1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Do Tych, którzy pozostali... |
kubanetka
Odpowiedzi: 100
Wyświetleń: 32224
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2011-08-09, 17:29 Temat: Do Tych, którzy pozostali... |
Cześć wszystkim,
mało się odzywałam, bo miałam mało czasu. Zabiegana trochę jestem, ponieważ jak wiecie szykujemy mieszkanie, ale w tym zabieganiu, znajdzie się czas na łzy....
Mimo, tego, że mam zajęcie, to i tak płaczę, albo jest mi tak niedobrze. Bo to całe szykowanie i tak przypomina Tatę, to że nie ma mi kto doradzić jeśli chodzi o meble, o podłogę.....To, ze sama pomagałam Tacie, jak rodzice robili remont mieszkania, chodziłam z nim do skelpu i wybierałam różności. Ten ból znajdzie nas wszędzie, niestety.
Jest trochę inaczej niż podczas choroby, bo nie denerwuje się, że Tata cierpi i nie denerwuje się tym, jak to będzie jak Tata umrze, jak będzie umierał, czy będzie musiał strasznie cierpieć.
Ale teraz płaczę i jest mi ciężko, jak przypominam sobie strasznie chorego Tatę, albo jego uśmiech....Wiecie, nawet uśmiech Taty wywołuje u mnie łzy, albo smutek, bo nigdy nie zobaczę tego uśmiechu, a po drugie, myślę sobie, że to było piękne, ze mimo tej paskudnej choroby śmialiśmy się do siebie, uśmiechaliśmy się. Wzrusza mnie to bardzo, rozwala. Bo pytam się, czy nie mogliśmy się tak śmiać ale bez choroby, po co nam ona była?
Przy Tacie nigdy nie płakałam, robiłam to sama, albo przy mężu. Byłam strzępem nerwów - tylko chwilowo miałam na coś siłę - czasem zebrałam się w sobie, bo wiedziałam, że już nic nie mogę pomóc i szłam do sklepu kupić sobie ładną bluzkę. Pokazywałam ją potem Tacie i Mamie i zawsze mówili, ze ładne. Jak nieraz łaziłam po tych sklepach, to mówiłam sobie, co Ty wyrabiasz??? Ale musiałam to zrbić, żeby nie zwariować.
Nerwy dalej są, ale innego typu.Np denerwują mnie ludzie w obliczu tego co przeszzłam - mało kto wie jak się zachować, mało kto, wie jakie to jest cierpienie, jak to jest opiekować się słabnącym każdego dnia rodzicem, który jeszcze 2 miesiące temu miał siłę na wszystko, a teraz potrzebuje mnie, żeby iść do toalety. Rodzicem, który nie jest dziadziusiem, rodzicem, który miał 57 lat i jeszcze trochę planów na przyszłość. I ja, 26 letnia dziewczyna, która robi wszystko przy Tacie, kiedy jest już źle. Dziewczyna, która wyszła dopiero za mąż, po ślubie prawie zostawia męża i jest z Tatą, mąż również zostawai wszystko i jest z nami. Wspiera, pomaga - kochany bardzo.
Zrozumie tylko ten , kto to przeżył. Pytania ludzi, czy już się staramy o dziecko, było dla mnie czymś nienormalnym, bo jak można się starać o dziecko, kiedy Tata umiera. Mało osób stanęło na wysokości zadania. Nigdy za dużo nie chciałam mówić o chorobie innym, ale w sumie może lepiej mówić im co się przeżywa, jakie są kulisy tej choroby. Zdenerwowana byłam i wygadałam się dawnej przyjaciółce, opowiedziałam jaki to jest ból, że to jest okropne, te wspomnienia z opieki, jak Tata słabł, popłakałam się. Chyba trochę zrozumiała, ile to bólu wywołuje. Obiecała, że mnie odwiedzi. Czekam więc.
Wiem, że ludzie my wszyscy, którzy są na tym forum, przeżyli takie historię, albo przeżywają. Zdaje sobie również sprawę, że niektórzy ludzie przeżywają gorsze zdarzenia, gorsze tragedie.
Ale ta jest moja - osobista, myślę, że naturalnie wywołująca olbrzymi stres i tonę łez.
Teraz trzeba być silnym dla Mamy, jej jest najgorzej teraz. Muszę o nią dbać. Teraz jest na wczasach - nasza dobra dusza, ciocia ją zabrała. Dziękuje Ci ciociu strasznie za to.
Musiałam się kochani wygadać.
Pozdrawiam wszystkich |
|
|