ela1 już Ci dziękowałem, po raz kolejny dzięki serdeczne. Niezmiernie się cieszę, że głowa czysta. Jeszcze godzinę temu byłem u mamy, bo męczy się z biegunką. Masakra. Jak nie urok to... Niedosyć, że już i tak jest słaba to ją jeszcze "czyścić" musi. Jutro ma podjechać lekarz. Dałem jej jakieś leki na biegunkę, zobaczymy. Lekarz mówił, że plastry narazie odpadają, będziemy narazie podwyższać oxycontin. widziałem, że Pani pielęgniarka podarowała mamie jakies różowe tabletki, zaznaczając aby brać je w razie silniejszego bólu. Chyba to właśnie morfina. Z tego co się domyśliłem + gogle to sevredol. Dziś mama wzięła pierwszą. Jeszcze raz dziękuję Elu ślicznie pa
Witajcie serdecznie, od ostatniego razu trochę się u nas działo. Byliśmy na konsultacji u onkologa. Pani doktor po zbadaniu mamy powiedziała, że można spróbować podać winorelbinę. Jeśli stan mamy się trochę polepszy będzie można ewentualnie coś jeszcze "dorzucić". Narazie schemat dwulekowy nie wchodzi w rachubę. Naciągnęła również mamie trochę stan ogólny z 3/3 na poprzedniej wizycie do 2/3, aby można ją było przyjąć na oddział. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pogorszenie stanu mamy. Pojawiły się biegunki, trochę więcej wymiotów. No i nasiliły się boleści kręgosłupa i nóg. Prawdopodobnie naciekanie na kręgosłup promieniuje do nóg. Mama zaczyna mieć problemy z chodzeniem. Lekarz z hospicjum pozmieniał trochę leki. Wprowadził Megalię - syrop na polepszenie apetytu, Citabax - lek antydepresyjny, morfinę - Sevredol - w razie nasilenia bólu, oxycontin podniósł do 60mg. Odstawiliśmy metoclopramid, jako rzekomego sprawcę biegunek. We czwartek mama rano zadzwoniła po pogotowie, była bardzo słaba, do tego wymiotowała strasznie, pojechaliśmy na SOR. Zadecydowano - oddział Paliatywny, ale nie ma miejsc. Zostawiono mamę do piątku i czekano na wolne miejsce. Nie pojawiło się, dlatego wypisano nas ze SOR-u, na oddział inny mamy nie przyjęto z braku wskazań do leczenia. Dostała mama przez te niecałe 2 dni trochę kroplówek, w tym glukozę. Dzisiaj wyglądała nie najgorzej. I teraz mam straszny dylemat. Mam skierowanie na Paliatyw, na którym prawdopodobnie zwolni się miejsce w poniedziałek, ale we czwartek mamy jechać i spróbować chemii. Kurcze naprawdę nie wiem, co zrobić. Mama już nawet wyraziła chęć trafienia na paliatyw, mówi "dlaczego nie spróbować". Tak jest przez większą część dnia sama w domu. Nie wiem szczerze mówiąc czy wogóle zakwalifikuje się do podania Winorelbiny. W załączniku dodam wyniki z wczorajszego SOR-u. Może ktoś z Was Kochani poradzi mi coś od serca... Za wszystko jak zawsze bardzo, bardzo dziękuję. Serdecznie pozdrawiam
Witam,
Moim zdaniem Mama nie powinna zostawać sama po kilka godzin, niestety, powinna już mieć 24-godzinną opiekę. Hospicjum stacjonarne byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem.
Podanie chemii, o ile lekarz podejmie taką decyzję, raczej nic nie zmieni na lepsze, po chemii będzie pogorszenie samopoczucia, morfologii.
Teraz powinno się zawalczyć o zniwelowanie objawów choroby.
http://www.forum-onkologi...ycia-vt3249.htm
Serdecznie pozdrawiam
_________________ Teresa
Mąż odszedł 19.09.2011 DRP
Witajcie Kochani. Na wstępie chciałbym wszystkim Wam serdecznie podziękować za to forum. Dowiedziałem się tu mnóstwa przydatnych informacji, zdobyłem wiele cennych rad i wskazówek. Moja mama wczoraj o 23:25 odeszła do tego sprawiedliwszego i lepszego z pewnością życia. Nie pisałem dość dawno z braku sił i czasu. Ostatnie dni to było stopniowe odchodzenie. Byliśmy jednak na chemii, tej delikatnej "tabletkowej", prosiłem o nią Panią onkolog tak dla lepszego psychicznego samopoczucia. jeszcze dwa tygodnie temu na oddziale było całkiem nieźle. Pod koniec zeszłego tygodnia mama otoczona wnukami śmiała się i cieszyła jeszcze z życia. W poniedziałek otrzymała jeszcze drugą dawkę chemii. Była leciutka niedokrwistość. Kompletnie przestała jeść. Dosłownie kęsy bułeczki mlecznej. W nocy ze środy na czwartek brat dzwonił, że mama dostała krwawienia powiązanego ze stolcem. We czwartek rano udało mi się cudem (albo z litości) dostać na paliatyw. Dostawała zastrzyki zatrzymujące krwawienie. Ale niestety wątroba odmówiła pracy. Byliśmy praktycznie przez większą część dnia u niej. Już lekko nieświadoma, nie mając sił nawet pić przez słomkę, coś szepcząc. Pod wieczór wygoniłem ciężarną siostrę do domu, obmyłem mamę, podając łyżeczką wodę, zasnęła. Pojechałem do domu,po 3 godzinach zadzwoniła pielęgniarka z oddziału paliatywnego. Mama umierała w ciszy, spokoju, w zupełnej nieświadomości. Niestety sama, ale...w końcu ma Święty Spokój i nie cierpi.
Kochani jeszcze raz serdecznie dziękuję za możliwość "wygadania się" i zrozumienia. Pozdrawiam serdecznie pełen wdzięcznosci
Dziękuję Wam dziewczyny. Bardzo dziękuję. W poniedziałek pogrzeb. Ale wierzcie mi, jest OK, cieszę się że ma już lepiej TAM niż miała tu za życia. Ściskam mocno papa
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum