Za tak piękne odejście i odhaczenie cierpienia w poczet tego co przeszła za życia.
Widziałam jeden dzień jak cierpi - a wiem ,że to niezwykły dar, że był TYLKO ten jeden,widziałam,czułam i mówię dziękuję,dziękuję dziękuję, że ani jednego dnia dłużej.
KAI piękne podejście do życia i do śmierci.
Bo po co żyć, jak życie jest takie bolesne.
Andrzeju - żyć warto. Jest po co, mimo bólu. Pytanie "po co tak długo" dotyczy chyba (jeśli dobrze zrozumiałam Kai) już okresu agonii.
Ja nie żałuję, że byłam przy Tacie, że widziałam, jak odchodzi. To bolało, bardzo, ale pozwoliło mi też powiedzieć mu to wszystko, co zawsze czułam, ale co jakoś nie przechodziło przez gardło - bo to głupio jakieś komunały o miłości własnemu ojcu prawić, co nie? W tym ostatnim tygodniu, kiedy Tato już nie wstawał, nie było już nic głupiego. Można było trzymać za rękę, gładzić po głowie, mówić, że się kocha i zawsze kochało, nawet powygłupiać się można było: "Zobacz, tatuś, wszyscy koło ciebie skaczą, ale masz obsługę, na każde zawołanie lecą". A on udawał, że się złości, jak całowałam go w czoło: "No przestań mnie obśliniać!" A potem zostało już tylko trzymanie za rękę i zwiększanie dawek morfiny, i to bolało najmocniej. Ale nie żałuję, że byłam. Żałuję, że nie mogłam być non stop.
Moj Tatus sie bardzo meczyl, wiercil sie w lozku, przez ostatnie 72h i nie mogl sobie znalezc miejsca...
Dostawal leki uspokajajace, a ja bilam sie z myslami, czy tego powinno byc az tak duzo? Do chwili obecnej nie wiem, czy powinno, kontakt z Tatusiem byl prawie niemozliwy, ale bylam przy Nim. Przedostatnia noc i cale dnie i w momencie odejscia.
Poczekal na cala Rodzine i odszedl z ostatnim oddechem, tak spokojne...
Chociaz to Mu sie nalezalo "spokojna" smierc.
Coz, My, zyjacy wiemy o smierci??!!!
Co sie dzieje w glowach, w sercach Naszych bliskich w tym momencie??!!
Moze sie po prostu oszukujemy?!Ale to chyba tak juz musia byc, to jedyne oszustwo, ktore pomaga Nam dalej zyc, chociaz TAK CIEZKO...
Coz, My, zyjacy wiemy o smierci??!!!
Co sie dzieje w glowach, w sercach Naszych bliskich w tym momencie??!!
Moze sie po prostu oszukujemy?!Ale to chyba tak juz musia byc, to jedyne oszustwo, ktore pomaga Nam dalej zyc, chociaz TAK CIEZKO...
tez dręczy mnie to same pytanie,czy to byc moze tylko samooszukiwanie sie zeby nie miec wurzutow sumienia?
Tak, masz racje,momus7 , najwazniejsze, zeby nie bolalo!!!
Tatus möj mial niestety zle ustawione leczenie przeciwbölowe (nowotwor pluc, a bole byly bolami kostnymi umiejscowionymi w barkach), tak ze na 4 dni przed smiercia nie mögl sobie znalezc miejsca..Z BOLU...
Kladl sie...siadal...klekal na ziemi...kladl sie na podlodze...siadal w zalamaniu sofy, tak zeby podpierac rece poduszkami...zwijal sie z bolu...a My nie moglismy nic poradzic!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nawet w hospicjum nadal mowil, ze ma bole, choc dostawal juz podskornie morfine...potem za pomoca pompy jeszcze czesciej.
W przededniu smierci, mowil, ze go starsznie boli...nie chcial, zeby Go bolalo!!Myslal, ze jak pojdzie do Hospicjum, to mu pomoga! I chociaz NIE BEDZIE BOLALO!!!! Bledne zalozenie, w Jego przypadku, bledne...
Kiedy byl jeszcze zdrowy, smial sie, ze jak juz "nie bedzie mogl", to sobie wezmie mloteczek w jedna reke, a gwozdzie w druga, stanie na taborecie na balkonie (VIII pietro)i "niechcacy" sobie wypadnie...
Potem, na dzien przed smiercia domagal sie od mojego Szwagra, zeby Mu tamto zyczenie spelnil!! Taki byl strasznie zly, arogancki, agresywny, ze ani Szwagier (190cm, 150kg!!!), ani Pielegniarki nie mogly sobie z Tatusiem poradzic(170cm, 45?kg).
Szwagier zadzwonil po Siostre, iTatus sie dopiero wtedy uspokoil...
Wracajac do bolu...straszne jest kiedy NIC nie mozna zrobic!!!!!!!!!!!!!
Kiedy podwyzszenie dawki morfiny mogloby sie wiazac z zabiciem Pacjenta, a dalej BOLI!!!!!!
Straszne, jest to, kiedy Tatus mi odchodzil, a Lekarka na pytanie - "czy naprawde moze Go jeszcze bolec??" odpowiada - TAK.
A JA NIC NIE MOGLAM ZROBIC,by P O M O C ................!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tatusiu.....................WYBACZ, prosze.............................
M.K.
Porażające to co piszesz
Czytam i placzę, ze Twj Tata tak okrutnie cierpiał:( Co za wredna, okrutna choroba... Boże dlaczego tak musi byc?!!! Nie pojmuje tego ogromu cierpienia, nie rozumiem...
Ścikam Cię M.K. i nie zadręczaj się proszę, zrobiłaś wszytsko co w ludzkiej mocy!!!!
m.k Współczuję Ci tego poczucia straty.
Tylko nie obwiniaj się za to ,że Tato cierpiał.
Przecież nie mogłaś zrobić więcej niż lekarze zrobili.
My możemy tyle, ile nam pozwolą okoliczności,serdeczność i troska .
A przecież może być tak, że chorego to denerwuje.
Dopatruje się w tym złych wiadomości .
Na bóle kostne mąż ma Neurontin,lekarz w wywiadzie dopatrzył się takiej potrzeby.
Trochę ograniczyło to bolesne sztywnienie kończyn.
Oby nie dotkneło go takie cierpienie jak Twojego Tatę.
Życzę Ci żebyś nie cierpiała na duszy .
Twojego Tatę już nie boli,i Ty odpocznij .
Z perspektywy wiem, ze leczenie przeciwbolowe nie dalo rezultatu...
Zalecam, by kontynuowac mimo braku objawow, mimo braku bolu, bo Nam tego nie powiedziano, a niestety nie dowiedzielismy sie sami i Tatus cierpial, a nie powinien.
Czlowiek robil wszystko, by nadrobic stracony czas i stracone skutki przeciwbölowe, ale zabraklo czasu.
Trzeba PRZECIWDZIALAC!!!
Pamietajcie!
Zycze Wszytkim powodzenia i wygranej w walce z tym ...
A'propos, slyszalam o rewelacyjnych studiach na temat raka piersi i jego nowoczesnych sposobow bezoperacyjnego i bardzo skutecznego usuwania, metoda (chyba to tak bylo..)..zamrazania zmian nowotworowych!!!
ZEBY SIE TYM NAUKOWCOM UDALO!!!
Na chwilę relaksu i chwilę refleksji.
Łucji Prus też już nie ma wśród nas.Powodem odejścia jakże by inaczej,też nowotwór
http://www.youtube.com/wa...lB7uUTwQCU&NR=1
Pozdrawiam.
Witam, tydzień temu przywiozłam mamę do szpitala, ale lekarz nie chce jej trzymać w tym szpitalu. postawił już na niej krzyżyk. Mama nie jest świadoma że rak jest rozsiany po oskrzelach, płucach... 9 lat temu miała usunięte 2 płaty płucne i 2 lata temu wszystko znowu dało znac o sobie z wielkim hukiem. nie pomogła chemia i radioterapia. tylko efektem ubocznym było zwężenie przełyku i na tą chwilę jeść nawet nie może, a taki ma straszny apetyt. lekarz mi każe mame zabrac do hospicjum albo do domu. sama nie wiem gdzie lepiej. mama mieszka daleko od szpitala jakiekiegokolwiek więc boję się że będzie cierpieć, dusi się, lekarz jej dziś kroplówkę odłączył-więc chyba to nie oznacza zbyt dobrze- z tego co tu czytam.... jak mnie przeraża to wszystko..... mam 23 lata i potrzebuje Mamusi, mam brata który ma 13 lat i drugiego który ma 26 lat. a Mama tylko 48 latek liczy. a ma taką wolę życia- gdybyście widzieli jak ona na mnie patrzy i pyta mnie kiedy pojedziemy do jej lekarki, bo ona jej na pewno pomoże.. wyleczy ją, bo ci tutaj to się nie znają, mówi zaiweź mnie gdzieś gdzie leczą!!! Mama tak sobie domniema że ma guza za płucu bo ją uciska gdzieś w tych miejscach... nie zdaje sobie sprawy że medycyna wyczerpała swoje możliwości. jaki straszny to jest ból że ja jej nie mogę pomóc. i tak sobię myślę- czemu Bóg każe jej cierpieć- już cierpiała tak dużo w młodości kiedy tata pił, bił ją i miał nas gdzieś..... Mama jest jak anioł-cudowny anioł!!! wszystkim pomaga, pamiętam jak w zimę pomagała chorej cioci, szła do niej pieszo kilka kilometrów , opiekuje się macochą męża, kilka domów dalej ma pod opieką kolejną ciocię i tak całe życie..... a teraz się boję że pójdę do niej rano i już do mnie nie powie <moja laleczko>. chyba jestem załamana. nie pogodzę się z tym nigdy jak mi Ją teraz Bóg zabierze...
Witaj
Wiem jak się czujesz ponieważ nie dawno przeżywałem podobną sytuację.Moja Tata(48 lat) niestety zmarł wierząc ostatniego dnia że z tego wyjdzie. W szpitalu w którym zmarł również nie chcieli żeby tam był. On pytał nas dlaczego nie przewiozą go do centrum Onkologii.
Tez mam 23 lata, jestem najstarszy i teraz muszę przejąć obowiązki Taty.
Brakuje mi go. Im dłuższy czas mija od jego odejścia tym bardziej.
Przy Tacie nigdy nie mówiliśmy o jego chorobie-zawsze staraliśmy się zając o innym tematem.
Musisz być silna, przezwyciężyć kryzys i być przy mamie jak najdłużej.
Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum