U mnie też będzie pierwsze święto zmarłych bez mamy . Też strasznie się tego boję . Co do radzenia sobie z odchodzeniem to ze swojej strony mogę dodać tylko tyle, że niestety bez środków farmakologicznych nie dałabym rady . Trochę mnie przytępiały, ale przez to łatwiej mi było znieść straszną rzeczywistość . Taka prawda . Teraz wcale nie jest łatwiej niż wtedy .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Ja normalnie do psychiatry poszłam, wyjaśniłam mu całą sytuację, powiedziałam, że przestaję sobie radzić i jak tak dalej pójdzie to wyląduję w pokoju bez klamek . Wysłuchał, porozmawiał i przepisał leki . Byłam u niego kilka razy . Naprawdę mi pomógł .
_________________ Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
Ja przez kilka miesiecy choroby taty tez udawalam twardziela i nie bralam zadnych tabletek na uspokojenie, ale skonczylo sie to tak , ze wyladowalam na pogotowiu z b. wysokim cisnieniem, problemami z sercem a pozniej doszla do tego nerwica lękowa. W szpitalu dostalam na pozegnanie kilka tabletek relanium a lekarka powiedziala, ze one niewiele mi pomoga na tak silny stres. Udalam sie wiec do lekarza ogolnego (juz po smierci taty- przed pogrzebem) i przepisal mi afobam, gdyby nie te tabletki, to nie wiem , jak przezylabym pogrzeb . W kazdym razie , tego typu tabletki bardzo pomagaja, ale tez uzalezniaja, dlatego biore je teraz tylko jak czuje sie zle psychicznie.
Ej właśnie a co to jest to relanium ? to ziołowe leki? Wiecie co, ja Wam powiem tak. W pracy mam takiego kolegę, który ma znajomą farmaceutkę, i on, dzień przed pogrzebem mamy dał mi taki lek. faktycznie był genialny, zadziałał już po jakiś 8-10 min, no tylko kolega nie chce powiedzieć co to było, pewnie boi się że jakoś załatwię go sobie.... no i on mi pomógł w ciężkiej chwili, Wiecie.... tylko nie pomógł jak weszłam do prosektorium, tutaj autentycznie przestał działać :( cholera, muszę się dowiedzieć co to było
_________________ Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
Nie brałam leków, w dniu pogrzebu chciano nam z siostrami dać tabletki, ale nie wzięłyśmy. Przetrwałyśmy....jakoś....chyba bardziej "pomógł" fakt, że musiałyśmy zmobilizować się dla mamy. Dzień po śmierci taty dostała udaru:(
I tak naprawdę cały czas trzymamy się dla niej. Chociaż przychodzi moment, chwila, że wszystko wraca, staje przed oczami i zalewa mnie wielki smutek, żal i tęsknota:(
Bardzo mi przykro.
Mam nadzieję, że to nie jakiś bardzo rozległu udar....
napisz coś wiecej jak sie mama czuje ...
Tak nam się wydaje, że nasi rodzice są silni ale widac jak bardzo się mylimy.
Moja mama też przypłaciła to zdrowiem. Na 3 tyg przed śmiercią taty miała operacje oka i nie wolno jej bylo nic dzwigać. Niestety los kazał inaczej. W dniu pogrzebu miała miec kontrolę i przesunelismy ja o tydzien. Po kontroli okazało się ze cisnienie w gałce ocznej znow skoczyło jak przed poziomem operacji, co jest złym obiawem. Boje się, że operacja bedzie musiała byc powtórzona, bo mama teraz jest taka delikatna i mało brakuje zeby sie załamała ...
Musimy o nich dbać dopóki ich mamy....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Różnie bywa z tymi wylewmi, ale znam naprawde wiele osob ktore po wylewie wracały do formy w blyskawicznym czasie . Moj tato mial powazny wylew i operacje na otwartym mozgu 12 lat temu i po 3 miesiacach nie widac bylo ze mial wylew.
Wujek to samo - 2 miesiace i sprawnosc wrocila.
Oby tak bylo w tym przypadku bo na tyle nieszczescia na raz nikt nie zasługuje ....
Przytulam
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Moja mama dwa tygodnie przed smiercia taty dostala ostrej rwy kulszowej, nie mogla wstac z lozka i zadne zastrzyki ani tabletki nie pomagaly. Juz prawie trzy miesiace to trwa, troche chodzi o kuli, do domu przychodzi rehabilitant. Ja mieszkam daleko, ok.8 godz.jazdy samochodem, wiec przed smiercia taty bylam u rodzicow miesiac czasu i opiekowalam sie tata, pozniej mama zachorowala, wiec przedluzylam moj pobyt o prawie dwa miesiace. Najpierw z tata chodzilam po lekarzach, pozniej z mama, a nikogo do pomocy z rodziny nie mialam, wiec sama przyplacilam to zdrowiem.
Mama czeka teraz na rehabilitację. Udar był rozległy, tak naprawdę do końca nie wiemy, jakie są skutki. Na razie jest niedowład lewej strony.
Niestety, im więcej czasu upływa, tym mama gorzej się czuje psychicznie:( do tej pory sprawna, cały czas w ruchu, teraz uzależniona od pomocy innych. Staramy się ją wspierać, ale potrzebny jest chyba psycholog. Do mamy coraz bardziej dociera, że taty nie ma i często chciałaby iść do niego:(
Niestety, wydarzenia ostatnich miesięcy kompletnie nas przybiły:(
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum