witam! pisałam w innym wątku "czy to rak pluc". mój tato ma diagnoze nowotwór o nieokreslonym charakterze, w międzyczasie miał zawał, po tym otrzymał skierowanie na bajpasy. Po operacji był słaby, miał trudności z oddychaniem, mówił z chrypką, cicho, i tak go wypisano po 7 dniach mimo próśb aby go zostawili w szpitalu, skierowali, na inny oddział, potem miał ablację..na drugi dzień wypis do domu. W domu był słaby,niespokojny, nie mógł znależć sobie miejsca, mimo środków nassenych nie sypiał, spuchły mu nogi, miał boleści ogromne po lewej stronie brzucha, bał się jeśc, zresztą i tak nie chciał, mało pił napojów, telewizja go kompletnie nie interesowała, miał ciągle zimne ręce i nogi, waży 49kg. po wizycie u lekarza(popękały mu wargi jak wrócil) otrzrymał plaster nie pamiętam nazwy przeciwbólowy - mówią ze to rodzaj narkotyku, a nad ranem tata wyglądał jakby umierał, poty przewracanie oczami, przyjechała karetka- zatrzymanie akcji serca- masaż serca-szpital- intensywna terapia-respirator-nikt nie mówi od czego nikt nie stawia diagnozy-4 koszmarne tygodnie, rozpacz, tragedia, złość-a teraz słyszymy róznie może być. Tata ma słabe ciśnienie krwi, puls 90, i problemy z oddychaniem, a tu rurki w buzi, próbuje kaszleć, to robi sie aż siny i czerwony...tylko przewracanie oczami sprawia że rozumie co się do niego mówi..i leży, co czuje? jak się czuje? nikt nic nam nie chce nic powiedzieć, jesteśmy sami , ciągłe być może on sam, czytam tutaj jak rozpoznać czy to już blisko?objawy są od 4 tygodni...co mogę zrobić..w lekarzy już nie wierzę, a jak ktoś pisze ładnie o pomocy psychologicznej dla chorego,rodziny...to tylko pięknie wygląda to na papierze. Pomóżcie..proszę.n
Tak trudno jest pomóc w tak trudnym momencie, lekarze nie chcą angażować się zbytnio w każdy trudny przypadek, myślę że jest to dla nich jakaś forma obrony przed traumą życia.
Wielu z nas marzy o tym aby być z najbliższymi do ostatniej chwili, robi sobie wyrzuty, że nie byli obecni w momencie gdy ich Ojciec, Mamusia, Brat, Mąż czy Żona odchodzili, przechodzili na drugą stronę.
W takim czasie jesteśmy niezwykle wrażliwi, z jednej strony oczekujemy na gest pocieszenia, odrobinę współczucia, na zwykłą ludzką solidarność, ale z drugiej strony irytuje nas obecność osób postronnych którzy patrzą na nasze cierpienie, widzą nas obnażonych, bezbronnych i słabych.
ju, nie potrafię pomóc Ci, mogę zaoferować jedynie swoje współczucie, swoje zrozumienie dla Twojego Taty i Ciebie, Mogę zasugerować modlitwę.
Musisz być cierpliwa i silna, nie my decydujemy o życiu i śmierci, każdy oddałby swoje życie z możliwość niesienia pomocy ukochanym.
Ju. jestem z Tobą, łączę się w bólu i cierpieniu
[ Dodano: 2012-04-05, 22:28 ]
Friend. Tak mi przykro
Współczuję
Dziękuję..cierpię,tata leży tam sam, rozumie, myśli...a nie może nic zrobić, powiedzieć, nas też nie ma przy nim..i tylko pytania..czy? ..nie ma mnie przy nim
Wiem lub chyba wiem co czujesz, Jest mi niezmiernie przykro, ale nie mamy wpływu na śmierć, nieraz modlimy się prosząc aby przyszła i skróciła nasze cierpienia.
Nieraz wierzymy, że śmierć jest litościwa i odbiera nam świadomość umierania, nie raz umieramy "na żywo"...
Najgorsza w tym wszystkim jest bezsilność.
Ciągle walczę ze swoim rakowskim, ale uwierz, miewałem niekiedy chwile gdy opuszczałem ręce i chciałem końca tej mordęgi. Ale to nie jest ani takie łatwe, ani takie proste jak chciałoby się.
Ju. wiem że to strasznie niefajnie brzmi, ale spróbuj żyć, spróbuj usnąć, jeśli potrafisz się modlić... to pomaga.
Pamiętaj, że bez względu na to co zrobisz, jak będziesz się czuć... jutro wzejdzie słońce, ludzie będą szli do pracy, będą śmiać się, robić zakupy... ja wiem że to banał, ale spróbuj żyć, to też wymaga siły.
Pozdrawiam Cię
Dla mnie najgorsze w tym wszystkim jest to, że nikt nam nie powiedział co to za diagnoza nwotwór o nieokreślonym charakterze, nikt z nas więc nie przygotował taty..bo tata idąc na operację bajpasów był w pełni sił, czasem myślę że to dlatego że go kroili, od tego wszystko się zaczęło..
Rafale, masz rację życie toczy się dalej, ludzie chodzą do pracy, mają szał przedświątecznych zakupów, a jak widzą kogoś słabego, przezywającego trudne chwile, nie mają czasu..zresztą ich to nie obchodzi, tracenie bliskiej osoby można zrozumieć tylko wtedy, kiedy właśnie dotyka ona męża, żony, dzieci, taty, mamy itp Walcz z twoim RAKOWSKIM- ja będę z Tobą. Pozdrawiam wszystkich zrozpaczonych, dziś Wieli piątek, dziś Jezus umarł za nas...
tato leży podpięty do respiratora od środy, dzis dodatkowo miał zabieg wstawienia rurki, także Rafale rozumiem cię jak się czujesz, objawy też miał, jak tutaj opisują..a my nie wiemy co mu tak naprawdę zaszkodziło..długo by pisać o histori jego choroby, napewno nie byl przygotowany na to, bo po operacji bajpasów miało być już tylko lepiej..a problemy z oddychaniem ktore miał nie interesowały nikogo...choc prosiliśmy by go przenieść na pulmologie..tyle juz przeszedł, a we mnie tli się dalej nadzieja, bo ciężko dopuścić myśl, że mialo by go już przy mnie nie być, chodzę po domu i wszędzie go widzę, jak pomagal, co razem robiliśmy.....zawsze szukałam sprawiedliwości..przychodzę do taty, śpi, jest słaby, nie umiem się Z nim pożegnać, bo nie tak mialo być. 5 tyg temu mówiłam mu, tatku po operacji będzie dobrze..dasz radę. .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum