzine jako szczególną jednostkę. Ktos kiedyś na tym forum napisał że w tej chorobie stajemy sie egoistami.....
I tak ma być. Liczymy się tylko MY.
W ogromnym bólu łączę sie z Tobą.
Mój tata miał wspaniały tydzień....
Prawie biegał po sklepach załatwiajac swoje sprawy, reperował auta od roku nie używane przez niego z powodu choroby. Biegał latał śmiał się żartował jak dawniej jak przed chorobą. Było cudownie do wczoraj.
Stan zdrowia pogorszył sie w minucie. Nastąpiły duszności i problemy z oddechem. Już myslelismy że to koniec...
Tata śpi w tej chwili ale świszczy-gwiżdże przy kazdym oddechu. Słychać wyrażnie że brakuje mu powietrza.
Agusiu
Ja również jestem z krakowa i wiem jaka jest sytuacja w CO w naszym mieście Chcąc przyśpieszyć naświetlania spróbuj w szpitalu w Tarnowie Tam nie ma kolejek Myśmy codziennie dojeżdżali, ale można również zostać przyjętym na oddział
Pozdrawiam
Od tygodnia a dokładnie od końca świąt tatuś się czuje rewelacyjnie. Nic mu właściwie nie dolega, może poza małej duszności ale zwarzywszy na brak płuca to nikogo nie dziwi. Reperuje auta załatwia ważne i mniej ważne sprawy, nawet myślał o powrocie do pracy czyli w jego wypadku wyjazd w daleką trasę i niestety musiałam delikatnie odradzić.
Zresztą cała rodzina była tego zdania. Podejrzewam że tatay dobre samopoczucie wynika z tego że robi co chce i co go pasjonuję, powiedziałam mamie że ma nie ograniczać taty i pozwalać mu na wszystko nawet jeśli uważa że od tego pogorszysię jego zdrowie ale to jego życie i niech robi co chce bo ma być szczęśliwy.
Cieszę się strasznie z każdego dnia i mam nadzieję że te chwile będą trwać wiecznie. A może choroba się cofnęła???????
Nie ma najmniejszych oznak choroby a już na pewno bliskiej śmierci....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum