agusiab, w taty przypadku poprostu nie można zastosować chemioterapii, bo nie wiadomo jaki jest rodzaj nowotworu, a na każdy rodzaj podawane są inne schematy chemi.
Ze względu na wodę w płucach nie ma możliwości zastosowania radioterapii.
Cyt " karcie informacyjnej mam napisane "z uwagi na niski stan sprawności, cechy niewydolności oddechowej oraz brak możliwości leczenia przyczynowego, odstapiono od inwazyjnej diagnostyki"
Kochana tutaj nie chodzi, że nie chcą leczyć, lecz stwierdzili, że chemioterapii która jest bardzo agresywnym leczeniem tata poprostu nie przeżyje.
Teraz jak tata jest w szpitalu, porozmawiaj jeszcze raz z lekarzem.
Bardzo mi przykro.
_________________ "Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
Witam! Moi bracia również byli zszokowani, jak można tak ująć sprawę - nie nadaje się do dalszej diagnostyki i leczenia tylko hospicjum. Ja, chyba dzięki temu, iz byłam codziennie w szpitalu i codziennie rozmawiałam z lekarzami i widziałam tatę, trochę lepiej przyjęłam tę informację. Naprawdę ogólny stan taty - jego serce nie pozwoliło na dalsze leczenie. Ja jakoś to przyjęłam. Miałam zaufanie do lekarzy. Zrobiłam wszystko co mogłam (tlen do domu i przyspieszanie wizyty lekarza z hospicjum) a także sprzyjanie tacie. Cóż ja mogłam zrobić więcej. Na siłę go męczyć jazdą do szpitala? NA siłę diagnozować? Nie mogłam tak. Dzięki temu tato był w domu z mama i braćmi a ja jak mogłam to przyjeżdżałam, przed Świętami byłam dłużej i po Świętach też, aż do końca. Byliśmy. Nie rozmawialiśmy o chorobie, po prostu byliśmy. Wiem, że trudno jest to wszystko pojąć, pogodzić się. Ale trzeba wierzyć, że choroba i jej doświadczenie jest po coś - by nastąpiła jakaś zmiana?
Kolejna biobsja nie dała wyniku jaki to nowotwor. Tata był w CO trzy dni i znowu nic nie wiemy... Ma bardzo duzo wydzieliny, której juz nie miał siły odkrztuszac i dorobilismy sie kolejnego zapalenia płuc, wczoraj zabrało go pogotowie. Jest w bardzo złym stanie, boje sie ze tym razem nawet dozylnie antybiotyki nie pomogą:-((. Wczoraj ju dostał w szpitalu pierwsza dawkę morfiny żeby nie cierpiał. Za pierwszym zapaleniem płuc tata bardzo dobrze reagował na antybiotyki i po dwóch tyg wyszedł do domu, teraz jest dramatycznie chudy, waży tylko 52kg... Wczoraj mi powiedział, ze juz chyba nie wróci do domu;-((...
Mam wielki żal do lekarzy w drugim, onkologicznym szpitalu w Otwocku, ze nie podjęli sie diagnozy guza udając ze tata nie przeżyje biobsji, podróż itd, pani ordynator bardzo nieprzyjemna i arogancka, zupełny brak profesjonalizmu i podejścia do rodziny pacjenta. Gdyby wtedy zdiagnozowali guza w tej chwili tata byłby juz po chemi, i myśle ze choć trochę przedluzylibysmy mu życie bo tak bardzo liczył na te chemie... Mam wielki żal i wielka ochotę dowiezc z pomocą prawników ze tata powinien mieć bronchoskopie zrobiona na początku stycznia a nie dopiero w CO w Warszawie po miesiącu, guz rośnie, liczył sie każdy dzień...
[ Dodano: 2012-03-04, 15:32 ]
Nie rozumiem dlaczego w jednym szpitalu (w Otwocku) lekarze nie podjęli sie zdiagnozowania guza po czym w drugim (w CO Warszawie) tata miał raz bronchoskopie, drugim razem biobsje??? Dla nie mnie ewidentnie zależy to od humoru lekarza, niestety często tez od wielkości podanej mu koperty!! O ile kiedyś szpital w Otwocku miał dobra renomę o tyle teraz, nie tylko w naszym przypadku, jest wykanczalnią!! Każdemu będę ten szpital odradzac i mam nadzieje, ze w końcu moze "bomba nieudanych diagnoz" tam wybuchie echem w mediach, a ja sie do tego przyczynie...
My tez dziś dolaczylismy do grona przegranych;-(( o 4 rano tata nas zostawił.
A mama dostała wynik hist-pat... Ziarnica zlosliwa... Kolejna walka rozpoczela sie...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum