WItam, odświeżam temat, wczoraj umarła moja mama - jedyna osoba, która była dla mnie tak ważna na tym świecie.
Walczyła z chorobą 4lata - przeróżne nowe wynalazki z Ameryki,Niemiec itp. Jednak przed Wigilią miała 2miesiące gorączkę, co się pojawiła to jechała do szpitala ją obniżyć po czym wracała i po tyg znowu wracała. ok 20grudnia pojechała, bo już nie dała rady. Obniżyli jej gorączkę, normalnie chodziła, myła się, załatwiała. Po tygodniu zaczęła mieć problem z chodzeniem. Pewnego dnia przyjechałam i zobaczyłam, ze ma cewnik i już wiedziałam, że będzie źle. Na końcu swojej drogi, 2noce przed śmiercią śniła mi się i mówiła "pozwól mi odejść" po czym pierwszego dnia pytałam jak jest, ona śpiąca pokazywała kciukiem ok:), mówiła, że bardzo nas kocha. Wczoraj powiedziałam jej na ucho "pozwalam ci odejśc" po czym jej stan się strasznie zmienił. Lekarka powiedziała, że nie dożyję rana. Hmm zostaliśmy, już była półprzytomna, miała krótki odech, zimna była i mówiła ciągle "Amen". Jeszcze mówiła, że już chce umrzeć i po co oni ją wskrzeszają....Boże nie wiem czemu zabrałeś najlepszą osobę na tym świecie, na pogrzebie będzie mnóstwo osób. Powoli zaczynam się łamać, żyłam dla niej...na razie ciocia jest z nami, ale za dwa dni po jedzie i co wtedy będzie? miazga...wolałabym ja na jej miejscu być, choć wiem, że teraz siedzi z obiema babciami i się tam weselą. Będą pilnować, żebym żyła szczęśliwa.
Dziękuję ci mamo za wszystko i będę żyć tak jakbyś była obok... Niigdy cię nie zapomnę i zapamiętam najpiękniejsze nasze wspólnechwile... ehhh:(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum