U mojego taty we wrześniu 2012 wykryto guza na pęcherzu.
Pobrano od niego próbkę i po 2 tygodniach przyszedł wynik histopatologiczny, że jest to nowotwór g2.
Tata podjął się leczenia niekonwencjonalnego, bo nasz lekarz wysyłał go już na wycięcie pęcherza.
Nie zrobili mu nowych badań tylko na podstawie badań zrobionych miesiąc wcześniej chcieli mu wszystko powycinać.
Z pęcherzem niby jest lepiej.
Ale kilka dni temu u taty pojawiła się biegunka, bóle stawów i mięśni, opuchlizna na twarzy i stopach.
Nie wiem czy to ma coś wspólnego z rakiem pęcherza czy nie.
Był lekarz i stwierdził, że to jakiś bakteryjny wirus.
Wie ktoś może jakie jest prawdopodobieństwo przerzutów przy G2 ?
Ale czy te objawy mają coś wspólnego z tym nowotworem ?
Tata podjął się leczenia niekonwencjonalnego, bo nasz lekarz wysyłał go już na wycięcie pęcherza.
1. Na czym polega to leczenie niekonwencjonalne ?
2. Czy lekarz onkolog prowadzący leczenie taty wyraził na to zgodę ?
3. Jaki był powód odstąpienia od usunięcia pęcherza (cystektomii) ?
ruffian91 napisał/a:
Z pęcherzem niby jest lepiej.
W takim razie jest to niby dobra informacja.
ruffian91 napisał/a:
Ale kilka dni temu u taty pojawiła się biegunka, bóle stawów i mięśni, opuchlizna na twarzy i stopach.
Nie wiem czy to ma coś wspólnego z rakiem pęcherza czy nie.
Choroba nowotworowa to nie katar czy grypa, lecz poważna sprawa, dotyczy całego organizmu
i wszystkie objawy lub dolegliwości muszą być rozpatrywane przez lekarza w jej kontekście.
ruffian91 napisał/a:
Wie ktoś może jakie jest prawdopodobieństwo przerzutów przy G2 ?
Ja wiem.
Przy upływie pewnego czasu od zachorowania (nie da się określić, jakiego) i bez leczenia wynosi ono 100 %,
co oznacza, że nie leczony nowotwór złośliwy zawsze daje przerzuty po jakimś czasie od zachorowania.
Dlatego tak bardzo ważne jest podjęcie odpowiedniego leczenia onkologicznego niezwłocznie po wykryciu choroby.
Dla oceny Waszej sytuacji brakuje znajomości przynajmniej:
1. stadium zaawansowania choroby,
2. typu histologicznego nowotworu,
3. czynników mających wpływ na leczenie (np. stan zdrowia).
O stadium zaawansowania można zakładać, że guz jest wielkości co najmniej T2, skoro lekarz zalecił cystektomię.
Poczytaj trochę to forum. Jest możliwość leczenia onkologicznego naświetlaniami i towarzyszącą chemioterapią. Leczenie trwa około miesiąca. Musicie odwiedzić onkologa. On stwierdzi, czy tata ma zdrowe nerki i wątrobę i w jakiej jest ogólnej kondycji oraz czy zaawansowanie choroby wymaga takiego leczenia. Zapytajcie Najlepiej w dużym ośrodku. Leczenie niekonwencojnalne ziołami i czarami mu na pewno nie pomoże. Leczenie onkologiczne pozwala zachować pęcherz.
Witam !
Dziękuje za tak szybką odpowiedz.
Wiem, że złym posunięciem była próba leczenia metodami niekonwencjonalnymi, bo jak widać nie dają efektów. Próbowaliśmy metody dr Gersona jak i również bioenergoterapeuty.
Tata właśnie dzisiaj był na wizycie w Pleszewskim szpitalu u bardzo dobrego urologa. Okazało się, że guz który był w pewnym stopniu wycięty, narasta z powrotem. Pojawiły się większe obrzęki i tata oddaje mniej moczu. Lekarz stwierdził, że narastający guz uciska nerkę i dlatego tata ma problemy z obrzękami i oddaniem moczu. Został skierowany na chemioterapię (6 lutego 2013).
A jeśli chodzi o typ histopatologiczny to badanie dało tylko wynik G-2. Nic więcej.
Ale dziś lekarz określił, że jest to T4N2Mx
Czytając tego typu posty z jednej strony żal mi osób które wierzą w tego typu metody, a z drugiej strony ogarnia mnie wściekłość, że mogą istnieć ludzie którzy wmawiają chorym że uleczą ich w jakiś cudowny sposób. Miejsce takich szarlatanów jest więzieniu. Niestety stan T4N2Mx oznacza że rak jest aktualnie w zaawansowanym stadium.
Próbowaliśmy metody dr Gersona jak i również bioenergoterapeuty.
Jeśli w tym czasie nie było leczenia onkologicznego, to był to niestety czas stracony.
Na temat wymienionych metod zobacz ten post.
ruffian91 napisał/a:
Ale dziś lekarz określił, że jest to T4N2Mx
To oznacza najwyższe, IV stadium zaawansowania choroby, bez możliwości wyleczenia.
Zaproponowana chemioterapia ma charakter leczenia paliatywnego,
jej celem jest możliwe opóźnienie progresji choroby.
Przykro mi, że nie są to dobre informacje.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Niestety, pomimo dostępnych rzetelnych ostrzeżeń zdecydowaliście się na kompletnie nieskuteczne pseudoterapie, których skutek jest bardzo nieciekawy i coraz bardziej widoczny. Pomimo, że prawdopodobnie wszystkie wysiłki będą się skupiać obecnie na opóźnieniu progresji choroby to niestety wyleczenie nie będzie możliwe - współcześnie dostępne leczenie systemowe nie jest na tyle skuteczne aby poradzić sobie z rozsiewem choroby nowotworowej raka pęcherza moczowego. Warto przypomnieć, że tak na prawdę jedynym leczeniem choroby nowotworowej (wyłączając choroby rozrostowe układu krwiotwórczego (białaczki) oraz układu chłonnego (chłoniaki), które prowadzi do wyleczenia jest leczenie chirurgiczne. Nieraz jest ono obarczone poważnym ryzykiem powikłań ale MOŻE prowadzić do wyleczenia i w wielu wypadkach prowadzi. Zaniechanie leczenia chirurgicznego tam, gdzie jest ono dostępne i stanowi leczenie z wyboru w większości przypadków choroby nowotworowej jest wyrokiem. Przykro mi, że sprawa przyjęła taki obrót...
_________________ www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
do ruffian91
Witam . Ja dołączyłam w grudniu. Mój tata 82 lata ma raka pęcherza moczowego. W pewnym momencie też zaczęły jemu puchnąć nogi i to bardzo. Przy kontrolnej wizycie u kardiologa okazało się że nie jest to tylko wynikiem choroby (to puchnięcie) ale problem tkwi w krążeniu. Lekarz przepisał mu leki na krążenie i nogi stęchły.
Może warto skonsultować t z kardiologiem.
Pozdrawiam.
żaba
[ Dodano: 2013-01-28, 19:17 ]
U mojego Taty chemioterapia nie wchodzi w grę za słaby organizm. Tata chce poddać się operacji usunięcia pęcherza moczowego. Znów czekamy na następną decyzję co do leczenia mojego Taty.
Czekamy do 12 lutego wtedy będzie podjęta decyzja co dalej . Jeśli nie operacja to może radioterapia. Lekarze ze szpitala gdzie Tata był do tej pory leczony nie podejmą się operacji bo Tata jej nie przeżyje. Zaczęliśmy teraz wizyty w Centrum Onkologii w Warszawie . Ja doskonale sobie zdaję sprawę z powagi sytuacji w jakiej znajduje się Tata , ale każda kolejna wizyta u lekarza (jakiegokolwiek) to dla Taty nadzieja na wyleczenie lub ulga w bólu.
No cóż to takie życie z zawirowaniami nie ja pierwsza i nie ostatnia. Zaczynam trochę inaczej podchodzić do tej wstrętnej choroby choć nie bez żalu do lekarzy, ale to już inny temat.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum