Anelia jest dokładnie tak jak piszesz - błyskawiczny atak tej choroby jest jakby poza mozliwością racjonalnego zrozumienia i wytłumaczenia sobie tego. U mojego taty dziś dokładnie minęłoby 7 miesięcy od wykrycia choroby.Nie mogę pogodzić się z tym, ze wszystko potoczyło się tak nagle i szybko.Stan zdrowia pogarszał się dosłownie z godziny na godzinę. Wiedzieliśmy że tato nie ma szans na wyleczenie, ale nie mieliśmy pojęcia że od pierwszych oznak nawrotu do śmierci upłynie zaledwie tydzień. Wydaje mi się, że on chociaż w pełni świadomy do ostatnich minut życia, nie zdawał sobie sprawy z tego że umiera, myślal, że przechodzi jakiś kryzys. My też tak myśleliśmy Podstępne raczysko tak nas wszystkich oszukalo
do ostatnich minut życia, nie zdawał sobie sprawy z tego że umiera, myślal, że przechodzi jakiś kryzys. My też tak myśleliśmy Podstępne raczysko tak nas wszystkich oszukalo
Jakbym czytala o sobie, o Nas .
U Nas bylo dokladnie tak samo i do dzis nie moge zrozumiec tych zmian , ktore nastapily w tak szalonym tempie. Chyba juz tego nie zrozumie
agnieszka27, Trzymaj sie kochana, jakos w tym szoku musimy przez to przejsc...
_________________ Anelia
Jeśli wiara czyni cuda,trzeba wierzyć,że się uda !
Mój Tato też odszedł bez szans i ostrzeżenia. Pierwszą chemię miał w czerwcu, a w sierpniu dostał śmiertelnego krwotoku. Na dzień przed wyjazdem do szpitala na operację!
Dwa miesiące, a cztery od pierwszej hospitalizacji. Szok.
Nie potrafię tego zrozumieć do dzisiaj. Śmierć Taty w czasie kiedy mieliśmy najwięcej nadziei na życie, jest druzgocąca.
Witaj,
moja Mama chorowała ok 10 m-cy. Przez ten czas funkcjonowała normalnie. Z małymi spadkami samopoczucia (tuż po chemii) ale jednak normalnie.
We czwartek 25-go sierpnia byłysmy na działce, w piatek 26-go nie mogła juz wstać sama z łózka a w niedzielę 27-go rano zmarła. A w piątek rano przyjechała moja młodsza siostra z Krakowa, bo Mama zaplanowała wielkie robienie pierogów. Nikt się nie spodziewał.
agnieszka27 napisał/a:
Stan zdrowia pogarszał się dosłownie z godziny na godzinę. Wiedzieliśmy że tato nie ma szans na wyleczenie, ale nie mieliśmy pojęcia że od pierwszych oznak nawrotu do śmierci upłynie zaledwie tydzień.
jak poczytasz wpisy tu na forum o tym w jakich cierpieniach odchodzą chorzy, jak bliscy proszą Boga żeby już ich zabrał to myślę, że myslę, że docenisz "lekką" śmierć. Ja doceniłam. My bliscy chcielibysmy odsunąć tą chwile jak najdalej ale dla chorych lepiej jest odejść "szybko".
Przykro mi.
jak poczytasz wpisy tu na forum o tym w jakich cierpieniach odchodzą chorzy, jak bliscy proszą Boga żeby już ich zabrał to myślę, że myslę, że docenisz "lekką" śmierć. Ja doceniłam. My bliscy chcielibysmy odsunąć tą chwile jak najdalej ale dla chorych lepiej jest odejść "szybko".
Przykro mi.
Ja też doceniłam.
Choć nigdy nie ma dobrej "pory na śmierć"
jak poczytasz wpisy tu na forum o tym w jakich cierpieniach odchodzą chorzy, jak bliscy proszą Boga żeby już ich zabrał to myślę, że myslę, że docenisz "lekką" śmierć. Ja doceniłam. My bliscy chcielibysmy odsunąć tą chwile jak najdalej ale dla chorych lepiej jest odejść "szybko".
Przykro mi.
Ja też doceniłam.
Choć nigdy nie ma dobrej "pory na śmierć"
To prawda nie ma nigdy dobrej pory na śmierć i trudno się być przygotowanym na śmierć bliskiej osoby. Niby można się spodziewać takiego a nie innego końca, ale zawsze jest to ... 'zaskoczenie'. Brak bliskiej osoby, pustka, którą trudno wypełnić. Na to trudno się przygotować.
Ale chyba każdy chciałby mieć tzw. 'lekką śmierć'.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
NIe wiem co rozumieć przez "lekką śmierć". Mój tato dusił się dwa dni. Walczył o każdy oddech, nie spał wogóle pomimo podawanych leków tylko sekunda po sekundzie łapał powietrze. Dziękuję Bogu, że byly to tylko dwa dni. Widziałam jak cierpiał i jak strasznie był przerażony tym co się dzieje, a my zupełnie bezradni. Tylko dwa dni... ale wiem że dla niego każda minuta tej walki była wiecznością. Miał lekką śmierć tylko pod takim względem, że cierpiał tak krótko. Oczywiście, że to doceniam, też prosiliśmy Boga,żeby zabrał tatę do siebie i w takim sensie dziękujemy Mu za to. Nie mogę się pogodzić jedynie z tym szalonym tempem rozwoju choroby...NIe mogę uwierzyć że jego już nie ma ...
"Lekka śmierć" - położyć się spać i usnąć. Bez bólu. Takie mam marzenie. Oczywiście nie teraz. Pomimo wszystko, całej świadomości mojej choroby i sytuacji, jak każdy (chyba jak każdy) chcę jeszcze pożyć.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Chyba na tym forum przeczytałem słowa, że lekkie może być życie, a śmierć jest ciężka. Czas konania jest pewnie ważny, bo kilka czy kilkanaście minut to mniej niż dwa dni lub tydzień... Jednak jeżeli towarzyszy temu świadomość musi być niewyobrażalnie trudne, niezależnie od czasu.
Śmierć na pewno zawsze jest ciężka dla tych co zostają.. Ciężka gdy nie można,
JustynaS1975 napisał/a:
położyć się spać i usnąć. Bez bólu
Każdy z nas umrze, lecz nie każdemu będzie dana taka życzeniowa "lekka śmierć". W kościele słyszymy "Od nagłej i niespodziewanej śmierci zachowaj nas Panie!", a tak naprawdę chyba wielu wybrałoby tę nagłą i niespodziewaną, bez bólu, świadomości końca, beznadziei, cierpienia i choroby..
Nie mogę się pogodzić jedynie z tym szalonym tempem rozwoju choroby...NIe mogę uwierzyć że jego już nie ma ...
ja nie moge sie pogodzić z tym, że "wogóle" Mama zachorowała. Widzę dookoła tylu ludzi w wieku mojej Mamy (54 lata) i myslę sobie "dlaczego Ona". Tak bardzo była nam jeszcze potrzebna, tak wiele sama mogła jeszcze przeżyć, tyloma rzeczami się cieszyć. Nie zobaczy mojego drógiego dziecka, nie pomoże mi w organizowaniu komuni dla córki, nie będzie na jej pierwszym wystepie w przedszkolu ... tyle radości...
Wiem, że to źle tak mysleć ale ... dlaczego Ona a nie ktos inny.
Kolega opowiadał mi jak kiedyś ściągał z torów pijanego faceta, który zasnął na torowisku. On nawet nie pomięta, że ktoś mu życie uratował. Nie szanuje życia.
A My tu wszyscy tak byśmy cieszyli sie każdym kolejnym dnie z naszymi bliskimi czy tak jak Justyna cieszy się i docenia każdą chwilę. Ja z tym sie nie moge pogodzić.
A tempo choroby? Wydaje mi się, że kiedy rak "zaczyna wygrywać" to już nie jest "dobre życie". Od momentu gdy Tata zacząłby "odczuwać" chorobę byłby to dla Was wszystkich okrutny czas i myslę, że nie powinnaś go żałoważ. Nie przyniósł by nic dobrego. Szkoda, że zachorował tak młodo. Ale tak naprawdę kiedy jest właściwy moment na smierć, na opuszczenie rodziny? Wiek 65, 70, 80 ... ? Eh, źle to jest skonstruowane to całe rodzenie się i umieranie.
[ Dodano: 2011-10-06, 09:10 ]
o matko napisałam drógiego. Sorki
Szkoda, że zachorował tak młodo. Ale tak naprawdę kiedy jest właściwy moment na smierć, na opuszczenie rodziny? Wiek 65, 70, 80 ... ?
Właśnie, gdy zachorowałam miałam 33 lata, wtedy też pomyślałam jak to, tak młodo. Ale potem pomyślałam, że chyba w każdym wieku to będzie 'nie teraz', że jednak w każdym wieku człowiek jeszcze chce żyć (tym mocniej jeśli sobie uzmysłowi, że jest śmiertelny, tym bardziej docenia i szanuje życie). Ten np. 60-latek też będzie uważał, że to jeszcze 'nie-teraz'.
Ewelina Żurek napisał/a:
źle to jest skonstruowane to całe rodzenie się i umieranie.
Oglądałam jakiś film kryminalny o mordercy, który zabijał własne dzieci i wysadził szkołę. Ponieważ przeszedł na jakąś religię, która 'uważała', że nie należy płodzić dzieci, ponieważ świat jest zły, życie do bani (piszę tak potocznie, bo tam były ładniejsze słowa, ale sens był taki jak opisuję). A te dzieci, które są należy zabić, aby te dzieci uniknęły cierpień. Także trzeba rodzenie dzieci zatrzymać.
Tak na marginesie.
Tyle, że pomimo cierpienia na świecie, ten świat i życie ma swoją urodę. I nie tak łatwo się z tym życiem rozstać i wszyscy (tzn. większość) nie chce z tego świata odchodzić.
Ale czy byśmy chcieli żyć wiecznie???
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum