Mark, pewnie niektórzy się obrażą, ale mam identyczne zdanie jak ty .
Ech. Ja również. Chociaż nie ukrywam, że wolałabym kształtować swoje poglądy w mniej ekstremalnych sytuacjach...
_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
ja tez sie z wami zgadzam.Skoro wszyscy jestesmy dziećmi Boga, to dlaczego nie wszyscy cierpią, chorują, dożywają 80-tki???moj tato mial tylko 62 lata, zawsze wszystkim pomagal, a umieral w strasznych mękach
_________________ Tatko 17-12-2011 godz 8.44 Tatusiu, opiekuj się Nami....
Wiem, że trudniej jest tym, że nie wierzą i Boga o wszystko oskarżają.
-w tym twierdzeniu jest sprzeczność.Nie można oskarżać kogoś,w kogo sie nie wierzy.Jeśli nie wierzy w Boga,to znaczy,że Go nie ma.
Ja zwyczajnie boje się takich wzniosłych egzaltowanych opisów.Nie są wg mnie prawdziwe,są na granicy kiczu.
Co do Boga,akurat ja w Niego wierzę,co do reszty to sama nie wiem.To wszystko nie jest takie proste.Ja nie rozumiem, dlaczego cierpienie zdaniem niektórych wierzących ma byc zbawcze. I stanowczo uważam,iż należy uczynic wszystko,aby ulżyc w cierpieniu.Morfina też do tego służy.
To,ateiści mają lepiej,prościej.
Każdy ma jakieś przekonania, jedni wierzą w Boga, inni nie, jeszcze inni wierzą w "bliżej nieokreślone coś", co kieruje naszym życiem.
Jesteśmy tutaj, bo każdy z nas znalazł się w trudnej sytuacji, każdy z nas musiał (lub nadal musi) zmagać się z cierpieniem bliskich osób, patrzeć na ich powolne lub szybkie, zbyt szybkie odchodzenie. Niektórzy z naszych bliskich umierali w ogromnym cierpieniu i jękach, inni umierali cicho, ze spokojem; niektórzy pogodzeni z losem, inni próbowali walczyć do końca. Jedno jest pewne: bez względu na sposób, w jaki żegnali się z tym światem, była to śmierć. ŚMIERĆ. Śmierć, która po każdej z tych osób pozostawiła zarówno piękne wspomnienia, jak i wszechogarniający ból.
Może nie polemizujmy tutaj czy Bój istnieje, czy nie, bo sądzę, że niczego to w naszych przekonaniach nie zmieni. Ten post, który dotyczył "uświęconej" niemalże śmierci wywołał we mnie (i jak widzę nie tylko we mnie) jakieś skrajne emocje. Ale każdy przeżyje tą chwilę na swój sposób. Może rzeczywiście tak było, może ta osoba rzeczywiście tak to wszystko przyjęła, a to, że nasi bliscy odchodzili w inny sposób, to już inna sprawa. Każdy odchodzi inaczej, tak po prostu jest.
Więc ośmielam się delikatnie zaproponować, cobyśmy nie wchodzili w rozmowy na temat obecności Boga w naszym życiu, bo to do niczego nie prowadzi. Przynajmniej tak mi się wydaje. Może ktoś, kto właśnie znalazł się w sytuacji żegnania bliskiej osoby, za chwilę wejdzie w ten wątek i widząc polemikę na temat wiary, a nie konkretne informacje na temat "umierania" i nie zobaczy niczego, co mogłoby mu pomóc. Wyjdzie stąd i będzie z tym wszystkim sam.
Może powinniśmy okiełznać bunt, który w nas siedzi (tak, we mnie też) i spróbować skupić się na tym wątku.
Przepraszam, jeśli kogoś uraziłam, nie to było moim celem.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: Finlandia: 2012-01-10, 14:09 ] Popieram ten post i propozycję Mordoklejki z całego serca!
_________________ "To jednak idzie o miłość, o życie, o dobro, o światłość, o pokój i tak dalej i tak dalej, i niedobrze, niedobrze jest z tym na planecie, słabo z tym jest, ale o to idzie, o to się trzeba bić."
zastanawiam sie dlaczego mojemu tacie nikt nie zaproponowal opieki hospicjum domowego?czy w tym wypadku trzeba samemu sie prosic, czy lekarze poprostu wybieraja wedlug stanu zdrowia pacjenta?tato byl w srode u onkologa, a w sobote zmarl.Ten chyba widzial, ze cos sie z tata dzieje?
[ Dodano: 2012-01-10, 16:54 ]
_________________ Tatko 17-12-2011 godz 8.44 Tatusiu, opiekuj się Nami....
może warto wydzielic ten temat bo bardzo poszedł w strone nie tylko umierania,
[Słuszna uwaga, zabieram się do roboty. / Richelieu]
jak wygląda umieranie powinno mieć temat czysto merytoryczny , mogą byc dodawane szczegóły dla przyszłych osob,
zeby ktoś jak kiedyś ja, wiedział ze zaczyna się umieranie żeby mogł pomoc tej ukochanej osobie w odchodzeniu, na ile to tylko mozliwe
a tu teraz trzeba się przedzierać przez gąszcz odchodzenia i tematów Boga wiary itd. to nie ma nic wspolnego z tym odchodzeniem tymi ostatnimi dniami
może od postu M_ona utworzyc wątek tymczasowy bo merytorycznie tu w tym miejscu nie pasuje pozostałe rownież bo o umieraniu się nie dyskutuje , ono nadchodzi i inni powinni wiedziec jak to jest aby nie przeoczyć tego co się właśnie zaczyna i prowadzi tylko do smierci
_________________ Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
Pozwolę sobie dodać jeszcze jedną uwagę.Jak słusznie napisano,na tym forum sa osoby chore.Niektóre w trakcie leczenia inne po leczeniu.Wiele z nich prosi o modlitwę.Ja obiecuję,że uczynie zadość ich prośbom.
I tak robię.Modlę się za nich,bo uważam,że nie jest ważne na ile ja jestem wierząca i czy w ogóle wierząca,najważniejsze,że te nasze Dziewczyny wierzą w zbawczą siłe modlitwy.I wówczas istotnie odczuwają pozytywny skutek moich czy innych naszych forumowiczek pacierzy
[ Dodano: 2012-01-11, 20:55 ]
Może ten mój wpis jest trochę zagmatwany,ale jeśli chcę udzielić komuś wsparcia,to czynię to w sposób,który jest oczekiwany.I jestem pewna,że wówczas to działa.
to zapis tej historii daje do myślenia na temat tajemnicy życia i śmierci
No nie bardzo... Bo życie bierze się z szału uniesień, pięciu minut bez starych, chwili zapomnienia na tyłach remizy podczas wiejskiej zabawy albo przerwy w dostawach prądu, a o tym tam nie było.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
No nie bardzo... Bo życie bierze się z szału uniesień, pięciu minut bez starych, chwili zapomnienia na tyłach remizy podczas wiejskiej zabawy albo przerwy w dostawach prądu, a o tym tam nie było.
No nie bardzo... Bo życie bierze się z szału uniesień, pięciu minut bez starych, chwili zapomnienia na tyłach remizy podczas wiejskiej zabawy albo przerwy w dostawach prądu, a o tym tam nie było.
Faktom nie da się zaprzeczyć
Natomiast ja mam bardzo ciekawy temat, myślę, że można podyskutować na poziomie i merytorycznie.
"Czy współczesna medycyna stoi w zgodzie z naukami Kościoła czy wręcz przeciwnie? Jak traktujecie zalecenia medyczne a naukę Waszej wiary? Czy w życiu codziennym sacrum łączy się z profanum czy rozdzielacie te dwie kwestie?"
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
Cóż... dyskusja na ten temat swego czasu już była. Jan Paweł II był podtrzymywany przy życiu przy pomocy aparatury i poprosił o odłączenie. Oczywiście mohery twierdzą nadal, że:
1. Nie można nikogo sztucznie podtrzymywać przy życiu, bo to Bóg daje życie i je odbiera,
2. Nie można nikogo odłączyć od aparatury podtrzymującej funkcje życiowe, bo to eutanazja.
Sprzeczności w głoszonych przez siebie poglądach nie widzą, bo zależą one od "specjalisty", którego zaprosi do swego radia biznesman redemptorysta.
_________________ Każdy ma swoje walety i zady
THINK BEFORE YOU SAY SOMETHING STUPID
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum