w nerce lewej, tuz ponizej bieguna gornego widoczna jest nieregularna patologiczna masa tkankowa o cechach tu
ulegajaca niejednorodnemu wzmocnieniu pokontrastowemu o wym. AP 56 mm SI 46 mm RL 64 mm
guzowato powiekszone oba nadnercza, ulegajace silnemu niejednorodnemu wzmocnieniu kontrastowemu
- nadnercze prawe 25-26-29 mm w nadnerczu lewym - najwieksza zmiana 18-23-21 mm
- najprawdopodobniej meta
To jest najprawdopodobniej główny winowajca - pierwotne ognisko nowotworowe: guz nerki lewej z przerzutami do nadnerczy.
W tej sytuacji możliwe jest leczenie paliatywne i postępowanie opisane przez Madzię70 trzy posty wyżej pod punktem 3.
Bardzo mi przykro, że tak to wygląda.
Pozdrawiam.
_________________ Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
Witam no coz pani doktor jednak twierdzi ze winowajca tkwi w plucu nie nerce?,zreszta jakie to ma znaczenie skoro i tak prowadzi to do jednego,mamy termin naswietlania glowy oraz wizyte w sprawie chemii o ile to mozliwe bedzie?tata zmienil front czuje sie gorzej pojawil sie bol okolicy mostku az przez ramie do dloni,pani onkolog dala plastry,jak nie kaszel dusznosci,to bol glowy,jest slabszy lecz ciesze sie ze posilki zjada.Ciesze sie ze zmienil zdanie odnosnie leczenia,dostalam rowniez skierowanie do domowego hospicjum,oraz poradni leczenia bolu,Swieta tuz ,tuz,nie moge poprostu czekac,patrzec,nic zrobic nie moge,choroba to choroba,a ja chyba nie potrafie?jestem z tata sama mieszka u mnie bo chce dac mu opieke,mam rowniez 14 letniego syna ktory pomaga mi jak moze ,maz jest kierowca na miedzynarodowych trasach,to jest tak ze raz dobrze za pare minut boje sie ze....................to koniec,powinnam sobie radzic wczesniej pracowalam w szpitalach widzialam nie raz umieranie,cierpieni,nie bylo mi to obojetne mimo iz nie dotyczylo to nikogo z moich bliskich,lecz teraz mam to w domu mam tate ktory jest tak bezbronny,a ja nie moge sobie z tym poradzic,nie pokazuje lecz naprawde sil mi braknie
izulek,
Wygląda na to, że na razie jesteś sama z problemem choroby Taty. Mąż przeważnie daleko, syn jeszcze nie jest w stanie nieść z Tobą ciężaru odpowiedzialności. Czy masz rodzeństwo? Czy Tata ma jakąś rodzinę, którą mogłabyś poprosić o pomoc w tej sytuacji? Może przyjaciele rodziny? Jeśli tak - nie wahaj się tego zrobić. Ludzie często obawiają się zaproponować pomoc, ponieważ myślą, że zostaną odczytani jako "wtrącający się w nie swoje sprawy". W ten sposób starają się uszanować intymność człowieka chorego. Jeśli nie przedstawisz swoich potrzeb - nie masz szans na uzyskanie pomocy. Spróbuj. Naprawdę potrzebny Ci ktoś do podziału obowiązków i odpowiedzialności.
I jeszcze jedno - pamiętaj, ze przysługuje Ci zwolnienie lekarskie: 14 dni roboczych na rok kalendarzowy - na opiekę nad osobą dorosłą.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Dziekuje za szybka odpowiedz no coz,owszem mam siostre mame lecz zabralam tatusia do siebie pol roku przed choroba nie wiedzac nawet co mnie czekac bedzie,musialam gdyz skonczylo by sie to zle poniewaz tata odkad poszedl na wczesniejsza emeryture pil,duzo pil,czesto mama nie dawala rady siostra wraz z corka bo razem mieszkali byli swiadkami wielu zlych rzeczy ktore mialy w domu,nie wiem kto zawinil?czemu tak bylo?co to spowodowalo gdy teraz na trzezwo rozmawiamy zgania na siostre,na mame,to obrona lecz odkad mieszka ze mna nie chce mamy znac,nie chce pojednania,nie chcial bym zawiadamiala o operacji,wogole o chorobie,ja jednak zrobilam to mimo zakazu,lecz mama widocznie tez ma zal,skoro potraktowala to tak lekko,a moze to pozory?tata nie chce slyszec o nich,prosilam blagalam.Wlasciwie odkad mieszka u mnie nie bylo problemu z piciem,a jesli to chowal sie bym nie widziala,ani moj syn,zapisalam go na terapie,pochodzil i zaczela sie choroba,to nie strach o opieke to strach o smierc,o to kiedy?i jak?moze zabrac mi tate,w tym roku robie swieta w domu dla niego,dla nas chce by byl szczesliwy,robie wszystko,co do pracy to nie mam problemu odkad przeszlam do sektora prywatnego pracuje u znajomych lekarzy wiec moge byc lub nie byc w pracy teraz odpoczywam,nabieram sil poniweaz od 10 lat borykam sie z dosc ciezka choroba,teraz co 16 dni jezdze na hematologie na zelazo ,gdyz doustnie nie toleruje,a ciezko funkcjonowac przy hemoglobinie 7,ratuje sie jak moge ,lecz nie chce sie zalic bo nie o to mi chodzi,chce poprostu przygotowac sie,jesli wogole mozna?w takiej sytuacji,nie chce sie bac,nie wiem czy potrafie?wydaje mi sie ze to nie prawda ze rano wstane i bedzie jak pol roku temu,tata na dzialce buduje stajnie,karmi konia syna,naprawde nie wiem co jeszcze moge zrobic dla niego?a jak poradzic sobie?dziekuje ze moge tu napisac.
witam serdecznie,bardzo prosze o pomoc,porade,wczoraj tata mial biegunke,krwawil z odbytu,dzis tez krwawi choc ukrywa to martwie sie nie wiem co mam zrobic ?tuz przed nowym rokiem bylam u lekarzy ,w porani chemioterapi i leczenia palitywnego dostalam kupe lekow,co do chemii narazie lekarz nie proponuje naswietlania glowy owszem na 30 styczen,bo najbardziej glowa boli,bo wyglada na to ze juz znowu kolejna meta,Tk na 2ostego,lecz teraz to krwawienie dzis jesc nie chce pic tez nie a jeszcze wczoraj 5 posilkow prosze napiszcie mi czym to moze byc spowodowane?czy mam jutro jechac do lekarza?Pozdrawiam zyczac wszystkim w Nowym Roku wiary ,nadzieji,i sily.Czekam na odpowiedz.
izulek,
masz kontakt z hospicjum domowym , koniecznie idź do lekarza nie czekaj do 20 stycznia to odległy termin dla Twojego taty , takie biegunki z krwawieniem są bardzo niepokojące tym bardziej , że tata nie chce jeść i pić i przyszło to z dnia na dzień , idź koniecznie nie czekaj
pozdrawiam .
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
Dziekuje za podpowiedz,nie nie zglaszalam do hospicjum,poniewaz narazie daje sobie rade,lecz taty onkolog dala juz dawno skierowanie,tak niepokojace objawy kaszlac ulala mu sie woda z buzi,schodzi z wielkim trudem po schodach,bola go kosci dziwnie chodzi jakby z sil opadl z dnia na dzien,pojade do lekarza jesli nie przejdzie do jutra,tata poprostu nic nie mowi mi o tym czy boli?i co boli?ukrywa wszystko,ja tylko sprawdzam,zagladam i z tego moge wnioskowac co sie dzieje?podaje codziennie leki,lecz jesli nie dopytuje to nic sie nie dowiem,na wizyty najczesciej jezdze sama ,konsultujac i opowiadajac co sie zmnienilo,tata bardzo oporny jest na lekarzy,nie wie wszystkiego odnosnie swojej choroby,bo obawialam sie ze zle to przyjmie z racji tego iz mial problemy z piciem,boje sie ze wczoraj poprostu mial gdzies wodke i wypil ja to z tad te objawy,tak szybko poszedl do pokoju i mowil ze idzie spac,zagladalam kilka razy w nocy ;lecz spal,i to dlatego nie bylam e stanie powiedziec mu ze tak rozlegla ta choroba,tak bardzo sie boje,nie moge wielu rzeczy zrozuniec,choc sie staram,nieraz poprostu boje sie tak panicznie tego ze nie zejdzie na sniadanie,ze nie bede slyszec kaszlu,ze ,ze poprostu odejdzie tak w sekunde tak jak gasnie swieca ,gdy lekko dmuchniesz,pozdrawiam dziekuje
izulek,
przykre jest to co piszesz ale jeżeli tata tak robi jak podejżewasz to go po prostu nie upilnujesz a skończyć się to może tragicznie , zgłoś się do hospicjum będziesz miała duże wsparcie psychiczne i dużą pomoc , piszesz , że jeździsz do lekarza na konsultację sama , leczenie taty bez taty to leczenie na odległośc przepraszam , że to piszę ale to leczenie na " oko " żadne leczenie przeciesz onkolog musi widzieć pacjenta , w hospicjum są lekarze , pilęgniarki i wolontarjusze , idź i skorzystaj z pomocy nie odźwigniesz psychicznie tego ciężaru a wsparcia nie masz żadnego mąż daleko a syn za mały dla nie go też jest to duże napewno obciążenie psychiczne , rozmawiałaś z nim o tym ?
pozdrawiam i życzę dużo siły
_________________ Bije zegar godziny , my wtedy mówimy: '' Jak ten czas szybko mija '' - a to my mijamy .
Stanisław Jachowicz
soniu,dziekuje ci jestes madra,dzielna,wspaniala kobieta,potrafisz walczyc,masz ogromne serce i wiare dziekuje ze jestes.
[ Dodano: 2012-01-01, 22:38 ]
Mialam na mysli to droga soniu,ze na badania jezdzi z trudem ale jezdzi na wizyty pierwsze tez ,natomiast teraz jezdze ja,on coraz bardziej oporny,co do syna tak wie wszystko,jest niebawem 15 latkiem lecz szybko wydoroslal z racji mojej choroby,lecz tak jak piszesz nie pomoze mi a z psychika nie bardzo u mnie,musialam narazie zrezygnowac z pracy,to akurat nie problem bo i ja sama nie bardzo sie czulam,moze masz racje,napewno masz,tylko boje sie pogodzic z tym,.................ale musze sie przelamac pozdrawiam goraco.dziekuje ci.
witam bardzo cieplo,dlugo nie pisalam bo mialam duzo spraw do przemyslenia,poukladania,dzis zabralam tatusia do domu po radioterapii paliatywnej glowy,za ok.2 tyg chemioterapia paliatywna,dzis juz wiem to rak pluca zreszta od poczatku podejrzewalam to ten zapalnik ktory,dal przerzuty,bo tata ma je prawie wszedzie po usunieciu guza mozdzku,nerki,nadnercza,kosci,tarczyca,bole sa straszne a on nie wie co sie dzieje jest jak malenkie dziecko,bezbronne,mial tomograf lecz kontrastu nie mozna bylo podac ze wzgledu na pozim tarczycy,lecz znowu sa zmiany tym razem w platach skroniowych,i do swiat bylo raz tak raz tak a dzis?Boze moj dzis nawet skarpetki nie mogl wlozyc jesc nie chce wiec staram sie co chwilke cos dawac pytam kupuje to co lubi zeby choc ciut zjadl,sily nie ma boli go bark,miesnie,kosci,wczesniej nawet o leczeniu sluchac nie chcial a teraz prosi by mu pomuc,zwiekszono dawki lekow,plastry tez,co dalej?jaka jestem rozbita pracujac w szpitalach otarlam sie o wiele chorob,umieranie mimo iz to byli obcy ludzie serce pekalo,a teraz czekam ,patrze,robie super mine,lecz to tak jakbym na jego smierc czekala,a ja nie chce tak wiem ze nie powinnam tak myslec lecz to samo wglowe wchodzi setki mysli,buzuje czytajac wasze opisy czesto placze sprawdzajac co u mojego taty jest a co dojdzie czemu tak szybko teraz to sie dzieje?w pazdzierniku zoperowali tego guza a teraz luty,chwilami nie daje rady poprostu nie daje lecz walcze ze sobo bo mam tez dzieci mam corke ktora jest w ciazy w maju rodzi jestem jej potrzebna,mam syna wiem ze to moze glupie ze to bez sensu ale tak sie boje poprostu boje
Kochana przeczytałam historię choroby Twojego Taty. Bardzo Ci współczuję. Mamy wiele wspólnego. Mój tato też był alkoholikiem. Przestał jednak nim być 4 lata temu, dzięki temu wiele rzeczy się wyprostowało, ale dzisiaj po lekach wydawało mi się, że jest pijany i powróciło dawne obrzydzenie, samotność, rozpacz. Tato tak leży na łóżku, jest jak dziecko, chciał, żebym została na noc w szpitalu, nie zostałam i mam wyrzuty sumienia ale wiem, że jakby był u mnie w domu, i jakby mój synek był z nim, to tez chyba musiałabym zrezygnować z pracy i siebie. A tego na pewno mój zdrowy tato nie chciałby. Jakby był zdrowy i nie był kiedyś alkoholikiem. Bo jednak zachowania alkoholowe pozostają długi czas po chorobie. U mnie na przykład takie, i u niego, że nie umiemy wyrażać uczuć, i nie umiemy tak upuścić tych uczuć, poczuć ich cierpliwie, zaakceptować je... Kochanie wspieram Cię mocno.
w pazdzierniku zoperowali tego guza a teraz luty,chwilami nie daje rady poprostu nie daje lecz walcze ze sobo bo mam tez dzieci mam corke ktora jest w ciazy w maju rodzi jestem jej potrzebna,mam syna wiem ze to moze glupie ze to bez sensu ale tak sie boje poprostu boje
To nie jest głupie (!) Strach to zupełnie naturalna reakcja (!) Ty jako osoba opiekująca się również musisz czerpać skądś energie i niech to jest właśnie Twoja córka i syn. Masz wspaniałą odskocznię. Nie traktuj dzieci jako kolejny ciężar, rozmawiaj z nimi otwarcie, poproś je o wsparcie dla Ciebie.
Powiedz, jeśli to nie jest zbyt osobiste, czego boisz się najbardziej?
Kasiu,czy to zbyt osobiste pytanie?nie w tej chwili,nie w tym czasie,boje sie bardzo tego ze wejde do pokoju a taty juz nie bedzie,boje sie momentu umierania,moj strach jest jak paraliz od malego po kilku traumatycznych przezyciach mam okropny lek,strach odnosnie smierci,boje sie tego ze to nie uniknione,inaczej jest jezeli ktos bliski umiera nagle szok,bol,a to ze patrze na to ,widze jestem tu z nim coraz bardziej coraz mocniej dokucza mi lek nie umiem tego opisac ,ja nie potrafie przygotowac sie do takiego odejscia tatydzis rano moj 15 letni syn wszedl do sypialni i powiedzial,,mamo bylas u dziadka?a ja ze jeszcze nie ,to idz bo ja sie boje ,bo dziadek spi tak dziwnie ma rece na piersiach i twarz tak dziwnie wyglada,,a ja wstalam i balam sie tam isc,dopiero po chwili weszlam tatus spal lecz ten sen to nie tak jak u zdrowej osoby ,oddech inny,zapadniete policzki rece na piersiach,i co jakis czas drzenie,nie umiem walczyc z tym strachem boje sie go,naprawde byc moze wydaje sie komus glupie lecz ja poprostu tak czuje,bol.lek.i tem ogromny strach przed umieraniem,pozdrawiam cie Kasienko i dziekuje ci bardzo za zrozumienie
Izulek, Kochana, pomyśl proszę, jak bardzo boi się Twój ojciec.. który jest teraz osamotniony w swoim strachu przed tym, co ma nastąpić i co jest nieuchronne. W żadnym wypadku nie chciałabym Ci narzucać, co masz zrobić, ale chciałabym namówić Cię, żebyś przez krótką chwilę zastanowiła się, czego Ty pragnęłabyś przed swoim odejściem... Uścisnąć swoje dzieci? poczuć ciepło ich ręki? przekonać się, że Cię kochają? usłyszeć, że jesteś dla nich ważna? że również boją się, że Cie stracą?
Chodzi o to, żeby być razem. Śmierć to bardzo dramatyczne przeżycie, strach przed nią jest zjawiskiem bardzo naturalnym, zmienia postrzeganie własnego życia w obliczu śmierci bliskiej osoby. Ale nie można od tego uciec..
Moja mama zmarła w domu w minioną niedzielę. Czułam dokładnie to samo, co Ty czujesz teraz, wyobrażałam sobie jej brak jeszcze kiedy żyła, żeby się na to przygotować. NA ŚMIERĆ NIE MOŻNA SIĘ PRZYGOTOWAĆ i zawsze będzie ona zaskoczeniem, że przyszła wlasnie teraz. Zawsze będzie bolała. Jednak wiedziałam, że jako córka mam obowiązek wobec mamy towarzyszyć jej w tym tragicznym momencie.. bo dała mi życie, bo mnie kochała, bo była w stanie oddać mi wszystko, co miała.
I zyczyłabym Ci Izulek, żebyś również zagryzła zęby, uścisnęła ojca za rękę i powiedziała mu choćby to, że strasznie się boisz, że go stracisz... że wspaniale walczy i że na pewno wszytsko się ułoży. Pamiętaj, że masz dzieci/ dziecko, które przez te doświadczenie również uczą się obchodzić ze śmiercią, bądź dla nich przykładem, pokaż jak należy wspierać.. i nie krępuj się mówić, że siedzi w Tobie porażający strach...
Kasiu,wyrazy szczerego wspolczucia plynace z glebi serca po utracie ukochanej mamy,dziekuje ci za to co piszesz,a wlasciwie nie za to poprostu dziekuje ze odpisalas ze jestes tu,tak masz racje i uwierz rozmawiam z tata tule,caluje,on wie jak go kocham,ja wiem jak on kocha mnie wiem ci i ile mu zawdzieczam,chce dac mu komfort,wszystko by mieszkajac u mnie bylo mu dobrze no i udaje sie,tak rozumiem Kasienko strach jego,to prawda czuje go napewno,choc nie mowi widac to ,masz racje musze powalczyc lub nie poprostu zyc dajac z siebie wszystko,moje dzieci od 13stu lat uczestnicza w cierpieniu,bolu,walki,strachu o mnie,nie bede opisywac tego bo teraz tata jest najwazniejszy lecz moja choroba,moje szpitale,zapasci,operacje,reoperacje,i wiele innych przykrych doznan nauczyly je pokory,dobroci ale tez oslabily poniekad psychicznie bo ciagle powtarzaly nie umrzesz mamo prawda?teraz sa prawie dorosle wiedza ze kazdy kiedys odejsc musi,ale strach pozostaje,dzis nie mysle o sobie choc w styczniu skonczylam pobyty dzienne w szpitalu bo musialam zadbac o moj stan dla dzieci dla taty dla samej siebie bo chce zyc by pomagac dzieciom,byc przy tacie,zobaczyc wnuczke,wie zawsze sie nie poddawalam,zawsze wiedzialam ze moj bol moja choroba to nic inni maja gorzej,mlodzi,dzieci,i dzieki wierze daje zade poprostu nie moge sie poddac wiec i tym razem otrzasne sie i tak jak madrze napisalas zajme sie tata dziecmi a strach niech odejdzie nie dam sie zmanipulowac tak wiec dziekuje pozdrawiam cieplutko i sciskam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum