1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Wydzielony przez absenteeism z tematu: rak płuc :(
Autor Wiadomość
lelusia 


Dołączyła: 07 Lip 2015
Posty: 49
Pomogła: 9 razy

 #1  Wysłany: 2015-07-07, 11:27  


Witam Wszystkich na forum.
Czytam forum kilka lat ale dopiero teraz mam odwagę napisać...
Moja smutna historia zaczęła się dokładnie 26-07-2012 był to jak wtedy myślałam najgorszy dzień a raczej wieczór w moim życiu.Od kilku dni wtedy przebywali u mnie rodzice,którzy mieszkali ode mnie 120 km,mamę od kilku dni zaczęła bolec głowa,myslelismy że to migrena ale po tygodniu głowa nadal bolała zaczęły się zaniki pamięci,zawroty,wymioty,wzięłam mamę do lekarza(o potraktowaniu nas przez lekarzy nie bedę pisała bo to temat na inne forum) w końcu poprosiłam o konsultację neurologiczną i trafiłyśmy na konkretną lekarkę która od razu zleciła rtg płuc oraz tk głowy...i dowiedziałam się i nogi mi się ugieły :rak płuca lewego z przerzutem do móżdżku
świat mi się zawalił jestem jedynaczką i mama to moja najlepsza przyjaciółka...
dalej skierowanie na neurochirurgię lekarz mówi jest dramatycznie,jest obrzęk i wodogłowie,pomyślałam Boże zabierz mnie a nie moją najukochanszą osobę...
jednak udało się zoperować przerzut w 4 dni póżniej,mama była jak nowonarodzona tyle że z ogoloną glową co Ją bardzo denerwowało ale zakładała kapelusik.
W trakcie pobytu mamy w szpitalu zadzonil do mnie lekarz i powiedział że jest jeszcze jedna zmiana w płacie czolowym prawym lecz narazie nieoperacyjna...
Mama wyszła ze szpitala oczywiście została u mnie bo tata raczej by się Nią tak nie zajął .Znalazłam w moim mieście Panią Doktór Onkolog,która pracowała kiedyś Gliwickim Centrum Onkologicznym i się zaczęło,w między czasie odebrałyśmy histpat diagnoza :Niedrobnokomórkowy,płaskonabłonkowy rak płuc :( mama została zakwalifikowana do chemii paliatywnej(pamietam jak przeczytałam to słowo paliatywna,pomyslałam Boże to tylko walka o parę miesięcy,tak czy inaczej ilekolwiek nam nie zostało muszę ten czas poświęcić mamie i jeszcze tyle rzeczy mi musi powiedzieć i tyle ciepłych słów ja Jej muszę powiedzieć..
Chemia okazała się niestety nieskuteczna ,guz w płucach się powiększał a co najgorsze zmiana w płacie czołowy urosła do potężnych rozmiarów.
W lutym 2013 mama trafiła znowu na stół w celu usuniecia przerzutu z płata czołowego,podjął się tego ten sam wspaniały lekarz ,który usuwał guza z móżdzku.
Po wyjściu ze szpitala było juz tylko gorzej sterydy po których mama puchła,mało chodziła,apetyt jeszcze dopisywal...i tak kwiecień,maj...
Czerwieć to już był dramat guzy w mózgu poprostu przebiły czaszkę,ten w płucach także pozostawił coś rodzaju kuli na zewnątrz klatki piersiowej,to była makabra patrzeć jak najbliża osoba cierpi a tu zero wsparcia bo przeciez nie mam rodzenstwa,ojciec wogóle nie dopuszczal myśli że mama umiera..
Mama przestała chodzić ,nie chciała jeść ,pic ,nie poznawała nikogo i ten straszny ból na który juz nawet morfina nie działala.
8 Lipca wezwałam lekarza ,który dał skierowanie do szpitala,tam siedzieliśmy z ojcem dzień i noc,próbowalismy karmić itd...
W ten dzień 12 lipca 2013 przyszłam rano do szpitala i juz wtedy wiedziałam że bedą to ostatnie chwile spedzone z moją Mamusią,nastąpił obrzęk płuc,mama zmarła o 15.50 na moich rękach.... :-( zbliża sie druga rocznica śmierci a dla mnie to bylo jak wczoraj,
życze wszystkim,przeżywających takie chwile dużo siły
pozdrawiam Ewelina
 
Judita 



Dołączyła: 19 Gru 2014
Posty: 150
Skąd: Jaworzno
Pomogła: 21 razy

 #2  Wysłany: 2015-07-13, 07:30  


Naprawdę smutna historia. Mój tata zmarł w podobny sposób, chociaż przynajmniej w domu. Gdyby lekarze podejmowali inne decyzję i przejmowali się nim, gdy byłby w szpitalu to na pewno dzisiaj byłby jeszcze z nami. Wiem jaki to ból i jak wspomnienia pozostają w pamięci na długie lata. Życzę wytrwałości i szczęśliwego życia.

Pozdrawiam
_________________
http://www.forum-onkologi...t976.htm#261426
 
Miri_A 


Dołączyła: 30 Kwi 2015
Posty: 48
Pomogła: 8 razy

 #3  Wysłany: 2015-07-15, 11:15  


lelusia, Bardzo mi przykro z powodu Twojej mamusi. Wiem co czujesz... Moja mamusia zmarła 24 maja.
lelusia napisał/a:
Boże to tylko walka o parę miesięcy,tak czy inaczej ilekolwiek nam nie zostało muszę ten czas poświęcić mamie i jeszcze tyle rzeczy mi musi powiedzieć i tyle ciepłych słów ja Jej muszę powiedzieć..
Ja miałam jedynie tydzień aby przyjąć do wiadomości fakt, że mama odchodzi. Wczesniej wierzyłam, że wróci do domku. Mamaprzez ten ostatni nasz tydzień miewała tylko przebłyski świadomości a i tak mam wrażenie, że nie chciała abym była z Nią w tych najtrudniejszych chwilach i czekała aż wyjdę ze szpitala... Obrzęku płuc dostałą po naszej ostatniej rozmowie, kiedy już wyszłam, a odeszła cichutko następnego dnia, również gdy nie było mnie już w szpitalu. Wiedziała, że panicznie boję się podobnych sytuacji i chciała mi ich oszczędzić. Dziś po niespełna 2 miesiącach mama dziurę w sercu i przeświadczenie, że wraz z mamą umarło we mnie jakieś bliżej nieokreślone coś. Nie umiem nazwać tego.
Dużo sił i ciepła dla Ciebie. Dla nas wszystkich...
_________________
Miri_A
 
lelusia 


Dołączyła: 07 Lip 2015
Posty: 49
Pomogła: 9 razy

 #4  Wysłany: 2015-07-15, 16:21  


Miri_A, Witam,równiez przesyłam wyrazy wspołczucia z powodu śmierci Twojej Mamy,to bardzo przykre...u Ciebie jeszcze bardzo świeże,ale według mnie nieprawdą jest że czas leczy rany,u mnie minęło 2 lata w niedzielę ale tęsknota jest coraz większa,Święta,Dzień Matki,to najgorsze dni w moim życiu,płakać się chce gdy 26 Maja wszyscy kupują swoim Mamom słodycze ,prezenty a ja mogę kupić znicz i isć na cmentarz nie mogąc Jej przytulić...:( Piszesz o dziurze w serduchu,ja mam wrażenie że u mnie jest tak samo tylko z czasem zamiast się polepszać,"dziura"robi się większa,pisz jak sobie dajesz radę z tym wszystkim,pozdrawiam serdecznie

[ Dodano: 2015-07-15, 17:35 ]
Miri_A, Judita, Witaj,masz rację jeżeli chodzi o decyzję i nawet zachowanie niektórych lekarzy,w szpitalu podczas kiedy moja mama umierała z dyżurki pielegniarskiej,która była naprzeciw sali w której leżała moja mama ,dobiegały takie śmiechy,takie chichoty a wręcz rżenie,towarzystwo bardzo dobrze się bawilo,był piątek popołudniu,lekarzem dyżurującym był mlody doktorek który zabawiał panie pielęgniarki,eh szkoda słów musiałam trzasnąc drzwiami żeby dać im cos do zrozumienia,nie mają szacunku do umierających ludzi,przecież to szpital a nie kawiarnia,ale to temat chyba na inny wątek....pozdrawiam serdecznie
 
Miri_A 


Dołączyła: 30 Kwi 2015
Posty: 48
Pomogła: 8 razy

 #5  Wysłany: 2015-07-16, 12:29  


lelusia,
Co za różnica 2 lata, czy 2 miesiace... naszych MAM już nie ma i nie będzie i żadna istota we Wszechświecie nie zastąpi nam matki! Moja historia tutaj...
http://www.forum-onkologi...iny-vt11922.htm
http://www.forum-onkologi...e-vt5703,30.htm
Kiedy 20 lat temu zginął mój pierwszy mąż, sądziłam, ze mój świat się rozpadł na 1000 kawałków. Niemniej jednak pozbierałam się szybko, a dzis mam drugiego cudownego męża, kochanego synka...
Mamy natomiast już nie odzyskam nigdy! Może nie była najlepszą matką na Ziemi, ale która z nas nią jest? Każdy ma swoje grzeszki na sumieniu..
Przepraszam od razu bardzo serdecznie Forumowiczów, którzy stanęli w obliczu śmierci lub walczą o zdrowie i życie partnerów, mężów i żon.. nie jest moim zamiarem wartościować czyj ból jest większy i silniejszy.
Jako ze byłam w obu sytuacjach, porównuję wyłącznie moje własne doświadczenia i myśli. Odnoszę się do wspomnianej dziury w sercu - po stracie mamci nikt jej ne zapełni. Ale moje odczucia nie muszą byc miarodajne... Raz jeszcze przepraszam jeśli uraziłam kogoś.
Wiesz lelusia, czym jest dla mnie 26 maja? Mój Boże... pożegnaniem w kaplicy przy prosektorium, gdzie przywiozłam mamusi różę, a moja mamcia leżała zimna ale taka spokojna... Jej twarz ne wyrażała grymasu bólu i zmęczenia, a żyły na szyi nie pracowały nadludzkim wysiłkiem walcząć o każdy oddech... Boże jaka była piekna!!! Widok ten już na zawsze będzie mi towarzyszył i kojarzył sie z tym świetem. :cry..:
Pozdrawiam bardzo serdecznie i życze dużo sił na każdy nasz nastepny dzień.
_________________
Miri_A
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group