Jednak leczenie raka trzustki daje efekty. Nie wiem dlaczego lekarze nie chcą tego robić, tylko skreślaja chorego już na początku choroby. Tak było z moim mężem. Trzeba mieć szczęście, żeby trafić na takich lekarzy. Trudno zrozumieć dlaczego jednych się leczy a innych nie. Oby tak dalej szło leczenie taty. Wesołych świat!
Chyba wkadlo się tu jakies pzreklamanie lub niezrozumienie. Raka trzustki leczy się u wszystkich. Problem polega na tym, ze wyleczenie jest możliwe wtedy, gdy rak jest ograniczony tylko do trzustki i nie ma zadnych przerzutów ani nacieków na narządu okoliczne lub naczynia albo inne struktury jak choćby wezły. Jeśli się raka trzustki w takim stadium usunie, możliwe jest wyleczenie. Ale w takim stadium niewielu jest pacjentów wylapanych. Rak ten po prostu jest długo bezobjawowy. Zwykle gdy jest wykryty, sa już pzrerzuty, np. do wątroby. I wtedy leczenie operacyjne nie pomoże, a może za to dolozyc ciepien. Powoduje często tez powikłania jak cukrzyca, problemy z trawieniem ropnie i inne. A nie wydłuża zycia. Dlatego takich pacjentów leczyc się z pomocą chemioterapii. Najczęściej podaje się gemzar. Sa także inne preparaty, ale rzadziej stosowane i znacznie gorzej tolerowane. Z czasem jednak leki te przestają działać i nie kontrolują rozrostu nowotworu. Choroba postępuje.
Dlatego leczyć się wszystkich, a nielicznych można uratować. I metoda leczenia zależy od zaawansowania choroby. W tym przypadku operacja nie zawsze znaczy lepiej. Gdy rak się rozsiany, operacja tylko może zaszkodzić, a nie wydłuży zycia. Różnie jest tez z diagnostyka. czasem zmiane można wykazać w USG i biopsja potwierdza wstępne rozpoznanie. U innych chorych trzeba bardziej żmudnych badan: USG, tomografii a nawet rezonansu a i tak dopiero po biopsji mamy potwierdzenie. A zdarza się tez, że badania obrazowe pokazują jedno, a po otwarciu brzucha rzeczywistość wychodzi inna. Ale leczy się wszystkich, choć rzadko to leczenie jest skuteczne tak, jak tego oczekujemy.
Pozdrawiam
Olunia ja nie mowie ze tato jest wyleczony bo nie jest...A tym bardziej w naszym wypadku tato ma guza glowy trzustki z licznymi naciekami .Operacja byla tylko zwiadowcza bo nic nie dalo sie usunac,byly przerzuty do watroby po 2,5 miesiacu od operacji...
Ponowna operacja aby usunac jeden z wiekszych przerzutow.....
Tato mial objawy trzustki w Grudniu 2012,a raka dopiero stwierdzono w Maju 2013....
Ja licze ze bedzie dobrze,jesli to ma tylko przedluzyc mu zycie o pol roku,rok,czy 2 lata to dla nas wielkie szczescie....
Lekarz jak robil pierwsza operacje w maju,nie majac wynikow histopatologicznych,powiedzial mamie wprost.Jesli to rak to zostalo mu max.6 miesiecy.Od diagnozy minelo 11 miesiecy i dzieki Bogu tato jest jeszcze z nami i czuje sie dobrze...Moze nie bardzo dobrze..ale poza chemia,i 3 dniowym zlym stanie zdrowia po niej i od czasu do czasu biegunki..to poza tym ma sie dobrze....
nIE MOZNA TRACIC WIARY,TRZEBA WIERZYC BO WIARA UZDRAWIA NASZ UMYSL....
No i on wierzy ze bedzie lepiej..A jeszcze w Sierpniu po 2 drugiej operacji juz sobie szykowal mundur do trumny...
Trzeba walczyc...
WESOLYCH SWIAT KOCHANI....I tym komu juz najblizszi odeszli na ta chorobe ,chce powiedziec ze modle sie za ich dusze...
tronca, masz racje I szalenie cieszę się z dobrych efektów terapii u twojego taty. To wspaniale wieści. A wszyscy tu takich łakniemy. A ja pisałam do aleksandry 1124 - aby podkreślić, ze leczenie wg lekarzy nie zawsze pokrywa się z tym co my sobie wyobrażamy jako leczenie. I czego sobie życzymy. Niestety. Ja tez bym chciała, żeby raka trzustki po prostu usuwano operacyjnie, a doleczano chemią. Byloby cudownie.
Olunia chciałabym żebyś miała rację, ale rzeczywistość jest inna. Przeczytaj mój post, jak przebiegała choroba u męża. Uważam, że lekarze liczyli chyba na cud, ale cuda w przypadku guza głowy trzustki się nie zdarzają. W kwietniu mogli podjąć decyzję o operacji ale tego nie zrobili. Rezonans wykazał tylko guza, nie było przerzutów ani nacieków na naczynia. W pażdziernku guz naciekł na naczynia i brodawkę Vatera. Wtedy było już za pózno na leczenie , nie dostał żadnej chemii, nie zrobili biopsji, czyli mąż nie był leczony, czekał na śmierć. Był to ewidentny błąd lekarzy . Zmarł 10 stycznia br.
Aleksandro uwazam ze masz racje..Ze lekarze nie robia dzis tego wszystkiego co powinni robic...
Wiedzac jak rozwija sie dzis rak trzustki,ze nie ma na niego lekarstwa..to powinno bardziej sie przyjrzec temu problemowi i nawet prowadzic jakies badania przesiewowe...
Moj tato mial pierwsza operacje w Czerwcu,ale nie podano mu od razu chemi bo z histopatologi nie wyszlo nic..Mimo iz zostala pobrana z guza po laparotomi zwiadowczej...
Dopiero jak po 2 miesiacach byl przerzut do watroby to z niego pobrano histo.i dopiero to ich uswiadomilo i podjeli sie leczenia...
Ja wiem ,ze skoro nie znali jaki to rak to nie mogli podac chemi bo i jaka???
Ale uwazam ze to powinno byc znacznie szybciej..
Dlaczego w Angli czy w Stanach jak czlowieka otwieraja,to nie zamkna go dopoki nie wiedza jaki jest rezultat histopatologiczny???
U nas w Polsce jest walka z czasem,a w przypadku raka trzustki,chorzy takiego czasu nie maja...I to ich zabija....
[ Dodano: 2014-04-15, 19:53 ]
Dziekuje za watek kciukowy...
Tronka w całości przychylam się do Twojej wypowiedzi. Trzeba mieć pieniądze, żeby się leczyć prywatnie. Amerykański miliarder przedłużył sobie życie o 7 lat. My nie wymagamy aż tyle, chcemy tylko, by każdy rodzaj raka trzustki był określony na samym początku choroby, by można było podać chemię. Tyle się chyba choremu należy. W Japonii i w Ameryce przeżywalność 5 lat szacuje się na 30 % a u nas nas na 5%.
Aleksandra, oczywiście, że masz racje. Takie sytuacje, gdy wyniki badań obrazowych rokują radyklane, czyli całkowite wyleczenie, a lekarze zwlekają nie powinno być. To po prostu swinstwo. lekceważenie, blad w sztuce itd. Ja pomijam błędy ludzkie. NIe o to mi chodziło. Niestety, czasem zachowanie lekarzy jest straszne. Ale to nie oznacza, że wszyscy lekarze sa zli i że żaden pacjent nie może leczyc na dobre leczenie, dobre na ile możliwe w obliczu współczesnej medycyny. Wiem o czym piszesz. Doskonale rozumiem. I masz racje - to nie powinno się zdarzyć. To musi cholernie bolec.
Pozdrawiam Cie mocno
Tronca,
teraz - podczas chemii, nie ma raczej mozliwości, żeby chirurg zdecydował o zoperowaniu przepukliny. Samopoczucie jak u większości chorych - góra i dół.
Bardziej niepokojący jest brak zabezpieczenia przeciwbólowego, tata nie powinien cierpieć i specjaliści mogą tak dobrać odpowiednie leki, żeby tata nie czuł bólu.
Ja również cieszę się z Tobą, że badania nie wskazują na postęp choroby u Taty. Dobrze jest czytać takie wieści. :-) Dorzucam kciukasa za dzielnego Tatę i za Twoje wyniki. Daj znać, jak wypadły. Pozdrowienie.
[ Dodano: 2014-08-01, 17:56 ]
... a nawet pozdrowieniA.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum