Ani ty nie możesz się poddać, ja jak się dowiedziałam to płakałam jakby moja mama już nie żyła, a przecież ciągle tu jest... może wielu się nie zgodzi z tym co napiszę, ale rak trochę powszedniej z czasem, kiedy po tym pierwszym szoku emocje trochę opadną i człowiek wie, że musi działać, aby pomóc ukochanej osobie.. zawsze gdy słyszałam o raku cieszyłam się, że nas to nie dotyczy..a spadło jak grom z jasnego nieba...wiem jak ci ciężko, uwierz mi, że doskonale wiem, co czujesz, to strasznie boli i przygniata człowieka, ale nie wolno się załamać, póki człowiek ma nadzieję musi walczyć.
Zawsze możesz w gorszych chwilach zajrzeć na forum, my wszyscy chętnie pomożemy ciepłym słowem.
_________________ Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
Zgadzam się z Martą. Ja wiem że moja mama ma to paskudztwo w płucach od 2 tygodni i powoli zaczynam się z tym oswajac, co nie znaczy wcale że nie zamierzamy walczyć. Moja mama będzie mieć po Świętach operację, więc mam ogromną nadzieję. Jedź do mamy jesli możesz, ja mieszkam zbyt daleko by być teraz z moją. Pozdrawiam Cię serdecznie i pamiętaj - nie jesteś sama.
_________________ "Każdy człowiek umiera. Nie każdy żyje naprawdę..."
CórkaMamy, witaj na forum - ja również rozumiem co czujesz..... nie poddawajcie się nawet na chwilkę.... warto walczyć o każdą minutkę.... moja mamcia do końca niewiedziała że jest tak bardzo chora, moja siła walki i jej wola życia były tak silne, że trzymaliśmy mamę w nadziei do końca....
Jak dowiedziałam się o chorobie - to płakałam 3 dni non stop - z czasem nauczyłam się żyć z tym i walczyć
Mam nadzieję że Wam się uda - trzymam kciuki i ściskam mocno...
CórkaMamy,
Jesli okaże się, że zmiana jest taka mała jak piszesz, jest zapewne bardzo duża szansa na operację. Wierz mi - rzadko wykrywa się raka płuc o tak małych rozmiarach. Może się zatem okazać, że w tym strasznym nieszczęściu, jakim jest ta paskudna choroba mieliście ogrom szczęścia. Życzę Ci tego z całego serca.
pozdrawiam cieplutko
PS. Wiem, znam i rozumiem Twój szok po usłyszeniu diagnozy. Wszystko przewraca sie do góry nogami...
Ja też się niedawno dowiedziałam o chorobie mojej mam. Byłam z Nią w szpitalu i obie płakałyśmy jak dzieci. Wiem co przeżywasz. Najgorsza jest ta niepewność i bezsilność. Pozdrawiam serdecznie życząc wytrwałości i siły
Witam Cię serdecznie i wspólczuję ...ja przezywam to samo,tyle tylko ,ze walczymy już 10 miesiecy,było dobrze..mam nadzieję ,że będzie chociaż zaczynam już się sama załamywać,nie znajdę pocieszenia dla Ciebie,bo sam go nie mam w sobie,ale nadzieja jest zawsze ..i tego trzeba się trzymać,moja mama również ma wielką chęc zycia ,a przede wszystkim,pragnie pomagać innym,to wspaniały człowiek!!!ucze sie od niej i staram się być taka jak ona ,walczy z chorobą i ja razem z nią,ale wiem ,ze czas który nam pozostał to najpiękniejszy czas w naszym życiu,starajcie sie wiele rozmawiać ,to wiele daje ,..mi tez pomaga...w rozumieniu tej choroby...Również wiele czytam na temat tej choroby,ale juz mi samej brak sił..i pytam o wszystkim na tym forum,jest bardzo pomocne.!!!!
Witam Was wszystkie serdecznie.
Marta, Honorata,Agnes2121, Gosiaa,Sylwia3,Katarzynka36, Iwonka30, Ewa112-
Bardzo Wam dziękuję za te słowa. Dzis dopiero zobaczyłam, że tu w komentarzach jest tyle wiadomości ( uczę się tego forum, choroby i wszystkiego co z nią związane)...
Doskonale mnie rozumiecie... mam taki zal, serce sciska... Mamus się usmiecha, ale lapię ją na tym, że patrzy w jedno miejsce zamyślona... Tak chciałabym jej pomóc...
Przyjechałyśmy do Mamci już jutro idziemy do centrum onkologii ... Tak się boję tego co będzie... Udało mi się wziąść wolne w pracy, bedę z Mamcią jak tylko będę mogła... Cokolwiek się stanie musi wiedzieć i czuć jak bardzo ja kocham ... I to wredne raczysko tego zmienić nie może i tu jest nasza wygrana.
Trzymam kciuki za waszych bliskich i powoli doczytam Wasze posty- Honoraty i Marty już zdążylam, teraz reszta....
Trzymam kciuki za Twoją Mamcię.
Siły i wytrwałości życzę!
Pozdrawiam serdecznie.
_________________ --
Bernadeta
...nadzieja ma skrzydła, przysiada w duszy i śpiewa pieśń bez słów, która nigdy nie ustaje, a jej najsłodsze dźwięki słychać nawet podczas wichury...
Mama 08.01.2012r [*]
Tato 13.08.2013r [*]
Dziś mam lepszy dzień, Mamcia też. Trochę optymizmu dziś... Mam nadzieję, że będzie tak dalej...
Oby to dziadostwo się jeszcze nie obudziło zbytnio i Moja Mamcia byla zdrowa. Bardzo w to wierzę.
Pozdrawiam Was serdecznie i wszystkim chorym i bliskim życze samych sukcesow w walce z tym dziadostwem...
kiedy po tym pierwszym szoku emocje trochę opadną i człowiek wie, że musi działać, aby pomóc ukochanej osobie..
Cytuję Martusię bo powiedziała bardzo ważną rzecz.
Od Twoich działań, od działań całej rodziny będzie zależało jak Mamusia będzie przechodziła cały proces leczenia.
Przed Wami długa i trudna walka, dlatego musisz zadbać o spokój, o wiarę w każdy następny krok na drodze leczenia.
Dbaj o siebie, nie pozwól aby Mamusia zapomniała o uśmiechu, to jest naprawdę bardzo ważny lek, nawet nie wiesz jak bardzo cenny przy tej trudnej chorobie.
Pamiętaj, że każdy powód do uśmiechu jest dobry, a skutki zaowocują natychmiast.
Pozdrawiam
Myśli są jak kaszel najbardziej dokuczają w nocy, ja przy mamie świetnie się trzymam, nawet na nią pokrzykuję, że przesadza, że się użala, że musi być wszystko dobrze, bo po prostu nie ma innej opcji....ale gdy jestem sama, gdy budzi mnie w nocy bicie własnego serca, wtedy oczy nie wytrzymują naporu łez...cały czas nie potrafię się skupić na tych wspólnych chwilach, tylko myślę o tym, co będzie. Czasem sama sobie się dziwię i mam wrażenie, ze niedługo dostanę rozdwojenia jaźni... potem mam wyrzuty sumienia, że w tym wszystkim chyba za bardzo myślę o sobie. Rodzina, znajomi cały czas mi mówią, jak to się dzielnie trzymam, jak po mnie nic nie widać, że prę do przodu i się nie poddaje pełna entuzjazmu,a moje wnętrze krzyczy: dlaczego, dlaczego moja mama, jakie to cholernie niesprawiedliwe, tyle mamy przed sobą, tyle miejsc mamy razem zobaczyć, mama ma się doczekać wnuka..kiedyś, dlaczego, dlaczego??????????/
A potem ocieram łzy zakładam maskę i prę do przodu, gotowa do walki.
Przepraszam, że tak się rozpisałam w Twoim wątku, ale jakoś tak mi się "ulało", mam nadzieję, ze moje chwilowe pesymistyczne nastawienie się nikomu nie udzieli...
Mam wrażenie, że wychodzi ze mnie podła natura jedynaka:)
_________________ Marta82
Kocham Cię mamusiu: 20.03.1947 - 15.01.2013 r.
Dziekuję Wam serdecznie za te słowa i witam Cie Romanie w tym watku:)
Nawet nie wiecie jakie toważne dla mnie , że jesteście...
Wiecie co? Tak jak piszecie szok opadł i zaczynam działać. Skupiam się teraz na tym jak Mamci pomóc. Czytam co powinna jeść i pić aby była silna i nie opadła z sił... Bardzo się staram aby nie myślała, aby się uśmiechala. Też czasem jej mowie" Mamuś co Ty mówiesz, wszystko będzie dobrze,a ty paniekujesz i się zadręczasz, będzie dobrze i już"... Wczoraj mamcia powiedziała, że gdybym nie była blisko, przy niej teraz chybaby zwariowała...
Nie oznacza to, że już sie nie umrtwiam... Marto tak jak piszesz, najgorsza jest noc... Wtedy łzy same się cisną do oczu, serce ściska dosłownie, że brak oddechu...
Tak samo jak Ty trzymam sie przy Mamci, ale kiedy jej nie ma to....Marto kiedy Ci zle pisz, możesz nawet tu, nie ważne gdzie... Będziemy z Tobą... Musi być dobrze, a przynajniem musimy uzyskać maximum czasu razem....
Cieszę się,że Twoja Mama ma szansę na operację.Mój Tatuś tyle szczęścia nie miał.Nie ma Go już z nami od 11lutego tego roku.Trzymaj się i najważniejsze,żeby nie nastawiać się od razu na najgorsze.Jeżeli pozwolisz będę ślędzić Twój wątek.Pozdrawiam i
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum