Lilou... A ten oddział (szpital) nie ma poradni paliatywnej? Ja od tego zaczęłam... i nie miałam żadnych kontaktów, żadnych łapówek. Owszem jak mama tam jest to obdarowuje niektóre pielęgniarki czekoladami ale nic poza tym. Ja jakoś póki co nigdy nie potrzebowałam uruchamiać kontaktów większych w związku ze służbą zdrowia.
Mama wcześniej należała w tej placówce do poradni paliatywnej. Jak stanęłam przed faktemże mama z chirurgii jest wypisywana to zadzwoniłam do pani doktór naszej i zaraz było łóżko i czekało jeszcze jeden dzień na mamę Tak że fuksa mieliśmy jak mało kto. A teraz przyjęcie na oddział odbyło się też błyskawicznie... 1 dzień czekania. Ale tak jak mówię mama jakby już do nich nalezała.
Mama leżała na palitywnum od maja do września i ponieważ była w świetnej kondycji i chciała to wyszła do domu na 3 miesiące, teraz leży tam od 16.12 i nikt jej stamtąd nie wyrzuca
Ciężko mi powiedzieć jak się ma moja mama... od 1-10 stycznia była prawie cały czas bez kontaktu, teraz w logicznym kontakcie ale uziemiona do łóżka. Dziś założyli jej cewnik... bo ponoć nie chciała w pampersie... Mówi żeby ją przestały żebra boleć to wstanie i pójdzzie do domu... Żebra bolą po wywrotce w łazience.