1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 3
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: emocje -piszcie o nich, to bardzo ważne!
alicjaBa

Odpowiedzi: 192
Wyświetleń: 59605

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-18, 18:09   Temat: emocje -piszcie o nich, to bardzo ważne!
przez 2,5 miesiąca żyłyśmy ja i moja Mama rakiem , rakiem kości i szpiku, szpiczakiem , Jej potworna, wyniszczająca cały organiz choroba była moim życiem , walka z lekarzami , zrozumienie tej choroby , to stało sie sensem mojego życia,moim celem było to by poprawić Jej komfort życia i umilac kazdy dzień .Nie zostawiałam jej samej nawet szpitalu, robiłam wszystko by się uśmiechała,dawałam Jej tyle ciepła, miłości i opiekunczości ile w sobie miałam .Choroba Ją zmieniła , często siedziała wpatrzona w jeden punkt, nie ogladała tv, swoich ulubionych seriali. Ja bardzo się o Nią bałam , ciągle towarzyszył mi strach , lęk, w tyle głowy miałam ciagłe mysli "jak Ona długo jeszcze będzie zyła", nigdy tak naprawde nie rozmawiałysmy o ewentualnej śmierci , nie dopuszczałyśmy do siebie nawet takich mysli, cieszyłysmy sie lepszym samopoczuciem Mamy ,każdym lepszym jej dniem , uśmiechem na Jej buzi, o poranku wspólna kawka, żarty i śmiech,kilka razy an dzień ja zapewniałam Ją że bedzie dobrze , pomału wrócisz do formy(mimo iz gdzies w głębi duszy wiedziałam ze tak nie będzie, że ten nowotwór jest złośliwy i nieuleczalny) starałyśmy się nie myslec o najgorszym choć kazda z nas wiedziała swoje i bała się .......... starałyśmy się udawac , być pełne optymizmu i wiary choć czesto ja widziałam że Mamunia nie ma ani sił , ani wiary i boi sie .............. miałyśmy plany o których też każda z nas wiedziała że raczej już sie nie zrealizują ................Dawałyśmy sobie wzajemnie dużo miłości , okazywałysmy sobie ją , często mówiłyśmy sobie że sie kochamy, ze mamy siebie po to by własnie w takich ciężkich momentach życia byc razem i się wspierac...........Uczucia jakie nam towarzyszyły w chorobie Mamy to zupełnie wykluczające sie uczucia : optymizm i skrajny pesymizm jednocześnie, nadzieja,wiara na lepsze jutro i zupełna niewiara, pocieszanie sie słowami ale oczy wyrażały smutek i żal, niezrozumienie a zarazem akceptacja wszystkiego co się działo.Wszystkie odczucia były "oszukane" jedynie miłość szczera i tak wielka że mimo 2,5 miesiąca ciężkiej walki to te miesiące zbliżyły nas wyjątkowo.Może to co pisze jest chaotyczne ale to dopiero 3 miesiące jak Mamunia nie zyje , nie moge się z tym pogodzić !!!!! Podziwiałam Ją że cierpiała w ciszy , w pogodzeniu , była pokorna i zgadzała się na wszystko , dziękowała za każde miłe słowo, była wdzięczna za każda pomoc , nie prosiła o nią ale przyjmowała ją z radością i wdzięcznością .Jej cierpienie było moim cierpieniem , Ona już nie cierpi a moje cierpienie trwa nadal i nasila sie .
PODSUMOWUJĄC - CIESZCIE SIĘ KAZDYM DNIEM SPĘDZONYM Z NAJBLIŻSZĄ WAM OSOBA, KAZDĄ CHWILĄ ,NIE ZAMARTWIAJCIE SIE JUTREM BO ŚMIERC PRZYCHODZI NAGLE I GWAŁTOWNIE, ZAWSZE JEST ZASKOCZENIEM DLA UMIERAJĄCEGO JAK I BLISKICH,ZAWSZE PRZYCHODZI W NIE ODPOWIEDNIM CZASIE I ZAWSZE ZA SZYBKO, NIGDY NIE BEDZIECIE NA NIĄ GOTOWI A ŻYJĄC TYLKO OBAWAMI O SMIERĆ BLISKIEJ WAM OSOBY POWODUJE ŻE PRZEGAPIACIE TE CHWILE W KTÓRYCH MOŻECIE OKAZAC SOBIE MIŁOŚĆ , CZUŁOŚĆ, PO PROSTU BĄDŹCIE Z NIMI I PRZY NICH I MÓWCIE IM ŻE ICH KOCHACIE BO JAK ODEJDA TO NA WSZYSTKO BĘDZIE JUŻ ZA PÓŹNO !!!!
  Temat: Żałoba
alicjaBa

Odpowiedzi: 654
Wyświetleń: 171955

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-18, 16:48   Temat: Żałoba
moja kochana Mama zmarła 17.12.12 po ciężkiej walce z nowotworem szpiku , przezycia związane z ciągła walka o każdy dzien , każdą godzine Jej zycia, walka z bezduszną służbą zdrowia, lekarzami , NFZ-tem , moja walka o Jej uśmiech , o Jej dobre samopoczucie , chociaz duchowe, przebywanie z Nia w szptalach 24h/dobę , patrzenie na Jej cierpienia i cierpienia innych pacjentów, moja bezsilność , bezradność zabrały mi chyba 20 lat życia , mimo iż jestem młoda osobą czuję sie jak staruszka, smutek, żal , ból , tęsknota , złość ze śmierć jest czymś nieodwracalnym , czyms ostatecznym i tak bardzo rzeczywistym i że nikt ani nic nie jest w stanie jej powstrzymać ani odwrócić , te wszystkie emocje i odczucia niszcza mnie , moja żałoba po Mamusi narasta i bardziej się nasila, zamiast lepiej jest gorzej , zadaję sobie pytanie czy to nigdy się nie skończy?? dzień w dzień przezywanie Jej śmierci na nowo, Jej bólu i cierpienia, Jej 12 godzinna śmierć , Jej lęk i strach w oczach , Jej świadome umieranie , była świadoma do konca że mnie zostawia ale nie miała już sił by żyć , chciała ale nie dała rady dalej walczyć , jestem juz tak zmęczona , czy kiedyś wrócę jeszcze do normalnego życia??? normalnego zycia ?? ono chyba już nigdy nie będzie normalne bez Mamy........
  Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;(
alicjaBa

Odpowiedzi: 94
Wyświetleń: 64555

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-18, 15:56   Temat: Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;(
Dziś znalazłam to forum , szukam czegoś , kogoś sama nie wiem czego ........ wczoraj mineły 3 miesiące od śmierci mojej ukochanej Mamuni!! nie potrafie się pogodzić z jej smiercia , walczyłysmy 2,5 miesiaca ze szpiczakiem mnogim to rak kości , szpiku i krwi, choroba przyszła nagle, nagle dla nas bo pewnie mama chorowała na nią już dobre kilka lat a dopiero 4.10.12 zdiagnozowano go i od tego dnia było tylko gorzej , moja mamunia czuła się co raz słabiej , wysiadły całkowicie nerki , była dializowana, choroba niedokrwienna serca, silna anemia, złamany kregosłup mimo to nie poddawała się , chciała walczyć , żyła nadzieja że z czasem bedzie lepiej , że chemia pomoże, że minie ból i ze sama będzie mogła się chociaż umyć...... niestety 17.12.12. trafiła o godz.3 nad ranem do szpitala z zatorem płucnym ,udarem , mocznica , paraliżem i silnym niedokrwieniem serca zmarła po 12 godzinach . Byłam przy niej do końca, widziałam jej ból i męke ,nie potrafiła juz mówić a tak bardzo chciała cos mi powiedzieć .Ja stojąc przy jej łóżku widziałam ze jest źle ale do końca miałam nadzieje że bedzie dobrze.Cała chorobe tak Jej mówiłam, bedzie dobrze, choć w głębi duszy strasznie sie bałam , bałam się co z Nią będzie jutro, za tydzień za godzine , czy nie bedzie gorzej.Cierpiałam razem z Nia , czułam Jej ból, w dniu Jej umierania to była gehenna i koszmar , strach , lęk paralizowały mnie , całowałam Ją przytulałam, głaskałam , chciałam by wróciła do nas, do życia, by przestało Ją boleć , prosiłam Boga że jak będzie dobrze ma mi Ją zostawić a jak ma być jeszcze gorzej niech Ją zabierze ....... i zabrał o 16:00 17.12.12. tydzień przed wigilia a dzień wczesniej planowałyśmy że będziemy pierogi razem kleić.Śmiała sie , cieszyła bo kilka dni wczesniej dokałdnie 14.12 lekarze z hematologii powiedzieli że wyniki sie polepszyły , że leczenie zaczęło przynosić rezultat i ze zmienią jej lek na Valcade , była taka szczęśliwa a ja fruwałam i dziekowałam Bogu za cud.Śmierć przyszła nagle i niespodziewanie. Od 3 miesięcy nie potrafię żyć , umarłam razem z Nią ,była moim powietrzem ,sercem, bogiem ,aniołem, sensem zycia , miałam tylko Ją , zostałam zupełnie sama. Nie sypiam , nie funkcjonuję jako człowiek , nie ma chęci do niczego , nic nie ma dla mnie sensu, nie potrafie tego zrozumiec , moja wiara została zachwiana , chce wierzyć że Ona gdzies jest , że kiedyś Ją jeszcze zobacze , usłysze Jej ciepłe słowo, Jej troske o mnie, mimo choroby , tak ciężkiej choroby myślała o mnie , zawsze , troszczyła się .Byłyśmy ze sobą bardzo zżyte , paradoksalnie te ostatnie 2,5 miesiąca Jej zycia były dla nas najcudowniejsze, byłyśmy jednościa , przebywałam z Nia w każdym szpitalu 24 H / dobe , spałam na krzesle , byłam jej całkowicie oddana , duzo smiałyśmy sie , żartowałysmy , rozmawiałyśmy a mimo to odeszła za szybko , tak duzo zostało nie powiedziane, nie zrobione ,Ona sama bardzo nie chciała umierac ,miała plany, nadzieje, do dziś widze Jej oczy , Jej błagalne spojrzenie a zarazem strach w Jej oczach, to wszystko wraca do mnie uporczywie dzień w dzień , jestem wściekła na cały swiat że nadal istnieje a Jej już nie ma , że świat zachowuje się jakby nic się nie stało a stało się!!!! straciłam najcudowniejszą osobę w moim zyciu i nie potrafie sobie z tym poradzić , wszyscy znajomi pytają sie ciągle " i co lepiej juz" ja odpowiadam ze tak ze złościa , mam dość takich pytań i głupich pocieszań typu " że takie życie, tak musi byc , kazdy z nas to przezywa" itp, drażnią mnie głupie uwagi i ciągłe uspakajanie mnie jak płacze " przestań już , nie histeryzuj, jestes dorosła a zachowujesz sie jak dziecko" jakie to wkurzające!!!!! Nikt mnie nie rozumie i nie zrozumie już nigdy tak jak Mama mnie rozumiała ............... denerwuje mnie ignorancja mojego bólu i cierpienia przez ludzi, sprowadzają to do poziomu " och nie ty pierwsza i nie ostatnia", do poziomu banału życia , Nie radze sobie , po prostu nie mam sił by życ , chce Ja przytulić znów, pocałowac , pogłaskać , zobaczyć Jej uśmiech,Jej ciepłe spojrzenie , usłyszec ciepły , kojący głos , chce by wróciło tamto zycie , chciałbym Ja mieć nawet tak bardzo chora , mogłabym wszystko przy Niej robić ale z drugiej strony wiem że to egoistyczne , że to Ona cierpiała ból fizyczny nie do zniesienia , to Ona miała w głowie ciągle dudniący wyrok - nowotwór złośliwy, nieuleczalny" , to Ona bała się każdej godziny, kazdego dnia, to Ona straciła sens życia mimo ze usilnie chciała go mieć nadal ...........Wiem że to egoizm miec Ją przy sobie kosztem Jej cierpienia ale ja po prostu chce Ją widziec , czuć i słyszec , myśl że już NIGDY W ŻYCIU Jej nie zobaczę paraliżuje mnie i przeraża , jak żyć bez Niej , jak ???????? ucze się tego ale nie umiem ........ ciągle patrze na Jej zdjęcia choć nie chcę , choć to sprawia mi większe cierpienie , widze Ją usmiechniętą i pogodna , radosną , rozmawiam z Nią , chce wierzyć ze je st przy mnie ........Nie umiem odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, wiem że kazdy musi przezyc sam swój ból, i każdy przezywa to na swój sposób ale chciałabym żeby ktoś mi pomógł , nie wiem jak , nie wiem w czym , może chociaz żeby ktoś mnie wysłuchał , żeby ktoś chciał słuchac , niestety nie mam nikogo koło siebie, w swoim otoczeniu kto chciałby wysłuchiwac mojego bólu , smutku, kto chciałby usłyszec jaka moja Mamunia była cudowna, co przezywała Ona i ja , co przezywam teraz Ja , jestem sama ze swoim bólem , gadam do Jej zdjęć , wyję, płaczę , zanoszę się ...........w samotności , potrzebuję chyba by ktos mnie tylko przytulił i słuchał ......... nic nie mówił ale ludzie nie potrafia słuchac ....
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group