Odprawiono nas z kwitkiem - trzeba było się zapisać, ale na chirurgii nikt o tym nie wspomniał. Mówili "tam tylko przyjść z wynikiem, nic nie trzeba więcej".
Na szczęście babki w miarę spoko, obejrzały wynik, coś tam szeptały "G3, G3..chemia" i dopisały na piątek. Myślę że te 3 dni to jeszcze się tragedia nie stała. Tym bardziej że widziałem jak grzebały wcześniej w kalendarzyku w okolicach 30 marca. No i zapisały do konkretnego onkologa tzn. od jelita chyba bo coś tam mówiły że jak jelito to ten.
Z tego co przeczytałem w necie to G3 czyli największa złośliwość, ale po stopniach zaawansowania by wychodziło II (nacieka ale brak zajętych węzłów).
[ Dodano: 2011-03-15, 20:50 ]
Tacie było bardzo zimno, zmierzyliśmy temperaturę i ma 38,5 :(
Nie mógł się przeziębić ani nic, bo nie wychodzi jeszcze, tylko co do szpitala od auta z parkingu w dodatku ubrany ciepło chodzi.
Strasznie się tym wszystkim przejmuję, mam prawie 23 lata, ale czuję się nastolatkiem i nie jestem jeszcze przygotowany na takie rzeczy. Po nocach mi się śni że mam raka, lub wcale nie umiem zasnąć. W zeszłym roku na raka odeszła moja jedyna babcia jaką znałem - mama taty. W wieku 86lat, pierwsza operacja się udała, ale po roku przyszła wznowa, przerzuty do płuc i mózgu i błyskawiczny zgon.
Mój tata jest dużo młodszy, ale nigdy nie cieszył się za dobrym zdrowiem (tzn tak od 10 lat mniej więcej różne problemy ma).
Tata twierdzi że ja się bardziej przejmuję niż on. On uważa że co ma być to będzie i się nie boi (lub to perfekcyjnie ukrywa). Bardziej go obchodzi to że właśnie obroniłem inżyniera, że dostanę na dniach pierwsza pracę niż jego stan.
Nie wiem co robić, mam trochę oszczędności, może jakaś prywatna tomografia lub dobry onkolog z okolic Rybnika (Śląsk)?
Normalnie to by się powinno czekać do tego piątku, ale to czekanie w bezsilności jest najgorsze.
Witaj Matteo ! Rozumiem, co teraz czujesz. Wiem, że każdy dzień oczekiwania w takiej sytuacji, a nawet godzina jest nie do zniesienia. Chciałoby się zrobić coś i to już, najlepiej natychmiast, nawet za pieniądze. Ja też tak reagowałam, kiedy moja mama chorowała. I wiesz co, okazało się, że dobrze zrobiłam, że namówiłam ją na wizytę prywatną. Co prawda nie chodziło o onkologa, ale.... Lekarz okazał się nie tylko profesjonalistą w każdym calu, ale naszym aniołem opatrznościowym. Mało teraz takich jest. Gdyby to mogło Wam pomóc, poleciłabym go Wam, ale niestety jest specjalistą w innej dziedzinie. Najgorszym uczuciem jest bezsilność, a odczuwamy ją bardzo dotkliwie, gdy nasi bliscy chorują, a my tak niewiele możemy zrobić, ale możemy być z nimi i możemy trzymać rękę na pulsie. Czytam tu wiele historii, kiedy wspaniałe córki lub synowie stają wprost na rzęsach, żeby znaleźć najlepszy ośrodek, najlepszych lekarzy, pukają do wszystkich możliwych (i niemożliwych również) drzwi. Niestety w naszej polskiej rzeczywystości tak trzeba. Trzeba wszystkim patrzeć na ręce i wszystkiego się domagać, przecież chodzi i najbliższych nam ludzi. Trzymam za Was kciuki i życzę wytrwałości w walce z chorobą i systemem. Pozdrawiam Asia
Uważam, że jeżeli gorączka nie spadnie, a Tata nadal będzie czuł się źle, to należy zgłosić się na ostry dyżur. Nie jestem specjalistą, ale znam takie sytuacje. Rozumiem, że za 3 dni konsultacja u onkologa? A czy Tata miał jakąś kontrolę od operacji? Czy były robione badania krwi? Czy Tata ma ostre bóle?
Pozdrawiam, Luna
Dziękuję wszystkim za wsparcie. Witam, przy wyciąganiu szwów było badanie krwi i CEA. Krew w porządku, opad za duży trochę, za mało białka. CEA=0.9.
Co do bólu to tata pokazuje co kilka dni innej miejsce na brzuchu że go boli czy kuje, raz tu a raz tam. Ale z tego co mówi to nie są to bóle mocne. Na stopach nadal obrzęk - według chirurga co szwy wyciągał i miał wynik z badania krwi to przez małą ilość białka we krwi.
Tata rano mierzył temperaturę to było 37, zobaczymy wieczorem. Na razie siedzi pod kocem i tyle.
Strasznie ciężko się go namawia do wszystkiego innego niż lekarz powie. Nie pojedzie raczej nigdzie ze mną do piątku. Mam nadzieję że w piątek ten onkolog mu na tyle przegada że będzie bardziej miał na uwadze że jest po poważnej operacji. Rozglądam się za prywatnym onkologiem żeby uzyskać drugą opinię potem jeszcze odnośnie dalszego leczenia.
Mam nadzieję że w końcu na tej onkologii to już mu zleca tę tomografię lub chociaż USG.
Witaj Matteo
Doskonale Cię rozumiem, wiem, co przeżywasz. Co prawda nie mam koszmarów nocnych- chyba zbyt krótko sypiam i nie zdąży mi się nic śnić- za to realnie totalny odlot. Sama miewam incydenty bólowe i szukam u siebie różnych symptomów.
Podobnie jak pozostali tutaj- radzę skonsultować Tatę u dobrego onkologa, który przebada Tatę pod kątem tego, jak wyglądają pozostałe narządy, czy wszystko ok. Lekarze często mówią: dopóki nie ma objawów, nie będziemy wykonywać pozostałych badań (poczytaj, w jak wielu wątkach na tym forum przewija się ta śpiewka). A szybka diagnoza może pomóc Twojemu Tacie.
Gdzie Tato był operowany? U jakiego chirurga- w Katowicach czy Rybniku? Co do tamtejszych onkologów- nie bardzo umiem pomóc. Wiem jedno- należy nie trzymać się kurczowo tego, co mówi jeden, tylko konsultować, pilnować, konsultować i jeszcze raz pilnować...
Mam taką refleksję po przejrzeniu kilkudziesięciu wątków na tym forum. Piszę akurat u Ciebie, bo myślę, że to istotne. Wydaje mi się, że niektórzy chirurdzy (tudzież chirurdzy onkolodzy) zbyt lekceważąco podchodzą do tematu pacjenta onkologicznego, jeśli zajęty nowotworowo narząd jest operacyjny- operują. A później wychodzą pewne kwiatki- i ja się pytam, czy to nie jest świadome narażenie człowieka na operację i na komplikacje? Cieszę się, że u Twojego Taty udało się wyciąć zmianę w całości. Ale w niektórych przypadkach na forum czytałam, że chirurg bez zrobienia podstawowych badań w kierunku ew. przerzutów, dokonuje operacji. Cieszę się, że mój osobisty Tata nie był operowany w WIMie, bo być może okazałoby się, że na tamtą chwilę niosłaby taka operacja dodatkowe komplikacje...
Przepraszam za dygresję, ale wierzę, że wielu bliskich i pacjentów to przeczyta i zastanowi się czasem nad operacją.
A Ty Matteo- głowa do góry! U nas podwójnie trudna sytuacja, bo Mama też jest pacjentką onkologiczną, więc w domu napięta sytuacja! Ale nie poddaję się, tylko działam tak, aby pomóc Im! My sobie poradzimy, jesteśmy młodzi.. Choroba bliskich jest dla nas przerażającym cierpieniem i ogromną traumą- ja nie mogę się cieszyć jak kiedyś i denerwuje mnie śmiech innych na ulicy. Ale dla Rodziców jestem silna. Jak mi jest ciężko, słucham swojej ulubionej muzyki, czytam książki, to pomaga. Jestem w swoim bezpiecznym, pięknym świecie.
Życzę Ci dużo spokoju i pomyślnych wiadomości po wizycie u onkologa. Prawdopodobnie jak tu ktoś pisał- będzie chemioterapia, ale nie mi wyrokować- nie jestem zaznajomiona w temacie nowotworów jelita. Wierzę jednak, że będzie dobrze. A niech wszelkie załamania Twoje i Taty będą tylko "na wyrost". Bóg ma nas w swojej opiece...
Pozdrawiam
Myślę że spokojnie do piątku możecie poczekać na tego onkologa. Koniecznie zapytaj o TK jamy brzusznej i badanie klatki piersiowej w celu wykluczenia przerzutów.
Wróciliśmy przed chwila od lekarza, swoje trzeba wyczekać niestety. Od 11:30 do 15:00 czekaliśmy. Tata był operowany w szpitalu w Rybniku na chirurgii przez dr. Oleś. Dziś u onkologa byliśmy w przychodni przyszpitalnej u takiej młodej Pani doktor, Chruszcz bodajże na nazwisko miała.
Stwierdziła, że tata nie ma żadnych badań, dzwoniła gdzieś jeszcze o to pytać. O wyniku z badania histopatologicznego nic nie mówiła, coś tam dopisała tylko. Według jej zalecenia miała by być łagodna chemioterapia 5-cio dniowa jakaś. Nie wiem, nie znam się. W każdym razie ze względu na brak badań, tata ma się zgłosić na oddział onkologiczny 6 marca. Wystawiła skierowanie na badanie RTG klatki piersiowej, USG jamy brzusznej i CEA. O tomografię pytała czy była, tata powiedział że nie i tyle zostało w tym temacie.
To jest jej zalecenie, które mogą zmienić lekarze na oddziale onkologicznym na którym tata ma spędzić 6 dni, 1 dzień badania, 5 dni chemioterapia.
Odnośnie opuchlizny nóg to wiele nie powiedziała "no może te białko" i tyle, kazała brać preparaty białkowe. Ogólnie dobrze się odżywiać, nabrać sił, regenerować się.
Co do gorączki to stwierdziła że nie wie, być może jakaś infekcja dróg moczowych (tata miał cewnik w szpitalu bo nie mógł wstawać z łózka kilka dni przez dreny i rurkę odsysająca z żołądka. Kazała zrobić badanie moczu, jak wyjdzie ta infekcja to w zwykłej przychodni mają dać coś na to. A jak nie to może to być pooperacyjne, lub przez chorobę nowotworową. Gdyby z tym moczem nie było kłopotów, to tata dostał takie lekarstwo które ma wziąć wtedy. Dexamethas... no wi właśnie nie umiem przeczytać, Dexamethasa lub dexamethazon - nie kupiliśmy tego jeszcze bo nie mieli w aptece. Znalazłem to w necie pod tą drugą nazwą, ale opis nie jest zbyt zachęcający
Już chyba lepiej żeby to było to zapalenie dróg moczowych.
No i jeszcze tabletki na biegunki tata dostał, bo od 4 tygodni ma codziennie biegunkę i średnio 6/dziennie chodzi do toalety. Mamy sprawdzić czy to podziała, inaczej trzeba będzie z tym żyć, tak powiedziała Pani doktor, bo mocno te jelita skrócone stwierdziła.
Sam nie wiem co o tym dzisiejszym wyjściu myśleć i co podziałać dalej.
No zaraz będziemy wiedzieć bo mama poszła mu to wykupić - tata stwierdził że już ma dość tej gorączki i go to osłabia. Dziś rano na start 38 ma i powiedział że to wezmie już.
Z tego co czytam to jest to lek przeciwzapalny. Nie wiem czego by to miało być zapalenie ale to chyba dobrze nie wróży
[ Dodano: 2011-03-19, 11:16 ]
W dodatku tata zaczął kaszleć dosyć mocno - stwierdził że czuje śluz i go musi wypluwać.
[ Dodano: 2011-03-20, 00:25 ]
W końcu lepsze wieści, tabletki na spowolnienie trawienia zadziałały i z biegunką koniec, ale nie ma też zaparcia, tata ma w miarę normalne stolce powiedział
Po zażyciu jednej tej tabletki przeciwzapalnej gorączka całkowicie ustąpiła jak na razie i oby tak dalej
Witam. W badaniu moczu nic nie wykryto. Tata ma ciągle gorączkę i ostry kaszel. Byliśmy u lekarki rodzinnej, wysłuchała coś za prawą nerką - w tych okolicach. Dała mocniejsze tabletki, które nie pomogły. Od jutra tata będzie dostawał 2xdziennie zastrzyki - które zdaniem lekarki pomogą na pewno. Dodatkowo dała skierowanie na rentgen płuc.
Zastanawialiśmy się czy się pakować w zastrzyki przed szpitalem, ale wygląda na to że nie ma wyjścia. Nie wiemy co to jest :(
Myślę że nie ma co czekać tylko trzeba coś działać.
Witam wszystkich. Przychodzę podzielić się dobrą nowiną. Na onkologi stwierdzili że tata jest "czysty"
Tamte gorączki i kaszel wyleczyła nasza Pani doktor rodzinna zastrzykami - stan zapalny stwierdziła.
Zrobili RTG płuc kilka, USG, chcieli tomografię początkowo, ale po zobaczeniu wyników RTG i USG stwierdzono że jest nie potrzebna. Po naradzie lekarze zadecydowali że będzie profilaktyczna łagodna chemioterapia. 5 dni w miesiącu. Zastrzyk + jeden woreczek dożylnie - godzinka i tyle.
Tata pełen życia, odzyskuje wagę powoli.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i życzę dużo sił do walki z chorobą oraz samych dobrych wieści.
Oczywiście nadal będę śledził forum, ale jestem dobrej myśli że najgorsze już za nami.
Witaj Matteo,
cieszę się z dobrych informacji. Śledzę historię Twojego taty uważnie, bo mój tata też miał duży guz jelita grubego, który usunięto. Okazało się, że podobnie jak u Twojego taty jest to Adenocarcinoma. W tej chwilii mój tata jest na chemioterapii paliatywnej, bo miał trochę mniej szczęścia niż Twój tata i niestety ma przerzut odległy do nadnercza.
Tak mało dobrych wieści pojawia się na forum, dlatego tym bardziej cieszę się, że u Twojego taty się poprawiło. Ale chciałbym jednocześnie powiedzieć Ci, żebyście byli bardzo czujni, przez cały czas. Wydaje mi się - niech też może wypowiedzą się inni specjaliści na forum - że powinieneś nalegać na to, żeby lekarze zrobili TC. USG nie jest tak dokładnych badaniem diagnostycznym jak TK i nie każdy lekarz potrafi je dobrze odczytać. Dlaczego Ci o tym piszę? Bo w przypadku mojego taty USG zawiodło. Parę miesięcy przed operacją jelita grubego tata miał wykonywane USG jamy brzusznej i miednicy w związku z silnymi atakami bólowymi i wtedy USG nic nie wykazało, a za parę miesięcy miał guz na jelicie wielkości pięści, który wyczuwalny był przez skórę. Ale to nie wszystko. Tuż przed operacją lekarze zrobili ponownie USG, które owszem wykazało guz jelita grubego, ale nie wykazało guza przerzutowego 10 cm na nadnerczu. Dopiero TC, którą lekarze zrobili po operacji, wykazała przerzut na nadnerczu. Gdyby wcześniej zrobiono tacie TC obraz sytuacji byłby zupełnie inny.
Skonsultuj proszę z lekarzem prowadzącym wykonanie takiej TC. Chemioterapia swoją drogą, ale przede wszystkim lekarze i Wy, jako rodzina, powinniście mieć pewność, że nie ma żadnych innych ognisk przerzutowych. Od tego zależy dalsze leczenie, kontrole i diagnostyka.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twojego tatę.
-- Sebastian
Matteo, to taka piękna wiadomość... Życie i miłość to dwie najpiękniejsze co mamy w życiu, to drugie na pewno macie, a to pierwsze... Twój Tata dostał szansę i ją wykorzystał. Nie pozwól, by dni wlokły się za sobą, po prostu cieszcie się sobą... A kontrole, choć liczne, niech staną się rutyną, którą po prostu musicie przeżyć...
Tatuś niech nabiera powoli wagi i odpoczywa, a Ty się nim opiekuj i zaglądaj tu do nas, wciąż walczących.
Dużo zdrówka i optymizmu na co dzień,
pozdrawiam, Asia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum