chciałabym znowu prosić o pomoc, poradę, bo już nie wiem co robić ... tak bardzo chciałabym jeszcze pomóc babci, wierzyć w to że babcia wyjdzie z tego stanu i że jeszcze będzie dobrze.
Otóż byłyśmy z mamą u chirurga onkologa, bardzo chłodny i niezbyt miły lekarz, ogólnie zrugał nas że przyjechałyśmy bez babci ale ona jest bardzo słaba, ledwo do łazienki może dojść ponadto babcia jest bardzo nastawiona na nie jeśli chodzi o pojechanie do jakiegoś lekarza .. Po zapoznaniu się z wynikami i z tym co babcia bierze powiedział że leki są ok, że jeśli babcia jest taka słaba to nawet anestezjolog nie podjął by się podania narkozy i że ogólnie to ciężko z operacją w tym wieku, jak się zapytałam dlaczego nie mamy rozpoznania trzustki bo nie zrobili babci w szpitalu biopsji to odpowiedział że nie wie, że może dlatego iż uznali że wynik i tak by nic nie zmienił bo nie może być ani operacji ani chemioterapii w tym wieku, więc wiemy niewiele więcej niż wiedziałyśmy przed wizytą. Babcia od wczoraj jest bardzo słaba, zaraz pewnie nie wstanie, ja mam taki mętlik w głowie już nie wiem czy jej stan to wynik choroby czy tego że po prostu moja babcia umiera ...
Już nie wiem co mam robić, czy wziąć te wszystkie wyniki i pojechać do jakiegoś innego onkologa?, co o tym wszystkim myśleć, mam takie wyobrażenie że jakby się znalazł lekarz który by przepisał jakieś inne bardziej właściwe leki to babcia by jeszcze czuła się dobrze.
Czy ona po prostu nam umiera? ..., teraz to już w ogóle cały czas śpi, ma zaparcia, praktycznie nie je, stopy ma strasznie opuchnięte, jest jej zimno, ostatnio dostała strasznych drgawek, co jakiś czas gorączkuje, nie słyszy, zrobiła się złośliwa, czy z tych dolegliwości da się jeszcze wyjść ? Może zadaje głupie i oczywiste pytania ale jest to dla mnie nowa nieznana mi sytuacja
Lekarz ma rację, stan babci jest bardzo słaby do tego wiek, może jakieś inne choroby i to wszystko składa się na to, że lekarze nie chcą operować i to niestety ma sens bo babcia mogłaby takiej operacji nie przeżyć. Chemioterapia przy tak osłabionym organizmie też wyrządziłaby więcej szkody niż pożytku.
bartass28 napisał/a:
już nie wiem czy jej stan to wynik choroby czy tego że po prostu moja babcia umiera ...
Jest to wynik postępowania choroby, który zmierza ku końcowi a kiedy to nastąpi to nikt z nas nie wie.
bartass28 napisał/a:
mam takie wyobrażenie że jakby się znalazł lekarz który by przepisał jakieś inne bardziej właściwe leki to babcia by jeszcze czuła się dobrze.
Nie, w babci stanie żaden lekarz nie podejmie się ani operacji i w chemioterapię wątpię, babcia jest już za słaba, gdyby któryś to zrobił to byłaby to eutanazja.
Babcia już nie będzie się czuła dobrze, przykro mi, raczej to idzie w tym złym kierunku.
Zorganizujcie babci pomoc Hospicjum Domowego, żeby poprawić babci jakość życia, żeby zrobić wszystko aby babcia nie cierpiała, to teraz jest najważniejsze. Zapewnić babci spokój, opiekę lekarską i zabezpieczanie przed niepotrzebnymi dolegliwościami.
bartass28 napisał/a:
Czy ona po prostu nam umiera?
Nie wiem, to Wy najlepiej widzicie jak było a jak jest teraz. Raczej został Wam niedługi czas razem, dlatego warto poświęcić go babci a nie lataniem od lekarza do lekarza, którzy nie są już w stanie pomóc.
bartass28 napisał/a:
czy z tych dolegliwości da się jeszcze wyjść
Niestety ale słaba nadzieja, trzeba być czujnym bo może być jeszcze gorzej i dlatego tak bardzo potrzebna jest Wam pomoc HD.
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Mama zapisała wczoraj babcię do hospicjum domowego, w ciągu dwóch tygodni ma przyjechać lekarz obejrzeć babcię, tylko nie wiem na ile oni pomogą bo koniec końców mama zostaje ze wszystkim sama, najgorzej z przewijaniem, myciem, zakładaniem pampersa, mama sama jest schorowana, ma problemy ze stawami a babcię trzeba dźwigać ale babcia nie da żeby kto inny przy niej cokolwiek zrobił. Boję się że mama się jeszcze przez to wszystko pochoruje. A z takiego hospicjum to zapewne nie przyjeżdżają każdego dnia i nie pomagają w pielęgnacji?
Zaczęłam się zastanawiać nad żywieniem pozajelitowym, babcia je bardzo mało i głównie jakieś papki, kaszki, jogurty, nie ma sił, jest bardzo osłabiona, czy takie żywienie pozajelitowe miało by sens w tej sytuacji?, czy ono by trochę babcię postawiło na nogi?, bo już nie wiem czy brak sił jest spowodowany niską hemoglobiną czy właśnie tym praktycznie bezwartościowym pokarmem
A z takiego hospicjum to zapewne nie przyjeżdżają każdego dnia i nie pomagają w pielęgnacji?
Nie z hospicjum przyjeżdżają różnie, to zależy od hospicjum. Zazwyczaj pielęgniarka przyjeżdża raz w tygodniu, lekarz różnie, raz w tygodniu albo raz na dwa tygodnie, zależy pewnie od stanu pacjenta. Pielęgniarka może pokazać mamie jak pielęgnować osobę leżącą żeby było łatwiej przebierać/myć/zmieniać pampersa ale te czynności należą do osób opiekujących się chorą.
Hospicjum jest po to, żeby zbadać pacjenta, wypisać recepty, doradzić, być kiedy coś się nagle złego dzieje, uśmierzać dolegliwości. Poza tym można u nich wypożyczyć sprzęt typu łóżko, materac przeciwodleżynowy,koncentrator tlenu, załatwić refundację na pieluchy (lekarz wypisze zlecenie).
bartass28 napisał/a:
Zaczęłam się zastanawiać nad żywieniem pozajelitowym,
Raczej mało prawdopodobne żeby lekarze ten sposób dokarmiania babci zastosowali. Przychodzi moment, że pacjent je coraz mniej i do jedzenia się go już nie zmusza, owszem zachęcać trzeba, spełniać zachcianki jedzeniowe jeśli takowe ma ale nie robi się nic na siłę.
Czyli nie ma co liczyć na to że pielęgniarka z hospicjum będzie mogła np babcię wykąpać?, a jeśli chodzi o żywienie pozajelitowe to rozumiem że jest ono tylko dla ludzi którzy chcą jeść a nie mogą z różnych względów zdrowotnych? Babcia je tyle co nic, gdy w końcu przestanie to ma umierać śmiercią glodowa? czy wtedy takie dożywianie można wdrożyć? Tak się zastanawiam czy to co zjada babcia rowna się choć trochę wartością odzywczym które są w takiej kroplowce?, czy taka kroplowka jednak daje więcej? I ostatnie pytanie - chodzi o prawdopodobnego raka trzustki babci, bo jak sądzę rozwinął się on u babci od niedawna, babcia ma 88 lat, gdyby go miała wcześniej to na pewno nie doczekalaby takiego wieku, czy rak czasem po prostu starszego człowieka "dopada"?, czy babcia mogła się w jakiś sposob przyczynić do tego dziadostwa, stylem życia itp. czy kwestia genetyczna mogła tutaj też wejść w rachubę?, mama babci miała tzw. raka wodnego, ale jesli faktycznie babcia "odziedziczyla" raka to w późnym wieku.
Będę wdzięczna za dalsze informacje. Pozdrawiam
Czyli nie ma co liczyć na to że pielęgniarka z hospicjum będzie mogła np babcię wykąpać?,
Można poprosić, to i pewnie pomoże ale pewności do końca nie mam.
bartass28 napisał/a:
a jeśli chodzi o żywienie pozajelitowe
Żywienie pozajelitowe stosuje się gdy żywienie drogą przewodu pokarmowego jest niemożliwe, tutaj trochę inf. http://polspen.pl/dla-pac...e-pozajelitowe/
U babci jest problem z jedzeniem ponieważ choroba postępuje. Próbowaliście podawać babci Nutridrinki?, mają wszystkie składniki odżywcze potrzebne dla organizmu, stosowane są przy chorobach nowotworowych.
bartass28 napisał/a:
czy taka kroplowka jednak daje więcej?
co do kroplówek, to decyduje zawsze lekarz. Nie zawsze kroplówka przy ciężkim stanie pacjenta jest niestety wskazana.
bartass28 napisał/a:
chodzi o prawdopodobnego raka trzustki babci, bo jak sądzę
Na pewno wiele czynników na to się składa: uwarunkowania genetyczne, jak dbamy o siebie przez całe życie, zapewne na chorobę pracujemy latami a może poprostu jednego dopada rak bo organizm jest słabszy a drugi ma szczęście. Tutaj poczytaj o raku trzystki od str. 140.
http://www.onkologia.zale...pokarmowego.pdf
dziękuję za informację.
Tak, babcia piła nutridrinki ale nie bardzo jej smakowały. Od wczoraj stan jest zły, babcia już nie wstaje a w ubiegłą niedzielę jeszcze jako tako chodziła, coraz gorzej rozpoznaje bliskich, moją mamę myli ze mną, przestała już się praktycznie komunikować ze światem, odzywać, tylko leży albo śpi albo patrzy w jeden punkt, dziś rano była bardzo spocona, jest potwornie osłabiona, czy to mogą być też jakieś problemy z hemoglobiną?, jutro mają przyjechać z laboratorium ale nie wiem czy zbadanie krwi ma teraz sens?, do tego doszedł ciemny smolisty stolec, bulgocze jej na żołądku, to już zapewne objawy końca? ...
Nie wiem ale nie wygląda to dobrze może to być zbliżający się koniec, przykro mi. Mogą to być słabe parametry krwi/odwodnienie wtedy również jest splątanie, osłabienie, te smoliste stolce mogą sugerować krwawienie z przewodu pokarmowego to nie jest dobry objaw.
dziękuję za informację.
Wczoraj ciężka noc, babcia dostała drgawek, gorączka 38.2 a na końcu jej się ulało, mama zadzwoniła na pomoc doraźną, powiedzieli że mama powinna wiedzieć co ma robić w takiej sytuacji, leki ma więc niech sobie radzi na tej zasadzie, czy oni tak mogą nie przyjechać? i jeszcze jedno pytanie, bo zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy babcia nie powinna spędzić tego czasu w szpitalu, jak to jest właśnie z przyjęciem na oddział pacjenta onkologicznego, mężowie koleżanek mamy którzy byli na raka umierali w domu, ale jednak u babci to już prawdopodobnie ostatnie chwile czy ona by nie mogła być w szpitalu, pod fachową opieką?
Wielokrotnie pisaliśmy na forum, że pomoc hospicjum jest wręcz konieczna dla osób z chorobą nowotworową, właśnie dlatego, że jak coś się dzieje zostajemy często z problemem sami. Pogotowie, pomoc doraźna, owszem przyjedzie ale nie chce zabrać do szpitala, pomoże doraźnie a zdarza się nawet, że nakrzyczy na rodzinę, że wiemy przecież z jaką chorobą mamy do czynienia, że stan jest taki a nie inny i że Oni nie są w stanie już pomóc. Hospicjum Domowe jest właśnie po to żeby pomóc w tych trudnych chwilach, pomóc jak coś się dzieje, Oni najlepiej wiedzą co dzieje się z pacjentem, bo przychodzą do Niego, znają objawy choroby, znają jakie mogą zdarzyć się dolegliwości, wiedzą kiedy zbliża się koniec i w jakiś sposób nas do tego przygotowują. Lekarz z pogotowia, nie zna pacjenta, zna tylko chorobę jaką jest rak i wie, że może się wydarzyć w tej chorobie wszystko, nie chce taki lekarz ingerować w rolę lekarza opiekującego się pacjentem, którym powinien być lekarz z hospicjum.
A co da przebywanie babci w szpitalu, Oni nie są już w stanie pomóc a pacjent z reguły woli być w domu, wśród swoich sprzętów i bliskich osób, tam czuje się najlepiej. Jeżeli szpital wie, że nie jest w stanie pomóc, nic nie jest w stanie zaoferować, żeby przedłużyć życie to jaki jest sens przebywania takiego pacjenta w szpitalu. Szpital ma ratować życie i leczyć, babci już życia nikt nie jest w stanie uratować, bardzo mi przykro ani babci nie wyleczą. Dla takich osób, w takim stanie jak jest babcia, jeżeli nie ma możliwości opieki w domu są oddziały paliatywne w szpitalu albo hospicjum stacjonarne.
Pozdrawiam, trzymaj się, wiem że ciężko opiekować się chorym i patrzeć na Jego cierpienie ale taka ta choroba niestety jest a naszą rolą jest pomóc choremu przejść na tą drugą stronę w jak najmniejszym cierpieniu.
babcia miała dziś rano pobieraną krew, wynik miał być we wtorek ale zrobili dziś i po paru godzinach zadzwoniła pielęgniarka do mamy że jest bardzo niska hemoglobina i że mama ma dzwonić na pogotowie, pogotowie szybko przyjechało, zabrali babcię do szpitala i już tam zostanie zapewne do końca, ma podłączoną kroplówkę, czyli jednak udaje się pacjentowi onkologicznemu trafić do szpitala i w nim zostać, babcia ma mieć przetaczaną krew, jak wychodziłyśmy już od babci do domu to tylko jeszcze przyszła pielęgniarka i powiedziała że u babci wystąpiła niezgodność krwi, nie wiem co to oznacza mają to wysłać do centrum krwiodawstwa w naszym mieście.
Dziękuję za słowa wsparcia, stan babci jest ciężki, jest trudno
Pisałam Ci wyżej, że może to być zbliżający się koniec a może być spadek parametrów z krwi czy odwodnienie, wtedy pacjent też jest bardzo osłabiony, skołowany. Przez internet trudno nam ocenić czy to jedno czy drugie. Wy na bieżąco obserwujecie babcie, Jej stan, zachowanie, wiecie czy je czy pije i jak to wszystko postępuje. Po to się robi morfologię żeby wykluczyć to najgorsze. Jeżeli wyniki babci były kiepskie to wiadomo, że szpital ma obowiązek przyjąć.
Nie wiem czy babcia zostanie tam do końca, nie wiem czy polepszy Jej się stan, czy może podreperują na trochę i wróci do domu. Trudno to w tej chwili oceniać. Na pewno dziś po kroplówkach, przetoczeniu krwi będziecie wiedzieć więcej, czy stan babci się poprawi, czy niewiele to pomoże.
Jeśli nawet pomoże a może tak być (u mnie 2 albo 3 razy tak stan się poprawiał u mamy) ale było to na krótki czas bo wiadomo, że choroba robi swoje/postępuje.
Babcia spędziła pierwsza i ostatnia noc w szpitalu, zmarla dziś o 10.38, cieszę się że byłam z nią wczoraj, żałuję że umarła sama, nie zdążyliśmy dojechać, zabrakło niewiele czasu, dobrze ze nie cierpiała z bólu choć psychicznie na pewno, teraz cierpimy my ..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum