czytając Wasze posty to tak jakbym patrzała na naszą sytuację :(
od 7.00 oczekiwanie na pobranie krwi, potem na wyniki, wizytę u lekarza, rozpisanie chemii, i moment jej podania. tata jak pierwszy raz pojechał sam (to nie wiedzieliśmy co go czeka) myślał, że będzie podobnie jak przy chemii pierwszej linii, czyli że zostanie na noc. a tu niespodzianka !!!!
o 17.00 (czekając od 7.00) dostał chemie, która skończyła się o 20.30 i Pani pielęgniarka powiedziała, że jeszcze do lekarza i do domu. wszyscy byliśmy źli bo do szpitala mamy ponad 100 km. ale co ich obchodzi czy pacjent ma czym wrócić i czy czasem w trakcie podróży coś mu się nie stanie - tata pojechał na stację PKP i jak się dowiedział, dojazd do domu z 3 przesiadkami i na miejscu dopiero byłby o 1,30 w nocy

na szczęście mąż akurat nie pracował i pojechał po tatkę

od tej pory zawsze jeździliśmy z tatą albo dojeżdzaliśmy do niego popołudniu.
[ Dodano: 2011-11-20, 12:47 ]
aga.s napisał/a: |
w Łodzi niestety dokładnie tak samo.... kolejki, zdarza się odsyłanie pacjentów bo nie ma wolnych łóżek (mimo że termin chemii ustalony dużo wcześniej i wyniki dobre)...
szpital wojewódzki im. M.Kopernika |
właśnie tam tata dostawał chemie na korytarzu gdzie zawsze ktoś się kręcił :(