Witam ponownie
Mam nadzieje że Wy wszyscy tutaj macie się dobrze, ja w sumie też ale okropnie boje się tej niedzieli.. Najbardziej chyba tych wyników badań Taty które będzie miał robione od niedzieli..
Może to dziwne, ale Tata był wczoraj w kościele i poprosił księdza o namaszczenie chorych .. Pytałam księdza w szkole i to normalne przy poważnych chorobach, operacjach itp
Boje się jednak ze te dwa tygodnie które dalej mijają w oczekiwaniu na przyjecie taty do szpitala były takim jakby darem abyśmy się sobą cieszyli aż do wyników badań .. Wiem, to dziwne.. ale doszukuję się we wszystkim drugiego dna.. Przepraszam ze tutaj o tym pisze, ale wszyscy mają już dość mojego pesymistycznego nastawienia ..
Może to dziwne, ale Tata był wczoraj w kościele i poprosił księdza o namaszczenie chorych .. Pytałam księdza w szkole i to normalne przy poważnych chorobach, operacjach itp
Hm, dzisiaj był Ksiądz .. Dał Mamie i Tacie namaszczenie i hm, Tata z Mama lepiej się czują po tym .. Tata mówił że czuję się lżej .. po wyjściu Księdza ktoś zapukał 3 razy do drzwi .. tata otworzył drzwi ale nikogo tam nie było .. Dziwne .. Pomyślałam że po wizycie Księdza jakoś nie wiem, może to głupie .. Jezus zawitał do naszego domu, do naszej rodziny ..
To była moja pierwsza myśl po tym .. Nie jestem zbyt wierzącą osoba, zbyt wiele w moim życiu się wydarzyło abym wierzyła tak mocno .. Ale jednak, to pukanie mnie "uderzyło" ..
Albo może to znak czegoś innego ..
Będziesz dawała sobie radę, wielu jest tego przykładem.
Wielu tu przechodzi trudną drogę, nie raz załamuje się, czy upada, ale i podnosi się. W całej tej drodze będą i upadki, ale nieważne ile razy upadniemy, ważne, aby za każdym razem się podnieść. To wszystko pokaże jak wielka siła jest w Tobie.
Życzę Ci dużo siły dla Was (dla Ciebie i Twojego Taty).
Często człowiek nie zdaje sobie sprawy, ile ma sił w sobie oraz ile jest w stanie znieść i przejść.
Pozdrawiam Cię serdecznie i trzymam kciuki za badania oraz operację.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
nie mam juz siły na nic po prostu, na życie .. jak pomyślę że ta wstrętna choroba weźmie mi Tate .. to sama mam ochotę sobie coś zrobić..
Wiem, że możesz nie mieć siły, bo się i troszku nakręcasz. Wiem, że wyobraźnia nie daje spokoju i w myślach pisze się najgorsze scenariusze.
Twój Tata jeszcze jest, choroba jeszcze go stąd nie zabrała. Nie myśl o tym, że kiedyś go tam nie będzie, bo tracisz czas, gdy On tu z Wami jest.
Zrobić sobie coś nie możesz, bo masz chorego Tatę, dla którego musisz być. I jak chcesz go teraz tak zostawić?
atthedisco,
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
atthedisco napisał/a:
ps. ktoś tu jeszcze zagląda?
Zaglądam, czytam, nie piszę ponieważ nie wiem co mam napisać. Ale czytam, i myślę, że i inni czytają Twoje wpisy.
Zaglądają i czytają.. niestety mam podobnie
atthedisco napisał/a:
zostawiają prześwietlenia na ostatnia chwile
atthedisco, nie nakręcaj się z najgorszymi myślami. To źle, że robią? Będą może najbardziej aktualne. Chcą wszystko sprawdzić. Trzeba choć trochę zaufać lekarzom. Miejmy nadzieję, że wiedzą co robią.
atthedisco napisał/a:
nie mam juz siły na nic po prostu, na życie .. jak pomyślę że ta wstrętna choroba weźmie mi Tate .. to sama mam ochotę sobie coś zrobić..
atthedisco, musisz być wsparciem i ostoją dla Taty. Nie masz wpływu na chorobę ale masz wpływ na swoje myśli.
Też przechodziłem przez piekło choroby swojego Taty, Wiem jakie uczucia targają człowiekiem. Wiem, że czasami łatwiej byłoby nie żyć niż czuć i cierpieć, Ostatnio słucham tego http://www.youtube.com/watch?v=z5VieKFYulI
Czasami tak jest.
Ale tak nie można! Trzeba BYĆ i wspierać! Tylko i aż tyle można zrobić.
Droga atthedisco, proszę nie trać nadziei
Trzeba walczyć....
Halo, dziewczyno! Chyba nic nie przeoczyłam i sytuacja nadal wygląda na taką całkiem do opanowania, hm? Nie ma w życiu, a zwłaszcza w chorobie, czasu na czarnowidzenie - można zacząć się martwić wtedy, kiedy są ku temu powody. Inaczej to zupełne marnotrawstwo energii i cennych dni, a ja tu widzę piękną więź, która mogłaby kwitnąć a nie znikać w otchłani strachu.
Na mastektomię przychodzi się w poniedziałek a operują we wtorek także... Ostatecznie należy się cieszyć, że odkryli taką nieprawidłowość bo wiadomo jaki jest stan rzeczy i co z tym można zrobić.
Musisz stoczyć wewnętrzną walkę z samą sobą bo jesteś tatusiowi potrzebna. Daję głowę, że nie chciałby wiedzieć jak cierpisz, podobnie jak nie działa taka świadomość kojąco na jego własny strach. Zbieraj się szybko w garść bo wygrywają tylko Ci, co walczą.
A na wyrokowanie z jakiego powodu i kiedy tata umrze to z d e c y d o w a n i e nie ten czas. Na dzień dzisiejszy w perspektywie mamy leczenie, nie odchodzenie, teraz nie ma miejsca na eschatologię.
Wiem co czujesz - porządkowałam dziś babci dokumentację na komisję ds. niepełnosprawności i trzymając w ręce wynik biopsji cała się trzęsłam na wspomnienie dni tuż po diagnozie. Dałam sobie równo 7 dni na przecierpienie, potem poszło. Trzymajcie się najmocniej jak potraficie. Nie jesteś sama.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum