1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znaleziono 1 wynik
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka
butterfly

Odpowiedzi: 275
Wyświetleń: 164407

PostDział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego   Wysłany: 2014-04-23, 00:00   Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka
No nie wiem czy śmiać się czy płakać. Ale pomyślmy:
- nasiona marchewki/marchew kosztują kilka zł;
- sokowirówka/wyciskarka do soków - myślę, że już za 200 zł można kupić jakąś prostą bez bajerów - jednorazowy wydatek;

Amigdalina - no skoro kupujemy już owoce - to nie wyrzucajmy pestek. Pestki moreli - na allegro chodzą już za 23 zł + przesyłka.

Papryczki chili i olej - by zrobić miksturę do leczenia - to koszt kilkunastu zł.
Brokuły (uwielbiam) to też kilka zł.

I wychodzi na to, że raka można wyleczyć prostymi sposobami za kilkanaście zł dziennie, tymczasem NFZ wydaje grubą kasę na refundację chemioterapeutyków, lekarze onkolodzy na darmo się szkolą i specjalizują, a firmy farmaceutyczne nas oszukują, bo chcą zarobić na sprzedaży czegoś, co wyprodukowały. A inżynierowie, którzy skonstruowali aparaty do radioterapii - niepotrzebnie się napracowali swego czasu.

Rozumiem, że tonący brzytwy się chwyta. Rozumiem naprawdę. Ale w takim razie, gdyby marchewka działała, to czy lekarze onkolodzy nie zalecaliby, by jeść ją w ilościach hurtowych, dodając do tego kilka pestek z jabłek? Ileż to pieniędzy byłoby w kieszeni. I pacjent nie leżałby na oddziale przez 5 dni co 21. I nie trzeba byłoby się głowić, jak podreperować morfologię, by terapia dalej szła, jak wspomóc słabnący apetyt, etc. I skórę pacjenci mieliby na pewno zdrowszą - to już tak "gratis". I pacjent byłby zadowolony i lekarz też z pewnością (bo po to się na lekarza uczył by leczyć i wyleczyć /to przynajmniej w teorii/), a zdrowiejący pacjent to kolejny sukces zawodowy, prawda?

Czemu więc onkolodzy dawkują pacjentom cisplatynę, taxol i inne chemioterapeutyki (po których pacjenci łysieją, słabną, płytki krwi lecą na łeb na szyję, etc.), czemu są linie chemii I i II rzutu, skoro wystarczą tylko owoce i warzywa? I silna wola pacjenta?
Czyżby lekarze byli aż tak ograniczeni? Czemu firmy farmaceutyczne płacą grube miliony za badania nad nowymi lekami? Przecież nikt ich leków nie kupi, skoro sok z marchwi - tani i zdrowy - ma tak rakobójcze właściwości? Przecież to bez sensu.

Odpowiedź jest prosta. Sok z marchewki jest bogatym źródłem błonnika, beta karotenu i )witaminy C. Do tego jest pyszny (moim zdaniem).

Ale UDOWODNIONO (opracowania naukowe), że to właśnie chirurgia, chemioterapeutyki i radioterapia - są skutecznymi metodami walki z rakiem. Dowodami na skuteczność terapii są przeprowadzane badania obrazowe pacjentów onkologicznych - kiedy następuje regresja zmian. Kiedy przestaje działać jeden schemat - lekarze próbują innego (o ile stan pacjenta na to pozwala) innego sposobu leczenia. Nie słyszałam, by zabraniano picia soku z marchewki - ale sugestia autorki wątku, że ktoś się z raka wyleczył tylko tym - jest nie do przyjęcia.

Poza tym, skąd pewność, że u tamtej pacjentki to był rak a nie inna choroba? Skąd pewność, że piła ona tylko i wyłącznie sok z marchewki? Dziś w żaden sposób zweryfikować tego nie można. A działanie chemii owszem - dowód - choćby liczne wątki na forum.
Co do leczenia amigdaliną - gdzieś kiedyś czytałam blog chłopaka chorego na mięsaka. Chłopak przyjmował amigdalinę w zastrzykach, lek ściągał chyba ze Stanów. Nie pamiętam dokładnie historii, nie zakończyła się ona sukcesem niestety.

I pozwolę sobie na osobistą dygresję - już prędzej uwierzę w uzdrowienie z choroby nowotworowej po powrocie np. z Lourdes, czy za wstawiennictwem jakiegoś świętego (tak, tam też badają takie przypadki - nie tylko osoby duchowne ale i medycy) niż w siłę soku z marchwi. Tu będę jak niewierny Tomasz - "nie uwierzę, póki nie zobaczę" (dowodów namacalnych - wyników badań, etc.).

Ps. Jo_a przepraszam, nie mogłam się powstrzymać, by nie skomentować - a post skierowany jest do nidii i innych odkrywców.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group