Witam wszyskich serdecznie, chociaż nie chciałam sie tutaj znależć.
Dziękuję za możliwość zdobycia wiedzy na temat nowotworów, a szczególnie tego, który dotknął moja mamę (71 lat).Moje oczekiwania? Rozwiać wątpliwości, co do dalszych kroków.
Historia choroby: od stycznia zawroty głowy, spadek aktywności, wagi... Pod koniec kwietnia gwałtowne zmiany zachowania, mama przestała jeść, pić, brać leki. Do tej pory kobieta energiczna i pełna poświęcenia dla innych stała się apatyczna, słaba. A my tego nie zauważyliśmy od razu
w maju omdlenie i w efekcie pobyt na neurologii.
Tam wstępne rozpoznanie (TK i MRI) - Gwiazdziak anaplastyczny lub chłoniak, zajęte płaty czołowe.
Potem biopsja, dlugie i nerwowe oczekiwanie na wynik i 20 czerwca już wiedzieliśmy: chłoniak.
Szczerze mówiąc, trochę ucieszyłam się, bo szczęście w nieszczęściu, ale chłoniaka można próbować leczyć. Już w kilka dni pózniej pobyt na hematologii i pierwsza chemia. Nadzieja. Mama znosiła ją nieżle, ale niewiele piła, pojawiło sie zakażenie jamy ustnej, biegunka... I Odstąpiono od 2.częsci leczenia.
Termin następnej hospitalizacji - 8 sierpnia. Powodem był ciężki stan ogólny, niedowład prawostronny, powikłania. Mama weszła o własnych siłach na oddział hematologiczny, ale po ponad 2 tygodniach wyszła już leżąca, niewładna.
Poradzono nam pomoc hospicjum. Prawie natychmiast po powrocie do domu (załatwiliśmy łóżko, pampersy...) biegunka, senność, brak apetytu, łaknienia. Nasilało się z godziny na godzinę. Walczyliśmy z biegunka od czwartku do niedzieli.
W niedziele wezwaliśmy pogotowie. Mama była już odwodniona, cukier ponad 370... Na izbie przyjęć nie potrafi oznaczyć mamie ciśnienia. Lekarz dyżurny powiedziała nam - wstrząs, jest bardzo źle. To było jak w złym śnie. Już żegnaliśmy się z mamą. Przyjęli ją na oddział. Rano szczególne środki ostrożności - okazało się, że bakterią odpowiedzialną za potworna biegunkę jest znana szpitalna menda - Clostridium difficile. Włączono antybiotyki. Do tego doszło zakażenie dróg moczowych, niskie ciśnienie (80-90/70). Mama oddawała niewiele moczu (na dobę do 500 ml ciemnego, z paprochami jakimiś). Właściwie od tygodnia głownie śpi. Czasem można z nią porozmawiać, ale jest bardzo słaba, je niewiele, trochę pije. Jesteśmy z nią w szpitalu na stałe do późnego wieczora, a potem od rana. Wczoraj zmniejszyła się znacząco liczba stolców (3-4 na dobę). Mama dziś więcej oddaje moczu już ponad 1,5 litra). Ale dalej śpiąca, bardzo dużo, choć więcej je, pije. Cukier się unormował. Ciśnienie też. Problem z wapniem, potasem, białkiem.
Jest też jakiś problem z oddychaniem, świszcze w oskrzelach... Dziś dramatycznie niskie płytki 25 tys.
Dlaczego to piszę? Bo mamy termin kolejnej chemii, chyba już nierealny.
Mam nadzieję, że moja wypowiedz jest względnie logiczna i wyczerpująca. Dodaje wyniki po ostatnim pobycie mamy na oddziale hematologicznymi i wynik biopsji.
Jeśli ktoś może mi uporządkować myśli... Jestem w totalnej rozsypce...