Witam..
Po kilkumiesiecznej obserwacj postanowilem napisac na tym forum..Problem dotyczy mojej Mamy lat 61 .U Mamy zdiagnozowano kilka miesiecy dokladnie w lutym 2015 raka pluc (Pluco prawe) Wystapil u niej zespoł żyły górnej ze wszystkimi objawami. O malo co sie nie udusila..Trafila do szpitala i tam potwierdzono wszelkie informacje o tym ze Mama ma nowotwor zlosliwy..TK. Ale Mama przeciwstawila sie lekarzom którzy za wszelka cene namawiali ja do wziecia chemii i radioterapii.Mama powiedziala NIE! DZIEKUJE ! i odmówila wszystkiego...Wypisala sie na wlasna prosbe, po czym na wychodne dostala szereg recept do wykupienia.. Wykupilismy ale po przeczytaniu ulotek Mama wywalila wszystkie leki do smieci..odstawila wszystko doslownie. ! Efekt jest taki..ze nie bierze zadnych leków..siedzi w domu pod moją opieką czesto kaszle i wypluwa sama sline ale juz bez krwi która byla wczesniej.. ale w tej chwili jej nie ma..a co dalej? nie wiem....Moja Mama jest przygotowana na Smierć..wie że umrze,,,i ja też to wiem..Mowi m,i ze sie boi ale tylko bolu.(.jezeli sie pojawi) i duszenia..ale samej smierci nie.Mama zdaje sobie sprawe że zadne chemia i zadna radioterapia jej nie uratuje..a wrecz przeciwnie zabije jeszcze szybciej .Powiedziala ze to nie ma zadnego najmniejszego sensu.to tak jakby pojechac do Czarnobyla i pobyc kilka tygodni i wrócić uzdrowiony..????. toż to bzdura..Ciekawostką jest natomiast to, ze Mama o dziwo żyje...wg tego co tu wyczytalem na rozne tematy..powinna juz nie zyc..ale zyje ...kaszle ale zyje...jak dlugo ? nie wiem...i chyba nie chce wiedziec...Na poczatku bylem pelen energii i dzialania...szukalem po forach tematow..leczenia wszystko o chemii i skutki radioterapii...umieranie..al po szczerej rozmowie z Mama wszystko to gdzies odplynelo..Zdalem sobie sprawe z teg,o ze Mama chce zyc do konca po swojemu...z papierosem w reku..bo lubi palic i pali..i z kieliszkiem bialego wina..Ja Nie Zartuje ..Ona dusząc sie czasami pali dalej...bo tak chce i juz...I co ja ma zrobić w takiej sytuacji? Zmuszać ją wbrew woli do leczenia alternatywnego czy BYĆ z Nia w domu do konca?...BA...żebym ja wiedzial kiedy ten koniec nastąpi?...Moze Moja Mama jeszcze zyje dlatego ,że nie trzyma sie tak kurczowo tego zycia jak inni ..że podchodziz obawą ale " luzno" do smierci..jako kolejnego etapu przejscia na wyższy poziom...jak to Mama okresla wierząc w reinkarnacje..Dlatego ,ze bardzo ją Kocham...nie zabraniam Jej niczego...Mama jest mi za to wdzieczna...widze to w Jej oczach...Ona chce umierac na takich prawach jakie Ona stawia..a nie inni...Ona wie że Smierć to Narodziny..Ze śmierć niczego nie zmieni ze i ze kiedyś i na Nas przyjdzie kolej...i dobrze jest nauczyć sie z tym zyc..Na przykladzie Mojej Mamy chcialem powiedzieć...że czasami lepiej jest znac prawde i przygotowac sie..w odpowiedni sposób..choć ja tak naprawde nie jestem przygotowany na wypadek Smierci mojej Mamy..i nie wiem jak sobie poradze.....bez hospicjum..bez lekarza...bez domu opieki...Chce Pozdrowić Wszystkie osoby które tu są i szukają ratunku dla swoich Bliskich i byc może dla siebie...Chcę życzyć Wam dużo Sił i Wytrwalosci psychicznej...i chce powiedziec...Nie bójmy sie...to tylko kolejna Brama...Pozdrawiam Wszystkich - Aleksanderr.........
[ Komentarz dodany przez Moderatora: missy: 2015-10-12, 09:00 ] Część posta niezgodna z Regulaminem Forum usunięta.
Aleksanderr, naprawdę rozumiem Twoją Mamę. Widziałam moją najlepszą przyjaciółkę, która walczyła z rakiem aż 7 lat - to były lata stracone, chemia - radioterapia - chemia i przerzuty wszędzie, nawet na kości, gdzie chodziła już w gorsecie, bo po prostu kości nawet przy lekkim ruchu "strzelały". Fakt, że leczenie przedłuża życia, ale jak skraca komfort tego życia, to jest wegetacja - szpital - dom - szpital. Miesiąc przed śmiercią mi powiedziała, że b.żałuje poddaniu się chemii i radioterapii. Też bym taką decyzję podjęła osobiście (a boję się tylko cierpienia, nie choroby - mam 63 lata). Aleksander uszanuj wolę Mamy, może Bóg da Jej jeszcze pożyć bez cierpienia rok, dwa, trzy.... - życzę.Inna koleżanka, u której stwierdzono raka też nie wyraziła zgody na jakiekolwiek leczenie i żyła 6 miesięcy, a zmarła we śnie. Przy raku nic nie możesz zaplanować, nawet i lekarz Ci to powie, że wszystko zdarzyć się może. Przeczytałeś pewnie posty o męczarniach przy i po leczeniu. Wczoraj spotkałam znajomą 62 lata, ledwo mówi, ma raka krtani, wychodząc ze sklepu od razu zapaliła papierosa i powiedziała dopóki żyje nie podda się leczeniu (a proponowano jej operację i radioterapię) i naprawdę rozumiem ją, aczkolwiek dzieci ją "zadręczają", żeby oddała się "w szpony lekarzy" (tak sama powiedziała. Żyj normalnym życiem i Mama też, żeby nawzajem się nie zadręczać, żyjcie nie mówiąc o chorobie, psychikę Mama ma zapewne silną, a to najważniejsze. A jak myślisz, dlaczego Prof. Religa nie poddał się leczeniu przy stwierdzonym raku płuc?? To daje do myślenia. Pozdrawiam serdecznie.
maria wiesz, trochę oburzyła mnie twoja wypowiedz. Fakt, każdy ma prawo wyboru leczenia. NIE można krytykować czyichś wyborów. jak można pisać, że leczenie to lata stracone? Każdy chce żyć, niektórzy wierzę, że leczenie ma sens- przedłuży życie a nie skróci! Co, mój mąż, jakby się nie poddał leczeniu to góra 2 tygodnie i by się udusił. 3 dni po chemii - gardło czyste. Mamy dziecko i co?, nie leczyć się tylko "umrzeć we śnie?"
Aleksander- mama ma prawo wyboru, czy chce się leczyć czy nie. Człowiek chory ma już inne podejście do życia. Trzeba to uszanować-choć to bardzo trudne!
Trzymaj się
wychodząc ze sklepu od razu zapaliła papierosa i powiedziała dopóki żyje nie podda się leczeniu (a proponowano jej operację i radioterapię) i naprawdę rozumiem ją, aczkolwiek dzieci ją "zadręczają", żeby oddała się "w szpony lekarzy"
Lepiej być w szponach koncernów tytoniowych, ale każdy ma prawo do dokonywania swoich wyborów.
I jednak nie będę filozofować, 'czy wolność wyboru ma swoje granice'.
Oczywiście, niezależnie od wszystkiego wolę Mamy Aleksanderr trzeba uszanować.
Pozdrawiam
PS. Mój off top w tym temacie, gdybym ponad 7 lat temu nie poddała leczeniu, to bym dziś nie żyła.
3 lata leczenia i 4 lata bez leczenia. Gdybym teraz miała tę wiedzę co mam dziś, i gdyby to nawet miało być 'tylko te 7 lat', to bym na pewno poddała się leczeniu.
_________________ Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
maria1952, masz oczywiście rację: każdy ma prawo wybrać - choćby był to wybór pomiędzy mądrością, a głupotą.
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że w badaniach klinicznych mierzona jest nie tylko długość życia, ale i jego jakość oraz ilość objawów ubocznych każdej terapii?
Sprawa podjęcia, bądź zaniechania, leczenia jest indywidualna. Są oczywiście przypadki kiedy niestety żadna terapia nie jest w stanie przedłużyć życia ani poprawić jego jakości (i są zapewne przypadki kiedy terapia jest podejmowana mimo ogromnego ryzyka). A ja znam też przypadki, kiedy osoby z 90% szansą na wyleczenie nie poddają się zabiegowi operacyjnemu. I takie decyzje też trzeba uszanować, i to jest (moim zdaniem) znacznie trudniejsze aniżeli ocenianie na forum publicznym co jest wegetacją, a co nie! Takie wypowiedzi są zwyczajnie szkodliwe.
Szanuję każdego wybór. Niestety wszystkich rodzajów nowotworu nie można brać pod jeden mianownik. Tak, prof. Religa poddał sie radykalnej terapii, tak samo koleżanka z pracy - pierwszej chemii nie przeżyła. Przecież ja nikogo nie namawiam, ani nie sugeruję miłe Panie nikomu, żeby nie poddał się leczeniu. betsi, ja żadnych słów krytyki nie napisałam. Napisałam jedynie, że rozumiem i szanuję Aleksandrra Mamy wybór - ja nie oceniam całe życie nikogo (owszem swoje przemyślenia mam), bo nie mam do tego moralnego prawa. Nie myślałam, że taką burzę wywołam. Pozdrawiam
maria1952, to może pomyśl, że jesteś na forum onkologicznym i Twoje posty, zawierające kategoryczne stwierdzenia, czytają pacjenci i Ich rodziny.
Każdy z nas ma swoje opinie i przemyślenia, każdy ma do nich prawo i ja nie zamierzam nikogo za posiadanie swojej opinii szykanować.
Naprawdę nie miałam zamierzonego celu kogokolwiek dotknąć czy urazić w nawet w minimalnym stopniu. O ile ktoś czuje się urażony - naprawdę, serdecznie przepraszam, jak tylko mogę. Miałam jedynie zamiar opisać znane mi osoby jak podchodzą czy podchodziły do tego typu leczenia, a też wielu osobom leczenie pomogło. Nikogo nie namawiam do zaniechania leczenia. Każdemu życzę wyjścia z tej paskudnej choroby. Pozdrawiam Wszystkich, życząc od serducha, naprawdę dużo, dużo zdrowia.
[ Dodano: 2015-10-17, 13:01 ] majkelek, nie rozumiem? jakie szykany? Trochę przesada!
maria1952, czego nie rozumiesz w zdaniu "Każdy z nas ma swoje opinie i przemyślenia, każdy ma do nich prawo i ja nie zamierzam nikogo za posiadanie swojej opinii szykanować."?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum