Własnie to oznaczają co jest napisane na wyniku : ze nie można określić różnicowania gruczołowego ani płaskonabłonkowego.
Materiał jest skąpy z masami martwiczymi, co utrudnia diagnostykę.
Nie nadążam już za złymi wiadomościami. W ten poniedziałek z wynikami byłam u onkologa. Tata został w domu, bo jest osłabiony, a wizyta była umawiana na cito między pacjentami i bałam się, że będziemy długo siedzieć w poczekalni. Pani doktor obejrzała wyniki, a także opis kondycji mojego taty i stwierdziła, że tata na chemię się w tym stanie nie nadaje i zaproponowała radioterapię paliatywną, która po ewentualnym poprawieniu stanu taty, mogłaby mu umożliwić późniejszą chemię. Jutro mieliśmy się stawić w szpitalu ze skierowaniem i tatą, aby jednak ktoś na niego spojrzał fachowym okiem (tzn nie ktoś tylko umówimy onkolog-radioterapeuta) i potwierdził dla naszego świętego spokoju, że rzeczywiście w tej sytuacji tylko radioterapia paliatywna.
Od kilku-kilkunastu dni tata boryka się z dużymi wzdęciami, brzuch ma jak balon i odczuwa w związku z tym ogromny dyskomfort. Wszelkie espumisany, debridaty i no-spa dawały mały efekt.Zaczęłam podejrzewać wodobrzusze. Znowu w trybie pilnym "wciśnięto" nas na USG jamy brzusznej , które potwierdziło wodobrzusze. Pani dr, która je wykonywała powiedziała, że wg niej w tej sytuacji tata nie nadaje się już nawet na tą radioterapię. Poza płynem innych zmian za bardzo nie widziała, ale nie oznacza ,że ich nie ma. Do tego jeszcze jelita zgazowane i obraz USG słaby. Dodam, że ta sama pan dr wykonywała tacie bad usg 10ego lutego i wtedy płynu nie było. TK było robione po tym pierwszym USG i wtedy wykryto wtręt tkankowy ok 33 mm przy powłokach brzusznych. Być może to się rozsiało i wodobrzusze jest wynikiem reakcji organizmu na ten naciek. Lub jest jakis ucisk, lub wątroba przestaje funkcjonować... Tego nie wiemy. Jutro idziemy na wizytę, która miała tatę zakwalifikowac do radioterapii, ale przy obecnym wyniki USG zapewne tata usłyszy, że nic już się nie da zrobić. Na razie dałam tacie tabletkę furosemidu, ale mam nadzieję, że nas jutro ktoś pokieruje co mamy robic dalej.
Czy ktoś z Was miał do czynienia z takim przypadkiem, tzn że przy raku płuc pojawiło sie dość szybko wodobrzusze? Wiem, że to objaw bardzo źle prognozujący. Ale czy macie jakieś doświadczenia, że choć objawowo udało się na jakiś czas pomóc? Bardzo proszę o pomoc. Jestem zdruzgotana postępem tej choroby w tak krótkim czasie. Dodam, że tata nie ma duszności, a ból mamy jako tako opanowany.
Przepraszam, że tak się strasznie rozpisałam. Za ok 6 tygodni rodzi nam się syn. Nawet w najgorszej wersji nie przypuszczałam, że tata może nie zobaczyć wnuka...Rozpaczliwie szukam pomocy
[ Dodano: 2016-03-02, 21:04 ]
przy okazji chciałam zapytać, czy może możecie polecić dobrego onkologa, zajmującego się akurat tego typu nowotworami? Najlepiej z okolic Trójmiasta, ale niekoniecznie. Może jeszcze ktoś powinien tatę zbadać....
Proponuje zajrzec na znanylekarz.pl, tam znajdziesz opinie o lekarzach.
Niewiele natomiast to zmieni, skoro torakochirurg stwierdzil brak mozliwosci usuniecia operacyjnego, to pozostaje chemio badz radio terazpia, a ta jest w jakims stopniu standartowa, dobierana do rodzaju raka i obecnego stanu chorego.
Onkolog na podstawie Twojego opisu chorego zadecydowal o zaprzestaniu chemioterapi, dziwne troche bo gdy Tesc byl pod opieka Onkologa w CO w Reglowie, to ten za kazdym razem chcial go widziec nawet po wypis chcial go zobaczyc i samemu zbadac, co prawda wiadome bylo ze nastapila progresja lecz mimo to fatygowal go, byc moze liczyl ze bedzie w dobrej formie i da mu jeszcze chemie.
W kazdym razie proponuje jednak kolejnym razem wizyte z Tata, przynajmniej nie stracicie wizyty, bo teraz mniemam ze czekacie do kolejnej.
Krzysztof Lesniewski-Kmak jest ordynatorem chemioterapi dziennej, on sie nami zajmowal, a czy dobrze nas prowadzil, nie wiem, ale pomocny z niego czlowiek, wiele razy przyjol mnie miedzy pacjentami, jak rownierz pomogl w dostaniu sie do ordynator radioterapi gdy bylismy w potrzebie.
Jest wielu lekarzy z bdb opiniami, ja podczas walki o Tescia kozystalem ze strony znanylekarz.pl, tam dowiedzialem sie o prof. Jassen, Rzyman i znimi go konsultowalem niestety Rzyman jako jedyny dal minimalny cien nadzieji, chyba sam w to niewierzac.
Dziękuję. Skonsultował tatę dziś dodatkowo właśnie dr Leśniewski i podjął decyzje o przyjęciu na oddział. Jutro tata dostanie chemię. Nie dowiedzieliśmy się nic więcej, ale to i tak dużo dla nas, bo pojawił się cień nadziei, że coś się da zrobić, żeby tacie pomóc. Baliśmy się, że go całkowicie skreślą. Mam nadzieję, że ta chemia na oddziale będzie bezpieczniejsza, bo pod ścisłym nadzorem. Tata jest bardzo słaby.
Musisz byc przygotowana na rozne scenariusze, wazne ze przyjol, ale On jako lekarz czasami sam nie wierzy w skutecznosc, potrafi powiedziec " ach daj pan spokoj, sam pan widzisz ze ta chemia nic nie daje" machnac reka w gescie rezygnacji, byc moze dlatego ze on sie naogladal roznych scenariuszy, widzi c to chorubsko robi z silnymi ludzmi.
Pozdrwo go od ziecia ktory jeszcze w styczniu byl po wypis z Tesciem, niestety Tescia juz z nami nie ma...
Zycze wam duzo sily, i woli walki dla Taty, cuda sie zdarzaja dopoki wierzymy.
W tym stadium wiara czyni cuda.
Wiem, że potrafi walnąć prosto z mostu i tego się trochę boję...żeby nie zabić nadziei, którą ma chory. a scenariusze biorę pod uwagę różne. Raczej liczę właśnie na cud, a nie na skuteczność chemii. Byle chociaż trochę poprawić stan taty na jakiś czas... to by było bardzo wiele
Tacie już mieli wczoraj podłączać chemię, ale w badaniach wyszło CRP ponad 300. Może to być związane z procesem nowotworowym, ale także z jakąś infekcją. Na razie tata jest na antybiotykach dożylnych w szpitalu. W poniedziałek ma być decyzja co dalej.... Bardzo się boję, że mogą zmienić zdanie co do chemii..
Nika007, czy ja dobrze zrozumiałam, że za miesiąc masz termin porodu?
Kochanie, ja wiem, że to jest straszne, ale tak niestety wygląda życie, że jedni Nasi kochani bliscy przychodzą na ten świat, a inni odchodzą. Wiem, że to strasznie brzmi i wygląda, ale tak jest. To jest naturalne i tego procesu nie da się zatrzymać...
Teraz Tato jest pod opieką lekarzy, w szpitalu. Proszę, przez ten czas zajmij się bardziej Sobą i przygotowaniem do narodzin, dobrze? Dziecko w Twoim brzuchu czuje Twój stres, ból i rozpacz, te wszystkie gwałtowne emocje przechodzą na Nie. Jak myślisz, czy Twój Tato chciałby, aby takie straszne emocje związane z Jego Osobą targały Jego ciężarną Córką i nienarodzonym Wnukiem? Na pewno by nie chciał.
Bardzo proszę, zajmij się teraz Sobą i Swoją Dzieckiem, dobrze? Czy masz oparcie w rodzinie? Czy ktoś pomaga Ci w opiece nad Tatą? Czy ktoś opiekuje się Tobą?
_________________ Monika -------
Gdzie jest mój Tatuś?
Tacie zebrało się znowu dużo płynu w jamie brzusznej. Odczuwa ogromny dyskomfort. Leki odwadniające już nie pomagają. Jutro najprawdopodobniej punkcja, żeby go odbarczyć. Może wtedy USG cos pokaże, bo przy takiej ilości płynu trudno orzec, co tam się dzieje z narządami. Chemia znowu się od nas oddala. Po chwili "euforii" w czwartek, teraz znowu załamanie. Tata chyba już nie wierzy, że dostanie tą chemię.
Nie, nie jestem sama w opiece nad Tatą. Ale nie mogę się w to nie angażować na 100%. To w końcu mój Tata. Dziękuję za słowa wsparcia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum