Magdziu, zastanawiałam się nad platyną, słyszałam, że dodaje się jej cząsteczki do gemzaru, ale czy u Twojej mamy faktycznie nie da się podawać już więcej chemii? Może są jakieś środki wspomagające kości? Może pod tym kątem? Przeraża mnie to, że w pewnym momencie dochodzimy do ściany. Chory niby czuje się dobrze, a tu mówią, że więcej nic nie podadzą. I co, faktycznie czekamy na kolejny atak nowotworu, który może być już ostatnim? Mają jakiś inny pomysł co do leczenia???
To już koniec chemii. Onkolog powiedział ze za 2 miesiące tomograf, a do tego czasu ma być pod kontolą onkologa u siebie, ale terminu nie wyznaczył ( u nas nie ma onkologów).
Mama czuje się źle schudła 2 kg, cukier skacze do 300, nie ma siły, boję się że sielanka czyli stagnacja się skończyła. Czy teraz już tylko będzie gorzej? Aż nie chcę myśleć jak to szybko będzie postę powac bez chemii.
Otóż właśnie teraz stajemy przed kolejnym dylematem.
Po kolejnym tomografie (bez leczenia 6 miesięcy) guz w otrzewnej powiększył sie 2 razy do wymiaru 3x4x7 cm + małe w innych miejscach. Lekarze chca podać chemię. Mama się załamała nie chce znów porzeżywac złego samopoczucia.
Nie wiemy czy chemia zadziała niszcząco na raka czy raczej na organizm mamy. Czy przyniesie więcej pozytku (przedłużenie życia ale w złym samopoczuciu), czy raczej odpuścić chemię i tylko uśmieżać ból teraz. Co byście zrobili kogo prosić o konsulację
Ja bym poprosila o uczciwa odpowiedz onkologa: jakie sa rokowania, jesli dostanie chemie - o ile jej to przedluzy zycie, jakie objawy zmniejszy, jakie beda skutki uboczne?
A potem, niestety, trzeba podjac decyzje, czy warto? Zdaje sobie sprawe z teo, ze naturalnym odruchem rodziny, a i wielu lekarzy jest, ze trzeba "leczyc" (= cos robic) do konca, ale czy naprawde ma to sens? I nikt inny tej decyzji oprocz Twojej mamy podniesc nie moze, a Wy to musicie uszanowac.
Wiem, ze to co napisalam brzmi tragicznie, a moze cynicznie, ale ja to tak odczuwam.
Magmo, myślę, że faktycznie trzeba fachowej i rzetelnej konsultacji. I przede wszystkim, czego chce mama... Natomiast jeżeli lekarze chcą podać chemię to widocznie widzą w tym sens. Trzymajcie się.
Natomiast jeżeli lekarze chcą podać chemię to widocznie widzą w tym sens.
Najbardziej uczciwie pisząc to nie tylko chodzi o stricte sens stosowania chemioterapii bo minimalna szansa na odpowiedź istnieje zawsze (na ile to będzie znacząca odpowiedź i na ile będzie o więcej niż statystyczna szansa nikt nie da sobie ręki uciąć) natomiast chodzi jeszcze o duży, niewykorzystany kontrakt NFZ (dobrze jest zarabiać pieniądze), zdobywanie przez lekarzy doświadczenia (dobrze jest opublikować "przełomową" pracę w której opisany zostanie przypadek pacjenta leczonego SKUTECZNIE w beznadziejnym nowotworze). A że nie sposób zidentyfikować chorych u których wystąpi znacząca odpowiedź na leczenie - nie potrafimy identyfikować czynników warunkujących taką odpowiedź to a nuż ktoś się trafi. To jest przykre ale prawdziwe. Dlatego rzetelny specjalista onkolog, znający swoją wartość i nie szukający szybkiego rozgłosu nie podejmie decyzji o chemioterapii jeśli nie będzie miał pewności co do korzyści dla chorego.
Dla przykładu onkolodzy z małego, regionalnego COZL nie potrafili skierować chorego z bardzo rzadkim mięsakiem jądra (w Polsce występowalność takich nowotworów oceniam na 2-3 w ciągu roku w całej populacji! To cholernie mało!) do CO-I w Warszawie, jako ośrodka referencyjnego w tym zakresie tylko chcieli go leczyć na własną ręke, pomimo, że ich doświadczenie w tym zakresie jest bliskie zeru. Po co? Dla rozgłosu - udało nam się wyleczyć tak rzadki nowotwór - jesteśmy "zajebiści". Co, gdyby się nie udało? Nie byłoby publikacji i nic by się nie stało.
Dlatego przede wszystkim trzeba przeanalizować zasadność stosowania chemioterapii za wszelką cenę. Jeśli wiemy, że chemioterapia może przynieść wymierne korzyści - z całego serca namawiamy chorego do jej podjęcia (szczególnie w zakresie nowotworów germinalnych jak w linku w moim podpisie). Jeśli z kolei stosowanie chemioterapii to wola rodziny a specjalista onkolog zgadza się na nią dla przysłowiowego świętego spokoju i minimalnych szans na odpowiedź to wymaga to głębszego zastanowienia.
Pozdrawiam serdecznie
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
magmo,
czy mama wie o tym, jaki to rodzaj nowotworu? Ze kolejna chemia pzredluzy zycie, ale nie wyleczy? To powinna wiedzieć, bo wtedy będzie jej latwiej zdecydować, co dalej robic. Piszesz, ze teraz czuje się slabo, schudla. Chemia to samopoczucie porogszy na pewno. To także trzeba brac pod uwagę. Ale nikt wam nie doradzi, bo nie ma tu jednego słusznego podejścia. Jedni wola krócej zyc, ale bardziej komfortowo, inni zorbia wszystko, aby pzrezyc dluzej pol dnia, choćby w z pewnym bolem czy dyskomfortem. Każdy ejst inny. I to inny także, gdy teoretyzuje, a inny, gdy staje w obliczu choroby i takiego dylematu. Ja mogę wam tylko powiedzieć, ze mama naprawdę swietnie się trzyma, jej organizm jest naparwde mocny, skoro zyje z ta choroba już tyle czasu i ma się calkiem dobrze.
Wyglada jednak, ze rak się rozłazi: swiadcza o tym rosnące markery, pogorszenie samopoczucia, itd. Trzeba szybko podejmowac decyzje, bo teraz czas jest szczególnie cenny. Albo szybko chemia, albo dajcie mamie spokoj i szukajcie dobrego hospicjum domowego, aby uniknąć bolu. To ważne, bo bol potrafi zniszczyć wszystko. A w XXI wieku naparwde nie trzeba cierpieć, także z choroba nowotworową. Sciskam cie mocno i trzymam kciuki za was.
Magma dlaczego wogole przerwano chemie???6 miesiecy to dlugo.
U mnie inkolog powiedziala tacie ze bedzie bral chemie do konca zycia....
I pomimo tego zlego samopoczucia po(2-3dni)To tato czuje sie dobrze.
Moze gory przenosic.Pomaga mamie w drobnych pracach domowych,etc...
Dlatego uwazam ze ta chemia to dobra sprawa,skoro nie ma innego leczenia...My wierzymy ze szybko cos na tego raka wynajda...
Ni epoddawajcie sie Magmo...
Pozdrawiam i przesylam wam dobra energie....
Mama miała 7 cykli 9 po 3 ) Gemzaru, ale w pewnym momencie powiedzieli, ze już koniec, markery zaczęły rosnąć teraz są ok 3000, pojawiły się guzy w otrzewnej i lekarz w centrum onkologii w Gliwicach powiuedział, ze teraz to tylko uśmierzanie bólu. Mama miała miesiąc temu tomograf i wyszło, że największy guz w otrzewnej ma 7 cm. Lekarka (jakaś inna, tam co wizyte przyjmuje inny lekarz) powiedziała żeby mama 02.06 przyszła położyła sie do szpitala i prawdopodobnie podadzą jej chemię - tylko nie wiedzą czy gemzar, czy coś innego.
Mama sie panicznie boi chemii, bo wie co ją czeka. Teraz jest fajnie tzn, żyje sobie normalnie, gotuje, sprząta, jeździ na działkę. uśmierza tylko ból, (na razie podwójnym ketonalem).
Nie wiem czy chemia jej przedłuży życie ( kosztem złego samopoczucia)??
W obecnej sytuacji musicie rozważyć, wspólnie z mamą to, o czym piszesz powyżej - sens podawania chemioterapii. Jest to rzadko spotykana dojrzałość - wiedzieć, kiedy "odpuścić". Na pewno duży udział w waszej decyzji będzie miała konsultacja z onkologiem.
Życzę podjęcia najlepszej dla mamy decyzji, pozdrawiam!
Mama wczoraj wróciła ze szpitala. Robili jej wyniki i usg.
Ma przerzuty do otrzewniej i guzy w wątrobie. Marker ca 19-9 o zgroz 74 924.
Podali jej znów po 7 miesiąca GEMZAR czy zadziała, przecież przerwali podawanie tej chemii. Nie powinni dac coś innego?
Cud, że w ogóle coś podali. Nie chcą leczyć kiedy wystąpi progresja. Logika nakazuje myśleć, że skoro ta progresja wystąpiła "na Gemzarze". to teraz powinno się spróbować innej chemii. Skoro założyli już, że w ogóle chcą ją podawać. Jest jeszcze kilka kombinacji nawet przy tak podłym raku jak guz trzustki. Ale wiele też zależy od stanu ogólnego. Zawsze można dopytać.
Być może chemia opóźni postęp choroby, (czego gorąco Wam życzę) który na tym etapie jest raczej nieunikniony.
Trzymam kciuki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum