Kasiu, na podstawie przytoczonego opisu TK jamy brzusznej i miednicy mniejszej można domniemywać, że nie ma możliwości resekcji radykalnej (z zachowaniem odpowiedniego marginesu tkanek zdrowych). Można również dojść do wniosku, że wszczepy nowotworowe (w postaci mikroprzerzutów) mogą i najpewniej znajdują się również gdzie indziej.
Czy leczenie chirurgiczne zaleciła Ci Klinika Nowotworów Tkanek Miękkich, Kości i Czerniaków (Centrum Onkologii-Instytut w Warszawie)?
Mam wrażenie, że nie - widząc zalecenie cytoredukcji (oznacza to zalecenie usunięcia maksymalnej masy guza, niezależnie od tego czy się uda preparować w obrębie tkanek zdrowych czy nie).
W mięsakach jest zasada: nie operuje się "tnąc" przez guza (tj. nie usuwa się guza bez marginesu tkanek zdrowych). Zasada cytoredukcji obowiązuje, i owszem, w ginekologii onkologicznej - w raku jajnika. Jednak nie w mięsakach, które nie są tak chemiowrażliwe jak w/w nowotwór.
Moim zdaniem zmiany są nieoperacyjne (jednak oczywiście to tylko moje subiektywne zdanie, oparte wyłącznie na opisie).
Czy sprawę opiniowało CO-I?
pozdrawiam ciepło.
Jutro wieczorem, dzięki pomocy DDS :*, wyjeżdżam na konsultację do prof. Rutkowskiego. Mam nadzieję, że uda mi się z nim spotkać i to, co powie będzie dla mnie wiadomościami pozytywnymi. Strasznie się stresuję tym wyjazdem..........strasznie.........
Po pierwsze. Udało mi się spotkać z panem profesorem Rutkowskim. Zaproponował leczenie chth w/g schematu Gemcytabina i Docetaxel z oceną resekcyjności w trakcie leczenia. W przypadku progresji chth trzeciej linii - Trabektydyna
Ponadto dowiedziałam się od pani onkolog w moim mieście, że u nas nie podadzą mi tego leku. Bogu dzięki jest DSS, która zna chyba wszystkich i dzięki niej jadę jutro na konsultację do Wrocławia do pani dr Aleksandry Łacko. DSS z którą dzisiaj miałam przyjemność rozmawiać telefonicznie powiedziała mi, że we Wrocławiu podanie tego leku nie będzie żadnym problemem.
P.S. Dzięki wszystkim za wsparcie, a w szczególności Małgosi i Fredce, i oczywiście WIELKIE PODZIĘKOWANIA dla DSS :*
Byłam na konsultacji we Wrocławiu. 13-go marca jadę do Wrocławia na założenie portu, a 19-go marca (już do innego szpitala we Wrocławiu) zostanę przyjęta na oddział.
[ Komentarz dodany przez Moderatora: poli: 2013-03-18, 10:04 ] Kolejne komentarze, serduszka i kciuki w tym wątku
Mój Boże........co ja mam powiedzieć, że wszystko układa się inaczej niż powinno
To może w paru słowach dosłownie.
Jak wiecie 13-go marca byłam we Wrocławiu na założeniu portu naczyniowego. Nie było to przyjemne doświadczenie Podczas wykonywania zabiegu poczułam się parę razy bardzo źle, najpierw wrażenie, że na chwilę zatrzymało mi się serce, potem uczucie "odpływania gdzieś", a potem serca zaczyna walić jak oszalałe. Pan dr masuje mi kilkakrotnie tętnicę szyjną - co pomaga. Wracam do domu. Trochę obolała, ale da się przeżyć. Na drugi dzień czuję, że nie mogę oddychać pełnią płuc, no i pojawia się dziwny ból w dole krtani (coś jakby zapalenie tchawicy). Jestem przekonana, że przyplątało mi się jakieś przeziębienie. Kolejny dzień - jest gorzej, bo boli mnie tak, że nie mogę obrócić szyi, mogę tylko spać na wznak. Następny dzień - pojawia się gorączka, a ja już jestem pewna (no i sugestie ze strony rodziny), że się przeziębiłam i to zdrowo. Zbliża się 19 marca i termin wyjazdu do szpitala na badania i pierwszą (kolejną ) chemię. Wstaję rano o 5.00 19 marca i widzę, że moja lewa ręka jest od barku do końca palców w kolorze niebieskim!!! Jadę do szpitala i się dowiaduję, że dostałam: MEGA ZAKRZEPICY
Słów mi po prostu brakuje. Czuję się tak źle, że szkoda mówić. Jestem w szpitalu od 19-go do 23-go i dostaję antybiotyk plus końskie dawki clexane. Mimo bardzo złego samopoczucia i gorączki 23-go dostaję Gemcytabinę. Wracam do domu i........umieram. Czuję się tak źle, że nie wiem jak mam to opisać. Nie jem nic. W ciągu kilku dni schudłam 8 kilo. Daruję sobie opisywanie swoich dolegliwości. Napiszę tylko, że 26-go było już tak źle, że zasłabłam w domu i rodzina musiała wzywać pogotowie. Na 28-go miałam termin kolejnej wizyty w szpitalu, celem wzięcia chemii. Mój stan niestety nie poprawił się do 28-go i prawie na czworakach wchodziłam 28-go do samochodu. Zrobiono mi wyniki i 29-go wypuszczono do domu bez chemii. Dopiero od dzisiaj czuję się już względnie dobrze. Kolejną wizytę w szpitalu mam na 4-go kwietnia. I to tyle. Chaotycznie i szybko, ale przynajmniej wiecie co u mnie. Pozdrawiam wszystkich.
P.S. Pojechałam wczoraj do szpitala i....wróciłam do domu. Nie dostałam chemii z powodu złych wyników, a konkretnie chodzi o ALAT. Napiszę Wam, co napisali w epikryzie.
"Pacjentka z rozpoznaniem jak wyżej zgłosiła się do Oddz. Onk. celem kontynuowania leczenia. W badaniach lab. wzrost enzymów wątrobowych. Wykluczono zakażenie WZW. Nie podano programu.
Kasiaw, jak już pewnie wiesz, nie dostałaś chemii to jest bardzo wysoki ALAT (aminotransferaza alaninowa to enzym wskaźnikowy wątroby). Bardzo znaczy wzrost tej wartości obserwuje się w wirusowym zapaleniu wątroby. U Ciebie to wykluczono. Prawdopodobnie u Ciebie wysoki ALAT jest spowodowany wcześniejszym leczeniem.
Czy przepisano Ci jakieś lekarstwa (np. Hepa Merz) oprócz diety wątrobowej?
(któregoś razu po chemii miałam i alat, i aspat ok. 800 jednostek, po hepamerz i diecie wróciło do normy).
Pozdrawiam serdecznie
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum