Na forum jestem od dłuższego czasu, jednak dopiero teraz postanowiłam się zarejestrować.
Moja babcia w 2009 roku miała usuwany żołądek, było różnie ,ostatnia tomografia wykazała przerzuty na wątrobę płuca, nerki, ogólnie na wszystkie najważniejsze narządy. Było różnie babcia schudła do 40kg ale trzymała się jednak ostatnio ledwo żywa została przewieziona do szpitala, waga 35kg, odwodniona, słaba. Od ponad tygodnia jest w szpitalu. Mówiła bez sensu, wyzywała wszystkich, opowiadała o rzeczach które nie miały miejsca, od 3 dni nagle z dnia na dzień mówi normalnie, stara się uśmiechać, ma zachcianki, typu a to buraczki, a to czerwona oranżada której nigdy nie piła a to biszkopty. Jutro wypisują ją do domu a ona niby się cieszy ale płakała dzisiaj, ona czuje. Prosiła mnie dziś bym pomagała mamie, że ona ma emeryturę tyle i tyle i że starczy mi bym pomagała mamie. Ostatnio zaczęła normalnie kontaktować, jednak dziś tak jakby czuła, płakała czego nigdy nie robiła, ona chyba wie i to jest najgorsze. Widząc ją teraz po prostu nie mam sił
Mam pytanie czy odpowiednie jest bym przyniosła i pokazała jej zdjęcia z czasów jak byłam mała? Mam wiele takich zdjęć ja tych czasów nie pamiętam jednak babcia na pewno jednak czy to aby dobry pomysł takie wspominanie?
Cisza nie musi być niezręczna jeśli druga strona po prostu nie chce rozmawiać.
Moim zdaniem zdjęcia to dobry pomysł.Ale stan babci może się zmienić w ciągu kilku godzin, więc nic na siłę.
Dziękuje za odpowiedzi. Babcia jest już w domu u mamy. Od poniedziałku jestem tam codziennie po 10h. Rozmawiam z babcią jednak ona najczęściej jest zmęczona i śpi, no jedynie co 20 minut woła by ją inaczej położyć a to posadzić bo ciągle jej niewygodnie. Dalej ma zachcianki a to teraz frytki czy fasolka po bretońsku, ciągle coś nowego. No i mówi że sprawia problem że powinna zostać oddana do domu starców bo co będzie jak moje rodzeństwo do szkoły pójdzie, że ona tylko zawadzać będzie. Ale staramy się jej te pomysły z głowy wybijać.
Powiem wam też że myślałam że opieka nad chorym na raka nie jest taka trudna och jakże się myliłam, po 1 dniu już padałam, co 20 minut poprawianie w między czasie zaglądanie czy śpi, pytam czy nie za zimno, a to czas na jedzenie a to podanie ręczników papierowych które znikają w zastraszającym tempie bo średnio 2 dziennie bo babcia wszystko co zje zwraca. Jednak największa męczarnia to psychiczna, widzę jak babcia cierpi a niestety już nic nie mogę zrobić.
Miała cewnik jednak w dniu wypisu ściągneli go, mieliśmy nadzieje że pomalutku damy radę ją prowadzić jednak niestety po przejściu 3m pada, nie może złapać oddechu cała się poci, pewnie to ze względu na opuchnięte nogi od stóp do kolan no i ogólne osłabienie organizmu. Przeszliśmy na pampersy, nie powiem dla babci to mało komfortowa sytuacja bo się krępuje, ja z resztą też tak jakoś niezręcznie, jednak przełamałam się i po prostu zapytałam czy pampersa nie zmienić by nie leżała w mokrym nie chciała jednak po 10 minutach jak odkurzałam mieszkanie poprosiła że jeśli jednak mogę to bym wymieniła.
Dzisiaj w porównaniu z wczoraj troszkę lepiej, nawet uśmiechała się, jednak wiem że tylko kroplówki ją wzmacniają bo wszystko co zje niezależnie czy w małej czy dużej ilości zwraca. Jest ciężko ale cieszę się z każdego dnia, na ile można rozmawiamy, wspominamy przeszłość.
Żałuję tylko że przez ostatnie kilka lat zanim zachorowała tak naprawdę nie odwiedzałam jej. Teraz staram się to nadrobić ale czy to wystarczy nie wiem, wiem jednak że bardzo ją kocham i spędzam z nią teraz całe dnie licząc nieśmiało na cud.
Jutro od 10 będę u babci bo mama musi z ojcem pojechać załatwić hospicjum ale domowe. Zobaczymy, na razie walczymy z czasem i się nie poddajemy.
Babcia jest jeszcze z nami. Niestety jest coraz gorzej. Jak w zeszłym tygodniu można było z nią jako tako rozmawiać, rozśmieszyć, posadzić, poprawić czy nakarmić tak teraz od kilku dni nic nie je i nie pije, bo nie można nazwać piciem podanie 4 małych łyżeczek herbaty na dzień. Babcia ciągle śpi a jak się obudzi to nie ma siły nawet mówić, z trudem przychodzi jej powiedzenie nawet 1 słowa. Jak nie śpi ciągle patrzy w 1 punkt i nagle zasypia z na wpół zamkniętymi powiekami na kilkanaście sekund po czym nagle szeroko je otwiera i czasem po tym uda się jej coś powiedzieć bez sensu po czym znów wszystko od nowa. Podobno pomału zapada w śpiączkę. Oddycha tylko przez usta a i tak z trudem. Siedziałam przy niej dzisiaj dość długo jak spała, oddychała przez usta ale i tak z trudem co kilka sekund łapała powietrze dziwnie przy tam jakby charcząc. Do tego mimo plastrów i kroplówek widać że odczuwa ból, jeśli nie jest w stanie tego powiedzieć to widać jej grymas bólu na twarzy. Bardzo to wszystko boli, niby jak nie jestem u niej robię cokolwiek by o tym nie myśleć jednak to głęboko we mnie siedzi. Każdy telefon gdy na wyświetlaczu pojawia się "mama" boję się odebrać by nie usłyszeć wiadomego zdania.
We wtorek był u babci ksiądz. To ksiądz z jej parafii z którym świetnie się dogadywała jednak przenieśli go do Wrocławia. Gdy dowiedział się w jakim babcia jest stanie od razu przyjechał. Babcia się strasznie ucieszyła. Porozmawiali, babcia sobie popłakała, pouśmiechała ale tak jakby odżyła jednak na krótko.
Wczoraj babcia dostała strasznych duszności więc mama zadzwoniła na pogotowie, niestety temu śpieszno nie było i trzeba by było czekać kilka godzin co dla mnie jest niezrozumiane Mama przewiozła babcię prywatną karetką do szpitala. Tam zrobili prześwietlenie. Jedno płuco już całkowicie jest zajęte w drugim jest płyn. Założyli też babci cewnik wczoraj jeszcze moczu bardzo mało ale jako taki kolor miał, dziś praktycznie sama krew
Wczoraj do wieczora siedziałam u niej a w nocy mama. Babcia ma już słabiutkie ciśnienie 60/40 ma dozowaną dopaminę jednak pani doktor od razu powiedziała nam że babcia po prostu umiera
Po dopaminie odżyła ciągle chce wracać do domu, stała się rozmowna na swój sposób, jednak boi się spać, od wczoraj nie śpi, widać że na siłę trzyma się życia. Mama mówi że babcia jest niezniszczalna. Dzisiaj od rana znów siedziałam u babci by mama chociaż trochę odespała. Jednak jak mama wróciła na "zmianę" pielęgniarka nas wygoniła i powiedziała żeby dać babci chociaż 2h spokoju bo może po prostu przy nas boi się zasnąć jak tak przy niej non stop siedzimy. Mama podjedzie dzisiaj jeszcze do babci wieczorem a ja jutro rano.
Poza tym babci mimo cewnika ciągle musimy zmieniać podkłady bo z babci się leje. Nie wiem jak to wyjaśnić ale mama mi coś tłumaczy że kroplówki po prostu "wylatują" przez skórę na nogach. No w sumie mimo mnóstwa kroplówek dziennie moczu znikome ilości nie wiem czy od wczoraj chociaż ze 150ml się zebrało.
I wiecie co jest najgorsze i ciągle o tym myślę...
we wtorek jak siedziałam z babcią w pokoju bo nie spała a nikt do niej do pokoju nie wchodził bo moje rodzeństwo albo ma to w nosie albo inaczej do tego podchodzą to siedziałam tak już ze 2h przy niej i nagle babcia spojrzała na mnie i powiedziała cichutko "kocham cię" ja mam tendencję że mimo iż usłyszę kto coś do mnie mówi to pytam ponownie, wtedy babcia powtórzyła "kocham cię córuś" i ja głupia zamiast po prostu powiedzieć że ja ją też kocham, położyłam tylko rękę jej na ramieniu i wyszłam płacząc, i tylko słyszałam jak babcia jeszcze mówi "o co ci chodzi córuś". Nie potrafię mówić o uczuciach chociaż wiem że wtedy powinnam odpowiedzieć i ciągle o tym myślę dlaczego tak postąpiłam
Marzenia nie dołuj się swoim zachowaniem , to już tak jest że niektórzy nie potrafią rozmawiac o uczuciach , myślę że twoja babcia doskonale wie że ty ją kochasz - takie coś się po prostu czuje ....u mnie jest tak samo z tatą - mój tata mnie nigdy nie przytulał , nigdy nie mówił że mnie kocha a ja po prostu to wiedziałam , dawał mi to odczuć na każdym kroku swoim zachowaniem względem mnie , i ja mam to samo- nie potrafię podejśc do taty i powiedziec ze go kocham - ale mam nadzieję że on wie że ja go kocham najmocniej na świecie - jestem przy nim zawsze kiedy mnie potrzebuje .....
mam za to płacz na wierzchu i kiedy jestem przy tacie i patrzę jak cierpi i jak go boli to łzy same płyną i zaraz uciekam bo nie chcę żeby tata widział że płaczę
Wiesz bardzo chciałabym powiedzieć babci że ją kocham ale nie potrafię i chyba głównie dlatego by się przy tym nie rozpłakać bo wiem że od razu bym się poryczała. Ale kocham ją kocham ją bardzo i boli mnie że ona tak cierpi.
Z jednej strony człowiek chciałby by bliska osoba żyła jak najdłużej a z drugiej widząc ją, widząc jak cierpi chciałabym by to się już skończyło. Chciałabym by spokojnie zasnęła by już nic jej nie bolało...
I idąc tym tokiem ciągle zastanawiam się czy chciałabym przy tym być, z jednej strony oczywiście, chciałabym by nie odeszła sama jednak boję się tego a z drugiej strony jeśli mnie przy tym nie będzie to będę to sobie wypominać...
Właśnie dzwoniłam do mamy, jest u babci, babcia niestety dalej od wczoraj rana nie spała w ogóle, nawet słyszałam jak mówiła do mamy że "idzie do domu"
Marzenia - to co napisałaś to ja tak samo myślę jeśli chodzi o mojego tatę , nie wyobrażam sobie życia bez niego ale jak widzę jak cierpi.......
myślę że nasi bliscy wiedzą że ich kochamy
trzymaj się cieplutko i koniecznie informuj na bieząco co z babcią
Znów jak codzień byłam u babci. Dzisiaj jednak 0 rozmowy, nie chciała jak wczoraj by jej chociaż usta zwilżyć. Nie jadła i nie piła nic Co chwilę przebudzając się wołała "mamusiu" za którymś razem powiedziałam jej że ja tu jestem to przeprosiła nie wiem za co. Poza tym nie rozmawia w ogóle. Chciałam jej zwilżyć usta to nie chciała. Dziś w cewniku 0 moczu nawet powiedziała że jej się siku chce mimo cewnika. Ale wyniki badania krwi są idealne można powiedzieć wyniki jak u zdrowego człowieka. Znajoma pielęgniarka (sąsiadka) tam pracuje nam powiedziała. Lekki szok dla nas bo babcia wygląda jakby miała w każdej chwili odejść a tu się okazuje że wyniki idealne. To chyba prawda że babcia jest niezniszczalna. Kurczowo trzyma się życia, od 2 dni nie spała, no może 15 min przy mnie jak byłam. A w nocy ciągle krzyczała boże mój i że ją oszukali. Ehh ona po prostu z głodu i pragnienia umrze bo nic i nikt nie jest w stanie jej przekonać do chociażby łyka herbaty A waży teraz 33kg przy wzroście 165
[ Dodano: 2011-09-03, 08:04 ]
Niestety po 2 latach walki z raczyskiem babcia przegrała
Dzisiaj rano zmarła. Ja zazwyczaj wstaję koło 10-11 to jakoś tak się przebudziłam i od razu telefon od mamy W ogóle w nocy zamiast wyłączyć palnik od gazu dałam na najmniejszy i całą noc się rosół gotował dopiero teraz rano wyłączyłam jak już mieszkanie całe zadymione.
Babcia zmarła w nocy nikogo przy niej nie było A jeszcze wczoraj jak się z nią żegnałam mówiłam że przyjdę jutro, babcia jakby płakać zaczęła, cholera to jest okropne, nie potrafię
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum