Makta, Kochanie, niestety nie ma recepty na to, jak się do tego przygotować...
Przed Tobą trudny czas, wielu z nas to przeżywało, każdy pewnie na inny sposób. Jedyne, co mogę Ci poradzić, tak z własnego jakiegoś tam doświadczenia, to to, byś pozwoliła sobie na przeżywanie wszystkiego tak, jak Ty to czujesz, tak, jak chcesz. Ja wszystko w sobie tłumiłam, chciałam być jak "superwoman", chciałam pokazać jaka to jestem dzielna i owszem - innym się wydawało, że taka właśnie jestem, ale później to wszystko zaczęło puszczać i teraz wcale nie jest tak łatwo, jakby mogło się wydawać.
Jeśli nadejdzie chwila, kiedy pojedziesz do Taty to czerp z tego jak najwięcej, bądź z nim, jeśli jest coś, co chciałabyś mu powiedzieć - powiedz. Wydaje mi się (choć mogę się mylić), że zawsze jest takie poczucie, że mogło się coś lepiej, mogło się coś bardziej, inaczej, mocniej, więcej. Ale cokolwiek zrobisz nie wbijaj się później w takie poczucie winy, bo to ani Tobie, ani Wam w niczym nie pomoże.
Po prostu bądź. Myślą, słowem. Jeśli przyjdzie czas - także ciałem. Po prostu bądź.
Trzymaj się, Kochana. Jesteś bardzo dzielna!!