1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
DRP mojej drugiej połowy
Autor Wiadomość
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #1  Wysłany: 2018-01-18, 19:39  DRP mojej drugiej połowy


Witam Wszystkich.

Jestem tutaj nowa, więc proszę z góry o wybaczenie moich podknięć czy niedociągnięć w poruszaniu się po forum.
Moja druga połowa zachorowała na DRP płuca prawego.
W tej chwili narzeczony jest już po chemio i radioterapii, a także po profilaktycznym naświetlaniu mózgu.
Wiem z doświadczenia (czytając od dłuższego czasu forum), że najlepiej będzie jeśli przebieg leczenia opiszę chronologicznie i wstawię wyniki badań. Tak też właśnie uczynię, ale może na początku opiszę w kilku słowach moją drugą połowę.
Ma 50 lat, był palaczem od jakiś dwudziestu paru lat (przestał w trakcie radioterapii i po pierwszej chemii). Stan zdrowia do tej pory idealny, stan fizyczny także - brak nadwagi i bardzo sprawny fizycznie. Do lekarza nie chodził - chyba, ze już naprawdę musiał (np. ząb do wyrwania, zapalenie płuc czy zatarcie oka).

Wiosną 2017r. zaczął narzekać na problemy "żołądkowe" - bóle i przede wszystkim zgaga - dochodziło do tego, że miał ją nawet po spożyciu najmniejszej ilości jakiegokolwiek pokarmu. W końcu dał się namówić na wizytę u specjalisty. Zrobione było dwukrotnie USG - w których nic podejrzanego nie wyszło - dostał leki na zgagę. Było lepiej.
Inne objawy, które wydają mi się teraz ważne to czasami kaszel i chrapanie w nocy.

Pod koniec maja 2017r. przeziębił się - lekarz stwierdził zapalenie oskrzeli - dał antybiotyk. Po tygodniu zrobiło się lepiej, więc mój Partner "odżył" i wziął się za prace w ogródku. Niestety za wcześnie i doszło do zapalenia płuc. Kolejny antybiotyk i skierowanie na RTG klatki piersiowej. No i się zaczęło...

Na RTG klatki piersiowej wyszło poszerzenie guzowate wnęki prawej płuca. (zał 0)

Szok, niedowierzanie i bieganina po lekarzach. Cały czas mieliśmy nadzieję, że to może jakaś łagodniejsza forma nowotworu. Kilku Jego znajomych też ma raka płuc - mieli operacje z wycięciem części płuca - i czuli się naprawdę dobrze - wrócili do pracy.

Niestety w naszym przypadku okazała się najgorsza z możliwych opcji, czyli DRP.

04.07.2017r. został przyjęty w naszym mieście na oddział szpitalny i porobione miał badania: krwi, bronchoskopię z pobraniem wycinków, USG jamy brzusznej, TK klatki piersiowej i spirometrię. (zał 1,2,3)
Materiał wysłano do badań. Wynik przyszedł niestety jednoznaczny: rak drobnokomórkowy płuca prawego. (zał. 4 i 5)

Z tym kompletem badań został odesłany do Mazowieckiego Szpitala Onkologicznego.

Po konsylium zdecydowano, że będzie leczony schematem PE.
W dniach 21.08.2017r. - 12.09.2017r. - podczas pobytu w szpitalu przeszedł radioterapię płuc i I chemię. (zał 6)
Po wyjściu ze szpitala czuł się całkiem nieźle. Były skutki uboczne, ale dzielnie je znosił. Wymyślał sobie zajęcia przydomowe, żeby nie myśleć.

W dniach 18.09.2017r. - 20.09.2017r. kolejny pobyt w szpitalu - II cykl chemii. (zał 7)
Po wyjściu ze szpitala tak jak poprzednio czuł się nieźle - choć dzień od dnia różnił się diametralnie. Jednego dnia potrafił tonę węgla rozładować i zjeść pół lodówki, a kiedy indziej cały dzień przeleżał w łóżku, albo snuł się po domu - był ospały, bolała go głowa, przełyk, miał nudności, czy wręcz wymioty itd. Oczywiście włosy, rzęsy i brwi wyszły, już chyba po I chemii (ale to dla faceta nie jest istotne).

W dniach 09.10.2017r. - 11.10.2017r. - kolejny pobyt w szpitalu - III cykl chemii. (zał 8).
Po tej chemii czuł się najgorzej. Przeleżał w domu ponad tydzień, zawroty głowy, mdłości, wymioty, biegunka. I tak do końca nie wiadomo czy był to wynik chemioterapii czy tego, że w tym czasie w naszej miejscowości w wodzie była bakteria coli - o czym dowiedzieliśmy się ze sporym opóźnieniem.

W dniach 30.10.2017r. - 01.11.2017r. - ostatni jak na razie (odpukać) dłuższy pobyt w szpitalu - na ostatnią IV chemię. (zał 9)
W trakcie tego pobytu dostał skierowanie na badanie tomograficzne głowy, płuc i brzucha oraz zaczęły się już rozmowy na temat profilaktycznych naświetlań głowy.

Wynik tomografii z dnia 14.11.2017r. (zał. 10) otrzymaliśmy tak naprawdę pod koniec naświetlań profilaktycznych mózgowia, które odbyły się w dniach 04.12.2017r. - 15.12.2017r. - karta informacyjna ze szpitala w załączeniu. (zał 11)
W trakcie tych naświetlań i po ich zakończeniu narzeczony czuł się najgorzej. Owszem sam codziennie dojeżdżał na naświetlania około 70 km (w jedną stronę), ale pozostałą cześć dnia przesypiał, narzekał na bóle głowy, osłabienie, apetyt nie dopisywał.
Po zakończeniu radioterapii profilaktycznej głowy po kilku dniach zaczęły występować objawy popromienne. Włosy, które zdążyły odrosnąć - zaczęły wypadać na nowo. Skóra głowy była poparzona, czerwona, schodziła płatami. To samo było na uszach i w uszach. Bolała go głowa, a także uszy w środku (momentami mocno). Moje prośby o wizytę np u laryngologa kończyły się awanturą, że już dość ma lekarzy, dość leków i chemii w sobie. Z czasem objawy łagodniały, skóra się regenerowała, uszy mniej bolały. Ostatecznie został brak włosów i gorszy słuch.

Prowadząca leczenie Pani Doktor wysłała płytki z pierwszą i ostatnią tomografią do radiologa w celu uzyskania opisu z wysnutymi wnioskami.
Wynik tego porównania dostaliśmy przed Świętami, tj 19.12.2017r. (zał 12)

Powiem szczerze, że się załamałam.

Liczyłam na to, że tak ciężkie leczenie przyniesie większy efekt, że guz całkowicie zniknie. Tym bardziej czytając na forum różnego rodzaju przypadki widziałam, że narzeczony mimo wszystko naprawdę fizycznie i psychicznie sobie bardzo dobrze radził. Nie schudł (nawet w sumie przytył z 5 kg), jest słabszy jak przed leczeniem, ale mimo to wiele rzeczy robił przy domu jak do tej pory. W trakcie leczenia w przerwach - kiedy był w domu - pobudował od zera drewniany budynek gospodarczy. Sam pokrył go dachem, sam wykończył w środku. Jest w Nim wola walki i chęć życia. Snuje plany, stawia sobie cele, które stara się realizować. Teraz zamierza zacząć budować łódkę.
Nikt widząc go w jakiej jest kondycji nie powie, że jest aż tak ciężko chory. Mnie samej jest ciężko w to uwierzyć - każdego dnia proszę Boga, żeby mi Go nie zabierał. Bardzo się boję.

Teraz jesteśmy na etapie czekania - a to jest najgorsze.
Czekamy na ponowną tomografię płuc - 09.02.2018r.
I z tym czekaniem jest właśnie związane moje pytanie : Czy istnieje szansa, by ta pozostała część guza jeszcze się wchłonęła/zniknęła? Czy może być jeszcze lepiej, czy już teraz może być tylko stabilizacja albo gorzej?

Dodam, że na razie narzeczony czuje się w miarę dobrze - znajomym kiedy pytają mówię, że czuje się różnie. Jeden dzień jest pełen euforii, działania i różnych zajęć, z dobrym apetytem. A są też takie dni, że źle się czuje, pobolewa go głowa (szczególnie jak się zdenerwuje), nie ma apetytu, ma zgagę, nic mu się nie chce, zmusza się do działania - a wiele rzeczy musi sam zrobić - bo sam mieszka. Ja jestem z innej miejscowości i w miarę możliwości dojeżdżam.

Zdecydowałam się napisać dopiero teraz, choć wcześniej bacznie śledziłam forum i przeczytałam już mnóstwo historii, ponieważ coraz bardziej się boję o Niego. Nie wiem jak dużo Nam czasu jeszcze zostało? Zdaję sobie sprawę, że będę potrzebowała waszego wsparcia i pomocy.

Z góry dziękuję za pomoc i cenne uwagi/wskazówki.


0.jpg
Pobierz Plik ściągnięto 701 raz(y) 496,07 KB

1.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 720 raz(y) 1,48 MB

2.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 624 raz(y) 319,1 KB

3.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 543 raz(y) 416,19 KB

4.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 568 raz(y) 199,93 KB

5.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 544 raz(y) 328,3 KB

6.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 529 raz(y) 1,17 MB

7.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 627 raz(y) 1,87 MB

8.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 545 raz(y) 813,2 KB

9.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 533 raz(y) 714,78 KB

10.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 560 raz(y) 745,27 KB

11.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 595 raz(y) 415,48 KB

12.pdf
Pobierz Plik ściągnięto 754 raz(y) 391,61 KB

 
Basia2000 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 06 Sty 2014
Posty: 546
Pomogła: 188 razy

 #2  Wysłany: 2018-01-18, 22:10  


Przyszło Wam się zmierzyć z jednym z najtrudniejszych przeciwników. Z mojego doświadczenia podczas choroby mojego męża mogę powiedzieć, że musicie uzbroić się w cierpliwość i poczekać na kolejne TK. Po radioterapii dość długo utrzymują się zmiany będące skutkiem naświetlań. Przeczytaj mój wątek będziesz miała jakiś obraz czego się możesz spodziewać. Nasza historia jak do tej pory zakończona jest dobrze czego i Wam życzę z całego serca.
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #3  Wysłany: 2018-01-19, 10:45  


Witam Basia2000
Ogromnie mnie to cieszy, że to właśnie Ty odezwałaś się do mnie jako pierwsza na tym forum. Uważam to za bardzo dobrą wróżbę dla Nas.
Znam Wasz wątek i Twoją walkę o męża - natknęłam się na niego jako jeden z pierwszych tu postów - do tej pory napawa mnie optymizmem, że jednak można z tym wygrać.
Kiedy czytałam Waszą historię - to jak Twój mąż przechodził przez leczenie, jak się zachowywał, jakie miał objawy - to jakbym o moim ukochanym czytała - nie jedną łzę wtedy wylałam.
Wasza historia bardzo mi pomogła przejść te trudne dla Nas wtedy chwile i mam nadzieję, że dalej będziesz Nas wspierać.
A jak teraz czuje się Twój małżonek? Czy skutki radio i chemioterapii całkowicie zniknęły?
A jak siły? Bo moje Kochanie narzeka, że jest sporo słabszy niż przed leczeniem, mówi, że lekarze w ciągu paru tygodni dodali mu kilka, a może nawet kilkanaście lat na kark.
Pozdrawiam ciepło
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #4  Wysłany: 2018-01-19, 13:38  


kaska.k80,
Witaj na forum, bardzo współczuję, że zmuszona byłaś dołączyć do naszego grona i że zmagacie się z tak ciężką chorobą. Nie wiem czy czytałaś Zalecenia jakie stosuje się przy tego typu raku bo jak widzę już czytasz nas od dawna ale dla pewności wstawię, żebyś miała pełen ogląd postępowania od str. 89
http://www.onkologia.zale...%20oplucnej.pdf
kaska.k80 napisał/a:
Czekamy na ponowną tomografię płuc - 09.02.2018r.

Wiem, czekanie jest straszne ale wynik dużo powie co się obecnie dzieje.
kaska.k80 napisał/a:
Czy istnieje szansa, by ta pozostała część guza jeszcze się wchłonęła/zniknęła?

Może się jeszcze cofnąć ale pewności nikt Ci nie da. Czasami jest tak, że się zmniejszy po leczeniu żeby za chwilę znowu ruszyć, miejmy nadzieję, że Was spotka ta lepsza opcja.
kaska.k80 napisał/a:
czy już teraz może być tylko stabilizacja albo gorzej?

Ja w każdym raku, może być na jakiś czas stabilizacja, może po leczeniu trochę się jeszcze cofnąć a może nastąpić progres, nie ma konkretnej reguły, sama wiesz po forum, że co pacjent to inna historia.
kaska.k80 napisał/a:
Nie wiem jak dużo Nam czasu jeszcze zostało?

Nikt tego nie wie, przykro mi ale tutaj tylko mogę sypnąć statystykami, masz również przykład Basi2000, że i te pozytywne przypadki istnieją.
Cytat:
Rak drobnokomórkowy
Dla chorych nieleczonych mediana przeżycia wynosi 6 do 8 miesięcy.
Chorzy leczeni za pomocą radioterapii i chemioterapii – dwuletnie przeżycie wynosi 2% - 40%.
W przypadku postaci ograniczonej (LD), u chorych w dobrym stanie ogólnym rokowanie jest lepsze, w około 10% przypadków można uzyskać długotrwałe przeżycie tj. remisje całkowite trwające dłużej niż 3 lata.

http://www.onkonet.pl/dp_rakpluca3.php#menu7
Pamiętaj, że to tylko cyferki, które mogą ale nie muszą się sprawdzić.

pozdrawiam serdecznie i życzę Wam obojgu dużo sił w tej trudnej walce.
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #5  Wysłany: 2018-01-20, 12:27  


marzena66, bardzo dziękuję za słowa otuchy, szybką odpowiedź i zainteresowanie. Oczywiście czytałam już Zalecenia, znam też niestety statystyki, które nie napawają zbyt optymistycznie.
Moje kochanie czuje się na razie dobrze (odpukać). Jedyne o czym teraz mówi to to, że ma mrowienie w opuszkach palców rąk i nóg. Czy ktoś wie co to może znaczyć? Czy to bardzo źle?
pozdrawiam Was ciepło w ten śnieżny i mroźny dzień.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #6  Wysłany: 2018-01-20, 16:44  


kaska.k80 napisał/a:
znam też niestety statystyki, które nie napawają zbyt optymistycznie.

To są tylko liczby jak już napisałam. W większości przypadków jak mamy do czynienia z rakiem to statystyki marnie wyglądają ale są różne historie i te tragiczne szybko i te dłuższe, optymistyczne też są.
Nie wiem jak będzie u Was, na pewno walczycie z groźnym przeciwnikiem.
kaska.k80 napisał/a:
Jedyne o czym teraz mówi to to, że ma mrowienie w opuszkach palców rąk i nóg. Czy ktoś wie co to może znaczyć

Najprawdopodobniej skutek chemioterapii, może być Neuropatia (uszkodzenie nerwów)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Neuropatia
porozmawiaj z lekarzem, póki są to początki to można szybko zacząć działać, preparaty domięśniowe z witaminą B, ale to już musi oceniać lekarz czy to na pewno to.
kaska.k80 napisał/a:
Czy to bardzo źle?

Nie, zdarza się bardzo często.

pozdrawiam
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #7  Wysłany: 2018-01-21, 07:50  


marzena66, dziękuję za szybką odpowiedź. Uspokoiłam się trochę. Teraz każda najmniejsza anomalia od normy źle się kojarzy i napawa mnie strachem. Oczywiście zgłosimy się do lekarza.
pozdrawiam
 
gosiaa 


Dołączyła: 21 Lut 2012
Posty: 205
Skąd: wielkopolska
Pomogła: 27 razy

 #8  Wysłany: 2018-01-21, 09:28  


kaska.k80 witaj, mój tata przeszedł również skojarzone leczenie: chemia plus naświetlania plus naświetlania głowy. Możesz przeczytać mój wątek, choć najważniejszy jest jego pozytywne zakończenie. Stan na dziś mamy taki: stabilizacja. Guz nie zniknął, ale tata żyje i jeździ na kontrole samodzielnie samochodem :) Owszem, są pewne skutki uboczne leczenia ale tata funkcjonuje w miarę normalnie a za parę dni skończy 71 lat. Będzie dobrze!
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #9  Wysłany: 2018-01-21, 14:35  


gosiaa, przeczytałam Twój wątek jednym tchem (oczywiście się popłakałam, ale tak pozytywnie). Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mi bardzo pomogłaś i ile dałaś nadziei, że może być mimo wszystko dobrze. :) Moje Kochanie też czuje się dobrze. Wszystko robi sam - przy sobie i przy domu - a jest tego trochę (palenie w piecu, odśnieżanie, opieka nad zwierzętami - a mamy tego trochę). Cały czas wymyśla sobie zajęcia - żeby nie myśleć. A wiem, że nastawienie psychiczne w tego typu chorobie jest bardzo ważne.
Jeszcze raz dziękuję. Życzę zdrowia dla Taty i oczywiście dla Ciebie.
Pozdrawiam ciepło
 
bogdusia 



Dołączyła: 08 Lis 2015
Posty: 484
Skąd: Warszawa
Pomogła: 35 razy

 #10  Wysłany: 2018-01-21, 19:08  


Witaj moim skromnym zdaniem macie duże szanse na ukręcenie łba tej gadzinie.
Wiara i walka , a ja trzymam kciuki i z całego serducha życzę pozytywnego zakończenia. :tull:
_________________
Już razem: 30.05.2016, 07.11.2018.
Zawsze ze mną !
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #11  Wysłany: 2018-01-21, 19:52  


bogdusia, dziękuję Ci bardzo za słowa otuchy - tak bardzo Nam teraz potrzebne.
pozdrawiam :tull:
 
Basia2000 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 06 Sty 2014
Posty: 546
Pomogła: 188 razy

 #12  Wysłany: 2018-01-21, 22:22  


Mój mąż po prawie czterech latach od zakończonego leczenia czuje się dobrze tak jakby nigdy nie chorował. Jedyną dolegliwością po przebytym leczeniu jest neuropatia, jest znacznie mniejsza niż zaraz po leczeniu, od czasu do czasu korzysta z rehabilitacji, nic poza tym. Doradzałabym w Waszym przypadku oszczędzający tryb życia, nie taki z leżeniem na kanapie, aktywność jak najbardziej, ale ograniczoną do umiarkowanych spacerów, jazdę na stacjonarnym rowerze. Upominaj go jak najbardziej delikatnie, bo przebyte leczenie, przynajmniej tak było u nas może spowodować napady furii, działaj z wielkim wyczuciem. Trzymaj się, głowa do góry i miej nadzieję, ale i bądż czujna.
Pozdrawiam serdecznie.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #13  Wysłany: 2018-01-21, 22:26  


kaska.k80 napisał/a:
Teraz każda najmniejsza anomalia od normy źle się kojarzy i napawa mnie strachem

Niestety nie pocieszę, tak będzie bardzo długo, nawet jak Twój kochany będzie w stanie lepszym to też będziesz drżała a każde badanie i odbiór wyników będzie z trzęsącymi rękami i walącym sercem, zaś każde nawet najdrobniejsze niedomaganie będzie się kojarzyło tylko z jednym, to jest normalne i wszyscy przez to przechodziliśmy/przechodzimy.

Trzymaj się
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #14  Wysłany: 2018-01-22, 09:07  


Basia2000, bardzo się cieszę, że Twój mąż czuje się dobrze - i oby jak najdłużej :) Piszesz, ze oszczędzający tryb życia ..... hm .... ciężka sprawa ... moje Kochanie jest bardzo aktywne i najmniejsza próba wspomnienia, żeby zwolnił - kończy się tekstem "że jest ok, że się dobrze czuje i oczywiście że wie lepiej". Nie naciskam więc, myślę sobie, że jeśli ma siłę i coś robi - to niech robi.
A z tą neuropatią (czytając trochę w necie) - widzę, że i nam przyjdzie się zmierzyć. Bo jakieś drobne oznaki już są. Staram się namówić go na wizytę do specjalisty, ale jak na razie ..... ciężki to temat. :-(
pozdrawiam Was ciepło :tull:

[ Dodano: 2018-01-22, 09:12 ]
marzena66, bardzo dziękuję za słowa otuchy. Są dla mnie bardzo ważne. W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest o ludzi życzliwych i pamiętających. Świat pędzi do przodu i zatrzymujemy się tak naprawdę tylko wtedy, kiedy dotknie nas coś strasznego. Wtedy wszystko przewartościowujemy.
pozdrawiam ciepło
 
kaska.k80 


Dołączyła: 18 Sty 2018
Posty: 63
Pomogła: 1 raz

 #15  Wysłany: 2018-01-26, 08:10  


Witam wszystkich.
W końcu udało mi się namówić Moje Kochanie na wizytę u neurologa w związku z mrowieniem w opuszkach palców rąk i nóg. Albo skutecznie przemówiłam Mu do rozumu - mówiąc o ewentualnych jeszcze gorszych skutkach ubocznych, albo rzeczywiście już Mu to mocno przeszkadza. Wizyta (niestety prywatna - bo w naszej miejscowości nie przyjmuje neurolog na NFZ) jest w poniedziałek.
Teraz czeka mnie kolejne namawianie i tłumaczenia, żeby pofatygował się choćby na USG jamy brzusznej. Znowu zaczął mi narzekać na zgagę. Zanim wykryliśmy chorobę też w zeszłym roku narzekał - jeździł do lekarza - było ok. Później dostaliśmy diagnozę, że to wcale nie brzuch tylko płuca - i tak sobie tłumaczyliśmy, że może guz powodował jakiś nacisk i dlatego ta zgaga była. Podczas leczenia i po nim objawy całkowicie zanikły. Teraz wróciły ...... :cry: Nie wiem co o tym myśleć - czyżby guz ruszył? :cry:
Tomografię płuc mamy dopiero 9 lutego. Tak się boję.
Smutno pozdrawiam
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group