Witam,
z Mamą coraz gorzej. W czwartek była lekarka z paliatywnej, odniosła również wrażenie, że Mama lepiej wygląda niż poprzednio ( i rzeczywiście tak było) - zostawiła dodatkowe zastrzyki przeciwwymiotne i zalecenia w wypadku ew. puchnięcia nóg . Na noc Mama zażyła całą tabletkę Sevredolu ( do tej pory zażywała tylko połówkę na noc) i miała straszną noc i następny dzień. Przestała cokolwiek jeść - pije tylko lemoniadę z wody, cytryny i odrobiny cukru na przemian z wodą mineralną - ale są to mninimalne ilości. Jest bardzo słaba, prawie cały czas śpi. Rano miała ciśnienie 77/53 . O tym, żeby zażyła jakieś leki nie ma mowy. Pozostaje tylko plaster. Przed nami jeszcze prawie 3 dni - lekarka będzie we wtorek. W chwilach lepszego kontaktu zaczyna mówić o umieszczeniu w hospicjum - a ja nie wiem co mam jej powiedzieć. Tak się boję, że to mogą być ostatnie dni. Bardzo pragnie odejść i myślę, że wszystko ku temu zmierza.
Domyślam się, że jest Ci ciężko, że czujesz strach i niemoc. Bardzo chciałabym Ci życzyć sił i spokoju umysłu... Trzymam kciuki za Ciebie i za Twoją mamę, niech nie cierpi. Bardzo dużo jej pomogłaś i pomagasz, myślę że jest dumna ze swojej córki.
Przytulam, nie znamy się, ale cierpienie zbliża ludzi.
Monisiu bardzo trudne chwile przed Wami. Niestety przyjdzie się Wam pożegnać. Wiem jakie to trudne. Ja tłumaczyłam to sobie w ten sposób że żegnam się z mamą nie na zawsze ale na chwilę bo przecież kiedyś się spotkamy. Ja swojej mamie w ostatnich dniach życia, jak była umęczona strasznie mówiłam, że tam czeka na nią dziadek i babcia (jej rodzice) i zeby koniecznie ich ode mnie pozdrowiła w ten sposób oswajałam ją a może siebie bardziej z tym że umiera, że odchodzi, że ją żegnam. Odejście mamy bardzo mi oswoiło samą śmierć. Śmierć dla mnie stała się taka naturalna, oswojona, normalna. Pewnie dlatego też, że śmierć przyniosła mamie ukojenie, koniec bólu, uwolnienie od raka który ją trawił.Bardzo tęsknie za mamą ale za każdym razem po takiej tęsknocie w nocy mam sen- śni mi się mama, rozmawia ze mną, przytula mnie i rano się budzę i czuję jakbym ją spotkała.
Cieszę się gdy dzieci w powszednim życiu przypominają sobie że takie cukierki lubiła najbardziej babcia Ela a tę piosenkę śpiewała im do snu a zapach chanel to zapach babci. Zatrzymuj w sobie takie drobne rzeczy i chwile razem które będą Ci kiedyś przypominały mamę to będzie bardzo cenne w przyszłości. Życzę Wam obu jak najmniej bólu zarówno tego fizycznego jak i psychicznego
Monika2012, jak Mama, jak Ty?
nawet nie wiesz jak przeżywam Twoje posty i jak bardzo Cię rozumiem...
Wiedz, że z jednej strony zawsze czuje się ból i niezgodę na to, że tak bliska i kochana osoba odchodzi, ale z drugiej przyjchodzi ukojenie i spokój, że wreszcie się nie męczy, że jest szczęśliwa.
Nasza potrzeba zatrzymania kochanej osoby jest bardzo ludzka, ale jednocześnie taka egoistyczna... tak, wiem jak niełatwo wznieść się w takiej sytuacji ponad swoje potrzeby i pomyśleć co tak naprawdę jest dobre dla drugiego człowieka.
Nie mogę sie pogodzić z tym, co się stało i za każdym razem, gdy czytam historie na forum - przezywam to wszystko na nowo, ale staram się skupiać na myśli o tym, że śmierć przynosi koniec cierpieniom... I tak jak napisała spike40, żegnamy się tylko na chwilę.
Trzymaj się:*
_________________ Tatulek ur. 23.07.1945 - zm. 29.01.2012 godz.22.56 [*] Przegraliśmy batalię...
Od piątku Mama jest w znacznie gorszym stanie. Praktycznie nie je, tylko pije, wróciła grzybica i ból gardła - oczekuje na miejsce w hospicjum .To jej życzenie i ja nie mogę się temu sprzeciwiać, nie jestem w stanie zapewnić jej 24 godz. opieki. Właściwej opieki. Dzisiaj była pielęgniarka i powiedziała, że sama jest zdumiona jak szybko postępuje choroba. Wczoraj lekarka zapisała jeszcze dodatkowe leki na grzybicę, potem walczyłyśmy z pampersem i ułożeniem do snu . W nocy miała pragnienie, poiłam ją cienką lemoniadką.Na szczęście dużo przysypia, ale jak się budzi to umysł jest nadal sprawny - tylko ta bezradność i brak sił. Wydaje mi się, że jestem w jakimś transie. Nie śpię, nie mogę na niczym innym skupić myśli - i ta świadomość, że w niczym nie mogę pomóc, niczego zmienić. Wczoraj dostałam ataku histerii, jak uciekł mi autobus - szłam ulicą i krzyczałam . A ona tylko pyta lekarkę, jak długo trzeba czekać na śmierć Pogodzona z losem i mam nadzieję, że w jakimś sensie szczęśliwa.
Pozdrawiam
Moniko,
Bardzo mi przykro...
Jestem w podobnej sytuacji tylko prawdopodobnie na trochę wcześniejszym etapie... Mama moja jest w trakcie chemii, opiekujemy się nią w domu. Chcę spędzić z nią jak najwięcej czasu.
Przytulam Cię mocno i myślę o Twojej Mamie.
aga
Monika,
jak sie czujecie?
Rozumiem Cię doskonale... Tata w ostatnich chwilach był w domu, bardzo tego chciał, a my początkowo przerażeni domową opieką nie śmieliśmy nie spełnić jego życzenia. Udało się to wszystko zorganizować, ale czuwałyśmy przy nim z Mamą non-stop na zmianę. Każdy łyk czegokolwiek to było Święto. Chciałyśmy mu zapewnić wszystko, choć tak niewiele mogłyśmy...
Moje ataki histerii przychodziły w łazience, gdy woda zagłuszała płacz, bo nie chciałam rozklejać się przed nikim. Nie broń się przed tym, emocje muszą znaleźć ujście...
Bądź z Mamą ile tylko zdołasz.
Jestem z Wami:*
_________________ Tatulek ur. 23.07.1945 - zm. 29.01.2012 godz.22.56 [*] Przegraliśmy batalię...
Mama jest w domu, nie ma z nią już kontaktu - jeszcze wczoraj w przebłyskach świadomości zadawała konkretne pytania, a nawet prosiła o dokończenie jej spraw zawodowych - dzisiaj ma nieobecny wzrok i nie rozpoznaje nas . Lekarka powiedziała, że rozpoczął się ostatni okres. To nieprawdopodobne jak szybko to postępuje - jeszcze parę dni temu siedziałyśmy razem i robiłyśmy kilkumiesięczne plany. Dostaje morfinę i mocniejsze plastry - najważniejsze, żeby nie bolało. Teraz, kiedy patrzę wstecz, to od momentu wystapienia żółtaczki stan Mamy codziennie się pogarszał.
Dziękuję za słowa współczucia, to straszne kiedy musimy patrzeć na cierpienie bliskich, ale zrozumieć może to tylko ktoś, kogo bezpośrednio dotyka choroba. Mój ojciec 27 lat temu umierał na raka żoładka i wtedy opiekowała się nim właśnie Mama, ja byłam także, ale jako ta druga. Nie przypuszczałam, że Mama zachoruje na raka - bała się alzheimera czy parkinsona, albo tego, że spędzi starość na wózku, ale nie raka .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum