Mama w domu . Czuje się dobrze. Ma jeszcze tylko dren. Niestety coś ją podkusiło i założyła majtki przez co podrażniła szew i teraz lekko się to "paprze". Wczoraj troszkę z kolei poruszyła przypadkiem dren i zaczęło kapać z otworu gdzie dren wchodzi do ciała ale mamy obok pielęgniarkę i wszystko szybko naprawiła.
Lekarze w Bydgoszczy zaproponowali mamie udział w programie klinicznym badań nad szczepionką na czerniaka. Wysłali jej wycinek do Belgi i czekamy teraz na wyniki.
Po tygodniu od operacji zdjęto Mamie szwy - co drugi. Na następny dzień po południu rozeszły się w dwóch miejscach - widok straszny. Byliśmy na pogotowiu ale tam powiedzieli, że tylko suche okłady
Rozpoznanie:
I - Wypreparowano 7 węzłów chłonnych.
W 1 węźle znaleziono przerzut melanoma wykraczający poza torebkę węzła. Przerzutowy węzeł chłonny wielkości 3x2, 8x1, 5 cm. Uszypułowana zmiana na skórze 0,6x0,5 cm - brodawka łojotokowa. W tkance tłuszczowej obecny odczyn resorpcyjno-zapalny. II, III - Wypreparowano po 3 odczynowe, częściowo stłuszczałe węzły chłonne.
Lekarz dał do rozważenia radioterapię - ale dopiero po tym jak zejdzie się rana czyli ok 3-4 tyg. nie wyobrażam sobie jak to ma się zejść jak średnica tego czegoś to ok 1 cm.
Przerzut w 1 węźle wykraczający poza jego torebkę pogarsza rokowanie, ale najważniejsze że został usunięty, a w kolejnych węzłach jest czysto. Niezbyt rozumiem w wyniku podane 3 wymiary tego samego węzła - możesz to sprawdzić jeszcze raz?
Radioterapia uzupełnająca jest jak najbardziej wskazana. Zalecenia PUO to radioterapia i/lub chemioterapia. Radio nie jest na pewno leczeniem tak obciążającym i to jest najlepsza obecnie opcja leczenia uzupełniającego dla Twojej Mamy na chwilę obecną.
Mamy duży problem - rana się rozchodzi na szyciu. Wdało się zakażenie oraz martwica na brzegach rany. Byliśmy u lekarza we Włocławku, zrobiono antybiogram, podano augumentuni kazano zmieniać opatrunki. We wtorek wynik.
Wszystko ładnie pięknie tylko mama ma otwartą ranę i bardzo łatwo tu o zakażenie. Poradźcie co tu zrobić.
Też tak uważam choć jestem księgowym a nie chirurgiem. Lekarze są zdania że najpierw antybiotykiem zlikiwdują ognisko zapalne a później spróbują to zszyć. Problem w tym że zaczynam się mocno obawiać o mocniejsze zakażenie np. sepsa. Rana jest otwarta widać mięśnie, to nie jest coś co można przykryć i zostawić - atak mam właśnie robić. w dodatku wciąż po 2 tyg po operacji wychodzi cały czas limfa
Czy takie postępowanie zalecił chirurg który operował Mame, czy inny lekarz?
Martwica nie sprzyja zbytnio gojeniu i opanowaniu zakażenia. Powinno się ją zlikwidować. Jeśli cały czas leci chłonka to trzebaby też założyć dren, lub sączek.
Miałam po zabiegu podobny problem (choć bez całkowitego rozejścia się szwów) - chłonka się 'lała', wdała się martwica tkanki podskórnej. Rana była chirurgicznie wyczyszczona od razu, potem podano antybiotyki dożylnie.
Z lekarzem który prowadzi Mamę będziemy się widzieć we wtorek. My rozmawiamy z jego kolegą ze względu na odległość. To Włocławka mamy bliżej ale wiem że oni sobie wszystko przekazują. Po drugie mamy wyraźnie powiedziane że do bydgoszczy przyjazd na wtorek
[ Dodano: 2010-08-06, 11:53 ]
Powiedzieliśmy wreszcie rodzinie o chorobie Mamy - nie dawałem już rady sam psychicznie z tą chorobą. To była bardzo dobra decyzja. Pomoc posypała się sama. Pomaga bratowa, brat, sąsiadka pielęgniarka i jest mi nieco lżej. Doszliśmy z żoną i mamą do wniosku że nie ma co się wstydzić a jak ktoś nie dorósł do tej choroby to jest już to jego problem. Mieszkamy w małej miejscowości i pewnie będzie to hit na najbliższe dni, ale mam to w .... . Liczy się tylko mama i moja rodzina.
Moja Mama jest od 2,5 tygodnia w szpitalu w Bydgoszczy i wszystko wskazuje że zostanie do poniedziałku. Rana ładnie się zasklepia. teraz czekamy w niecierpliwości na decyzję o jej zamknięciu zwłaszcza że do podania pierwszej dawki szczepionki pozostało niecałe 2 tyg.
Cieszę się, że jest lepiej (zwłaszcza z 'rozpapraną raną'). Trzymam kciuki za Mamę i czekam na kolejne wieści od Ciebie.
Pozdrawiam
PS
suszi1 napisał/a:
Powiedzieliśmy wreszcie rodzinie o chorobie Mamy - nie dawałem już rady sam psychicznie z tą chorobą. To była bardzo dobra decyzja. Pomoc posypała się sama. Pomaga bratowa, brat, sąsiadka pielęgniarka i jest mi nieco lżej.
Dobrze zrobiliście - i wiecie, że możecie liczyć na pomoc i nie jesteście sami.
suszi1 napisał/a:
Doszliśmy z żoną i mamą do wniosku że nie ma co się wstydzić a jak ktoś nie dorósł do tej choroby to jest już to jego problem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum