Niepewnosc czy bedzie sie bardzo cierpiec to jedna z najwiekszych obaw ,jaką napawa chorych choroba nowotworowa.Nie chodzi tu o bol fizyczny, choc wiekszosc ludzi uwaza,że jest to najtrudniejsza sprawa z ktora zmaga sie pacjent onkologiczny ale wlasnie lek i nieokreslonosc tego ,co nas czeka,wiem bo moja mamusia zawsze mi powtarzała ze nie boi sie bolu fizycznego zawsze bardziej obawiala sie co jeszcze .....co bedzie ....
tak, to prawda. to pytanie co dalej bedzie mi towarzyszyc do końca życia. Nie mam podstaw przypuszczać że szybko odejdę z tego świata ale bomba we mnie tkwi i zawsze będie niepokój o to jak długo jeszcze, kiedy sie zacznie, jak to bedzie.
_________________ Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
Jako osoba zdrowa, ale którą otaczają chorujący... odchodzą njabliźsi...
Nie wirze w jakieś niebo czy piekło- choć moze powinnam- jako osoba "należąca do koscioła" , chrzcząca swoje dzieci... itp.
Boje sie tej nicości- bo wydaje mi się że własnie po śmierci nie dzieje się nic. koniec... Zanika świadomość, zdolność myślenia, zdolność czegokolwiek. I tego się boję tego ze nie bede mogła pomyślec zaśpiewać w myslach...
Witaj Cleo, do dzisiaj boję się tego nieznanego, pytałam tatę wiele razy, żeby mi powiedział jak tam jest i nic, nie odpowiada mi , może za wcześnie? Pozdrawiam Asia.
W łonie matki np czwórka jeszcze nie narodzonych dzieci.
PORÓD.
Wychodzi jedno dziecko.Tym samym w łonie pozostaje trójka.
Przypuśćmy potrafią myśleć.I co sobie myśli ta pozostała trójka?
.............................................................................
...............................................................................
Wiecie moze to głupie co napiszę ale po operacji przeszłam smierć kliniczna i powiem tyle....
Uwierzcie mi-tam coś dalej jest...i jest to lepsze-przynajmniej ta namiastka której zakosztowałam...nie boli i są z nami bliscy którzy odeszli....Ja już się nie boję śmierci....
Edi - przeszłam także 'śmierć kliniczną' ?? - zatrzymanie krążenia, operacja z powodu krwotoku wewnętrznego (ponad 3l. krwi w otrzewnej,) reanimacja na stole operacyjnym.. Jedyne co pamiętam z tego to - krzyk mojego lekarza ' cito - na stół - mie ma na co czekać'...czarna dziura... wybudzenie...czarna dziura przez 3 dni....i powróciłam.
Po tym wszystkim mój lekarz powiedział mi ' gdyby nie chęc i wola życia to już by Pani nie żyła'.
Czy boję się śmierci? I tak i nie...ale przedewszytkim mam powodów sporo by żyć
Obie mamy
Mówisz "czarna dziura"...Nic nie widziałaś. Bo ja doświadczyłam naprawdę czegoś niesamowitego...Nie chciałam tutaj wracać ale mój ociec którego spotkałam kazał mi wrócić. Powiedział,że to jeszcze nie mój czas...
Nic nie widziałaś. Bo ja doświadczyłam naprawdę czegoś niesamowitego...
Zupełnie nic nie doświadczyłam, jak pisałam 'czarna dziura' - z małymi przebłyskami po wybudzeniu. Pamiętam zatroskaną twarz mojej Mamci...i to, że mój 8-mio miesięczny wtedy synuś czeka na mnie w domku.
Nigdy więcej nie chciałabym czegoś takiego doświadczyć
Witam
cieszę się że w taki delikatny sposób dyskusja została skierowana na sprawy życia i śmierci.
Życia,tego pięknego daru i śmierci ,tej złej czarnej kostuchy z kosą.
Jak jest naprawdę ?tego nikt nie wie.
Można dużo na ten temat poczytać,bo są książki, może jakieś artykuły prasowe.
Ja opowiem moje przeżycie.Często opowiadam tą historię moim podopiecznym z hospicjum domowego i widzę w ich oczach taką iskierkę nadziei.Ale tylko nadziei.
Jak pewnie większość wie ,że jestem "cudownie ocalony" człowiekiem ,któremu dawano 6 m-cy życia w 2000 roku.
To co opisze miało miejsce podczas mojej ostatniej (3) operacji.
Miała trwać 2 do 3 godzin trwała dwa razy tyle.
W pewnym momencie opuściłem swoje ciało,byłem na pięknej majowej ukwieconej łące.
Leżałem na trawie.W pewnym momencie przyszła do mnie kobieta prześlicznej urody i powiedziała mi "wracaj to jeszcze nie twój czas".
I wróciłem. Znalazłem się na sali, nad swoim ciałem.
Wróciłem w momencie kiedy mnie cucili a inaczej walili po twarzy.
Widziałem to z góry ale nie miałem jak dać znać.Chciałem ruszyć nogą ,reką czy chociażby palcem.Nie dałem rady.Wtedy się przeraziłem.Ten stan nazwałem stanem podwójnej świadomości.Świadomości tej duchowej i już świadomości cielesnej.
W pewnym momencie przypomniałem sobie ,że jeszcze można mrugnąć oczami.
Faktycznie dałem rady.Zobaczył to któryś z lekarzy i powiedział
jeżeli nas słyszysz to mrugnij jeszcze raz.Wtedy zrobiłem to jeszcze raz.Euforia na sali,okrzyki mamy go.I tyle z "wtedy"pamiętam.
Ale to nie koniec.
Dwa lata temu miałem sen.Przyśniła mi się zaś ta sama prześlicznej urody dziewczyna.
Tylko była zupełnie naga.Reakcja jak każdego zdrowego mężczyzny.
Wyrwać się ,popędzić za nią ,posiąść ja.
Ale znowu te same słowa.Jeszcze nie twój czas.
A może to była śmierć? śmierć zupełnie inna niż tak, o której mamy zupełnie inne wyobrażenie.
Jednym z objawów śmierci u mężczyzn jest wytrysk a na ustach nie rzadko widać
uśmiech.
Rozmawiałem o tym z lekarzami.Zgodni byli co do wytrysku,twierdząc ,że to puszczają nerwy.Natomiast nigdy nie zastanawiali się nad inną przyczyną tego zjawiska.
Może jest jakaś cząstka prawdy w stwierdzeniu "warto żyć po to by przeżyć śmierć"?
Może śmieszne ,może nie do wiary,może i głupie ale ja to przeżyłem.
Może dlatego mój pogląd na temat życia i śmierci jest taki jaki jest.
Edi mamy jedno wspólne wspomnienie.Wracaj jeszcze nie twój czas.
To jest mój post napisany w innym ale podobnym temacie.Dotyczy też tego samego i dlatego wklejam gotowca.
Wiecie moze to głupie co napiszę ale po operacji przeszłam smierć kliniczna i powiem tyle....
Uwierzcie mi-tam coś dalej jest...i jest to lepsze-przynajmniej ta namiastka której zakosztowałam...nie boli i są z nami bliscy którzy odeszli....
Wiecie moze to głupie co napiszę ale po operacji przeszłam smierć kliniczna i powiem tyle....
Uwierzcie mi-tam coś dalej jest...i jest to lepsze-przynajmniej ta namiastka której zakosztowałam...nie boli i są z nami bliscy którzy odeszli....Ja już się nie boję śmierci....
edi ja tez wiem, ze cos dalej jest i ze to jest piekne :-)
Witam wszystkich
Ja nie podzielam Waszego optymizmu o innym życiu po śmierci. Choć podobnie do mamanel bardzo chciałbym, żeby to nasze doczesne życie było tylko jednym z etpów w drodze do lepszego świata ale ja niestety w to nie wierzę. Wg mnie przeżycia śmierci klinicznej związane są raczej z niedotlenieniem mózgu dlatego tworzą się obrazy, które później bierzemy za metafizyczne przeżycia. Ale to jest moje zdanie i proszę o wyrozumiałość i nie linczowanie.
Pozdrawiam serdecznie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum