atthedisco, bardzo mi przykro - przyjmij moje szczere wyrazy współczucia. Ja również jestem świeżo po stracie bliskiej osoby, którą bardzo, bardzo kochałam...
Przeczytałam dziś uważnie cały Twój wątek. Według mnie Tata Twój zmarł najprawdopodobniej w wyniku masywnego rozsiewu.
Czkawka najpewniej nie była wynikiem leczenia farmakologicznego (brak przesłanek by to podejrzewać), nie była również powikłaniem pooperacyjnym (pojawiła się w zbyt odległym czasie od zabiegu). Jej uporczywość i fakt, że nie ustąpiła przemawia za naciekaniem przez nowotwór mięśnia przepony.
Guzki, które w ostatnim czasie się pojawiły (zakładam, że nie zniknęły) były prawdopodobnie rozsiewem podskórnym - klinicznie taki rozsiew dość często imituje tłuszczakowłókniaki i bywa z nimi mylony.
Tomografia była wykonana dość dawno, bo w styczniu - w agresywnym nowotworze (a tu z takim mieliśmy do czynienia) obraz TK potrafi się bardzo zmienić w ciągu zaledwie miesiąca.
Gruczolakoraki żołądka bywają oporne na leczenie tak chemioterapią jak i napromienianiem zatem prowadzona w ostatnim czasie terapia nie dawała pewności, że nie nastąpi nawrót; zmniejszała jedynie jego ryzyko - jednak i tak ono istniało i progresja mogła mieć miejsce.
Skoki temperatury, skłonność do infekcji, ustawicznie spadająca waga i jadłowstręt mogły być wynikiem kacheksji nowotworowej, towarzyszącej rozsiewowi.
Powyższe to oczywiście jedynie moje podejrzenia, jednak taki przebieg zdarzeń i przyczyna śmierci Taty są wysoce prawdopodobne.
W tej sytuacji nie zadręczaj się proszę - niczego nie zaniedbaliście i zostało zrobione wszystko co możliwe by Tatę spróbować wyleczyć. I potwierdzam słowa chirurga - nic więcej nie można było zrobić. Możliwości terapeutyczne po prostu się wyczerpały...
przytulam...